Wyjątkowa podróż przez piłkarskie dzieje w Polsce. Drugi tom „Mojej historii futbolu” Stefana Szczepłka wkrótce w księgarniach!
Kto i gdzie strzelił pierwszą bramkę w historii polskiej piłki? Gdzie reprezentacja rozegrała najwięcej meczów? Na jakim polskim stadionie Stevie Wonder jeździł meleksem? Który selekcjoner grał w jednej drużynie z George’em Bestem? W czym Robert Lewandowski jest lepszy od Zbigniewa Bońka? Na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w książce Stefana Szczepłka „Moja historia futbol. Tom II. Polska”. Publikacja pod naszym patronatem trafi do księgarni 16 marca. To idealna propozycja dla wszystkich kibiców przed zbliżającym się EURO 2016 we Francji.
Fragment książki o Adamie Nawałce:
Wiosną 1977 roku Jacek Gmoch powołał Adama Nawałkę do pierwszej reprezentacji Polski na mecz z Węgrami. Odbywał się na legendarnym Népstadionie w Budapeszcie. Z dziennikarzy nadal pracujących pojechał tam wtedy tylko Dariusz Szpakowski z Polskiego Radia i ja – z tygodnika „Piłka Nożna”. Relacje między dziennikarzami a piłkarzami i trenerami były wtedy nieco inne niż dziś.
Wprawdzie Gmoch nazywał nas „szakalami”, ale dziennikarz nie był wrogiem piłkarza. Jeśli ktoś nie miał złej woli, można było sobie współpracę ułożyć. Gmoch powołał 17 zawodników. Spytałem go, czy mogę potrenować w przeddzień meczu z kadrą, i trener się zgodził, jak kilka razy przed nim Kazimierz Górski, Waldemar Obrębski i Ryszard Kulesza. Byłem więc z zawodnikami razem w hotelu, potem w olbrzymich szatniach Népstadionu, gdzie wrażenie zrobiły na nas nie tylko przestrzenie, ale i skórzane fotele.
Adam Nawałka był świadomy swojej roli i wartości. Odzywał się równie często, co Deyna. Słuchał, mówił wszystkim „dzień dobry” i stale się uśmiechał.
Kiedy wyszliśmy na boisko, okazało się, że jako najmłodszy w kadrze i jedyny gracz z Wisły nie miał partnera do treningu. Gmoch powiedział, żebym się nim zajął. Ćwiczyliśmy więc w parze z Nawałką na Népstadionie, a następnego dnia trener wpuścił go na boisko po przerwie w miejsce pomocnika Ruchu Jerzego Wyrobka (zmarł wiosną 2013 roku w wieku 63 lat). Dwie minuty później, w drugim kontakcie z piłką, Nawałka strzelił gola dla Polski. Nigdy później już mu się to nie udało. Tę bramkę oglądał były legendarny piłkarz węgierskiej Złotej Jedenastki József Bozsik, gość honorowy na meczu. A ja dzięki temu treningowi stałem się kolegą Adama Nawałki z boiska.
Polska przegrała 1:2, ale dla Nawałki życie dopiero się zaczynało. Gmoch przetrzymywał go w kilku meczach na ławce, żeby mu się w głowie nie przewróciło, ale już widział go w drużynie na mundial. Zabrał go na odbywające się rok wcześniej tournée po Ameryce Południowej, gdzie nastolatek z Polski grał przeciw Argentyńczykom, Peruwiańczykom i Brazylijczykom. Brał też udział w meczu z Portugalią w Chorzowie, decydującym o awansie Polski na mundial w Argentynie. Wzorcowo wyłączył z gry „mózg” Portugalczyków, grającego zawsze w rękawiczkach Alvesa.
Po takim sezonie „Piłka Nożna” przyznała mu tytuł „Odkrycie roku 1977”. Uroczystość wręczenia dorocznych nagród odbywała się w restauracji Kongresowa w Pałacu Kultury podczas Balu Piłkarza. Nawałka był wtedy najpopularniejszym zawodnikiem młodego pokolenia. Ładny chłopak z blond grzywą, szczerym uśmiechem, coraz pewniejszy siebie. Na bal przyjechał z dziewczyną, ale inna przyszła tam z rodzicami i zaczęto plotkować, że tworzyliby z Nawałką najefektowniejszą parę w Polsce. Czy rzeczywiście coś wtedy między nimi zaiskrzyło – nie wiadomo. Dziewczyna, córka słynnej spikerki telewizyjnej Krystyny Loski i wiceprezesa PZPN Henryka Loski, była piękna i o prawie dwa lata młodsza. Dziś znamy ją jako Grażynę Torbicką.
Pół roku później Adam Nawałka zdobył z Wisłą tytuł mistrza Polski i pojechał na mundial do Argentyny. Niemal nie schodził tam z boiska. Grał w pomocy z Deyną, Kasperczakiem, Bohdanem Masztalerem i Bońkiem. Wybrano go nawet do jedenastki świata zawodników młodego pokolenia.
Był wizytówką polskiego sportu, więc niemal natychmiast po powrocie z mundialu kazano mu się znowu spakować. Został członkiem polskiej delegacji, która udała się do Hawany na światowy festiwal młodzieży i studentów. Z dnia na dzień stał się kolegą Maryli Rodowicz, Czesława Niemena, pianisty Janusza Olejniczaka, a z kosmonautą Mirosławem Hermaszewskim wymieniali się uwagami na temat mundialu i kosmosu. Ściskał rękę Fidelowi Castro i używał życia, jak tylko dwudziestolatek może i ma prawo. Był jednym z najpopularniejszych młodych chłopaków w Polsce.
Wytrzymał to wszystko, nigdy nie słychać było, żeby „Nawałce odbiło” albo żeby „woda sodowa uderzyła mu do głowy”. Zawsze na miejscu, zawsze uprzejmy, grzeczny. Ale fakt, że był dobry i popularny, być może wpłynął na czas trwania jego kariery. Grał bez przerwy, w rozmaitych drużynach, w meczach ważnych i nieważnych. Było tego za dużo i nogi mu nie wytrzymały. W ciągu kilku sezonów przeszedł osiem operacji prawego kolana. Jego kariera reprezentacyjna skończyła się zaledwie po trzech latach od debiutu. Powinien bić rekordy meczów w koszulce z orłem, a licznik stanął mu na 34 występach. Miał wtedy zaledwie 22 lata.
Autor: Stefan Szczepłek
Data wydania: 16 marca 2016
Cena okładkowa: 49,90 zł (Miękka okładka) / 59,90 zł (Twarda okładka)
Format: 165 x 235 mm
Liczba stron: 368 (wyd. kolorowe)
ISBN: 978-83-7924-508-6 (Miękka okładka) / 978-83-7924-509-3 (Twarda okładka)