Zaledwie dwa dni po odejściu od świątecznych stołów, kibice tłumnie przybyli do hali Podpromie w Rzeszowie, by obejrzeć koszykarskie derby Podkarpacia. W ramach 17. kolejki Bank Pekao 1. Ligi OPTeam Energia Polska Resovia podejmowała Muszyniankę Sokoła Łańcut, a na spotkaniu obecne było także Retro Futbol.
Był to już trzeci w tym sezonie mecz rozegrany przez rzeszowskich koszykarzy w hali na Podpromiu. Najpierw odbyły się tam derby regionu z Miastem Szkła Krosno, wygrane przez Resoviaków, później zaś zespół ze stolicy województwa uległ Kotwicy Kołobrzeg.
Żeby lepiej zrozumieć kontekst sytuacji panującej w rzeszowskiej drużynie, warto przeczytać nasz tekst po meczach z rywalami z Wrocławia. Do spotkań przeciwko ekipom z Dolnego Śląska zawodnicy trenera Wojciecha Bychawskiego przystąpili, mimo że panował wśród nich wirus grypy.
Chcieli przełożyć mecz
Klub chciał przełożyć wyjazdową potyczkę z SKS Fulimpex Starogard Gdański, ale nie zgodzono się na zmianę terminu (22 grudnia 2024), więc rzeszowianie pojechali na Kociewie osłabieni chorobą. Początkowo wydawało się, że mogą powalczyć o korzystny wynik, problemy zdrowotne nie pozwoliły im jednak na dotrzymanie kroku rywalom, ostatecznie więc gospodarze wygrali 102:78.
Zrobiliśmy wszystko, żeby przełożyć jutrzejszy mecz, niestety się nie udało… ¾ składu zostało wyciągnięte z łóżka prosto do autobusu. Szacunek dla zawodników, którzy w chorobie lub zaraz po pojechali na mecz – pisał na portalu X (dawniej Twitter) w przeddzień spotkania wiceprezes klubu Grzegorz Sowa.
Wojciech Bychawski na pomeczowej konferencji prasowej wyraził swoje zadanie na temat całej sytuacji. Zaczął od gratulacji dla zwycięzców, ale podkreślił też, że jego zawodnikom należy się szacunek za samo przystąpienie do gry:
Serdeczne gratulacje dla przeciwników za okazałe i spektakularne zwycięstwo. Moim zawodnikom dziękuję za to, że zmobilizowali się, wstali i przyjechali na ten mecz. Za to mogę im podziękować.
Szkoleniowiec OPTeam Energia Polska Resovii nie gryzł się w język, kolejny raz mówiąc to, co myśli:
Jeśli ośmiu ludzi powinno leżeć w szpitalu pod kroplówką, a ktoś ich zmusza do przyjazdu na mecz, przepraszam, przyjeżdżają na mecz, bo tak trzeba, to co ja mogę więcej powiedzieć? Wiem o tym, czego nie potrafimy zrobić, jakie mamy niedoskonałości sportowe i fizyczne i nie mam o to pretensji. Cieszę się, że nie skończyło się tragedią. Mam nadzieję, że stan, w jakim oni będą w najbliższych dniach, nie spowoduje żadnych komplikacji.
Jak już wspomniano, klub starał się przełożyć spotkanie. Jedno z pytań na konferencji w Starogardzie Gdańskim dotyczyło właśnie próby zmiany terminu rywalizacji na Pomorzu. Trener rzeszowskiego zespołu odpowiedział:
Prosiliśmy o przełożenie spotkania. Dzwoniliśmy do drużyny, najpierw chcieliśmy to zrobić drogą sportową, więc prosiliśmy drużynę ze Starogardu o przełożenie meczu. Potem próbowaliśmy drogą oficjalną, przez federację, przedstawiając prawdziwe zwolnienia lekarskie zawodników, bo nikt sobie nie żartował z takich rzeczy. Zaprosiłbym kogoś do autobusu, żeby zobaczył, jak wyglądała podróż.
W kolejnych zdaniach szkoleniowca wyczuwalna była ironia:
Kolejka się odbyła, mecz mamy z głowy, jest odkreślony, w dokumentacji i w tabelkach jest wszystko poukładane tak, jak trzeba. Mamy to z głowy, za sobą i spokój, załatwione. Wszystko jest tak, jak trzeba. Usłyszałem, że każdy ma swoje problemy, więc ok.
