FIFA to jedna z najpotężniejszych korporacji na świecie. Kolejne skandale korupcyjne nie wpływają zbytnio na pozycję piłkarskiej centrali. Antoni Piechniczek słusznie powiedział kiedyś, że ówczesny prezydent FIFA Sepp Blatter to taki sam członek ligi najpotężniejszych ludzi świata, co przywódcy USA, Rosji, Niemiec i papież. Światowa federacja poczuła się tak mocno, że w 2014 roku postanowiła sfinansować produkcję filmu pod tytułem ,,Wspólna pasja: FIFA”. Po premierze okazało się, że projekt w reżyserii Frédérica Auburtina należało wrzucić do jednego worka ze skorumpowanymi działaczami, mundialem przyznanym Katarowi i pochlebstwom Blattera pod adresem Władimira Putina.
Niech przemówią liczby:
29 – tyle milionów dolarów miał wynieść budżet filmu według ,,Los Angeles Times”.
319 – tyle dolarów (już nie w milionach, ani nawet w tysiącach) zarobił podczas dnia premiery w Stanach Zjednoczonych. Tę śmieszną kwotę wygenerowały dla filmu kina w Nowym Jorku, Los Angeles, Waszyngtonie, Phoenix, Kansas City, Miami, Minneapolis, Dallas i Filadelfii. Kolejne dni były jeszcze gorsze. W sobotę dochód w tych miastach wyniósł 288 dolarów, zaś w niedzielę 314. Łączne przychody z innych krajów także skompromitowały ,,Wspólną pasję”. W Portugalii zarobiono na produkcji cztery tysiące funtów, a w Serbii dwa tysiące. Chętnie po film sięgano w Rosji (144000 funtów przychodu). Może dlatego, że Julesa Rimeta zagrał obywatel tego kraju Gérard Depardieu?
Legenda francuskiego kina oraz Tim Roth byli jedynymi znanymi nazwiskami na planie filmu. Niestety, obu panów wpakowano w propagandową broszurę FIFA. Blatter grany przez Rotha ukazany został nie jako skorumpowany karierowicz, ale walczący ze złowrogą opozycją wielki strateg i sternik piłkarskiej centrali walczący o prawa mniejszych federacji i piłki nożnej kobiet. Depardieu zagrał z kolei dobrotliwego i niezłomnego Rimeta, który naprzeciw wszystkim zorganizował mistrzostwa świata w piłce nożnej. Niestety, w ani jednej scenie nie wspomniano o tym, jak Rimet pilnował, aby FIFA nie wyrosła żadna konkurencja. Na chwilę pojawiła się we ,,Wspólnej pasji” postać innego francuskiego reformatora Henriego Delaunaya. Niestety nie po to, aby przypomnieć jak Rimet wiele lat blokował jego ideę powstania mistrzostw Europy w piłce nożnej.
Film jest też zwyczajnie nudny. Ktoś wpadł na szalony pomysł streszczenia ponad stu lat historii najpopularniejszej dyscypliny sportu w ciągu dwóch godzin. Nim widz zmusi się do zainteresowania jednym wątkiem, lada chwila zostaje pozostawiony z drugim, równie nijakim i nieciekawym. 90% całości to rozmowy, przeważnie byłego i obecnego prezydenta FIFA. Nie ma w nich niczego: wybitnej gry aktorskiej, humoru, ciekawostek, napięcia. Z całego filmu dowiedzieć się można chyba tylko tego, że po słynnym meczu RFN – Austria z mistrzostw w 1982 roku, postanowiono od przyszłej edycji rozgrywać ostatnie mecze fazy grupowej o jednakowej godzinie.
Czego jednak można było spodziewać się po filmie sfinansowanym w całości przez głównego, zbiorowego bohatera? Tim Roth nie pozostawił wątpliwości, dlaczego wziął udział w tym przedsięwzięciu.
Mój ojciec na widok tej roli pewnie przewraca się w grobie. Otrzymałem duże pieniądze za zagranie Seppa Blattera. Chciałem wydostać się z finansowej dziury i zrobiłem to. FIFA jest jednak w jeszcze większej dziurze, z której nie wyjdzie już nigdy.
Aktor swoje osiągnął, ale czy swoje osiągnęła FIFA? Nie dość, że film ten widziała garstka kibiców, to jeszcze mało kto mógł się ,,Wspólną pasją” zachwycić. Może stanie się tak po filmie, który mają zamiar nakręcić dwaj starzy przyjaciele z Hollywood, czyli Ben Affleck i Matt Damon. Produkcja ta z pewnością bardziej będzie się ocierać o prawdę, jednak czy należy spodziewać się świetnego filmu o futbolu realizowanego przez obywateli kraju, w którym popularność piłki nożnej była do niedawna mniejsza od plucia na odległość pod wiatr?
SEBASTIAN CHROSTOWSKI