Luis Monti – zastraszony w dwóch finałach

Czas czytania: 6 m.
5
(1)

W historii piłkarskich mistrzostw świata nie brakowało wyjątkowych postaci. Jedną z nich z pewnością był Luis Monti, który wsławił się tym, że grał w finałach mundialu w barwach dwóch różnych reprezentacji. Najpierw został wicemistrzem z reprezentacją Argentyny, a cztery lata później, jako reprezentant Włoch, sięgnął po złoto. Nie wszystko jednak było tak piękne. Dlaczego?

Luis Monti – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Luis Felipe Monti
  • Data i miejsce urodzenia: 15 maja 1901 w Buenos Aires
  • Data i miejsce śmierci: 9 września 1983 w Escobar
  • Pozycja: pomocnik

Historia i statystyki kariery

Kariera juniorska

  • General Mitre – 1920

Kariera klubowa

  • Huracan (1921) – 4 występy, 0 bramek
  • Club Atletico Palermo (1922) – 0 występów
  • San Lorenzo (1922-1930) – 202 występy, 40 bramek
  • Juventus (1930-1939) – 225 występów, 19 bramek
  • Argentyna (1924 – 1931) – 16 występów, 5 bramek

Kariera reprezentacyjna

  • Włochy (1932-1936) – 18 występów, 1 bramka

Kariera trenerska

  • Triestina (1939-1940)
  • Juventus (1940-1941)
  • Varese (1942-1943)
  • Varese (1944)
  • Fossanese (1945-1946)
  • Atalanta (1946)
  • Vigevano (1947)
  • Huracan (1947-1948)
  • Pisa (1949-1950)

Strach przed zwycięstwem

Czy każdy piłkarz marzy o tym, by zagrać w finale mistrzostw świata? Teoretycznie tak. Monti wystąpił w takim meczu dwukrotnie, ale… wyznał, że wolałby w nich nie uczestniczyć. Urodził się w Buenos Aires, w rodzinie z włoskimi korzeniami. Piłkarzami byli jego brat Enrique, wuj Juan oraz kuzyni Eusebio, Luis Pedro, Antonio i Mario.

Przygodę ze sportem zaczął w Club Atletico Huracan. Zdobył z tym zespołem mistrzostwo Argentyny. Trzy kolejne tytuły wywalczył z San Lorenzo. Nic dziwnego, że był powoływany do reprezentacji. Zanim został medalistą mistrzostw świata, wywalczył dla Argentyny krążek na igrzyskach olimpijskich. W 1928 roku lepszy okazał się tylko Urugwaj. Do wyłonienia mistrza potrzebowano dwóch meczów. Pierwszy zakończył się remisem. W powtórce lepsi okazali Urusi.

image 17
Piłkarze reprezentacji Włoch i Czechosłowacji przed meczem. Widoczni piłkarze włoscy m.in.: Gianpiero Combi, Eraldo Monzeglio, Attilio Ferraris, Luis Monti, Luigi Bertolini, Giuseppe Meazza, Angelo Schiavio, Giovanni Ferrari, Raimundo Orsi i piłkarze czechosłowaccy: Frantisek Planicka, Ladislav Żenisek, Josef Ctyroky, Josef Kostalek, Stefan Cambal, Rudolf Krcil, Frantisek Junek, Frantisek Svoboda, Jiri Sobotka, Oldrich Nejedly, Antonin Puc. – źródło – Narodowe Archiwum Cyfrowe
 

Dwa lata później właśnie w Urugwaju odbyły się pierwsze piłkarskie mistrzostwa świata. Rozpoczęła się zabawa, która do dziś rozpala serca kibiców w każdym zakątku globu. W finale imprezy zagrały ze sobą te same zespoły, które walczyły o tytuł najlepszej drużyny igrzysk. Doszło do wielkiego rewanżu Argentyny z Urugwajem. Miejscowi kibice starali się uprzykrzyć życie gościom z Argentyny. Uciekali się do różnych, często nieczystych sposobów.

Mieliśmy dobrą drużynę, myślę, że byliśmy najlepsi na tych mistrzostwach. Ale już od pierwszego meczu, z Francją, lokalna publiczność urządziła nam piekło. Wyzywali nas, rzucali w nas czym popadnie, w nocy hałasowali pod naszymi oknami. To było straszne

MÓWIŁ NAPASTNIK ARGENTYNY FRANCISCO VARALLO.

Nieprzyjemne sytuacje, które spotykały argentyńskich piłkarzy nasiliły się zwłaszcza przed finałem. Podobno do Montiego podeszli ludzie, którzy powiedzieli:

Jeśli Argentyna wygra finał, nie przeżyjecie – ty i twoja rodzina.

Te słowa podcięły mu skrzydła. Sprawiły, że przed najważniejszym wydarzeniem w karierze czuł ogromny strach. Bał się nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o swoich bliskich.

Nie chciał grać

Przed ostatnim meczem turnieju Monti poprosił selekcjonera, by ten wykreślił go ze składu. W takiej sytuacji zastąpiłby go inny zawodnik grający na pozycji środkowego pomocnika, Adolfo Zumelzu. Był jednak kontuzjowany, przez co Monti nie miał wyboru. Musiał wyjść na boisko.