Trudno dziwić się słowom Wojciecha Bychawskiego. Wydaje się bowiem, że znalezienie innego terminu meczu nie byłoby problemem. Każdy wie, że zdrowie jest wielką wartością i trzeba je szanować. Trener rzeszowian zwrócił uwagę na to, że w europejskich rozgrywkach nie było tego typu kłopotów:
Mecz Paris Basketball w Eurolidze dało się przełożyć w dniu spotkania, z powodu epidemii grypy. Kilkanaście tysięcy sprzedanych biletów, prawa transmisyjne za kilkadziesiąt milionów sprzedane na cały świat. I ten mecz da się przełożyć, bo są chorzy ludzie. A meczu w pierwszej lidze nie da się przełożyć.
Na koniec szkoleniowiec powiedział wprost:
Mam 48 lat i powinienem szanować swoje zdrowie. Ludzie mają poważne problemy i zaniedbują swoje zdrowie. To, co robię z sobą od półtora tygodnia, to jest grzech ciężki. Jeśli ktoś jest katolikiem, jest wierzący, to wie, że to jest grzech ciężki. Powinienem leżeć i się leczyć, bo jestem naprawdę ciężko chory. Wiem, że ludzie mogą sobie robić z tego jaja, że będą zaraz złośliwe komentarze, ale proszę sobie przeczytać, jakie są statystyki zawałów serca u ludzi po niewyleczonych zapaleniach płuc, czy oskrzeli.
Można chyba przyznać, że konferencje prasowe Wojciecha Bychawskiego należą do jednych z najciekawszych w polskim sporcie. Warto obejrzeć cały zapis cytowanego spotkania z dziennikarzami. Trener rzeszowskiej drużyny opowiadał między innymi o różnicach między Michaelem Jordanem a LeBronem Jamesem. Mówiąc krótko – nie ma nudy.
Spadkowicz z Podkarpacia
Po meczu w Starogardzie Gdańskim zawodnicy OPTeam Energia Polska Resovii wrócili do domów na święta, a krótko po Bożym Narodzeniu rywalizowali w zapowiadanym we wstępie meczu z Muszynianką Sokołem Łańcut. Oba podkarpackie miasta dzieli zaledwie kilkanaście kilometrów, co dodawało smaku lokalnej rywalizacji.
Klub z Łańcuta niedawno występował w Orlen Basket Lidze, do której awansował w sezonie 2021/2022. Poprzednia kampania zakończyła się jednak dla niego spadkiem z elity. Gdy byliśmy obecni na kilku meczach łańcucian w najwyższej klasie rozgrywkowej, mogliśmy się przekonać o tym, jak dużą popularnością cieszy się w tym mieście koszykówka.
Przed rozpoczęciem obecnego sezonu do rzeszowskiego klubu po piętnastu larach wrócił Kacper Młynarski. Wychowanek Resovii w latach 2012-2014 oraz 2023-2024 był zawodnikiem Sokoła. Wcześniej, jeszcze w barwach Pasiaków, zagrał przeciwko łańcucianom, o czym na łamach rzeszowskiej gazety „Nowiny” przypomniał redaktor Tomasz Ryzner:
18 lutego 2009 ówczesny KKS Resovia przegrał w hali ROSiR z Sokołem 56:63, a 2 punkty dla gospodarzy zdobył… Kacper Młynarski, wtedy nieopierzony 17-latek. Po spadku Resovia nie zgłosiła się do rozgrywek i przez ponad 15 lat na zapleczu ekstraklasy nie widziano meczu Rzeszów kontra Łańcut.
Kontuzja trenera
Szkoleniowiec Muszynianki Sokoła Dariusz Kaszowski doznał kontuzji. Funkcja pierwszego trenera została więc tymczasowo powierzona Maciejowi Klimie. Prowadzony przez niego zespół przystępował do starcia na Podpromiu po porażce przed własną publicznością z Decką Pelplin 91:92.
Bilans drużyny z Łańcuta przed derbami wynosił osiem zwycięstw i tyle samo przegranych. Rzeszowianie natomiast wygrali pięć meczów, a w jedenastu ponosili porażki. W obliczu rywalizacji derbowej tego typu statystyki nie miały jednak większego znaczenia.
Już kilka dni przed meczem było wiadomo, że zostanie pobity rekord frekwencji na koszykarskim meczu drugiej klasy rozgrywkowej w Polsce. Poprzedni został ustanowiony pod koniec października, gdy również na Podpromiu OPTeam Energia Polska Resovia mierzyła się we wspomnianym we wstępie spotkaniu derbowym z Miastem Szkła Krosno.
