Drugi akt turyńskiego dramatu, czyli historia Gigi Meroni pierwszego celebryty Calcio

Czas czytania: 6 m.
5
(2)

Torino FC to klub, którego historia jest naznaczona śmiertelnym piętnem. Większość fanów włoskiej piłki nożnej zna tragiczne wydarzenia z 4 maja 1949 roku, gdy w katastrofie lotniczej na wzgórzu Superga śmierć poniosła niemal cała drużyna „Granaty”. Nie każdy kibic jednak wie, że blisko 20 lat później, klub z Turynu znów dotknęła śmiertelna tragedia. „Byki” straciły pod kołami samochodu swoją wielką gwiazdę i jedną z najbarwniejszych postaci ówczesnego Calcio. Retro Futbol opowie wam dzisiaj o tamtym wydarzeniu.

Gigi Meroni – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Luigi Meroni
  • Data i miejsce urodzenia: 24.02.1943 Como
  • Data i miejsce śmierci: 15.10.1967 Turyn
  • Wzrost: 170 cm
  • Pozycja: Pomocnik

Historia i statystyki kariery

Kariera klubowa

  • Calcio Como (1960-1962) 25 występów, 3 bramki
  • Genoa (1962-1964) 42 występy, 7 bramek
  • Torino (1964-1967) 103 występy, 22 bramki

Kariera reprezentacyjna

  • Włochy (1966) 6 występów, 2 bramki

Statystyki i osiągnięcia:

Torino

  • 1x Puchar Włoch (1968)

Hippis w kraju konserwatystów

Dzisiejszy tekst to historia Luigi Meroniego. Urodził się on w 1943 roku w miejscowości Como w Lombardii. Gdy miał dwa lata, zmarł jego ojciec i ciężar wychowania dzieci spadł na barki jego matki Rosy. Poza Luigim samotna matka opiekowała się także jego bratem Celestino oraz siostrą Marią. Rosa starała się wychowywać swoje pociechy w duchu konserwatywnych, powojennych Włoch.  Co tydzień prowadziła dzieci do kościoła. Ascetyczne i bogobojne życie, to jednak nie było to, co pociągało małego Luigiego. Malec przejawiał zainteresowanie sztuką, lubił malować. Często też przysparzał matce problemów wychowawczych. Innym hobby Gigiego było granie w piłkę. Kopał ją w lokalnej drużynie parafialnej. Gdy podrósł, poszedł do pracy w miejscowej fabryce jedwabnych krawatów. Z futbolówką przy nodze radził sobie na tyle dobrze, że w wieku osiemnastu lat został wypatrzony przez grający w Serie B klub z Como. W swoim debiutanckim sezonie zagrał 26 razy i zdobył trzy gole.

Nie zgrzał jednak tam miejsca na zbyt długo. Przykuł uwagę działaczy Genoa, którzy szukali wzmocnień do swojego klubu. W tamtym sezonie triumfowali w rozgrywkach na drugim szczeblu i szykowali zespół do gry w Serie A.  Początkowo pełnił jedynie rolę zmiennika. Miejsce w pierwszym składzie wywalczył sobie dopiero w kolejnej kampanii. Niezła dyspozycja młodziana nie uszła uwadze mediów. Dodatkowo Gigi wyróżniał się swoim wyglądem. Zapuścił brodę, a ciemne włosy spływały mu po plecach. Widać było wyraźną inspirację modą beatników i zdobywającym coraz większą popularność ruchem hippisowskim. W konserwatywnej i katolickiej Italii, w której przejawy tej ideologii młodzieńczego buntu, nie były tak wyraźne, jak chociażby w USA, taki styl uchodził za kontrowersyjny.  Gdy Edmondo Fabri powołał go do reprezentacji Włoch B, pierwsze co zrobił, to nakazał Meroniemu odwiedzić zakład fryzjerski. Gigi kategorycznie odmówił. Dodatkowo w czasie kontroli antydopingowej wykryto w jego organizmie obecność amfetaminy. Skończyło się na pięciomeczowej dyskwalifikacji.

„Bordowy Motyl” odbudowuje Torino

Swoje poza boiskowe grzeszki, Meroni naprawiał świetną dyspozycją na boisku. Wpadł w oko działaczom Torino, którzy zapragnęli ściągnąć niepokornego gracza do siebie. Tam miał trafić pod skrzydła Nereo Rocco. Trenera, który słynął z prowadzenia swoich drużyn twardą ręką. Jego metody doprowadziły wcześniej AC Milan do zdobycia Scudetto oraz triumfu w Pucharze Europy. Teraz przyjął misję odbudowy dawnej potęgi „Granaty”, która nadal nie mogła odnaleźć się po katastrofie samolotowej z 1949 roku.

