Był pierwszym piłkarzem z Bałkanów, który po II wojnie światowej zagrał w polskiej I lidze. Nad Wisłą spędził tylko jedną rundę, ale nasz kraj wspomina dobrze. Ba! Umie nawet trochę powiedzieć w naszym języku. Przed Wami Kushtrim Munishi.
Kushtrim Munishi urodził się 17 marca 1973 roku w Prisztinie (wtedy Jugosławia, dziś Kosowo). Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w tamtejszym KF Prisztina. 28 lat temu zagrał w nieoficjalnym meczu Kosowa z Albanią i strzelił w nim gola. Niedługo potem trafił do Zagłębia Lubin. W Skarbie Kibica „Piłki Nożnej” omyłkowo wzięto go za…Słoweńca. Dopiero w kolejnym wydaniu gazety sprostowano błąd. W polskiej I lidze zadebiutował 13 marca 1993 roku w meczu Miedziowych z Górnikiem Zabrze. Kilka miesięcy później opuścił Dolny Śląsk, zagrawszy dla Zagłębia 11 spotkań. Później występował w Bułgarii, Austrii, a przede wszystkim w swojej rodzimej lidze Kosowa (wtedy jeszcze Kosowo nie było niepodległym państwem, a liga nie działała pod auspicjami UEFA). 6 razy zdobył mistrzostwo swojego kraju, 3 razy puchar i 2 razy superpuchar. Uznawano go za najlepszego piłkarza i sportowca Kosowa. Po zakończeniu kariery został trenerem i zdobył licencję UEFA Pro. Przez 10 lat pracował w KF Prisztina, głównie jako trener grup młodzieżowych, ale przez krótki czas także jako szkoleniowiec pierwszej drużyny. Od 3 lat pracuje w FFK (Kosowska Federacja Piłki Nożnej). Prowadzi młodzieżowe reprezentacje Kosowa kobiet.
Dominik Górecki: Kushtrim, byłeś pierwszym bałkańskim piłkarzem, który trafi do polskiej I ligi po II wojnie światowej. Jak to się stało, że trafiłeś do Polski?
Kushtrim Munishi: Grałem wtedy w II lidze jugosławiańskiej, w klubie KF Prisztina. Menedżer Valentin Bokaljić pokazał działaczom Zagłębia kasetę wideo z moimi występami. Obejrzeli nagranie i kilka dni później otrzymałem propozycję podpisania umowy.
Nie bałeś się opuścić rodzinnego domu?
To była trudna decyzja. Nie wiedziałem nic o Polsce i o polskiej lidze. Menedżer przekonał mnie jednak do tego transferu. Mówił, że Zagłębie było mistrzem Polski, a potem grało w europejskich pucharach przeciwko Milanowi. Z perspektywy czasu uważam, że przejście do Zagłębia nie było błędem.
Gdy wyjeżdżałeś z Jugosławii, Twój kraj był w stanie wojny domowej.
To prawda, ale akurat na terenie Kosowa, gdzie mieszkałem, nie było wtedy działań wojennych.
Ale w 1999 roku w Kosowie wybuchła wojna. Walki toczyły się na ulicach twojej rodzinnej Prisztiny.
Nie było mnie wtedy w Prisztinie, ponieważ grałem w Austrii. Pamiętam jednak, że bardzo bałem się o moją rodzinę, która mieszkała w stolicy.
W 1993 roku trafiłeś do Zagłębia, które miało dość silną drużynę.
Rzeczywiście to był dobry zespół. Sławomir Majak i Radosław Kałużny to byli świetni zawodnicy. Obaj potem trafili do Bundesligi. Również Daniel Dyluś miał duże umiejętności.
Jak porozumiewałeś się z trenerem i kolegami?
Po pierwsze po angielsku, a po drugie… po polsku. Znam język serbsko-chorwacki, który jest nieco podobny do waszego.
Pamiętasz swój debiut w polskiej lidze?
Graliśmy wtedy przeciw Górnikowi Zabrze, który wtedy też miał silny zespół. Przegraliśmy 0 do 1. Zagrałem 65 minut i zaprezentowałem się nieźle. Miałem jednak mały problem, ponieważ najlepiej czułem się na pozycji napastnika, a trener chciał, bym grał w środku pola.
