Wielcy piłkarze zajmują w sercach kibiców szczególne miejsce. Emocje, które zafundowali kibicom sprawiły, że wielu z nich może mówić o pewnego rodzaju nieśmiertelności. Niestety nic nie trwa wiecznie i nazwiska niektórych „nieśmiertelnych” powoli znikają z pamięci kibiców najpopularniejszej dyscypliny sportu na świecie. Z tej okazji zdecydowaliśmy się na zabawę, w której wraz ze znanymi dziennikarzami sportowymi wytypowaliśmy nazwiska piłkarzy z jednej strony zapomnianych, a z drugiej niedocenianych. Przed Wami stu bohaterów boisk, o których chcemy przypomnieć.
Oczywiście obiektywna ocena tych zawodników nie jest możliwa, ponieważ niektórzy z nich grali w bardzo odległych czasach, ale także dlatego, że każdy ma swój punkt widzenia i dla kogoś jeden zawodnik może uchodzić za zapomnianego bądź niedocenianego, a dla kogoś innego jest to piłkarz powszechnie znany. Traktujemy to więc jako zabawę, wierząc, że poszerzy ona nieco horyzonty wielu czytelników Retro Futbol. Z przyjemnością poznamy też Wasze typy w komentarzach, ponieważ wierzymy, że wiedza czytelników może również poszerzyć nasze horyzonty.
Nazwiska piłkarzy, które oznaczyliśmy czerwonym kolorem to odnośniki to naszych tekstów na ich temat. Kliknij i dowiedz się jeszcze więcej!
Rabah Madjer
W 1982 roku miała miejsce jedna z większych sensacji na Mistrzostwach Świata. Mistrzowie Europy przegrali z absolutnym debiutantem na mundialu – Algierą. Rabah Madjer, który zdobył w tamtym meczu pierwszą bramkę dla Algierii jest uznawany z najlepszego piłkarza w historii swojego kraju (87 występów i 29 goli). Urodzony w 1958 roku zawodnik zaczynał karierę w NA Hussein Day – klubie z rodzinnego miasta, z którym zdobył afrykański Puchar Zdobywców Pucharów. Stamtąd przeniósł się do Europy – do Racingu Paryż (50 spotkań i 23 gole). Największe sukcesy odnosił jednak z FC Porto (108 gier i 50 bramek). Trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Portugalii (1986, 1988, 1990), dwukrotnie Puchar Portugalii (1988, 1991), a w 1987 r. w finale Pucharu Europy, które FC Porto wygrało 2:1, strzelił bramkę piętą Bayernowi Monachium. W wielu plebiscytach był uznawany najlepszym arabskim i algierskim (wspólnie z Belloumim) piłkarzem w XX w.
Mario de Castro
Mario de Castro jest najskuteczniejszym piłkarzem w naszym zestawieniu. Gwiazda Atletico Mineiro miała niewiarygodną średnią 1,95 bramki na mecz (195 goli w 100 meczach). De Castro szybko zakończył jednak karierę. W wieku 26 lat był światkiem śmierci jednego z kibiców, po czym powiedział, że więcej nie zagra w piłkę. Legenda głosi, że miał on zagrać na Mistrzostwach Świata w 1930 roku, choć wówczas Brazylia wysyłała raczej reprezentację miasta lub regionu. On miał być wyjątkiem, lecz gdy dowiedział się, że ma być zmiennikiem, grzecznie podziękował.
Dziś trudno znaleźć piłkarza, który ma na swoim koncie więcej strzelonych bramek, niż rozegranych meczów. Argentyńczykowi Herminio Masantonio ta sztuka się jednak udała. Masantonio w latach 1935-1942 strzelił dla drużyny „Albicelestes” 21 bramek w 19 meczów. Należy też dodać, że urodzony w Ensenadzie zawodnik podobną skutecznością błyszczał w lidze, siejąc postrach w defensywie rywali Huracanu (349 meczów i 254 bramki) i do dziś jest trzecim najskuteczniejszym strzelcem w historii ligi argentyńskiej.
Valentino Mazzola
Valentino Mazzola profesjonalną karierę zaczynał w Venezii (61 gier i 12 bramek), ale większość go kojarzy z AC Torino (195 meczów i 118 gole). Był największą gwiazdą tamtego zespołu, który nazywano Grande Torino. O Mazzoli mówiono, że sam stanowi połowę drużyny. Budził postrach wśród przeciwników i zachwyt wśród kibiców. Pięciokrotnie poprowadził Turyńczyków do zwycięstwa w Serie A. 4 maja 1949 r. wspaniałą passę Mazzoli i Grande Torino przerwała katastrofa lotnicza, w której zginęła cała drużyna i sztab szkoleniowy. W reprezentacji zdążył zagrać ledwie 12 razy, czterokrotnie trafiając do siatki rywali.