Serie A 1963 64 Genoa v Milan Luigi Balzarini e Gigi Meroni
Meroni w powietrznym pojedynku. Źródło: Wikipedia

Jeśli jednak ktoś sądził, że Rocco zdoła zmienić krnąbrnego piłkarza w ministranta, który będzie się kładł spać po pacierzu i pił ciepłe mleko, to mocno się przeliczył. W Turynie Meroni wynajął sobie mieszkanie na poddaszu, gdzie spędzał czas z licznymi kochankami, malując i słuchając jazzu. Często gościł na łamach bulwarówek. Nosił zatknięte na czubek nosa okulary przeciwsłoneczne i uwielbiał jeździć autami z odkrytym dachem. Stylówką przypominał bardziej studentów protestujących na ulicach Paryża w 1968 roku lub dzisiejszych hipsterów. Jego romans z mającą polskie korzenie Cristiną Understadt bulwersował  włoskie matrony, a zarazem sprawiał, że żył nim i śledził go cały półwysep Apeniński. Życie na kocią łapę z Cristiną mogło spowodować, że opinia publiczna byłaby przeciwna jego powołaniu do reprezentacji. W związku z tym piłkarz przez długi czas utrzymywał, że dziewczyna jest jego siostrą. Jakiś czas później Understadt zostawiła piłkarza i związała się z dużo starszym od niej mężczyzną, pracującym w branży filmowej. To jednak nie koniec tej telenoweli jak ulał pasującej do ekspresyjnych południowców i ich porywczych charakterów. Los jeszcze raz połączył oboje kochanków, gdy Cristina znudzona aktualnym mężem, postanowiła znów rzucić się w ramiona skrzydłowego Torino.

Równie mocno co Cristina, Luigiego kochały trybuny na Stadio Comunale. Meroni szybko kupił serca fanów, dzięki swoim fantastycznym dryblingom i gracją, z jaką poruszał się po murawie. W czasach mody na siermiężne i mało widowiskowe catenaccio, atrakcyjna gra Gigiego była prawdziwą ucztą dla oka. Między innymi dzięki jego dobrej dyspozycji „Byki” zakończyły sezon na trzecim miejscu. Do piłkarza przylgnął zaś przydomek „La Farfalla Granata”, co oznaczało „Bordowego motyla”. Innym pseudonimem Meroniego, był „Calimero”. Imię to nosił kurczak z popularnej kreskówki, który na głowie nosił połówkę skorupki od jajka. Luigi wziął sobie chyba to przezwisko zbyt mocno do serca, gdyż pewnego razu wyszedł na spacer z żywym kurczakiem na smyczy. Kulminacją wędrówki był moment, gdy Gigi próbował na środku rynku założyć skonsternowanemu ptakowi kąpielówki. 

Następca Mazzoli i anulowany transfer

Drugi sezon w Torino nie był już tak owocny. „Granata” uplasowała się dopiero na dziesiątej pozycji. Meroni nadal pozostawał jednak najjaśniejszym punktem zespołu. Dzięki temu doczekał się w końcu upragnionego powołania do pierwszej reprezentacji „Squadra Azzura”. Nadal jednak nie zgodził się na obcięcie włosów, chociaż Fabri wciąż nalegał. W kadrze zadebiutował w meczu z Francją w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Anglii. Gdy krótko przed wspomnianym Mundialem, drużyna Fabriego mierzyła się w towarzyskim spotkaniu z Argentyną w Turynie, Meroni zmienił w przerwie meczu Sandro Mazzolę. Mazzola, którego ojciec Valentino, był kapitanem „Grande Torino” z lat 40. i zginął na wzgórzu Superga, został wygwizdany przez turyńską publiczność. Fani „Byków” mieli mu za złe odwrócenie się od drużyny ojca i grę w barwach Interu. Mieli za to nowego idola, który dodatkowo strzelił Argentyńczykom gola.

Dobry występ przeciwko „Albicelestes” zaowocował powołaniem na Mundial. W Anglii Meroni wystąpił jedynie w spotkaniu z ZSRR, przegranym przez Włochów 0-1. Dodatkowo sensacyjna porażka w ostatnim meczu z Koreą Północną sprawiła, że Włosi musieli wracać do domu już po fazie grupowej.

Wielu fanów, niechęć Fabriego do wystawiania skrzydłowego Torino w pierwszym składzie, zrzucała na karb odmowy ścięcia włosów przez Luigiego. Prawdą było jednak, że selekcjoner podchodził do niepokornego piłkarza z dystansem, gdyż ten często nie wywiązywał się z zadań taktycznych. Meroni traktował boisko niczym płótno, na którym malował i nie wyobrażał sobie, by ktoś miał mu nakazywać, co ma robić. Grał tak, jak mu podpowiadały serce i dusza.