Bardzo się bałem. Grozili, że zabiją mnie i moją rodzinę. Byłem tak przerażony, że nawet nie myślałem, że gram w piłkę. Niestety zaszkodziłem moim kolegom – wspominał bohater naszego tekstu.

WSPOMINAŁ BOHATER NASZEGO TEKSTU.

Monti w trakcie tego meczu nie był tym piłkarzem, którego znali i podziwiali kibice. Widać było, że przeraził się pogróżkami. Strach miał bardzo duży wpływ na jego grę. Cytowany już Varallo tak opisywał to, jak Monti wyglądał w spotkaniu o złoto:

Oddałby wszystko, by nie grać w finale. Nerwowy, płaczący i trzęsący się w szatni. Wyszedł na murawę, zapomniał o swojej brawurze i stał się „cieniem” na boisku. Nie powinien grać w tym finale. Był śmiertelnie przerażony.

Argentyna przegrała 2:4. Wydaje się jednak, że Monti, zamiast rozpaczy, czuł po tej porażce ulgę. Mógł być pewien, że złość urugwajskich fanów nie zostanie na nim wyładowana. Po latach wyznał, że żaden z jego kolegów nie pragnął zwycięstwa. Trudno powiedzieć, jak było naprawdę. Zastraszani byli niemal wszyscy Argentyńczycy, ale chyba żaden nie potraktował pogróżek tak poważnie jak Luis. Możemy tylko gdybać, co spotkałoby Argentyńczyków, jeśli by jednak wygrali. O powadze sytuacji świadczy fakt, że sędzia finału, Belg John Langenus zażądał dostarczenia łódki – na wypadek, gdyby konieczna była ucieczka przed rozwścieczonymi miejscowymi kibicami po końcowym gwizdku.

Przenosiny do Włoch

W 1931 roku Monti został zawodnikiem Juventusu. Początki w Turynie były trudne. Argentyńczyk zjawił się w Italii z nadwagą. Aby się jej pozbyć, poświęcił się ostrym indywidualnym treningom. Biegał wokół boiska, mając na sobie… trzy wełniane swetry. Wszystko po to, by mocniej się pocić. Katorżnicze treningi dały pozytywny efekt. Forma wreszcie przyszła i na początku lat 30. Monti sięgnął ze Starą Damą po cztery z rzędu tytuły mistrza Włoch. Kiedy brylował na boiskach w Italii, otrzymał propozycję zmiany barw narodowych. W tych czasach było to dozwolone. Włosi budowali drużynę na mundial, który w 1934 roku miał odbyć się u nich. Już w latach 20. zaczęto we Włoszech szukać piłkarzy poza granicami kraju. Brano zawodników o włoskich korzeniach, a głównym terenem poszukiwań była Ameryka Południowa. Tomasz Wołek tak opisywał to zjawisko w książce „Futbol – historie prawdziwe”:

Wystarczyło stwierdzić, iż babcia lub pradziadek urodzili się w Palermo lub Turynie i już otrzymywało się status tzw. „oriundo”. Otwierało to pole do różnych nadużyć.

Pierwszym zawodnikiem, który zasługiwał na miano „oriundo” był Ermanno Aebi. Syn Szwajcara zadebiutował w kadrze w 1920 roku. Wkrótce Włochów zasilali kolejni piłkarze, głównie latynoscy. Przed mundialem w 1934 roku ciśnienie na sukces było ogromne. Mussolini nie wyobrażał sobie, aby najlepszą drużyną globu została inna reprezentacja niż Squadra Azzura. Do kadry dołączyli tacy argentyńscy piłkarze jak: Enrique Guaita, Raimundo Orsi czy Attilio Demaria. Ofertę przyjął również Monti. W 1932 roku zadebiutował w nowej reprezentacji.

Turniej pod batutą Mussoliniego

Na mundialu u siebie Włosi po prostu musieli wygrać. Mussolini nie brał po uwagę innego scenariusza. W artykule napisanym przez Michała Fabiana na portalu WP Sportowe Fakty przedstawiono dialog, który podobno miał miejsce przed turniejem. W rozmowie udział brali „Duce” oraz działacz włoskiej federacji.

– Nie wiem, jak to zrobicie, ale Włochy muszą wygrać te mistrzostwa – powiedział Mussolini.
– Zapewniam, że wszystko, co w naszej mocy, będzie zrobione – odparł działacz.
– Nie zrozumiał mnie pan dobrze. Włochy muszą wygrać te mistrzostwa. To rozkaz! – wypalił „Duce”.

Wszystko sprzyjało gospodarzom. Także sędziowie. W ćwierćfinale Włosi zremisowali z Hiszpanią. Mecz należało zatem powtórzyć. W drugim spotkaniu Italia odniosła zwycięstwo, a duży udział „podobno” miał w nim arbiter. Tak opisywał sytuację Krzysztof Guzowski w 3. części serii „Piłka w grze”, wydanej przez „Rzeczpospolitą”:

Żeby duce nie był nieszczęśliwy, zadbano tym razem o odpowiedniego sędziego. Roland Mercet ze Szwajcarii najchętniej gwizdałby w czarnej koszuli, a skoro było to niemożliwe, na potrzeby gospodarzy oddał swój gwizdek. Kiedy Hiszpanie podchodzili pod włoską bramkę, natychmiast znajdował jakiś powód, żeby zatrzymać akcję. Za to Włochom uznał gola strzelonego przez Giuseppe Meazzę po faulu.

