7 sierpnia 2023 roku Retro Futbol gościło na pierwszym w sezonie 2023/2024 domowym meczu piłkarzy Resovii w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi. Na Stadionie Miejskim drużyna Mirosława Hajdy mierzyła się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Była to dla nas okazja do przypomnienia historii czołowego przed laty zawodnika rzeszowskiego klubu.
Przed meczem
Początek sezonu był dla Resovii nieudany. Zespół ze stolicy Podkarpacia poniósł dwie porażki. Najpierw przegrał 0:2 w Pruszkowie ze Zniczem, beniaminkiem Fortuna 1. Ligi, następnie uległ w Opolu Odrze 0:3. Kibice Pasiaków mieli więc nadzieję, że pierwsze spotkanie w Rzeszowie przyniesie przełamanie.
Podbeskidzie przystępowało do meczu, mając na koncie dwa remisy. Drużyna z Bielska-Białej najpierw zremisowała 1:1 z Wisłą Płock, po czym wywalczyła taki sam wynik w rywalizacji ze wspomnianym Zniczem. Spotkanie z Resovią było dla piłkarzy Grzegorza Mokrego pierwszym w tej kampanii wyjazdem.
Do walki o pierwszoligowe punkty pomiędzy Resovią a Podbeskidziem jeszcze wrócimy. Najpierw przeniesiemy się w przeszłość, by opisać karierę Bogdana Siorka – piłkarza, który w barwach Resovii grał przez ponad dekadę.
Wychowanek
Bogdan Siorek przyszedł na świat 3 października 1957 roku w Rzeszowie. Resovia była jego pierwszym klubem i to właśnie z nią był związany najdłużej. Najpierw grał w zespole juniorów, a w seniorskiej drużynie zadebiutował już w wieku siedemnastu lat.
Klub ze stolicy Podkarpacia występował wówczas w trzeciej klasie rozgrywkowej, lecz wkrótce – w sezonie 1976/1977 – awansował na drugi poziom rozgrywkowy. Stało się tak m.in. dzięki dobrej grze bohatera naszego tekstu. Wdrapanie się na zaplecze elity było dużym sukcesem, a zderzenie z tym szczeblem krajowych rozgrywek wcale nie okazało się dla Resovii brutalne.
Pierwsza kampania wśród drugoligowców przyniosła Resovii czwarte miejsce. Siorek był podstawowym zawodnikiem. W kolejnym sezonie, gdy rzeszowianie zajęli dziewiątą pozycję, opisywany w tym tekście obrońca zdobył pierwszą drugoligową bramkę.
Resovia zadomowiła się w drugiej klasie rozgrywkowej. Grała tam także po odejściu Bogdana Siorka, aż do sezonu 1993/1994, który zakończył się spadkiem na trzeci poziom. Najbliżej awansu do elity Resovia była w sezonie 1982/1983, kiedy zajęła drugie miejsce, przegrywając o punkt z Motorem Lublin. Zaplecze było wówczas podzielone na grupę wschodnią (w której występowała Resovia) i zachodnią, a przepustkę do grona najlepszych uzyskiwali tylko zwycięzcy.
Dwa sezony wcześniej doszło do być może największego sukcesu w historii klubu. Resovia dotarła aż do półfinału Pucharu Polski. Po drodze wyeliminowała m.in. GKS Katowice i Łódzki Klub Sportowy. W rywalizacji o finał lepsza o jedną bramkę okazała się Pogoń Szczecin. Nie zmienia to faktu, że obecność w najlepszej czwórce Pucharu Tysiąca Drużyn był dla Resovii dużym osiągnięciem.
Przygoda w ekstraklasie
Bogdan Siorek w barwach Pasiaków spędził dwanaście sezonów, rozegrał aż 246 meczów i zdobył siedem bramek. W 1987 roku pierwszy raz w karierze zmienił klub. Pozostał jednak na Podkarpaciu, przechodząc do Stali Stalowa Wola, która awansowała wówczas do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Wychowanek Resovii wystąpił w 27 meczach ekstraklasy, wówczas zwanej jeszcze pierwszą ligą, lecz nie uchronił drużyny przed spadkiem. Na kolejny sezon Siorek pozostał w stalowowolskiej ekipie, ale była to jego ostatnia kampania na polskich boiskach.
