Zdrada europejskiego dziedzictwa – jak Manchester United nie wyszedł z grupy Ligi Mistrzów w sezonie 2005/2006

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

W ostatnich latach, kibice Manchesteru United przywykli i uodpornili się na wszelkiej maści kompromitacje i klęski swoich pupili. W 2005 r. odpadnięcie z Ligi Mistrzów już na etapie fazy grupowej było jednak dla stałych bywalców Old Trafford prawdziwym szokiem.

Spadek w hierarchii

„Czerwone Diabły” w Champions League zadebiutowały w sezonie 1993/1994. Od tego czasu ledwie raz (w rozgrywkach 1994/1995) nie przebrnęły przez fazę grupową (3. miejsce w grupie A za IFK Goteborg i FC Barceloną, a przed Galatasaray SK). W kolejnych dziewięciu edycjach każdorazowo kwalifikowały się już do fazy pucharowej.

Lata 2003-2005 to był trudny czas dla Manchesteru United. „Red Devils” w Premier League przestali być hegemonem. W 2004 r. tytuł mistrza Anglii przypadł Arsenalowi FC, zaś w 2005 r. rozpoczęła się dominacja Chelsea FC, napędzanej gigantycznymi pieniędzmi Romana Abramowicza. Zespół sir Aleksa Fergusona został zdegradowany do roli trzeciej siły ligi angielskiej.

Podobnie rzecz miała się w Lidze Mistrzów. Gracze z sir Matt Busby Way w latach 2004-2005 odpadali z Champions League już w 1/8 finału (w 2004 r. przegrana w dramatycznych okolicznościach w dwumeczu z FC Porto, zaś rok później nie mieli żadnych szans z AC Milan). W kampanii 2005/2006 MU nie był faworytem do triumfu w tych rozgrywkach. Nikt też jednak nie przewidywał, że nie zdoła awansować do 1/8 finału!

Tym bardziej że Ryan Giggs i spółka trafili do grupy D, gdzie za rywali mieli Benfikę SL (trzeci występ w LM), OSC Lille (drugi) i Villarreal CF (debiut). Wydawało się więc, że walka w tej grupie toczyć się będzie o 2. miejsce, bo pierwsza pozycja miała być zarezerwowana dla piłkarzy Fergusona.

Szanse na włosku

Niespodziewanie jednak rywalizacja w grupie D była zaskakująco zacięta. Po trzech kolejkach MU co prawda przewodził stawce, ale z dorobkiem zaledwie pięciu punktów. Ligomistrzowe boje, „Czerwone Diabły” zaczęły od remisu na El Madrigal z Villarreal CF (0:0). Później planowo na Old Trafford pokonały Benfikę 2:1, ale w trzeciej serii gier niespodziewanie zremisowali u siebie z Lille OSC 0:0. „Noc frustracji” – tak starcie z wicemistrzami Francji opisywało BBC. – Bądźmy szczerzy, rywale w ogóle nie próbowali nas pokonać – pielił się sir Alex Ferguson po remisie z „Les Dogues”. Wściekłość Szkota potęgował fakt, że kość policzkową w tym spotkaniu złamał Giggs, a czerwoną kartkę otrzymał Paul Scholes.

W pierwszej części rywalizacji w Champions League United musieli sobie radzić bez wielu podstawowych piłkarzy. We wrześniu i październiku, „Fergie” nie mógł skorzystać z usług takich graczy jak Wes Brown, Quinton Fortune, Gabriel Heinze, Roy Keane, Gary Neville czy Louis Saha. I nie zapowiadało się, aby jesienią wszyscy ponownie byli do dyspozycji szkockiego menedżera. Rundę rewanżową w grupie D, 15-krtoni mistrzowie Anglii rozpoczynali od wizyty na Stade de France. – Musimy być cierpliwi i mieć nadzieje na swoje szanse. U siebie rywale powinni zagrać tak samo – przewidywał Ferguson.

