Luciano Moggi – twórca upadku Juventusu

Czas czytania: 3 m.
1
(1)

W ielu kibiców Juventusu kojarzy czasy, gdy ich barwy przywdziewali tacy piłkarze, jak Del Piero, Montero, Buffon, czy Nedved. Święcili oni wiele sukcesów, łącznie z grą w finale Champions League. Nikt wówczas nie przypuszczał, że takie gwiazdy będą doświadczone tragedią korupcji. Tym bardziej nikt nie mógł przypuszczać, że przysporzy im tego osoba z bliskiego otoczenia klubu. Tym kimś był Luciano Moggi. Dziś nastał czas, by przedstawić jego historię.

Od pracownika kolei do działacza

Moggi urodził się w 1937 roku w Monticiano. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, choć piłka nożna stała się dla niego całym życiem już, gdy był dzieckiem. Gdy tylko mógł, starał się chodzić na mecze lokalnych drużyn z Toskanii, na które zabierał go zaprzyjaźniony piekarz, Graziano Galletti. Z czasem ten sam Galletti stał się dla Moggiego współpracownikiem w piłkarskich działaniach. Młody Luciano był wówczas tak zakochany w piłce nożnej, że nie liczyło się dla niego nic innego. Doszło nawet do tego, że w latach 1963-1962 miał okazję grać w Akragas.

Gdy ukończył gimnazjum, postanowił poszukać sobie pracy. Naturalnym wydawało się, że ubóstwiający futbol Moggi będzie chciał od razu szukać zawodowego kontraktu w jakimś klubie. Rzeczywistość okazała się jednak dość brutalna, ponieważ Luciano trafił na kolej. Dosłownie, ponieważ pracował w Kolejach Państwowych. Nie przeszkodziło to jednak w łączeniu pracy z pasją, ponieważ zdarzało mu się grać w zespołach niższych lig. Oczywiste jednak było to, że długo tak nie mógł pociągnąć i w końcu wybrał swoją ukochaną piłkę.

W pewnym momencie Moggi stwierdził, że ma dosyć swojej pracy na kolei i postanowił, że będzie kimś w rodzaju dzisiejszego skauta, agenta i od tej pory Luciano stał się tym, kogo kojarzą dzisiaj wszyscy – działaczem piłkarskim. Pierwsze jego sukcesy jako działacza – skauta miały miejsce w Napoli. Coś, co wydaje się dziś dla kibiców Juventusu niemożliwe miało miejsce w latach osiemdziesiątych, gdy sam Moggi sprowadzał do Neapolu legendę futbolu Diego Maradonę. Wydawało się, że po takim wyczynie wizerunek przyszłej pozaboiskowej gwiazdy Juventusu nie może być skażony.

Twórca potęgi Juventusu

Po okresie pracy w Napoli, Torino, czy Interze Mediolan sławny Moggi trafił do miejsca, gdzie został zapamiętany najmocniej. Mowa tu oczywiście o Juventusie, z którego zrobił potęgę równą tej z lat osiemdziesiątych i czasów Bońka, Paolo Rossiego, czy przede wszystkim Michela Platiniego. Nikt nie mógł przypuszczać, co jego działania mogą przynieść.

Był jednym z twórców potęgi Juventusu, ale można zapytać czym w ogóle zasłynął? Co takiego Moggi zrobił dla „Starej Damy”, by stała się ona tak wielkim klubem? Wielu się nad tym zastanawiało, zanim afera Calciopoli wyszła na jaw. Otóż Luciano po prostu robił dobre transfery. Nie bał się odstawić gwiazd pokroju Baggio, czy Inzaghiego. Był na tyle świadomy i inteligentny, by zrozumieć fakt, że choćby legendarny Baggio może mieć najlepsze lata za sobą i już nie być w stanie jeszcze raz wskoczyć na wysoki poziom.

Czytaj więcej: Roberto Baggio – przeklęty geniusz

Nie oszczędził on również Vladimira Jugovicia – piłkarza, który w finale Champions League w 1996 roku strzelił decydującego o zwycięstwie nad Ajaxem karnego. Choć tutaj można Moggiemu to wybaczyć, ponieważ dzięki temu ruchowi niejako narodziła się światu absolutna legenda futbolu, czyli Zinedine Zidane.

Przejście do Juventusu, klubu, w którym pracuje się najciężej na świecie, to był wielki postęp. Wspiąłem się na poziom, którego nie osiągnąłbym nigdzie indziej.

Zinedine Zidane

To tylko pokazuje, jak wdzięczny Moggiemu za ten transfer był „Zizou”. Miało się wówczas przeczucie, że ten skromny były pracownik kolei jest niczym Midas. Czego się nie dotknął, zamieniał w złoto. Luciano mógł śmiało wtedy stawiać liczby w totolotku, ponieważ miał takie szczęście do dobrych decyzji. Karta była po jego stronie, co transferami do klubu Trezeguet, Del Piero, czy później Cannavaro dał kibicom Juventusu mistrzostwa Włoch. Okazało się wówczas, że była to przedwczesna radość, gdyż wyszło na jaw przekleństwo całej Serie A.

Calciopoli – rak włoskiej piłki

Pierwszy i zarazem największy życiowy upadek Moggiego przypadł na rok 2006. Po zdobyciu tytułu mistrzowskiego przez Juventus nic nie wskazywało na to, że sielanka może się tak szybko zakończyć. Okazało się jednak, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Moggi, który był bardzo radosny po kolejnym scudetto nie miał prawa przypuszczać, że coś może mu grozić.

Pech chciał, że w trakcie przygotowań Włochów do finałów Mistrzostw Świata w Niemczech prokuratura oraz wszelkiej maści trybunały zaczęły węszyć w strukturach włoskiej piłki. Podejrzenia okazały się słuszne i zarazem bardzo bolesne. Wyszło bowiem na jaw, że włoska piłka, a wraz z nią i liga, były opętane pajęczą nicią wpływów i obrzydliwych matactw wielkich osobistości calcio. Na czele tej szajki był między innymi Moggi.

Czytaj więcej: Calciopoli – kulisy afery, która wstrząsnęła futbolem

Moggi, jak i cały Juventus pomimo braku jasnych win zostali ukarani za działania nieetyczne. Kara okazała się bardzo surowa, pomimo niskiego wbrew pozorom czynu społecznego – Juventusowi odebrano tytuły mistrzowskie z lat 2005 i 2006, a Moggi miał zakaz obejmowania funkcji kierowniczych w klubie.

Nie mam ani ochoty, ani siły odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Brak mi duszy, bo ją we mnie uśmiercono

Luciano Moggi

Wbrew pozorom i wyglądowi Moggi okazał się cynicznym graczem na rynku. Zarówno transferowym, jak i kierowniczym. Człowiek kreowany wręcz na papieża stał się sługą piłkarskiej nikczemności i oszustwa. Nawet Don Vito Corleone, do którego również Luciano był porównywany, nie miał w sobie takiej pazerności na sukces.

WOJCIECH ANYSZEK

Źródła:

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 1 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...