Wkrótce po mistrzostwach zaczęły pojawiać się pogłoski, jakoby Gigi miał zmienić barwy na biało-czarną koszulkę odwiecznych rywali z Juventusu. Oferta opiewająca na 750 milionów lirów była propozycją nie do odrzucenia. Czyżby? Sprawy w swoje ręce wzięli fani „Byków”. Większość z nich pracowała w fabryce Fiata, której właścicielami była rodzina Agnellich, wspierająca Juventus. Zaczęły pojawiać się pogłoski, że w przypadku transferu „Bordowego motyla” do Juve, rozpoczną się strajki. Protestowano przed domami włodarzy obu klubów. Do transakcji ostatecznie nie doszło.

Motyl umiera w jesienną noc

15 października 1967 roku. Torino zwycięża Sampdorię 4-2. Gigi otrzymuje wiadomość, że małżeństwo Cristiny zostanie unieważnione i znów będą mogli być razem. Bordowa część Turynu kocha swoją gwiazdę. Czyż nie jest to idealny moment do tego, żeby się napić? Drużyna zjada jeszcze wspólny, pomeczowy obiad i piłkarze mogą się rozejść do domów. Meroni namawia kolegę z drużyny, Fabrizio Polettiego, by skoczyli jeszcze do pobliskiego lokalu „Zambona”, na lampkę czerwonego wina. Na ulicach już zmierzcha, młodzieńcom mocno się spieszy, by zacząć świętowanie. Postanawiają przebiec zatłoczoną ulicę w niestrzeżonym miejscu… Gdy wszystko układa się w twoim życiu po twojej myśli, możesz spodziewać się najgorszego. Pędzący samochód zahacza o Polettiego i piłkarz kończy lekko poturbowany. Mniej szczęścia ma biegnący za nim Meroni. Prowadzony przez dziewiętnastoletniego Attilio Romero Fiat 124 Cupe, wyrzuca Gigiego w powietrze, ten spada na sąsiedni pas jezdni i zostaje zahaczony przez pojazd nadjeżdżający z drugiej strony ulicy, który ciągnie go dobre 50 metrów po asfalcie. „Bordowy Motyl” ma zmiażdżoną klatkę piersiową, połamane nogi, uszkodzenia miednicy i głowy. Gdy wezwany ambulans długo nie przyjeżdża na miejsce wypadku, świadkowie zdarzenia sami postanawiają zawieźć poszkodowanych do najbliższego szpitala. Jest już jednak za późno. Początkowo media donosiły o tym, że Meroni przeżyje. O 22:50 stwierdzono zgon.

Attilio Romero jest rozdygotany i całkowicie załamany. Ludzie pocieszają go i mówią mu, że całe zdarzenie to nie jego wina. Przecież Meroni i Poletti przebiegli w miejscu, w którym nie było ani sygnalizacji świetlnej, ani pasów. Młody student jeszcze kilka godzin wcześniej oglądał zwycięstwo Torino nad Sampdorią. Jak mogło być inaczej? Przecież jest posiadaczem karnetu na mecze „Granaty”. Nad łóżkiem ma powieszony plakat… Luigiego Meroniego. Tego samego, którego przed chwilą śmiertelnie potrącił…

Tydzień później odbywają się derby Turynu. Przed meczem kibice rzucają z trybun czerwone róże, te tworzą swoisty dywan na prawym skrzydle murawy. Na skrzydle, po którym biegałby Luigi. „Byki” gromią „Starą Damę” 4-0. Hat-trickiem popisał się Nestor Combin, który uparł się, by grać, pomimo wysokiej gorączki. W trakcie meczu publiczność, w tym Romero, skanduje „Gigi! Gigi!”. Kilka dni po pogrzebie „Bordowego motyla” jeden z fanów rozkopuje jego grobowiec, gdyż nie dowierza, że jego idol mógł umrzeć.

Niefortunne przypadki Torino FC

Zaledwie 18 lat po katastrofie na wzgórzu Superga, Torino FC zostaje ponownie dotknięte ostrzem kostuchy. Co ciekawe pilot samolotu, który rozbił się w 1949 roku o ścianę bazyliki, nazywał się Pierluigi Meroni.

Przenieśmy się jeszcze na chwilę do roku 2000. Torino zwołuje konferencję prasową. Ma zostać na niej przedstawione nazwisko nowego prezesa klubu. Prawdopodobnie zostanie nim 52-letni rzecznik prasowy Fiata. Tak też w istocie się staje. Tym człowiekiem jest…Attilio Romero. Swoją funkcję sprawuje do 2005 roku, czyli do momentu, w którym klub bankrutuje i upada.

Przeczytałeś całość? Sprawdź ile zapamiętałeś!

[ays_quiz id=’7′]

Rafał Gałązka

Źródła:

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Rafał Gałązka
Rafał Gałązka
Futbolowy konserwatysta. Przeciwnik komercjalizacji piłki, fan świateł rac na trybunach. Sympatyk Arsenalu i lokalnego LKS "Dąb" Barcin. Beznadziejnie zakochany w Reprezentacji Polski. Głównie piłka polska oraz angielska.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...