„Był sobie piłkarz” po raz trzeci? „Czemu nie?” – zdaje się mówić autor, Antoni Bugajski i przedstawia nam sylwetki kolejnych 40 mniej i bardziej znanych byłych polskich piłkarzy.
Poprzednie dwie części serii ukazały się, odpowiednio w 2020 i 2021 r. Po raz kolejny autor posłużył się sprawdzoną, reportażową formą. Spośród opisanych 40 postaci, udało mu się skontaktować z wszystkimi, którzy wciąż żyją oraz z rodzinami tych graczy, którzy już odeszli. Książka, podobnie jak dwie poprzednie części, ma 288 stron i ukazała się w ramach serii „Biblioteczka Przeglądu Sportowego”.
Ktoś mógłby powiedzieć, że kolejna część takiej serii nie ma sensu, bo w biografiach byłych zawodników wiele motywów się powtarza. Trudno byłoby się z taką opinią zgodzić. Każdy życiorys jest jednak inny i często nawet podobne wydarzenia z życia dwóch piłkarzy mogły być odbierane przez nich w różny sposób. To oczywistość, ale godna przypomnienia w tym kontekście.
O kim zatem przeczytamy w trzeciej części serii „Był sobie piłkarz?” Na okładce uwagę mogą przykuwać nazwiska Klose i Podolski. Nie chodzi jednak o znanych reprezentantów Niemiec, ale ich ojców — Józefa i Waldemara. Obaj panowie opowiadają o losach swoich i swoich rodzin, choć słynnym synom poświęcają zdecydowanie mniej miejsce. Nie można się temu dziwić – o Miroslavie i Lukasie pisano dużo i często, o ich ojcach – znacznie rzadziej, choć też mają za sobą udane kariery piłkarskie.
Szczególnie ciekawe były dla mnie te rozdziały, w których autor opisał losy piłkarzy związanych z Łódzkim Klubem Sportowym. Już przed lekturą książki (patrząc na spis treści) ucieszyłem się, że Antoni Bugajski dotarł do całkiem sporej liczby byłych graczy ŁKS. Najstarszy z nich, Wiesław Jańczyk, to prawdziwa legenda klubu z Alei Unii. Pan Wiesław jest jednym z dwóch wciąż żyjących mistrzów Polski AD 1958. Pięć lat przed zdobyciem tytułu w piłce nożnej, został (również z ŁKS-em) mistrzem Polski w koszykówce. Kilka lat spędził w Australii, miał poważne plany matrymonialne związane z …Violettą Villas, wrócił do Polski i pracował w ambasadzie australijskiej w Warszawie. Jego niebanalny życiorys aż prosi się o opisanie w dłuższej formie. Niemal równie interesująco prezentują się też losy innego byłego gracza ŁKS, Stefana Szefera, piłkarza, który zagrał po 3 mecze w reprezentacji Polski i USA. W amerykańskich barwach wystąpił dwa razy przeciwko Polsce. Zupełnie inny kierunek piłkarskiej emigracji wybrał Witold Bendkowski, zawodnik, który w barwach ŁKS-u zagrał w lidze aż 376 razy. Na początku lat 90. Wyjechał do Korei Południowej. Po niespełna trzech sezonach wrócił do Łodzi i zdążył jeszcze zostać mistrzem Polski (miał wówczas 37 lat).
Ciekawe, choć niestety też smutne były losy Jana Lubańskiego i Tomasza Jasiny. Pierwszy z nich to solidny obrońca łódzkiego zespołu z lat 70. Zbieżność nazwisk ze słynnym napastnikiem była przypadkowa – częściej pomagała niż przeszkadzała. Jasina to, z kolei, znany dziś komentator sportowy. Jego przygoda z ŁKS-em trwała tylko sezon. Obu wspomnianych tu byłych piłkarzy do opuszczenia Łodzi skłoniły życiowe tragedie. Córka Jana Lubańskiego zmarła w wieku 10 lat, a dziecko Tomasza Jasiny odeszło kilka dni po narodzinach. Lubański, chcąc zmienić środowisko, wyjechał po pewnym czasie z żoną do Kanady. Jasina opuścił Łódź i wrócił do Stalowej Woli.
Streszczam te dramatyczne wydarzenia opisane w książce, żeby pokazać, na jaką dużą szczerość i otwartość w rozmowie z autorem zdecydowali się byli zawodnicy. Trzeba docenić to, że Antoni Bugajski umiał zdobyć duże zaufanie u swoich rozmówców. Lubański i Jasina są dobrymi, ale nie jedynymi przykładami osób, które zdecydowały się opowiedzieć autorowi o osobistych dramatach.
Poruszająca jest też m.in. historia Marka Motyki. Katowany przez ojca-alkoholika, który zabraniał mu grać w piłkę, przeszedł trudną życiową próbę. Po śmierci matki Motyka musiał zarabiać na utrzymanie swoje i siostry, choć nie był nawet pełnoletni. Jego siostra zginęła w wieku 24 lat w wypadku samochodowym. Jak widać, życie byłego piłkarza Wisły nie było usłane różami. Ten szereg nieszczęść nie przeszkodził mu jednak zostać solidnym ligowym obrońcą (232 mecze), a nawet reprezentantem Polski (8 gier).
Motywem, który powtarza się wielokrotnie w opowieściach rozmówców Antoniego Bugajskiego, jest emigracja. Lista piłkarzy, którzy legalnie lub po kryjomo wyjechali „za chlebem”, jest naprawdę długa. Kierunki? Przede wszystkim USA, Kanada, RFN i Skandynawia.
Niektórym wiodło się za granicą znakomicie, innym zdecydowanie gorzej. Znajdziemy w książce takich piłkarzy, którzy deklarują, że nie mają zamiaru odwiedzać ojczyzny. Są też tacy, którzy wrócili, choć w innych krajach mieli zdecydowanie lepsze warunki finansowo-materialne. Motywy ich decyzji są tak bardzo różnorodne, jak można to sobie wyobrazić. Czytelników, którzy chcieliby je poznać, odsyłam do książki.
O czym jeszcze przeczytamy w opisywanej tu publikacji?
Poznamy choćby historię Adolfa Krzyka, urodzonego na terenie dzisiejszych Czech (Morawska Ostrawa) przedwojennego bramkarza reprezentacji Polski, który nigdy nie zagrał w najwyższej lidze w naszym kraju. To on stał w bramce biało-czerwonych podczas ostatniego meczu przed wybuchem II wojny światowej – wygranego 4:2 pojedynku z Węgrami. Warto też zapoznać się z opowieścią Waldemara Tumińskiego, zawodnika Legii, który zagrał dla „Wojskowych” w ponad 200 meczach i którego szczególnie polubił Deyna lub historią Wiesława Ciska, który trafił do Widzewa z Legii w rozliczeniu za Dariusza Dziekanowskiego. Kibicom Pogoni i Lecha z pewnością zainteresuje historia Mirosława Justka, który zmarł przedwcześnie w wieku zaledwie 50 lat.
Każda z opisanych czterdziestu historii to dzieje ludzkich radości, miłości, smutków i dramatów. Każdą z nich warto przeczytać, aby w byłych idolach z boiska dostrzec nie tylko lewego obrońcę, środkowego pomocnika czy bramkarza, ale człowieka z krwi i kości.
Mimo wielu tragicznych wydarzeń opisanych na kartach książki „Był sobie piłkarz” cz. III jest bardzo przyjemną lekturą dla miłośników historii polskiego futbolu.