Derby na Podpromiu
Trener Kaszowski przyjechał do Rzeszowa i pojawił się na Podpromiu o kulach. W zespole z Łańcuta z powodu kontuzji nie mógł zagrać Mateusz Bręk, który w zeszłym sezonie był graczem drużyny rzeszowskiej. Wystąpił za to inny były koszykarz Resovii – Bartosz Czerwonka. Wychowanek Sokoła w poprzedniej kampanii przyczynił się do wywalczenia przez ekipę Pasiaków awansu na zaplecze elity, po czym wrócił do macierzystego klubu.
W derbach zdobył sześć punktów, dwukrotnie trafiając zza łuku. Był to jego wkład w wysokie zwycięstwo gości. Łańcucianie wygrali bowiem aż 107:65. Na początku prowadzili 10:0, gospodarze przez kilka minut nie byli w stanie zdobyć pierwszych punktów. W całej premierowej kwarcie uzbierali ich dziewięć, ich rywale uzyskali zaś dwukrotnie większy dorobek.
W drugiej części rzeszowscy kibice odzyskali nadzieję, gdy zawodnicy Wojciecha Bychawskiego zbliżyli się na punkt. Przyjezdni ponownie jednak odskoczyli i w połowie rywalizacji mieli trzynastopunktową przewagę.
Po długiej przerwie goście powiększali zapas. Gracze OPTeam Energia Polska Resovii robili, co mogli, ale nie byli w stanie odwrócić losów spotkania. Ponad czterdziestopunktowe zwycięstwo w derbach ogromnie ucieszyło kibiców z Łańcuta, którzy w sporej liczbie przyjechali do Rzeszowa. Wszystkie bilety na mecz zostały sprzedane, atmosfera w hali Podpromie była więc niesamowita, czuło się zapach wielkiej koszykówki. Na trybunach zasiadło grubo ponad 4000 widzów.
Najskuteczniejszym graczem zwycięzców był zdobywca 26 punktów Filip Małgorzaciak. Takim samym dorobkiem mógł pochwalić się najlepiej punktujący w drużynie gospodarzy Oleksandr Mishula. Był to debiut Ukraińca w rzeszowskim zespole. Liczący 32 lata zawodnik ma za sobą występy w reprezentacji swego kraju.
Klub z nad Wisłoka zyskał nowego gracza, lecz jednocześnie pożegnał się z innym obcokrajowcem. W ekipie Wojciecha Bychawskiego nie zagra już bowiem sprowadzony przed rozpoczęciem tego sezonu Amerykanin Harrison Henderson. Warto również odnotować, że do Muszynianki Sokoła wrócił Filip Struski, który ostatnio występował w SKS Fulimpex Starogard Gdański. Na Podpromiu zdobył dziewięć punktów.
Pomeczowe echa
Na minutę przed końcem spotkania, przy wysokim prowadzeniu Muszynianki Sokoła Maciej Klima wziął czas. Wojciechowi Bychawskiemu nie spodobało się to zachowanie. Trener OPTeam Energia Polska Resovii, którego łączy przyjaźń ze szkoleniowcem pracującym w Łańcucie, wypowiedział się na ten temat na pomeczowej konferencji prasowej. Podczas spotkania z dziennikarzami znów było zatem bardzo ciekawie.
Wielkie podziękowania dla kibiców za to, co tworzą w Rzeszowie. Jest mi niezmiernie przykro, że na tę chwilę nie możemy dostarczyć im tej satysfakcji, której powinniśmy dostarczyć – trener gospodarzy zaczął od słów skierowanych do kibiców.