Kilkanaście lat w barwach macierzystego klubu, walka, niestety ostatecznie nieudana, o historyczny awans do najwyższej ligi, półfinał Pucharu Polski, później występy w elicie ze Stalą Stalowa Wola. To wszystko sprawiło, że Bogdan Siorek zapewnił sobie ważne miejsce na liście piłkarzy związanych z Podkarpaciem.
Austria
W sezonie 1989/1990 nasz bohater zdecydował się na wyjazd do Austrii. Był jednym z tych zawodników Resovii, którzy mieli okazję grać za granicą. Niedawno na łamach Retro Futbol sporządziliśmy zestawienie graczy, którzy występowali zarówno w Resovii, jak i w zagranicznych klubach. Bogdan Siorek również się tam znalazł.
Został piłkarzem klubu USV Furth. Wspomniany sezon był ostatnim w zawodniczej karierze Siorka. Były gracz Resovii i Stali Stalowa Wola jednak pozostał w Austrii, gdzie pracował m.in. w klubie golfowym. To właśnie w tym kraju, 27 kwietnia 2020 roku, spotkała go śmierć. Piłkarz został pochowany na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie.
Kibice Resovii będą pamiętać Bogdana Siorka jako zawodnika, który z rzeszowskim klubem dotarł do półfinału Pucharu Polski, wywalczył przepustkę do drugiej ligi i otarł się o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Obrońca zapisał się także w historii Stali Stalowa Wola.
Jego atutem w walce z napastnikami był wzrost – rzeszowianin mierzył 181 centymetrów. O piłkarskiej klasie wychowanka Resovii świadczyło też powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski. Bogdan Siorek był ważną postacią w dziejach podkarpackiego futbolu.
Mecz w Rzeszowie
Pora opisać jak w ostatnim ligowym meczu poradził sobie klub, którego wychowankiem był Bogdan Siorek. Już na samym początku Resovia mogła wyjść na prowadzenie. Piłkę wyłożył Adrian Łyszczarz, ale z kilku metrów spudłował Rafał Mikulec. Przez pewien czas rzeszowianie dominowali, ale nie przekładało się to na poważne okazje.
Z czasem przebudzili się zawodnicy Podbeskidzia. Podbiegali z piłką w okolice pola karnego miejscowych, zaś piłkarze Mirosława Hajdy odgryzali się im kontratakami. Zespół z Bielska-Białej miał szczęście, gdy w ciekawie zapowiadającej się sytuacji skiksował Kamil Mazek.
Dopiero druga połowa przyniosła gole. W 56. minucie Maciej Górski stanął oko w oko z bramkarzem gości, Patrykiem Prockiem i skierował piłkę do bramki. Gra Resovii wyglądała lepiej niż w dwóch pierwszych ligowych meczach tego sezonu. Drużyna ze stolicy Podkarpacia miała kilka okazji do podwyższenia, piłka nawet wpadła do siatki, lecz gol nie został uznany.
Wydawało się, że pierwsze zwycięstwo Pasiaków jest blisko, ale na jedenaście minut przed ostatnim gwizdkiem do remisu doprowadził Kameruńczyk Lionel Abate. Końcówka była ciekawa, po obu drużynach widać było, że nie zamierzają nacieszyć się remisem, ale na stojącej obok boiska tablicy świetlnej pozostał wynik 1:1.
Na pomeczowej konferencji prasowej Mirosław Hajdo doceniał pierwszy punkt zdobyty w tym sezonie przez jego drużynę:
Mamy oczywiście niedosyt, ale po dwóch porażkach mamy w końcu punkt. Cieszymy się, bo rozegraliśmy dobre spotkanie. W tamtych meczach mieliśmy kłopot ze stworzeniem sytuacji, a dziś tych sytuacji mieliśmy kilka – Bąk, Łyszczarz, Mikulec. Mikulec nawet zdobył bramkę, która nie została uznana. Taki mecz powinniśmy zamknąć, bo później taka jedna sytuacja się przytrafia i cierpimy. Dziękuje zawodnikom, bo zostawili serducho na boisku.
