Hung Dang – wietnamski meteor

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Świat futbolu pamięta setki, jeśli nie tysiące złotych chłopców, którzy jeszcze przed pełnoletniością zostali ochrzczeni mianem nowego Maradony czy następcy Pelego. Pochodzili oni z najróżniejszych zakątków świata, często z miejsc, w których o piłce wiadomo tyle, że jest okrągła i trzeba ją kopać. Jednym z takich niedoszłych bogów futbolu był Wietnamczyk Hung Dang.

Meteorem jest nazywany świecący ślad, jaki zostawia po sobie meteoroid lecący w atmosferze ziemskiej. Fachowcy zauważają je gdzieś daleko na niebie i oznajmiają światu, że owe meteoroidy zostawić ślad na planecie na dziesiątki, a może nawet setki lat. Tak samo jest z utalentowanymi piłkarzami.

Niektórzy mówią, że utalentowany jedenastolatek może, jak się popularnie mówi, rozwalić system. Potem okazuje się, że owe talenty giną, zanim wkroczą w świat dorosłości, tak jak znikają meteory, które okazują się tylko nagrzaną parą lub dymem, uwalniający się z powierzchni obiektu, który jest znacznie mniejszy, niż początkowo się wydawało, a co za tym idzie — zupełnie niegroźny. Takich piłkarskich meteorów było już wiele, a ten, kto uważnie śledzi zagraniczne media, wie, że będzie ich coraz więcej, bo przyciągają one duże zainteresowanie.

Przeczytaj także: „Podkręć piłkę jak Baichung”

Najwięcej pogłosek o wielkich talentach przychodzi z Brazylii, gdzie wszyscy na siłę próbują znaleźć nowego Pele. Odnajdywanie młodocianych gwiazd jest też popularnym zajęciem w Argentynie, gdzie z kolei poszukiwany jest nowy Maradona, czy Messi. Angielskie media czerpią z tych wzorców garściami i co chwile wskazują nowego Linekera czy Gascoigne’a. Był też Freddy Adu, o którego w wieku 13 lat podobno biło się pół Europy. Czas pokazał, że presja nie była tym, czego potrzebował pochodzący z Ghany Amerykanin.

Najbarwniejszą postacią w tym całym zamieszaniu pozostaje jednak Hung Dang. W tym momencie stan Twojego umysłu drogi czytelniku, w pełni oddaje utwór nagrany przez holenderski zespół Gompie, który nieco zmodyfikował piosenkę zespołu Smokie o tytule „Alice”, dodając do niej pytanie „Who the fuck is Alice?”.

Żeby przybliżyć sylwetkę tego piłkarza, skontaktowaliśmy się z jego trenerem, który prowadził go w czasach juniorskich. Jego zdaniem ten tajemniczy Wietnamczyk mógł zrobić wielką karierę.

– Ten chłopak charakteryzował się niezwykłą szybkością i przyśpieszeniem. Potrafił korzystać z tych atutów, będąc przy piłce, jak i bez niej. To wszystko łączył ze świetną kontrolą piłki oraz niezwykłym instynktem. Szybko wypracował sobie świetną reputację, co wzbudzało ogromną zazdrość u rodziców innych chłopców. To były dla niego trudne czasy, znosić te wszystkie komentarze ludzi, którzy zawsze wiedzieli lepiej. Z czasem poradziliśmy sobie z tym wszystkim – powiedział Ray Poole, który prowadził piłkarza podczas jego przygody w Rowlyng FC. – Niestety Hung Dang nie potrafił udowodnić swojej wartości po przejściu do Tottenhamu. Doznał też kontuzji, z którą tak naprawdę nigdy się nie uporał. Oczywiście nigdy nie dowiemy się, ile mógł on naprawdę osiągnąć. Mam jednak wrażenie, że byłby on poziomie, a może nawet grą dla swojej przybranej ojczyzny. To jest rzecz jasna moja osobista opinia – twierdzi Ray Poole.