Później szkoleniowiec Bieszczadzkich Wilków szeroko odniósł się do wspomnianej wyżej sytuacji:
Ktoś, kto mnie zna, wie, jak bardzo nie znoszę porażek. Nie wiem jednak, czy bardziej jest mi przykro z powodu porażki, czy z powodu rzeczy, która wydarzyła się w końcówce meczu. Na minutę przed końcem jeden z moich najbliższych przyjaciół, przy prowadzeniu różnicą ponad czterdziestu punktów, wziął time out. Gdy dziękowałem za mecz, zwróciłem mu uwagę, będąc przekonanym, że to był najzwyczajniej w świecie błąd nowicjusza – prowadził drugi mecz w życiu, nie ma doświadczenia trenerskiego, popełnił błąd. Okazało się, że nie popełnił błędu, tylko zrobił to celowo. Nie wiem, czy jestem zobligowany do opowiadania, jakie cele były tam wyznaczone przez ludzi, ale zrobił to po to, żeby osiągnąć założony przez kogoś cel sportowo-finansowy. Powiem wszystkim szczerze, że jeśli się wyleje fala hejtu, to mam to gdzieś. Jeśli ktoś zamierza to komentować i hejtować, to mój numer telefonu jest dostępny publicznie w Internecie, więc można zadzwonić i zrobić to z imienia i nazwiska. Nie będę milczał. Moja osobowość, mój charakter określają mój byt. Jeśli chodzi o takie rzeczy, nie mieści mi się to w głowie. Jestem załamany. Zastanawia mnie, ile wartości życiowych, ile lat wielu wspaniałych rzeczy mogą przekreślać pieniądze, ekonomia, chęć posiadania czegoś – ogólnie, żeby była jasność, bo nie jest to jakaś korzyść Maćka. W zeszłym roku, prowadząc Arkę Gdynia, spuściłem w ostatnim meczu Sokół Łańcut z Ekstraklasy. Zachowałem kupę honoru i godności w tym co się działo, przede wszystkim do trenera Kaszowskiego, którego uważam za wielką legendę. Wydaje mi się, że zasady, wzajemny szacunek i pewne rzeczy powinny być ponad wszystko. Dla mnie nie ma na świecie takiej kwoty, jedynie problemy ze zdrowiem mojego dziecka mogłyby spowodować, że mógłbym zrobić takie rzeczy. Tak się po prostu nie robi. Mnie to załamuje. Czas wartości przemija, chyba bezpowrotnie.
Po tej długiej przemowie na bok odeszły wątki sportowe. Sprawa wydawała się nieco enigmatyczna. Szkoleniowiec gospodarzy nie zdradził bowiem motywów, którymi kierował się jego przyjaciel. Powiedział, że można zapytać o to trenera Klimę. Gdy opiekun koszykarzy z Łańcuta pojawił się w sali konferencyjnej, dziennikarze zagadnęli go tę sytuację.
Wojtek miał do mnie pretensje, mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z tego, że w żaden sposób nie chciałem mu uchybić, okazać mu brak szacunku, czy przytrzymać go w hali w momencie, gdy już jest po meczu. Miałem swoje powody, o których nie chcę teraz wspominać. Może obyłoby się bez tego, trudno mi powiedzieć. Nie mogę zdradzić powodu, bo to są sprawy drużyny i nie mogę wywlec ich publicznie. Wojtku, mam nadzieję, że nie poczułeś, że w jakikolwiek sposób chciałem cię skrzywdzić. Masz we mnie osobę, która bardzo ci sprzyja, bardzo zależy mi na twoich wynikach, tak samo jak zależy mi na wynikach Resovii, bo jest we mnie lokalny patriotyzm, mam w Rzeszowie wielu przyjaciół i znajomych. To miasto zasługuje na koszykówkę. Mam ogromny szacunek do ciebie i do Resovii. Jeśli odebrałeś to inaczej, to porozmawiamy, tobie będę mógł powiedzieć, dlaczego tak się stało. Nie mogę tego powiedzieć publicznie, na konferencji – odpowiedział Maciej Klima.
Trener, który jeszcze kilka lat temu występował na koszykarskich parkietach jako zawodnik łańcuckiego klubu takimi słowami podsumował natomiast derbowy mecz w hali Podpromie:
Rzeszów pokazał, że jest tutaj niesamowity klimat do koszykówki. Nigdy nawet na trybunach nie siedziałem na takim meczu, na którym było tylu kibiców i tak niesamowita atmosfera. Dziękuję naszym kibicom za to, że zrobili taki młyn, bardzo nam pomogli. Przede wszystkim dziękuję trenerowi Kaszowskiemu. Ja sobie biegam przy linii, ale to on cały czas jest trenerem, więc chwała za zwycięstwo należy się jemu. Bardzo dziękuję też moim zawodnikom.
Rok 2024 drużyna Muszynianki Sokoła Łańcut zakończyła na ósmym miejscu w rozgrywkach. OPTeam Energia Polska Resovia zamyka tabelę. Liderem Bank Pekao 1. Ligi jest trzeci klub z województwa podkarpackiego – Miasto Szkła Krosno. Do rywalizacji na zapleczu elity zespoły wrócą na początku stycznia.