Tymczasem w podparyskim St. Denis, United sensacyjnie przegrali 0:1 po golu byłego gracza Tottenhamu Hotspur, Milenko Acimovicia. – Nie byliśmy w najlepszej formie, trzeba to przyznać – skomentował występ swoich podopiecznych menedżer MU. Kilka dni wcześniej United zostali rozgromieni na Riverside Stadium przez FC Middlesbrough 4:1. Wyglądało to jednak na wypadek przy pracy, a nie zapowiedź większego kryzysu. – To bez wątpienia najtrudniejszy okres, od kiedy tu jestem – dodał Ruud van Nistelrooy. Fani z czerwonej części Manchesteru, których na Stade de France zasiadło ok. 5 tys., byli wściekli, czego dali wyraz ogłuszającym gwizdom po zakończeniu spotkania. – Mieli do tego prawo – bronił ich jednak Ferguson.

Po tej porażce MU spadł na 3. miejsce w grupie D. O jego dalszych losach w Champions League decydować miały starcie na Old Trafford z Villarreal CF i wyjazdowe z Benfiką. – Nasza formowa domowa była świetna, teraz musimy to potwierdzić w tym ważnym meczu – podkreślił szkoleniowiec „Czerwonych Diabłów” przed potyczką z VCF. Tyle że starcie z „Żółtą Łodzią Podwodną” było kolejnym frustrującym występem United w tej edycji Ligi Mistrzów. Gospodarze, mimo przygniatającej przewagi, tylko zremisowali 0:0 z rywalem, który grał bez swoich największych gwiazd – Diego Forlana i Juana Romana Riquelme i skupiał się wyłącznie na defensywie. – Zasłużyliśmy na więcej. Rywale nastawienie byli na defensywę i marnowali tylko czas. To dziwne, że sędzia doliczył tylko trzy minuty – narzekał „Fergie”.

Przed ostatnią kolejką, Manchester United wciąż był trzeci z dorobkiem sześciu „oczek”. Miał tyle samo punktów co OSC Lille, ale zespół z Flandrii miał lepszy bilans meczów bezpośrednich. Liderem z siedmioma punktami był Villarreal CF, a tabelę z pięcioma „oczkami” zamykała Benfica. Sytuacja była więc jasna – „Czerwone Diabły” musiały wygrać z „Orłami” z Lizbony i liczyć na to, że Lille nie pokona „Żółtej Łodzi Podwodnej”. – Ostatnie wyniki nie wpłynęły na naszą pewność siebie. Mamy przed sobą wielkie wyzwanie i nie możemy myśleć o niczym innej, jak o wygranej – zachowywał olimpijski spokój Ferguson przed wyprawą do stolicy Portugalii. BBC z kolei konstatowało: „Szanse MU na awans do fazy pucharowej wiszą na włosku”.

Kolejne nędzne widowisko

Benfica SL była dla Manchesteru United rywalem szczególnym. To właśnie z „As Aguias”, „Czerwone Diabły” wygrały 4:1 w finale Pucharu Mistrzów w 1968 r. Stawka grudniowego spotkania na Estadio da Luz była nieporównywalnie mniejsza, ale i tak to starcie jawiło się jako „mecz roku” dla United. Poza tym gracze Fergusona chcieli w nim oddać hołd zmarłemu parę dni wcześniej Georgowi Bestowi, który w stolicy Portugalii rozegrał jedno z najlepszych spotkań w swojej karierze. W rewanżowej potyczce ¼ finału Pucharu Mistrzów w 1966 r. zdobył dwie bramki, a „Red Devils” rozbili gospodarzy aż 5:1. To właśnie wtedy świat przekonał się, jak wielkim potencjałem dysponuje ten Irlandczyk z Północy.

Przed spotkaniem w Lizbonie, United byli w świetnej formie. W weekend pewnie pokonali FC Portsmouth 3:0, odnosząc czwarte z rzędu zwycięstwo w Premier League i umacniając się na 2. miejscu w tabeli. Sir Alex Ferguson miał już do dyspozycji takich graczy jak Giggs, Neville czy Scholes, zatem wydawało się, że zmory z poprzednich meczów nie mają prawa się powtórzyć. A jednak były one dopiero preludium przed ostatecznym koszmarem.

