100 zapomnianych piłkarzy – część 4

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

Wielcy piłkarze zajmują w sercach kibiców szczególne miejsce. Emocje, które zafundowali kibicom sprawiły, że wielu z nich może mówić o pewnego rodzaju nieśmiertelności. Niestety nic nie trwa wiecznie i nazwiska niektórych „nieśmiertelnych” powoli znikają z pamięci kibiców najpopularniejszej dyscypliny sportu na świecie. Z tej okazji zdecydowaliśmy się na zabawę, w której wraz ze znanymi dziennikarzami sportowymi wytypowaliśmy nazwiska piłkarzy z jednej strony zapomnianych, a z drugiej niedocenianych. Przed Wami stu bohaterów boisk, o których chcemy przypomnieć.

Oczywiście obiektywna ocena tych zawodników nie jest możliwa, ponieważ niektórzy z nich grali w bardzo odległych czasach, ale także dlatego, że każdy ma swój punkt widzenia i dla kogoś jeden zawodnik może uchodzić za zapomnianego bądź niedocenianego, a dla kogoś innego jest to piłkarz powszechnie znany. Traktujemy to więc jako zabawę, wierząc, że poszerzy ona nieco horyzonty wielu czytelników Retro Futbol. Z przyjemnością poznamy też Wasze typy w komentarzach, ponieważ wierzymy, że wiedza czytelników może również poszerzyć nasze horyzonty.

Nazwiska piłkarzy, które oznaczyliśmy czerwonym kolorem to odnośniki to naszych tekstów na ich temat. Kliknij i dowiedz się jeszcze więcej!

Pat Jennings

Mało kto wie, ale jeden z najlepszych brytyjskich bramkarzy przez wiele lat niekoniecznie był zainteresowany karierą piłkarską. Aż do 16 roku życia Pat Jennings uprawiał popularną w Irlandii Północnej dyscyplinę – futbol gaelicki. Skoncentrowanie się na piłce nożnej okazało się strzałem w dziesiątkę, bo Jennings szybko wyjechał do Anglii, by grać w Watford, skąd trafił do Tottenhamu (472 mecze), a później do Arsenalu (237 gier). Urodzony w Newry zawodnik jest też rekordzistą pod względem występów w reprezentacji Irlandii Północnej (119 spotkań), z którą uczestniczył w sześciu turniejach kwalifikacyjnych do mistrzostw świata. Przez pewien czas był też najstarszym uczestnikiem mundialu, wychodząc na boisko mając 41 lat podczas turnieju w 1986 roku.

Robert Jonquet

Robert Jonquet dzięki doskonałemu występowi przeciwko Anglii w 1951 roku zyskał przydomek „Bohater z Highbury”. Przez niemal całą swoją karierę reprezentował barwy Stade de Reims (502 mecze i dziewięć bramek), nic więc dziwnego, że jeszcze za życia jego imieniem nazwano jedną z trybun na stadionie tej drużyny. Razem z Reims sięgnął po pięć tytułów mistrzowskich i wystąpił w dwóch finałach Pucharu Mistrzów. Jonquet świetnie radził sobie również w reprezentacji Francji (58 meczów). Do legendy przeszedł jego występ w półfinałowym spotkaniu mistrzostw świata w Szwecji, kiedy ze złamaną nogą stawiał czoła Brazylijczykom. Zmiany, ze względów regulaminowych, nie mogły być wówczas przeprowadzane, dlatego też Trójkolorowi ostatecznie polegli 2:5. Większość obserwatorów była jednak zgodna, że Francuzi wygraliby ten mecz, gdyby nie fatalna kontuzja Jonqueta.

Julinho

Wielu kibiców futbolu zastanawia się co by było gdyby. Julio Botelho, znany jako Julinho, jest doskonałym przykładem, który wręcz zmusza do tak zwanego gdybania. Ów Julinho był bowiem pierwszym wyborem trenera reprezentacji Brazylii w kadrze na mistrzostwa świata w 1958 roku i pomimo, że wówczas do kadry „Canarinhos” nie powoływano piłkarzy z zagranicy, on będąc piłkarzem włoskiej Fiorentiny (89 meczów i 22 gole) nominację otrzymał. Legenda głosi, że sam zawodnik uniósł się honorem i odmówił, tłumacząc swoją decyzję tym, że nie powinien łamać obowiązujących zasad. Jego nieobecność miała otworzyć drogę na turniej w Szwecji dla Garrinchy. W efekcie jego dorobek w brazylijskiej kadrze zakończył się zaledwie na 17 meczach i siedmiu golach.

Hans Krankl

Rapid Wiedeń miał w swoich szeregach wielu wspaniałych piłkarzy, ale zawodnikiem, który wygrał plebiscyt na najlepszego piłkarza tego klubu w XX wieku był Hans Krankl (350 meczów i 267 goli dla Rapidu). Ten zawodnik w samej austriackiej Bundeslidze zdobył 320 bramek, co jest dotąd rekordem rozgrywek, a przecież przez kilka lat z powodzeniem występował w Barcelonie (46 gier i 34 trafienia). Krankl błysnął też na mistrzostwach świata w 1978 roku, kiedy to strzelił obydwa gole w zwycięskim meczu z Niemcami, w tym samym roku zajął też drugie miejsce w plebiscycie o „Złotą Piłkę” France Football. Urodzony w Wiedniu zawodnik do dziś pozostaje drugim najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Austrii (69 występów i 34 bramki). Ciekawostką jest fakt, że Hans Krankl jest również piosenkarzem, choć w tej dziedzinie nie odnosił już tak wielkich sukcesów.