William Meredith
William Henry Meredith, znany jako walijski czarodziej, jest uznawany przez wielu fachowców jako pierwsza piłkarska supergwiazda. Choć jego kariera jest napiętnowana skandalami korupcyjnymi, to jego boiskowe dokonania w Manchesterze City (367 meczów i 129 bramek) oraz Manchesteru United (305 gier i 35 trafień)są niezaprzeczalne. Meredith zapisał się również w historii reprezentacji Walii (48 występów i 11 goli). Warto wspomnieć, że „Walijski czarodziej” to najstarszy gracz, który wystąpił w meczu Pucharu Anglii, kiedy to w swoim ostatnim meczu przeciwko Newcastle miał 49 lat i 245 dni.
Migueli
Młodszym kibicom Barcelony boiskowy przydomek „Tarzan” kojarzy się wyłącznie z Carlesem Puyolem. Mało kto jednak pamięta, że wcześniej ten przydomek był przypisany Miguelowi Bernardo Bianquettiemu, znanemu szerzej jako Migueli. Zawodnik urodzony w mieście Ceuta, będącym afrykańską eksklawą Hiszpanii, wyróżniał się zwłaszcza cechami wolicjonalnymi. Swoją piłkarską karierę zaczynał w Cadiz (77 meczów i 44 gole), skąd trafił do Barcelony, gdzie spędził 15 lat (549 gier i 20 gole we wszystkich rozgrywkach). W drużynie narodowej zaliczył 32 występy, lecz za jego czasów Hiszpania nie odnosiła żadnych sukcesów. Pozostały mu więc sukcesy indywidualne. Jak na środkowego obrońcę dwa tytuły piłkarza roku można uznać za duży sukces.
Gdy myślisz FC Barcelona oraz pseudonim „Tarzan”, myślisz zapewne o Carlesie Puyolu. Słusznie, jednakże zanim Hiszpan w kręconych lokach pokazał swoje lwie serce i zasłużył na ten przydomek, w Barcelonie wcześniej był już ktoś, na kogo mawiano właśnie „Tarzan”. Spędził w Barcelonie 15 lat i nazywa się Migueli. Mało kto o nim pamięta, bo nie dość, że były to lata odległe, nie było internetu, był środkowym obrońcą, a na dodatek grał w czasach legendarnego Cruyffa. Trudno więc o blask fleszy w takiej sytuacji. Nie zmienia to faktu, że był najbardziej walecznym obrońcą swoich czasów, a na dodatek całkiem bramkostrzelny (27 bramek w całej karierze w Barcelonie). Mało kto niestety o nim pamięta, ale cóż… nie jego wina, że urodził się w takich, a nie innych czasach – pisał Przemysław Kasiura, właściciel blogfcb.
Fernando Morena
Urugwaj zawsze miał wspaniałych zawodników. Począwszy od takich asów jak Jose Nasazzi, Obdulio Varela, Juan Alberto Schiaffino, aż po Enzo Francescoliego, Diego Forlana i Luisa Suareza, zawodnicy z tego niewielkiego południowoamerykańskiego kraju budzili zachwyt na całym świecie. Jednak wymieniając urugwajskie supergwiazdy często pomija się najlepszego snajpera w historii ligi urugwajskiej, którym jest Fernando Morena. W barwach Peñarolu i River Plate Morena strzelił 230 goli w 244 meczach (w jednym z ligowych meczów strzelił aż siedem bramek, marnując przy tym rzut karny w końcówce spotkania) a przecież znakomicie radził sobie również w Rayo Vallecano (34 mecze i 21 bramek) i Valencii (31 gier i 16 goli). W reprezentacji zawodnik urodzony w Montevideo również radził sobie wyśmienicie (53 mecze i 22 bramki), ale kiedy Urugwaj triumfował w 1983 roku w Copa America, pierwsze skrzypce grali już inni zawodnicy.
Stan Mortensen
Największa gwiazda w historii Blackpool, Stan Mortensen, jest jedynym zawodnikiem, który zdobył hat-tricka w finale Pucharu Anglii na Wembley. Co prawda ów mecz z 1953 roku uchodzi za koncert niezapomnianego Stanleya Matthewsa, jednak to trafienia Mortensena pozwoliły ekipie Blackpool odnieść sukces. W barwach reprezentacji Anglii (25 gier i 23 bramki) grał podczas premierowego dla nich turnieju o mistrzostwo świata i zapisał się w kronikach zespołu jako ten, który zdobył historycznego gola w meczu z Chile. Mortensen sprawdził się nie tylko w Blackpool (317 meczów i 197 goli), ale dobrze radziło sobie też w Arsenalu, czy pod koniec kariery w Hull City i Southport.