Spotkanie na Stadionie Światła zaczęło się znakomicie dla gości. Już w 6. minucie kolanem piłkę do bramki Benfiki wbił Paul Scholes. Dziesięć minut później strzałem szczupakiem wyrównał Geovanni, wykorzystując znakomite dośrodkowanie z lewej strony Nelsona. Z kolei w 34. minucie strzałem z dystansu, Edwina van der Sara zaskoczył Beto. Podobnie jak w poprzednich meczach, inicjatywa należała „Czerwonych Diabłów”, które jednak nie potrafiły zrobić z niej użytku. Sensacja stała się faktem, United przegrali 1:2 i w grupie D zajęli ostatnie miejsce, po raz pierwszy od dziesięciu lat, nie awansując do fazy pucharowej. „Po dziesięciu latach świetności, MU pogrąża się w zewnętrznej ciemności” – opisywał wydarzenia z Lizbony, „The Independent”. „Ponure United wyrzucone z Europy” – mogliśmy z kolei przeczytać w „The Guardian”. BBC z kolei pisało: „MU przybył do Lizbony, aby upamiętnić zmarłego Georga Besta, który zyskał światową sławę na tej legendarnej arenie. Zamiast tego zaprezentowali kolejne nędzne widowisko w Lidze Mistrzów, które zdradziło ich dumne europejskie dziedzictwo”.

Zdaniem Fergusona, o klęsce jego zespołu zadecydowało kilka czynników. – Zawsze polegaliśmy na formie domowej, to tutaj zawiedliśmy – podkreślił, że United na Old Trafford stracili punkty z Lille i Villarreal. Zaznaczył również, że w kulminacyjnym momencie spotkania, „Czerwone Diabły” nie były sobą. – Byliśmy zdesperowani, by wygrać, a wraz z tym pojawiło się poczucie niepokoju – stwierdził. Nie omieszkał również nie wspomnieć o serii kontuzji w czasie trwania fazy grupowej Ligi Mistrzów. – Prawdopodobnie brakowało nam doświadczenia i umiejętności, a gdy potrzebowaliśmy naszych najlepszych zawodników, nie było ich – dodał. Do swoich podopiecznych nie miał jednak pretensji: – Daje im 10 na 10 za determinację i wysiłek, ale ostatecznie nic one nie dały. Gary Neville przegraną kampanię skomentował krótko: – Awans do fazy pucharowej był dla nas standardem. Tym razem jednak nie byliśmy wystarczająco dobrzy.

Ferguson pod pręgierzem

Na pomeczowej konferencji prasowej, sir Alex Ferguson przewidywał również, co w najbliższym czasie dziać się będzie wokół jego osoby. – Media będą miały teraz wiele do powiedzenia – rzucił samospełniającą się przepowiednię Szkot. I rzecz jasna nie się pomylił. Doświadczony szkoleniowiec już dawno nie był na Old Trafford pod taką presją. To nie była jednak krytyka dotycząca jego wyborów personalnych czy taktycznych. Angielskie media wieściły bowiem jego rychłe odejście.

Liga Mistrzow 2005 2006 tabela 002

„Ferguson prawdopodobnie po raz pierwszy w całym swoim życiu na Old Trafford, wyglądał na bezradną, zszokowaną i pokonaną postać na ławce rezerwowych, gdy jego niegdyś wszechpotężna drużyna nie zdołała zaatakować Benfiki, gdy na szali był ich największy cel sezonu” – pisało BBC. Podkreślało również, że metody motywacyjne Szkota (słynna „suszarka”) są już przestarzałe i na nikogo nie działają pobudzająco. Zarzucano mu również, że zbyt wiele oczekuje od starej gwardii (Giggs, Neville, Scholes), a za mało szans daje młodym i utalentowanym zawodnikom. „I właśnie dlatego ten rozpaczliwy występ w Lizbonie stawia Fergusona przed walką o karierę menedżerską” – podsumowywało BBC.

