Drużyna z krwi i kości. Połączenie wspaniałych indywidualności w potężny mechanizm, który w końcu przełamał wstydliwą niemoc na arenie europejskiej. Juventus w latach 1980-1986 przeżywał złotą erę.
Kluczowym wydarzeniem wpływającym na przyszłe sukcesy „Starej Damy” było objęcie przez Giampero Bonipertiego posady prezesa klubu. Nowy prezydent odkrył młodych, zdolnych zawodników oraz świetnego trenera Trapattoniego, który stworzył zespół liczący się w wyścigu o najważniejsze trofea we Włoszech i w Europie. Jednak nie wszystko od razu „szło jak po maśle”. W latach siedemdziesiątych, Serie A zamknięta była dla cudzoziemców. Drużyny musiały radzić sobie bez nich co w przypadku Juventusu oznaczało brak większych sukcesów w Europie, nie licząc zdobycia Pucharu UEFA w 1977 roku. Dopiero lata osiemdziesiąte przyniosły zielone światło dla „stranierich”, co klub z Turynu umiał wykorzystać.
Preludium
Latem 1980 roku Juventus kupił pomocnika Arsenalu – Liama Brady’ego. Ściągnięcie Irlandczyka było strzałem w dziesiątkę. W pierwszym sezonie Liama w biało-czarnych barwach, „Stara Dama” wyprzedziła Romę o 2 punkty w walce o mistrzostwo. Brady ośmioma golami i niezliczonymi asystami na koncie, znacznie przyczynił się do sięgnięcia po Scudetto.
„Nie ma wątpliwości co do tego, że grał on rozstrzygającą rolę. Mogliśmy mieć siedmiu albo ośmiu graczy, którzy byli we włoskim składzie, ale był Brady który wniósł na stronę doświadczenie i osobowość, a jego rola w środkowej części boiska była istotna.” –
Giovanni Trapattoni
Sezon 1981/1982 był wyjątkowy w historii klubu ze względu na zdobycie dwudziestego mistrzostwa kraju i tym samym drugiej gwiazdki na trykotach. Do sukcesu przyczynił się nie kto inny jak Brady, strzelając z karnego, decydującą bramkę w meczu przeciwko Fiorentinie. Na uznanie zasługuje jego profesjonalizm, bowiem w trakcie wykonywania „jedenastki” wiedział już, że latem będzie musiał odejść z klubu na rzecz Michaela Platiniego.
Dla „Bianconerich” końcówka sezonu była ważna również ze względu na mundial w Hiszpanii. Reprezentacja Włoch w składzie z sześcioma zawodnikami Juventusu zdobyła Puchar Świata. Po mistrzostwach szeregi Trapattoniego zasilił Zbigniew Boniek i wcześniej wspomniany Platini. Klub z Turynu był gotowy do walki o najwyższe trofea na arenie europejskiej.
Falstart
Wszystko co mogło pójść źle, poszło nie tak. Oprócz Pucharu Włoch, Juventus wypuścił z rąk dwa najważniejsze trofea. Na własnym podwórku przegrał wyścig o Scudetto czteroma punktami z Romą, ale prawdziwą gorycz porażki musiał przełknąć dopiero 25 maja 1983 roku w Atenach.
„Po raz pierwszy zrozumiałem, że piłka może zrobić mi krzywdę.(…) Wokół pięknego stadionu olimpijskiego w Atenach zobaczyłem setki płaczących ludzi. Leżeli na trawie i rozpaczali. Otaczała nas przerażająca cisza. Pięćdziesiąt tysięcy Włochów, którzy przylecieli oglądać sukces Juventusu sprawiało wrażenie, jakbyśmy wyrządzili im ogromną przykrość, wielką krzywdę. Dookoła otaczał mnie wielki smutek.”
– Zbigniew Boniek
W rozgrywkach o Puchar Mistrzów, Juventus nie napotkał na swojej drodze większych trudności. I tak po półfinale w którym zmierzył się z Widzewem, Bianconeri śmiało podążali po upragnione trofeum. Na polu bitwy został tylko HSV Hamburg, a wiele osób podawało drużynę z Włoch za faworyta.
W prasie, stacjach radiowych i telewizji, kilka dni przed meczem mówiono tylko o zbliżającym się wydarzeniu. Kibice nie odstępowali swojej drużyny na krok, a do Grecji, by wspierać „swoich” poleciało najprawdopodobniej ponad pięćdziesiąt tysięcy włoskich kibiców.
Do tej pory nie wiadomo co poszło nie tak. Najprawdopodobniej piłkarze nie udźwignęli zbyt dużej presji spoczywającej na ich barkach i nie zagrali na miarę oczekiwań. Ostatecznie Hamburg zwyciężył 1:0, a Włosi marzenia o pucharze musieli odroczyć na czas nieokreślony.
Padłeś? Powstań!
Mimo porażki w finale prasa łagodnie potraktowała zawodników. Nikt nie zrzucał na nikogo winy a Włosi udowodnili, że umieją z honorem przyjąć porażkę.