José Manuel Moreno
José Manuel Moreno był jedną z głównych postaci fantastycznego ataku River Plate w latach czterdziestych, który nazywano „La Maquina”. Zdaniem wielu osób, którzy twierdzą, że widzieli go na boisku, jest on najlepszym piłkarzem w historii futbolu. Dziś nie sposób zweryfikować skali jego talentu, ale jego liczby (186 bramek w 320 meczach w barwach River Plate i 19 bramek w 34 meczach w kadrze „Albicelestes”) podpowiadają, że należy go traktować jako jednego z najlepszych piłkarzy lat czterdziestych. Co ciekawe, popularny „El Charro” był mistrzem aż czterech krajów, sięgając po tytuły w Argentynie, Meksyku, Chile i w Kolumbii.
Igor Netto
Igor Netto w latach 50. i 60. był motorem napędowym Spartaka Moskwa (410 meczów i 40 bramek we wszystkich rozgrywkach). W tym klubie spędził całą karierę zawodniczą. Netto wielkie sukcesy odnosił też z reprezentacją Związku Radzieckiego (54 występy i cztery gole). Jako kapitan „Sbornej” triumfował w Melbourne na Igrzyskach Olimpijskich 1956 i cztery lata później w pierwszych Mistrzostwach Europy. Na boisku zachwycał przede wszystkim elegancją, a także postawą fair play. Swój niecodzienny pseudonim „Gęś” zawdzięcza właśnie sposobowi poruszania się i długiej szyi. Po zakończeniu kariery zajął się trenerką. Szkolił nie tylko piłkarzy w ojczyźnie, ale także m.in. kadrę Iranu, cypryjską Omonię czy Tornados Harare w Zimbabwe.
Paul Nielsen
W czasach, kiedy Niels Paul „Tist” Nielsen grał w piłkę o bramki było znacznie łatwiej. Jednak pomimo tego jego niesamowita skuteczność w barwach Kjobenhavns Boldklub (276 bramek w 201 występach) musi robić wrażenie, choć wiadomo, że dziś tych liczb już nie sposób zweryfikować. Nielsen równie skuteczny był w drużynie narodowej (52 gole w 38 meczach), do historii przeszedł też jego niesamowity wyczyn – 22 gole w dziewięciu pierwszych meczach w kadrze.
Niginho
Kolejnego bohatera możecie znać pod nazwiskiem Niginho lub Leonidio Fantoni. Urodzony w Belo Horizonte zawodnik przydomku Niginho używał w Cruzeiro (288 meczów i 213 goli), Palmeiras (sześć gier i sześć bramek) oraz Vasco da Gama (18 występów i 25 bramek), a jako Leonidio Fantoni lub Fantoni III był znany we włoskim Lazio (50 meczów i 42 gole). Co ciekawe, ten niezwykle skuteczny snajper wyjechał do Europy, mając zaledwie 22 lata, a dwa lata później powrócił do ojczyzny, pomimo faktu, że w Lazio spisywał się rewelacyjnie. Skąd więc taka decyzja? To proste. Niginho otrzymał powołanie do wojska i gdyby został we Włoszech, musiałby walczyć w wojnie z Abisynią.
Gunnar Nordahl
W historii futbolu jest wiele przypadków znakomitych piłkarzy, którzy nie mieli okazji udowodnić swojego wielkiego talentu na mistrzostwach świata. Przypadek Gunnara Nordahla jest jednak nieco inny. Nordahl za sprawą znakomitych występów w Degerfors (77 gier i 56 goli) i IFK Norrkopung (95 meczów 93 bramki) uchodził za jednego z najlepszych zawodników ligi szwedzkiej, jednak po triumfie Szwecji na igrzyskach olimpijskich, gdzie został on królem strzelców, zgłosił się po niego AC Milan, w którym zresztą zapracował na miano wielkiej legendy (257 spotkań i 210 bramek). Z jednej strony było to dla niego błogosławieństwo, z drugiej przekleństwo, ponieważ ze względu na fakt, że piłkarze grający poza Szwecją nie otrzymywali powołań do drużyny narodowej, Nordahl po 1948 roku nie zagrał ani jednego spotkania w ekipie „Trzech Koron” (33 występy i 43 trafienia). Pozostali zawodnicy tworzący słynny atak „Gre-No-Li” wrócili do kadry pod koniec lat 50, jednak wtedy Nordahl po krótkim epizodzie w Romie (34 mecze i 15 goli) zdecydował się na zakończenie kariery. Dziś można długo dyskutować o tym, co mogła osiągnąć reprezentacja Szwecji z tymi zawodnikami, bo przecież nawet bez nich zdołała zająć trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Brazylii.
ZOBACZ TEŻ:
Stu zapomnianych piłkarzy – część 1
Stu zapomnianych piłkarzy – część 2
Stu zapomnianych piłkarzy – część 3
Stu zapomnianych piłkarzy – część 4
GRZEGORZ IGNATOWSKI
Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE