Który z obcokrajowców jako pierwszy zapracował na nieśmiertelność w lidze polskiej? Wielu kibiców będzie miało własne zdanie, jednak patrząc na sprawę chronologicznie, aby znaleźć pierwszego futbolowego bohatera spoza granic Polski, musimy zajrzeć do Lubina. Wadim Rogowskoj – tak się nazywał pierwszy obcokrajowiec, który przekroczył barierę stu meczów w ekstraklasie.
Wadim Rogowskoj – biogram
- Pełne imię i nazwisko: Wadim Grigorjewicz Rogowskoj
- Data i miejsce urodzenia: 06.02.1962
- Wzrost: 186 cm
- Pozycja: Obrońca
Historia i statystyki kariery
Kariera klubowa
- Awangard Kursk (1981-1987) 154 występy, 24 bramki
- Iskra Smoleńsk (1982)
- Torpedo Moskwa (1988-1991) 89 występów
- Zagłębie Lubin (1991-1995) 126 występów, 2 bramki
- GKS Bełchatów (1996-1997) 43 występy
- LKS Jankowy (1997-2000)
- Omega Kleszczów (2002-2003)
- Świt Kamieńsk (2005-2006)
- Hetman Rusiec (2007)
Kariera reprezentacyjna
- ZSRR (1985)
Zaskakujące przenosiny do Polski
Transfer tego środkowego obrońcy do Polski był nieco zaskakujący. Na początku lat 90-tych raczej nie zdarzało się, żeby do kraju nad Wisłą przyjeżdżali Rosjanie, mający za sobą występy w Wyższej Lidze ZSRR. Wadim zrobił wyjątek i w 1991 roku zamienił Torpedo Moskwa na Zagłębie Lubin. „Miedziowi” byli wówczas mistrzami Polski, ale Rogowskoj w Torpedo grał z powodzeniem od czterech lat, rozgrywając 89 meczów o punkty.
Jego nazwisko już wcześniej nie było anonimowe. Udane występy w klubie Awangard Kursk zostały zauważone przez trenera reprezentacji kraju do lat 21 i Wadim rozegrał trzy spotkania w tejże drużynie. Skąd więc decyzja o transferze do Lubina? To proste — chodziło o pieniądze. W Zagłębiu piłkarz mógł liczyć na wyższe zarobki niż w Moskwie.
Przeciętne początki
Początkowo Rogowskoj radził sobie przeciętnie. Zagłębie notowało słabe wyniki i szybko odpadło z pucharów Europy. Najsłabszą formacją była właśnie obrona, a winą obarczano też piłkarza zza wschodniej granicy. Jego słaba postawa była zupełnie niezrozumiała, bo przecież liga ZSRR była znacznie silniejsza niż rozgrywki ligowe w Polsce. Sam piłkarz w wywiadzie udzielonym dla „Piłki Nożnej” (nr 21, 23 maj 1995) tłumaczył to brakiem komunikacji i przerwą w treningach.
Przyjechałem do Lubina po przerwie spowodowanej kontuzją. Ponadto – na pozycji ostatniego stopera trzeba dużo krzyczeć do partnerów, a ja nie znałem języka, nie umiałem powiedzieć, o co mi chodzi.
Władze Zagłębia spodziewało się, że takie problemy mogą się pojawić, ale ich rozwiązaniem miał być kolejny nabytek z ZSRR − Aleksandr Gicełow. Ten 28-letni wówczas pomocnik grał z Rogowskojem w Torpedo Moskwa, więc spodziewano się, że obaj piłkarze będą się wspierać poza boiskiem i dzięki temu proces aklimatyzacji będzie łatwiejszy.
Plan był więc taki, że po odejściu kilku kluczowych piłkarzy nową jakość mieli wnieść zawodnicy zza wschodniej granicy. Ci jednak zupełnie się ze sobą nie dogadywali i być może właśnie z tego powodu zawodzili też na boisku. A może dogadywali się zbyt dobrze, tylko potrzebowali do tego kilka butelek mocnego alkoholu? W końcu Rosjanie nie są małolitrażowi, więc kibice szybko zaczęli mieć pewne podejrzenia. Gicełow i Rogowskoj podobno chlali tyle, ile była w stanie wypić cała drużyna. Wadim bronił się na łamach tygodnika „Piłka Nożna”.
A gdybym chciał czy nie mógłbym pić z Polakiem? Czy jeśli ktoś jest Rosjaninem. od razu musi pić? W Zagłębiu rzeczywiście tak myślano. Kiedyś zdarzało się, ale to już historia.