Laszlo Kubala

Z jednej strony trudno powiedzieć, że Laszlo Kubala to piłkarz zapomniany. Z drugiej strony nie sposób pozbyć się wrażenia, że nikt już nie pamięta jak wielkim był on piłkarzem. Kubala sprawdził się w wielu ligach, poczynając od węgierskiej (Ferencvaros 47 meczów i 27 bramek, oraz Vasas 20 gier i 10 trafień), przez czechosłowacką (Slovan Bratysława – 33 występy i 14 goli), włoską (Pro Patia – 16 gier i dziewięć bramek), aż po hiszpańską (Barcelona 186 meczów i 131 goli). Oprócz tego Kubala grał w barwach trzech różnych reprezentacji – Czechosłowacji (sześć meczów i cztery gole), Węgier (trzy mecze) i Hiszpanii (19 spotkań i 11 bramek). To fakt, że nie osiągnął tak wiele, jak słynny Ferenc Puskas, ale wielu ówczesnych obserwatorów twierdzi, że nie ustępował klasą słynnemu „Galopującemu Majorowi”.

Angel Labruna

„La Maquina” – tak nazywał się słynny atak River Plate z lat czterdziestych. Żądłem tego ataku był Angel Labruna, który w barwach „Los Millonarios” strzelił w 515 występach aż 293 bramki, co jest drugim wynikiem w historii ligi argentyńskiej. Na ten wynik zawodnik urodzony w Buenos Aires pracował przez 20 lat, żegnając się ze słynnym stadionem El Monumental, mając 41 lat. W tym czasie zdobył dziewięć tytułów mistrza kraju, dwa razy triumfował też z reprezentacją kraju w Copa America. O jego wielkości świadczy fakt, że w wieku niemal 40 lat znalazł się w kadrze Argentyny na mistrzostwa świata w Szwecji.

Isidro Langara

Isidro Langara jest na naszej liście postacią absolutnie wyjątkową. Podczas gdy większość zawodników wyjeżdżało z Ameryki Południowej do Europy, on postąpił odwrotnie. Urodzony w miejscowości Pasaia zawodnik zaczynał i kończył swoją karierę w Realu Oviedo (142 mecze i 165 goli), ale wojna domowa w Hiszpanii skłoniła go do wyjazdu za ocean. Tam Langara przez cztery lata zakładał koszulkę argentyńskiego San Lorenzo de Almagro (121 meczów i 110 goli) oraz meksykańskiego Real Club España (68 występów i 105 bramek). Fenomenalną skuteczność potwierdził również w kadrze Hiszpanii (12 gier i 17 bramek) oraz w reprezentacji Kraju Basków (osiem gier i 17 trafień).

– Jako piłkarz Isidro Langara wsławił się jako doskonały atleta oraz jako autor „niemożliwych bramek”, które często zdobywał po strzałach z dystansu. Jednym z pamiętnych jego występów był pojedynek otwierający sezon 1933/34, kiedy jego Oviedo wygrało z Barceloną 7:3. Tego dnia Langara strzelił dwie bramki ze stałych fragmentów z odległości około 50 metrów. Zauważył to bramkarz Espanyolu, Lazaro Florenza, jednak kilka tygodni później i on stał się ofiarą podobnego rzutu wolnego, wykonywanego przez Langarę. Jego doskonałe warunki fizyczne zostały też zauważone przez kolegów z drużyny San Lorenzo, kiedy na pierwszym treningu mieli oni zapytać, czy Langara jest piłkarzem, czy może zapaśnikiem. W San Lorenzo również został zapamiętany ze względu na ekstremalnie silne strzały, oddawane bardzo często z dużego dystansu – czytamy w Wikipedii.

Abe Lenstra

Jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii Holandii, a z pewnością najlepszy zawodnik z Fryzji – Abe Lenstra. Uchodził on za wybitnego skrzydłowego, do czego pewnie przyczynił się fakt, że uprawiał również inne dyscypliny sportu. Znakomicie prezentował się również jako panczenista, bilardzista, skoczek w dal czy sprinter. Debiutował w klubie jako 15 latek i w tym samym sezonie był już najlepszym strzelcem Heerenveen (500 gier i 523 gole). Trudno to dokładnie sprawdzić ale podobno w swojej karierze we wszystkich rozgrywkach zdobył ponad 850 bramek. Lenstra jest również piłkarzem o najdłuższej karierze w historii reprezentacji Oranje (47 meczów i 33 bramki). Jego imieniem jest nazwany stadion w Hereenveen oraz wiele ulic w różnych miastach Holandii.