„The Guardian” z kolei podkreślał, że odpadnięcie na tak wczesnym etapie Ligi Mistrzów to cios dla nowych właścicieli klubu z Old Traffoird, rodziny Glazerów, której głównym celem jest zwiększenie obrotów finansowych. „Rezygnacja z Fergusona może być więc łatwą decyzją” – pisał brytyjski dziennik. Ten sam aspekt uwypuklał w swojej analizie „The Independent”. „United mogliby zdobyć 2,5 mln funtów już z kolejnej rundy, a nawet do 15 milionów, gdyby zespół dotarł do finału. Teraz, zamiast marzyć o wyjeździe do Paryża w maju, United mogą skupić się na pościgu za Chelsea w Premier i na uniknięciu bananowej skórki o nazwie Burton Albion w III rundzie Pucharu Anglii” – pisał. Podsumowując, w grudniu 2005 r. na Wyspach Brytyjskich ze świecą można było szukać osób, które wierzyły, że w sezonie 2006/2007, sir Alex Ferguson w dalszym ciągu prowadzić będzie Manchester United.

Szkot jednak nie zamierzał się poddawać. – Jesteśmy rozczarowani, nie ma co do tego wątpliwości. To wielki cios, po którym musimy wstać. Ten klub jednak nie z takich sytuacji już się podnosił – zapowiedział i podkreślił, że sam nie ma zamiaru rezygnować z dowodzenia MU. Jak zapowiedział, tak zrobił. Z pamiętnej lekcji w Lizbonie wyciągnął właściwe wnioski, jednocześnie nie podążając za wszystkimi wskazówkami krytyków. Stara gwardia pamiętająca jeszcze czas „The Treble” w dalszym ciągu stanowiła o sile „Czerwonych Diabłów”, ale jeszcze bardziej uwypuklono rolę piłkarzy, którzy do tej pory nie grali na miarę wielkiego potencjału (Rio Ferdinand, Wayne Rooney, Cristiano Ronaldo). Do tego na przestrzeni kilku lat na Old Trafford zawitało wielu głodnych sukcesu graczy, takich jak Anderson, Patrice Evra, Nani czy Nemanja Vidić. Pożegnano za to m.in. Ruuda van Nistelrooy`a, który wciąż był ważnym ogniwem drużyny (24 gole we wszystkich rozgrywkach w sezonie 2005/2006), ale nie pasował już do MU osobowościowo.

W sezonie 2006/2007 „Czerwone Diabły” nie powtórzyły już klęski w Lidze Mistrzów, dochodząc do ½ finału. Z kolei w kampanii 2007/2008 wygrały Champions League po dziewięciu latach przerwy, nie ponosząc przy tym choćby jednej porażki. Do 2011 r. jeszcze dwukrotnie dochodziły do finału tych najbardziej elitarnych rozgrywek na Starym Kontynencie.

Maciej Kanczak

Źródła:

  1. BBC
  2. The Independent
  3. The Guardian

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Więcej tego autora

Najnowsze

Klasyki na Podpromiu – reminiscencje po meczach siatkarzy Asseco Resovii

W naszym poprzednim tekście dotyczącym występów siatkarzy Asseco Resovii pisaliśmy o zwycięskiej serii drużyny Massimo Bottiego. Ekipa ze stolicy Podkarpacia odnosiła zwycięstwa w pierwszych...

„Remanent 6” Jerzego Chromika. Portret polskiego futbolu lat 80.

Uczył się fachu od najlepszych, dzięki czemu pisał o futbolu z rzadko spotykaną pasją. W jego słowniku nie było słowa „sztampa”. Każdy jego tekst...

Inauguracja siatkarskiej Ligi Mistrzyń na Podpromiu – wizyta na meczu Developres Rzeszów – Maritza Płowdiw

Niedawno pisaliśmy na naszych łamach o pierwszych w tym sezonie meczach siatkarek Developresu Rzeszów na arenie krajowej. Rysice dobrze zaczęły rywalizację w Tauron Lidze...