Hung Dang jest dziś postacią zupełnie anonimową, jednak jako junior był uważany za talent czystej wody. Wychował się w swojej ojczyźnie w miejscowości Mo Cai. Jego rodzice mieli zamiaru dłużej dźwigać ciężaru życia w komunistycznym Wietnamie, więc zdecydowali się na emigrację. Zbudowali więc łódkę, zabrali ze sobą czwórkę dzieci i ruszyli w nieznane. Wylądowali w Hongkongu, który wówczas był w posiadaniu Wielkiej Brytanii. Początkowo przebywali w obozie dla uchodźców, ale po jakimś czasie zamieszkali w Taunton, w południowo zachodniej Anglii.

Po przeprowadzce na wyspy bohater tej opowieści zaczął przejawiać niezwykły talent do sportu. Grał oczywiście w piłkę, ale był też bardzo dobry w rugby czy w tenisie stołowym. Hung Dang miał 11 lat, kiedy usłyszał o nim świat. Był wówczas wyróżniającą się postacią ligi juniorskiej w zespole Victoria Colts a następnie Rowlyng FC, gdzie spotkał wspomnianego wcześniej Raya Poole’a. Szybko otrzymał łatkę jednego z największych talentów w regionie. Prawdziwą sławę przyniósł mu udział w konkursie talentów zorganizowanym przez Bobby Charltona kilka lat później. Spośród 10 tysięcy uczestników za najlepszego uznano właśnie tego Wietnamczyka, który na dodatek miał niezwykłą historię. Media go pokochały.

Wkrótce po tym wydarzeniu z młodym chłopcem skontaktował się Tottenham, gdzie później będzie kontynuował swoją karierę. Wcześniej trafił jednak do szkoły w Lilleshall, gdzie z jednej strony rozwijał swój nieprzeciętny talent, a z drugiej przechodził trudny okres rozłąki z rodziną. 8. sierpnia 1987 roku młodzian zagrał też w młodzieżowej reprezentacji Anglii u boku takich gwiazd jak Andy Cole czy Trevor Sinclair. W debiucie strzelił dwa gole młodym Duńczykom i został okrzyknięty bohaterem. Warto wspomnieć, że ten mecz poprzedzał pojedynek gwiazd ligi angielskiej z ekipą reszty świata, w której zagrali m.in. Diego Maradona, czy Michel Platini. Dang całkiem nieźle spisywał się też w młodzieżowej drużynie Spurs. Wszystko przekreślił niespodziewany uraz kręgosłupa. Niezbędna była operacja, po której młody chłopak był tylko cieniem dawnego talentu.

Piłkarz w końcu uporał się z kontuzją i wrócił na boisko. Jednak ten powrót był jedynie garstką tego, co mogło się wydarzyć. Hung Dang pałętał się po klubach niższych lig jak Exeter City, Poole Town, Yeovil Town, Chard Town, czy Salisbury. Wszędzie był popularny, bo pamiętano go z programu telewizyjnego, ale nigdzie nie pokazał, ile naprawdę mógł osiągnąć. Stał się meteoroidem, który zniknął w atmosferze.

– Hung Dang pozostał skromnym człowiekiem i zachował swój nieśmiały młodzieńczy urok. Wciąż otrzymuje maile od osób, które kiedyś były świadkiem jego ogromnego potencjału. Zgaduje, że prowadzi on teraz zwykłe życie w małym miasteczku gdzieś w hrabstwie Somerset. Jego reputacja pozostała nienaruszona w oczach szczęśliwców, którzy widzieli go w akcji i wiedzą, jak wielką mógł być gwiazdą – tłumaczy Ray Poole.

Sprawdziliśmy. Wietnamczyk rzeczywiście prowadzi proste życie, ale cóż to byłby za żywot, gdyby nie było w nim miejsca na futbol. Po wielu latach nieobecności w świecie piłki nożnej odnalazł się jako trener oraz założyciel niewielkiego klubiku w mieście Merriott.

A więc jak to było z Hung Dangiem. Mały meteoroid, który został zauważony na niebie, po czym spalił się w stratosferze? A może jego talent był wielki jak najpotężniejsza planeta w układzie słonecznym, tylko coś stanęło na jego drodze do spowodowania czegoś w rodzaju wielkiego wybuchu w piłkarskim świecie. Tego nigdy się nie dowiemy, lecz jak pisał Ray Poole, naoczni świadkowie wierzą w to drugie.

GRZEGORZ IGNATOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...