Matt Le Tissier

Skoro taki piłkarz jak Xavi wskazał jakiegoś piłkarza za swojego idola z dzieciństwa, to musi chodzić o piłkarza genialnego. I choć niewielu o tym pamięta, Matt Le Tissier był piłkarzem genialnym. Jego kreatywność i wspaniała technika może być inspiracją dla wielu graczy aspirujących do klasy światowej. Dlaczego więc tak mało osób o nim pamięta? Z prostej przyczyny. Le Tissier przez całą karierę pozostał wierny Southamptonowi (443 mecze i 161 bramek), który nie odnosił w czasach jego gry żadnych sukcesów. Być może właśnie z tej przyczyny zawodnik urodzony w St. Peter Port nie był ceniony przez kolejnych selekcjonerów reprezentacji Anglii, w której wystąpił zaledwie osiem razy.

– Matt Le Tissier to naprawdę relikt innej epoki. Pomyślcie: obecne „dziesiątki” to filigranowi piłkarze w typie Davida Silvy, zupełnie nie pasujące do wizerunku legendy Southamptonu. On wyrósł na 190 centymetrów, bywał lekko ociężały, sprintem niemal nie biegał, ale był nie do przewrócenia. I gdy dostawał piłkę działy się cuda, on się grą bawił. Na południowym wybrzeżu Wysp Brytyjskich on był Erikiem Cantoną i Juanem Romanem Riquelme. Zachwycał się nim Xavi mówiąc, że „z jego talentem nie tylko mógł kiwać siedmiu rywali, ale po prostu między nimi przechodzić z piłką”. Zresztą chętnym do poznania Le Tissier mocno polecam przegląd jego goli na YouTube. I już nikogo nie zdziwią takie porównania – Michał Zachodny

Niels Liedholm

Niels Liedholm jest trzecim obok Gunnara Nordahla i Gunnara Grena członkiem słynnego ataku „Gre-No-Li”. Pełniący funkcję cofniętego napastnika zawodnik wraz z Nordahlem grał w IFK Norrkoping (48 meczów i 22 gole), skąd kilka miesięcy po znakomitym występie na igrzyskach olimpijskich wyrwał go AC Milan (359 gier i 81 bramek). Z tego powodu Liedholm przez wiele lat nie mógł grać w reprezentacji kraju, do której wrócił przed mistrzostwami świata w 1958 roku. Pomimo, że Liedholm miał wówczas 36 lat, poprowadził swoją drużynę do finału, gdzie strzelił bramkę na 1:0 w meczu z Brazylią, choć ostatecznie „Canarinhos” wygrali 5:2. Inna sprawa, że istnieje teoria, według której mistrzostwa świata w 1958 roku w ogóle się nie odbyły… (niebawem więcej o tej teorii na Retro Futbol)

Nat Lofthouse

Anglia przez wiele lat słynęła z potężnie zbudowanych snajperów, którzy często taranowali bramkarza drużyny przeciwnej, usiłując wepchnąć piłkę do siatki. Nat Lofthouse również zaliczał się do tego grona, ale miał on w sobie też coś więcej niż dziką strzelecką pasję. Gwiazdor Bolton Wanderers (452 mecze i 255 bramek) uchodził również za piłkarza inteligentnego, potrafił też przetrzymać piłkę i umiejętnie angażować do ofensywy swoich partnerów z drużyny. Lofthouse wielką klasę prezentował też w reprezentacji Anglii, w barwach której był bliski średniej jednej bramki na mecz (30 goli w 33 meczach). Po latach docenili go również działacze Boltonu, nazywając jego imieniem jedną z trybun na Reebok Stadium (dziś znany jako Macron Stadium).

Valeriano Lopez

W naszym zestawieniu znalazło się wiele tajemniczych nazwisk, ale jedną z najbardziej zapomnianych postaci jest Peruwiańczyk Valeriano Lopez. Z jednej strony nie ma w tym nic dziwnego, bo Lopez grał wyłącznie w klubach z Ameryki Południowej, z drugiej, był on jedną z największych gwiazd kolumbijskiej ligi Dimayor, w której grali przecież Di Stefano, czy Pedernera. Lopez w ciągu dwóch sezonów w Deportivo Cali (43 gole w 39 meczach) zapracował na miano wiecznej legendy, a zanim trafił do Kolumbii trzy razy sięgał po koronę króla strzelców ligi peruwiańskiej w barwach Sport Boys (94 występy i 113 bramek), którą zdobył też w pierwszym sezonie po powrocie do ojczyzny. Później grał jeszcze w argentyńskim Huracanie (18 – 10) i w Alianzy Lima (38 – 33), a skutecznością imponował też w reprezentacji Peru (12 meczów i 11 bramek). Podsumowując, zawodnik o przydomku „Tanque de Casma” wszędzie gdzie się pojawił bił rekordy skuteczności. Według południowoamerykańskich historyków jest on jednym z niewielu piłkarzy, którzy strzelali średnio więcej niż jedną bramkę na mecz.

ZOBACZ TEŻ:
Stu zapomnianych piłkarzy – część 1
Stu zapomnianych piłkarzy – część 2
Stu zapomnianych piłkarzy – część 3

GRZEGORZ IGNATOWSKI

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...