Resovia zapunktowała, grając w Rzeszowie. Dwa pierwsze mecze, w których poniosła porażki, rozgrywała na wyjeździe. Czy gdyby zaczynała sezon u siebie, wcześniej cieszyłaby się z punktów? Tego już się nie dowiemy. Zapytałem trenera rzeszowskiej drużyny o to, czy wolałby zaczynać sezon meczami domowymi.
Patrząc z mojej perspektywy, wolałbym zacząć dzisiaj. Jednak dla mnie nie ma znaczenia, gdzie gramy. Dla mnie ma znaczenie to, żebyśmy mieli grupę ludzi, która będzie walczyła jak równy z równym z każdym przeciwnikiem. Oczywiście błędy będą decydowały o wygranej bądź przegranej i to jest dla mnie najważniejsze. Absolutnie nie wątpiłem po dwóch wcześniejszych porażkach w chłopaków, bo wiem, że pracują ciężko i nie jest łatwo posklejać wszystko w krótkim czasie. Wyszliśmy dziś po trzy punkty, ale ten punkt w ogólnym rozrachunku może być ważny.
Grzegorz Mokry, szkoleniowiec Podbeskidzia, nie był zadowolony z wyniku:
Niestety, musiałbym powtórzyć parę słów, które padły po meczach ze Zniczem i Wisłą Płock, bo tracimy bramkę w podobnych okolicznościach, gdzie asystę przy bramce zalicza nasz zawodnik i taki indywidualny błąd powoduje, że nie wywozimy kompletu punktów. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego meczu. Wiedzieliśmy, że Resovia będzie zespołem zdeterminowanym, będzie chciała na swoim terenie zdobyć punkty. Byliśmy na to przygotowani. Mecz rozgrywany był na bardzo dobrej murawie. Chciałbym pogratulować gospodarzom tak dobrego boiska. Uważam, że nie do końca to dobre boisko wykorzystaliśmy, bo popełniliśmy sporo błędów technicznych podczas budowania ataku pozycyjnego i przez to zespół Resovii nas kontrował. Mimo wszystko uważam, że powinien być rzut karny po faulu na Bartku Bidzie w pierwszej połowie i w dobie varu bardzo mnie to dziwi, że sędzia nie został zawołany, nie mógł podejść i podjąć decyzji. Dobrze, że rezerwowi podnieśli nam jakość w ataku, zrobili w dużej mierze to, co powinni. Szanujemy ten punkt, ale z całą pewnością chcielibyśmy więcej.
W trzeciej części konferencji prasowej z dziennikarzami spotkał się Michał Gliwa, nowy bramkarz Resovii. Golkiper urodził się w stolicy województwa podkarpackiego, pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Orłach Rzeszów. Później grał m.in. w Polonii Warszawa, Sandecji Nowy Sącz, Rakowie Częstochowa, Stali Mielec, a ostatnio w Zagłębiu Sosnowiec.
Przez pewien czas Gliwa bronił w lidze rumuńskiej w barwach klubu Pandurii Targu Jiu. W grudniu 2011 roku zaliczył występ w reprezentacji Polski, grając w meczu towarzyskim przeciwko Bośni i Hercegowinie.
Jest niedosyt, ponieważ mając 1:0 u siebie, wypada to dowieźć. Szkoda, bo wyglądało to lepiej, musimy jeszcze poćwiczyć przejście z ataku do obrony. Czas jest naszym sprzymierzeńcem. Jest światełko w tunelu. Myślę, że każdy tydzień będzie nas przybliżał do lepszego zgrania, większego wyrachowania, większej dyscypliny i większej korzyści punktowej – podsumował mecz bramkarz Resovii.
Źródła, z których korzystałem:
„Nowiny”
„Przegląd Sportowy”
90 minut.pl