Dlaczego Twój pobyt w Lubinie trwał tak krótko?
Jak wspomniałem, w Polsce nie było mi źle, mam z waszego kraju same dobre wspomnienia. Ale czułem się samotny. Nie było tu żadnych moich rodaków. Dlatego zdecydowałem się na powrót do Prisztiny. A niedługo potem wyjechałem grać do Austrii, gdzie było mi nieco łatwiej, bo było tam kilku Kosowian.
Dziś śledzisz to, co dzieje się w Ekstraklasie?
Tak, sprawdzam czasem wyniki Zagłębia, innych polskich drużyn oraz reprezentacji Polski.
Przed przyjazdem do Polski wziąłeś udział w bardzo ważnym wydarzeniu dla Kosowian. Reprezentacja Kosowa (wtedy jeszcze Kosowo było częścią Jugosławii) zagrała nieoficjalny mecz przeciwko drużynie Albanii.
Tak, to było dla mnie ogromne przeżycie. Graliśmy w Tiranie na stadionie Dinama. Co prawda przegraliśmy 3:1, ale to właśnie ja strzeliłem jedyną bramkę dla naszej drużyny. Byłem wtedy bardzo dumny.
W jakich okolicznościach odbył się ten mecz? Nie byliście wtedy przecież niepodległym państwem.
Ten mecz mógł się odbyć, ponieważ Albańczycy i Kosowianie są w zasadzie jednym narodem. Można powiedzieć, że jesteśmy braćmi.
W kosowskiej drużynie zagrał wtedy także Ardian Kozniku, który potem – już w barwach reprezentacji Chorwacji – zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata w 1998 roku.
Już wtedy był bardzo dobrym zawodnikiem. Występował wówczas w Hajduku Split i bardzo się cieszyliśmy, że z nami zagra. Jego występ był dla nas dodatkową motywacją.
Inną gwiazdą, z jakąś miałeś przyjemność grać, był Goran Djorović. On także zagrał na Mistrzostwach Świata w 1998 roku.
Z Goranem znamy się od dziecka. Zaczynaliśmy razem w FK Prisztina.
Kolejny piłkarz z tamtej drużyny, Muharrem Sahiti, dziś jest asystentem selekcjonera reprezentacji Kosowa.
Z Muharremem także grałem w Prisztinie. To mój przyjaciel. Dziś razem pracujemy w FFK. Jako drugi trener współpracuje dziś z selekcjonerem Bernardem Challandesem.
Największe sukcesy osiągnąłeś, grając w swojej rodzimej lidze.
6 razy byłem mistrzem Kosowa, trzy razy wygrałem puchar i raz superpuchar. 3 razy byłem królem strzelców. W sumie w lidze Kosowa zdobyłem 215 bramek. Wybrano mnie nie tylko na najlepszego piłkarza, ale i na najlepszego sportowca w Kosowie.
Po zakończeniu kariery zacząłeś pracę trenerską. Najwięcej czasu spędziłeś jako trener młodzieży. Masz jakichś znanych wychowanków?
Oczywiście, pracowałem między innymi z Edonem Zhegrovą, który gra dziś w FC Basel i jest jednym z najważniejszych piłkarzy naszej drużyny narodowej. Inny mój wychowanek, Emir Sahiti, trafił do Hajduka Splita, a obecnie dobrze radzi sobie na wypożyczeniu w HNK Šibenik. Mamy w Kosowie wielu utalentowanych piłkarzy.
Od kilku lat pracujesz jednak jako trener młodzieżowych reprezentacji Kosowa kobiet. Praca z paniami to chyba duże wyzwanie?
Na początku nie byłem optymistą, ale szybko okazało się, że ta praca daje wiele satysfakcji. Osiągnęliśmy już kilka sukcesów W 2018 roku wygraliśmy UEFA Development Tournament. W 2020 zaś zwyciężyliśmy w zorganizowanym w Bolzano turnieju Il Calcio è Rosa. Kilka moich zawodniczek trafiło do pierwszej reprezentacji.
ROZMAWIAŁ DOMINIK GÓRECKI