Monti oczywiście znalazł się we włoskiej kadrze i przyczynił się do zdobycia przez nią tytułu najlepszej reprezentacji na świecie. W finale bowiem Italia pokonała Czechosłowację 2:1 po dogrywce. Historia się powtórzyła i nasz bohater znów musiał zmagać się ze strachem przed najważniejszym meczem turnieju. Lorena Monti, wnuczka mistrza świata, opowiadała jak przed pierwszym gwizdkiem w finale do szatni weszła osoba, która przekazała wiadomość od Mussoliniego. Miała ona następującą treść: będą konsekwencje, jeśli nie wygramy.

image 18
Luis Monti – źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Luis_Monti#/media/Plik:Luis_Monti_1934.jpg

Różne były wersje dotyczące sposób motywowania włoskich piłkarzy przez dyktatora. Niektórzy twierdzą, że „Duce” zajrzał do ich szatni w przerwie i powiedział:

Jeśli przegracie, niech Bóg ma was w swojej opiece.

Ponieważ na szyjach Włochów zawisły złote medale, żadnych konsekwencji nie było. Mimo wygranej Italii, Monti nie zaprezentował się dobrze. Presja znów miała negatywny wpływ na jego postawę.

W 1930 roku chcieli mi zrobić krzywdę, jeśli wygram finał. We Włoszech, cztery lata później, chcieli mnie skrzywdzić, jeśli przegram

– OPOWIADAŁ REPREZENTANT DWÓCH KRAJÓW.

Doceniony

Luis Monti był we Włoszech bardzo ceniony. Zdawano sobie sprawę z tego, że jego gra miała duży wpływ na sukces reprezentacji Italii. Świadczą o tym słowa, jakimi opisywał go dziennikarz gazety „Tuttosport”, Giglio Panza:

Argentyna przysłała nam wielu wspaniałych piłkarzy, ale Luisito Monti był najlepszym ze wszystkich. Był jak wielu piłkarzy w jednym. Jak kilka pozycji na jednej pozycji. Jak różne serca w jednym ciele. Wspaniały piłkarz i wielki człowiek honoru.

Krótko po udanych mistrzostwach Monti doznał poważnej kontuzji. Miało to miejsce w spotkaniu z Anglią w Londynie. Z tego powodu wypadł z kadry na rok. Karierę zakończył w 1938 roku. Został trenerem. Prowadził kilka włoskich klubów, w tym Juventus, w którym występował jako zawodnik. W 1950 roku wrócił do ojczyzny. W Argentynie pracował w Club Atletico Huracan. Zmarł w 1983 roku w wieku 82 lat. Powodem śmierci był atak serca.

Historia Luisa Montiego jest niezwykła. Tylko on zdobywał medale mistrzostw świata dla dwóch krajów. Prawdopodobnie pozostanie jedynym takim zawodnikiem już na zawsze, o ile nie nastąpi rewolucja w przepisach. Dodatkowo otoczka obu finałów i emocje, jakie towarzyszyły Montiemu są idealnym materiałem na film. Z jednej strony jest to historia wybitnego piłkarza, z drugiej zaś obraz człowieka, który nie do końca radził sobie z przerażającą presją i paraliżującym strachem.

Osiągnięcia i statystyki:

Osiągnięcia klubowe:

Huracan:

  • 1 x mistrzostwo Argentyny (1921)

San Lorenzo:

  • 3 x mistrzostwo Argentyny (1923, 1924, 1927)

Juventus:

  • 4 x mistrzostwo Włoch (1932, 1933, 1934, 1935)
  • 1 x Puchar Włoch (1938)

Osiągnięcia Reprezentacyjne:

Argentyna:

  • Złoty medal Copa America (1927)
  • Srebrny medal igrzysk olimpijskich (1928)
  • 2. miejsce na mistrzostwach świata (1930)

Włochy:

  • Złoty medal mistrzostw świata (1934)
  • Puchar Europy Środkowej (edycja 1933-1935)

Osiągnięcia Trenerskie:

Juventus:

  • Puchar Włoch (1942)
Źródła

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

“Nie poddawaj się! Lukas Podolski. Dlaczego talent to zaledwie początek” – recenzja

Autobiografie piłkarzy, którzy jeszcze nie zakończyli jeszcze kariery, budzą kontrowersje. Nie można bowiem w takiej książce stworzyć pełnego obrazu danej osoby. Jednym z takich...

Resovia vs. Stal – reminiscencje po derbach Rzeszowa

12 kwietnia 2024 roku Retro Futbol gościło na wyjątkowym wydarzeniu. Były nim 92. derby Rzeszowa rozegrane w ramach 27. kolejki Fortuna 1. Ligi. Całe...

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.