Lider Zagłębia
Mimo kiepskiej formy i różnych podejrzeń Wadim już w pierwszym sezonie wziął udział w 21 meczach Zagłębia Lubin. Rok później był już liderem defensywy i grał we wszystkich spotkaniach w pełnym wymiarze czasowym. Rogowskoj, mając u boku Roberta Stachurskiego i Dariusza Lewandowskiego, stworzył świetny blok obronny.
Kluczem do dobrych wyników jesienią 1993 roku był jednak niezwykle skuteczny Daniel Dyluś. Kiedy on przestał strzelać, Zagłębie leciało w dół tabeli na łeb, na szyję. W efekcie zakończyło się kolejnym przeciętnym sezonem, choć zapowiadało się na bardzo dobry rok.
Kolejny sezon również był stracony. Wadim uchodził już wtedy za jednego z najlepszych środkowych obrońców w lidze, ale mimo tego Zagłębie traciło dużo goli i na koniec sezonu zajęło dopiero 12. miejsce w tabeli. Jednak w roku 1995 nastąpiło wielkie przebudzenie „Miedziowych”.
Na początku sezonu 1994/95 lubinianie grali słabo (Rogowskoj zagrał tylko w siedmiu spotkaniach), ale w drugiej rundzie przemaszerowali przez ligę polską jak tornado. Seria meczów bez porażki spowodowała, że sezon udało się zakończyć na czwartym miejscu w tabeli, które dawało gwarancję gry w europejskich pucharach. Lubinian nazwano wówczas „Rycerzami wiosny”, bo w pierwszej połowie 1995 roku jedynie Legia Warszawa mogła pochwalić się identycznym dorobkiem punktowym (27). Dla Rogowskoja wiosna również była wyjątkowa, ponieważ 8. kwietnia w meczu wyjazdowym z ŁKS-em Łódź jako pierwszy obcokrajowiec przekroczył granicę stu meczów w lidze polskiej.
Rosjanin miał swój punkt widzenia na doskonałą formę lubinian. Jego zdaniem wpływ na dobre wyniki miały wygasające kontrakty.
Chłopcy uwierzyli we własne możliwości. Mieliśmy też trochę fartu, bez którego w piłce żyć ciężko. Przyszli nowi, wartościowi gracze jak Czajkowski, Przerywacz, Dziarmaga czy Górski. Dobrze wpłynęli na zespół, mobilizując też starszych piłkarzy, którym – jak mnie – kończą się w czerwcu kontrakty.
Dalsze losy
Rogowskoj grał w Lubinie jeszcze przez pół roku. W tym czasie zagrał w meczach z wielkim Milanem, z którym Zagłębie przegrało 0:4 i 1:4, a także strzelił dwie pierwsze bramki na polskich boiskach (oba z rzutów karnych). W styczniu 1996 roku przeniósł się do GKS-u Bełchatów, gdzie od razu miał zagwarantowane miejsce w pierwszym składzie.
Już w pierwszym sezonie zagrał w finale Pucharu Polski, w którym bełchatowianie przegrali z Ruchem Chorzów po golu Dariusza Gęsiora na cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego. W kolejnym sezonie 33-letni już stoper nie był w stanie zapobiec degradacji bełchatowskiej drużyny. „Brunatni” opuścili szeregi ekstraklasy, a Rogowskoj musiał szukać sobie nowego klubu.
Odnalazł się w niższych klasach rozgrywkowych i wdziewał trykot takich klubów jak LZS Jankowy, Omega Kleszczów, Świt Kamieńsk, czy Hetman Rusiec. Do Rosji nie wrócił, choć jeszcze za czasów gry w Zagłębiu mówił, że tęskni za krajem, a przede wszystkim za rodzinnym Kurskiem. –
Ciągnie mnie w rodzinne strony. Mam w Moskwie ładne mieszkanie, ale szczerze mówiąc, najbardziej tęsknie za Kurskiem, gdzie mam wielu przyjaciół i znajomych. Nie lubię wielkich miast. Ludzie są tam niezbyt przyjaźni.
12 lat po wypowiedzeniu tych słów Wadim wciąż przebywał w Polsce. Kopał piłkę w miejscowości Rusiec, gdzie swoją siedzibę ma klub o nazwie Hetman.
Statystyki i osiągnięcia:
Osiągnięcia indywidualne:
- 2x wybrany do listy 33 najlepszych piłkarzy ZSRR (1988, 1991)
- Najlepszy debiutant sezonu (1988)
- III miejsce Wyższej Ligi ZSRR – 1988, 1991
- Finał Pucharu ZSRR – 1988, 1989, 1991
- Finał Pucharu Polski – 1996
GRZEGORZ IGNATOWSKI