Głównym celem było zdobycie Scudetto i powrót do walki o Puchar Mistrzów*. [Wówczas tylko 1 miejsce było premiowane udziałem w Pucharze Mistrzów]. Na kolejkę przed końcem sezonu, Juventusowi potrzebny był co najmniej remis z Avelino. Przeciwniknie zamierzał odpuścić wyniku, ponieważ potrzebował jednego punktu by utrzymać się w lidze. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, a cały stadion eksplodował z radości! JuveCampione! Marzenia o Pucharze Mistrzów znów nieśmiało zaczęły zaprzątać głowy tifosim.
Oprócz mistrzostwa kraju, Bianconeri powiększyli gablotę z trofeami o Puchar Zdobywców Pucharów. Na samym początku Włosi trafili na polską drużynę – Lechię Gdańsk. Już po meczu w Turynie wiadomo było, że to zespół Trapattoniego przejdzie dalej – Polacy przegrali aż 0-7. W następnych rundach, Juventus w końcówkach spotkań potrafił wykorzystywać dekoncentrację rywala i przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tak eliminując Manchester United, „Stara Dama” trafiła do finału wraz z FC Porto.
Włosi znów byli faworytami meczu finałowego, jednak tym razem sprostali oczekiwaniom i po zakończonym spotkaniu mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Decydującą bramkę na 2-1 strzelił Zbigniew Boniek.
W związku z wygraną, Juventus czekał jeszcze jeden mecz – finał Superpucharu Europy. Jako, że Puchar Mistrzów zdobył Liverpool, to właśnie z angielską drużyną przyszło się zmierzyć Włochom. Wcześniej o rozstrzygnięciu decydował dwumecz, ale ze względu na napięte terminarze obu ekip, zdecydowano, że odbędzie się spotkanie bez rewanżu a gospodarzem zostanie wyłoniony metodą losowania. 16 stycznia 1985 roku w Turynie panowały kiepskie warunki atmosferyczne w których lepiej poradzili sobie gospodarze. Szczególnie Boniek był w dobrej dyspozycji. Tamtego wieczoru zdobył dwie bramki i został bohaterem wieczoru.
Sukces w obliczu tragedii
Juventus całkowicie odpadł z walki o mistrzostwo kraju. Zajął szóstą pozycję i nie zdobył Pucharu Włoch. Mimo wszystko to ważny sezon w historii „Starej Damy” nie tylko ze względu na upragniony sukces w Pucharze Mistrzów, ale również ze względu na tragedię związaną z finałem.
29 maja 1985 roku w Brukseli na stadionie Heysel miał się odbyć finał Pucharu Mistrzów pomiędzy Juventusem i Liverpoolem. Organizatorzy nie zabezpieczyli imprezy w sposób prawidłowy co doprowadziło do katastrofy. Około godziny 19.00, pijani angielscy kibice przedarli się przez ogrodzenie oddzielające ich od kibiców włoskich. Fani Liverpoolu zaczęli atakować Juventinich. Podczas zamieszek zginęło 39 osób. Część z nich przygniotła ściana, która pod naporem tłumu zawaliła się. W wyniku zaistniałej sytuacji włoscy piłkarze nie chcieli rozegrać meczu, jednak pod namową organizatorów spotkanie odbyło się. Po rzucie karnym wykorzystanym przez Platiniego Juventus w końcu mógł wznieść Puchar Mistrzów. Wymarzone zwycięstwo przyćmione zostało największą tragedią w historii klubu. Był to również ostatni mecz Zbigniewa Bońka w biało-czarnej koszulce.
Koniec pewnej ery
W miejsce polskiego reprezentanta przyszedł utalentowany Michael Laudrup, który miał udział w zdobyciu dwóch trofeów kończących złotą erę lat osiemdziesiątych. Pierwszym z nich był Puchar Interkontynentalny wygrany po meczu z ArgentinosJuniors. Duński napastnik w końcówce meczu strzelił wyrównującą bramkę, dzięki czemu o wygraniu spotkania rozstrzygały karne. Co ciekawe Laudrup jako jedyny z zespołu „Starej Damy” nie trafił do siatki, jednak mimo to Włosi tego dnia mogli świętować sukces.
Ostatnim sukcesem drużyny stworzonej przez Trapattoniego było zdobycie 22-ego tytułu mistrza Włoch. Z bilansem 18 zwycięstw, 9 remisów i 3 porażek, Juventus z przewagą 4 punktów wyprzedził Romę. Rok później z klubu odszedł Michael Platini, co zwiastowało zmierzch tej wielkiej ekipy z Turynu. Mimo to, była to zdecydowanie jedna z najlepszych drużyn w historii całego klubu. Juventus nie musiał jednak długo czekać na kolejne sukcesy. W latach dziewięćdziesiątych Lippi stworzył kolejną złotą drużynę, która podbiła Europę.
ANNA LUBOWICKA
Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE