Retro Futbol kolejny raz gościło na meczu Wisłoka 1995 Rzeszów w Polskiej Lidze Boksu. W hali przy ulicy Towarnickiego przeciwnikiem gospodarzy była KB Legia Warszawa. Rywalizacja stoczona w ramach 5. kolejki rozgrywek dostarczyła ogromnych emocji i trzymała w napięciu do samego końca.
O naszej poprzedniej wizycie na meczu rzeszowskich pięściarzy można przeczytać tutaj. Drużyna ze stolicy Podkarpacia mierzyła się wówczas z Pomorzaninem Boxing Team Toruń i poniosła minimalną porażkę. Kilkanaście dni później Wisłok wywalczył pierwsze zwycięstwo, pokonując na wyjeździe 10:8 Golden Team Nowy Sącz.
Potyczka z Legią zapowiadała się bardzo ciekawie. Zespół z Warszawy przyjechał do Rzeszowa jako lider ligowej tabeli. Był faworytem spotkania, ale miejscowi zamierzali postawić trudne warunki jednemu z głównych kandydatów do wygrania całych rozgrywek.
Zanim opowiemy o tym, co tego dnia działo się na rzeszowskim ringu, przeniesiemy się w przeszłość, by napisać kilka zdań o historii. Wizyta Legii jest do tego dobrą okazją, gdyż stołeczny klub może pochwalić się bogatymi tradycjami pięściarskimi.
Legendy polskiego boksu
Większość fanów sportu kojarzy Legię Warszawa przede wszystkim z piłką nożną. Obecnie w krajowej czołówce są także koszykarze, którzy w trwającym sezonie walczą w finale Orlen Basket Ligi ze Startem Lublin. Przed laty stołeczny klub odnosił wielkie sukcesy na parkietach siatkarskich, o czym więcej można przeczytać tutaj.
Klubową historię pisali także wybitni pięściarze. W tym miejscu przypomnimy więc sylwetki kilku z nich, choć dla wytrawnych fanów boksu nazwiska te są zapewne świetnie znane. Przede wszystkim należy podkreślić, że pięściarska sekcja Legii została założona już w 1931 roku. Jako trener pracował w niej najwybitniejszy szkoleniowiec tej dyscypliny w dziejach naszego kraju – Feliks Stamm.
Walki w barwach Wojskowych toczyli najwięksi giganci polskich ringów, w tym medaliści olimpijscy. Józef Grudzień zdobył złoto podczas igrzysk w Tokio w 1964 roku oraz srebro cztery lata później w Meksyku. Z olimpijskiego triumfu cieszył się także Jan Szczepański, który okazał się najlepszy w 1972 roku w Monachium.
Z Legią krótko związany był również uznawany przez wielu za najwybitniejszego polskiego pięściarza Zbigniew Pietrzykowski. On akurat mistrzem olimpijskim nigdy nie był, ale sięgał po trzy medale igrzysk (srebrny i dwa brązowe), czterokrotnie zgarniał tytuł mistrza Europy, aż jedenaście razy zostawał mistrzem Polski.
Do grona zawodników rywalizujących z herbem Legii należeli też Leszek Drogosz – trzykrotny mistrz Starego Kontynentu i brązowy medalista olimpijski, Kazimierz Paździor – mistrz olimpijski z Rzymu (1960) i Europy z Pragi (1957), Krzysztof Kosedowski – wicemistrz Europy 1981 roku, który rok wcześniej stanął na najniższym stopniu olimpijskiego podium w Moskwie, czy Janusz Gortat – zdobywca między innymi dwóch brązowych krążków na igrzyskach.
Młodsi kibice (chociaż już nie tak bardzo młodzi) z pewnością najmocniej mogą kojarzyć Andrzeja Gołotę. Jako zawodnik Legii wywalczył on między innymi olimpijski brąz na igrzyskach w Seulu w 1988 roku, później natomiast rozpoczął bogatą karierę na ringach zawodowych. Stał się bohaterem szalonych lat 90. Jego popularność wykraczała zdecydowanie poza sport, można śmiało go uznać jedną z najbarwniejszych postaci popkultury.
Gołota stawał oko w oko z największymi postaciami boksu, kilka razy walczył o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej, lecz nigdy niedane mu było założyć upragnionego pasa. Mało który polski sportowiec tak mocno zapisał się w powszechnej świadomości i w tak dużym stopniu zawładnął kibicowskimi sercami.
Historia tego wyjątkowego pięściarza stanowi materiał na oddzielną opowieść, o czym przekonać się można, czytając książkę „Niepokonany w 28 walkach” będącą zbiorem wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarza „Przeglądu Sportowego” Przemysława Osiaka.
Wizyta mistrza Europy
Wracamy do zapowiadanej we wstępie rywalizacji rzeszowsko-warszawskiej. Spod ringu obserwował ją Grzegorz Proksa, trener reprezentacji Polski pięściarzy. Jest on znaczącą postacią w historii polskiego boksu, w przeszłości zdobywał tytuł zawodowego mistrza Europy w wadze średniej.
W piątkowy wieczór nie mógł narzekać na brak emocji, podobnie zresztą jak kibice dość licznie zgromadzeni na trybunach hali przy Towarnickiego. Mecze Wisłoka dostarczają wielu wrażeń, głównie dzięki temu, że są bardzo zacięte.

Każde z dotychczasowych starć rzeszowian kończyło się różnicą dwóch punktów, a właśnie tyle oczek drużyna otrzymuje za wygrany pojedynek. Czterokrotnie rywalizacja rozstrzygała się na niekorzyść podkarpackiego zespołu, przełamanie nastąpiło zaś we wspomnianej konfrontacji w Nowym Sączu.
Postraszyli faworyta
Spotkanie z Legią już od początku zwiastowało stykowy rezultat. Przez pierwsze sześć pojedynków żadna z drużyn nie zdołała wygrać dwa razy z rzędu. Najpierw punkty na koncie zapisali goście po zwycięstwie Nikolasa Pawlika nad Tymoteuszem Jakubowskim. Do remisu doprowadził efektownie walczący reprezentant Polski Michał Akoto-Ampaw, który pokonał Elvira Karimova.

Warszawianie odzyskali prowadzenie po wygranej Bartłomieja Rośkowicza nad Jakubem Pałką, ale zwycięstwo Oliwiera Szota nad Mateuszem Grejberem sprawiło, że obie ekipy znów miały na koncie taką samą zdobycz. Rami Kiwan okazał się lepszy od Masymiliana Gibadły, lecz odpowiedzią gospodarzy była wygrana Karola Pawlina w starciu z Nikodemem Kozakiem.
Warto zwrócić szczególną uwagę na walkę w kategorii 85 kg. Krystian Kopeć sprawił w niej sporą niespodziankę, pokonawszy Jakuba Straszewskiego – pięściarza mającego na koncie duże sukcesy, wśród których można wymienić choćby medale mistrzostw Polski, czy podium Pucharu Świata. W tym momencie Wisłok objął prowadzenie.
Do końca pozostawały dwie walki. Zwycięstwo w przynajmniej jednej z nich zapewniłoby gospodarzom triumf w całym meczu. Najpierw jednak Wiktora Bartnika pokonał Alexey Sevostyanov, a w najcięższej kategorii Adam Tutak wygrał z Adamem Ziomkiem.

Pojedynek zamykający pięściarski wieczór w Rzeszowie dostarczył bodaj największych emocji. W najważniejszych momentach miejscowa publiczność szalała i bardzo emocjonalnie odbierała ringowe wydarzenia. Gdy został ogłoszony werdykt o zwycięstwie zawodnika Legii, kibice w hali przy Towarnickiego przyjęli decyzję sędziów z dużym niezadowoleniem.
Szybko musieli się jednak pogodzić z minimalną porażką swej drużyny. Warszawski zespół wyszarpał wygraną, lecz gospodarze i tak mogli czuć satysfakcję, bo sprawili faworytom duże problemy, ocierając się o wywalczenie sensacyjnego wyniku. Taka porażka sprawia, że fani rzeszowskiego boksu mogą mieć spore nadzieje w kontekście trwającego sezonu.
RKB Wisłok 1995 Rzeszów – KB Legia Warszawa 8:10
55 kg: Tymoteusz Jakubowski – Nikolas Pawlik 0:2
60 kg: Michał Akoto-Ampaw – Elvir Karimov 2:0
65 kg: Jakub Pałka – Bartłomiej Rośkowicz 0:2
70 kg: Oliwier Szot – Mateusz Grejber 2:0
75 kg: Maksymilian Gibadło – Rami Kiwan 0:2
80 kg: Karol Pawlina – Nikodem Kozak 2:0
85 kg: Krystian Kopeć – Jakub Straszewski 2:0
90 kg: Wiktor Bartnik – Alexey Sevostyanov 0:2
+90 kg: Adam Ziomek – Adam Tutak 0:2