Peru – Austria i skandal na igrzyskach w Berlinie

Czas czytania: 12 m.
0
(0)

Igrzyska olimpijskie w Berlinie były wyjątkowe z kilku powodów. Pierwszy raz zapalono znicz od przyniesionego z Grecji ognia olimpijskiego, a wydarzenia ze sportowych aren po raz pierwszy transmitowano w telewizji. Po raz pierwszy też sport olimpijski stał się tak ważnym narzędziem w rękach polityki, a wielu omamionych hitlerowską propagandą Niemców spodziewało się triumfu aryjskiej rasy panów nad resztą świata. Nie brakowało również kontrowersji. Jedne z największych towarzyszyły turniejowi piłkarskiemu i ćwierćfinałowemu spotkaniu Peru – Austria. Mimo że na boisku wyraźnie lepsi byli Peruwiańczycy, to do gier o medale przeszli Austriacy.

Lata trzydzieste XX wieku to czas, w którym Peru dysponowało naprawdę utalentowanym piłkarskim pokoleniem. Narodowa reprezentacja wzięła udział w premierowym turnieju o mistrzostwo świata i choć nie wyszła z grupy, to na urugwajskiej publiczności zrobiła spore wrażenie swoimi umiejętnościami. W Berlinie Peruwiańczycy byli jednymi przedstawicielami południowoamerykańskiego futbolu.

Dla sporej grupy z nich nie była to jednak pierwsza wizyta w Europie. We wrześniu 1933 r. na europejskie tournée wybrał się zespół określany jako Combinado del Pacífico. Drużyna ta była złożona z graczy klubów Universitario de Deportes, Alianza Lima i Atlético Chalaco z Peru oraz z chilijskiego Colo-Colo. Wielu spośród zawodników miało za sobą występy w narodowych reprezentacjach. W Europie bawili aż do lutego 1934 r. i rozegrali w ciągu tych kilku miesięcy grubo ponad trzydzieści spotkań. Odwiedzili m.in. Irlandię, Szkocję, Anglię, Holandię, Czechosłowację, Niemcy, Francję czy Hiszpanię.

Organizacja całej wyprawy pozostawiała wszakże trochę do życzenia i niejednokrotnie zdarzało się, że zawodnicy musieli rozgrywać mecze dzień po dniu. Wyniki były różne, zdarzały się dotkliwe porażki, ale i wysokie zwycięstwa. Ogólnie jednak Peruwiańczycy zostawili po sobie całkiem dobre wrażenie. Najbardziej w pamięć europejskim kibicom zapadły strzeleckie popisy Teodoro Lolo Fernándeza, który według niektórych źródeł miał strzelić podczas całego tournée aż 48 bramek. Obok niego największymi gwiazdami zespołu byli kierujący defensywą jego brat Arturo Fernández, bramkarz Juan Mago Valdivieso i grający w napadzie Alejandro Manguera Villanueva.

To oni stanowili trzon peruwiańskiej ekipy na rozgrywanych w 1935 r. mistrzostwach Ameryki Południowej. Turniej zorganizowano w Limie, żeby uczcić w ten sposób 400-lecie miasta. Wzięły w nim udział ledwie cztery ekipy. Oprócz gospodarzy były to Urugwaj, Argentyna i Chile. Ze startu wycofały się wcześniej Brazylia, Boliwia i Paragwaj. Najlepsi okazali się Urugwajczycy, którzy wygrali wszystkie mecze. Druga lokata przypadła Argentynie, a trzecia Peru. Mistrz zyskiwał prawo startu w berlińskich igrzyskach, ale zarówno Urugwaj, jak i Argentyna z powodów ekonomicznych zrezygnowały z udziału w olimpijskim turnieju. Zdecydowano więc, że reprezentantem Ameryki Południowej w Berlinie będzie reprezentacja Peru.

Peru demoluje Finlandię

W swoim premierowym występie w olimpijskim turnieju Peru mierzyło się z Finlandią. Finowie dysponowali wówczas znakomitymi długodystansowcami, ale w futbolu nie znaczyli zbyt wiele. W grach zespołowych zdecydowanie lepiej czuli się na lodzie niż na trawie. Do ich największych przedwojennych sukcesów można zaliczyć jedynie pojedyncze zwycięstwa nad Danią, Norwegią czy Szwecją. Poza krajami nordyckimi często grali też z Litwą, Łotwą czy Estonią, ale reprezentacje te były wówczas na peryferiach wielkiego europejskiego futbolu. Kilka tygodni przed wyjazdem do Berlina przegrali u siebie z Danią 1:4 i na igrzyska jechali w raczej średnich nastrojach.

Peruwiańczycy przystąpili do gry z wielką werwą i wiarą we własne umiejętności. Bardzo szybko wypracowali sobie przewagę i kontrolowali przebieg spotkania. Wynik już w 17. minucie otworzył Lolo Fernández. Dalej źródła różnie podają kolejność strzelców, ale na przerwę Peru schodziło przy prowadzeniu 3:1. W drugiej połowie dorzucili kolejne cztery trafienia, a Finowie myśleli już tylko o tym, żeby sędzia jak najszybciej zakończył to widowisko. Fernández w sumie pięć razy wpisał się na listę strzelców, a kolejne dwa trafienia dołożył Villanueva. Na dziesięć minut przed końcem Finom udało się co prawda strzelić dwa gole, ale tylko zmniejszyli tym rozmiary  porażki.

Peru rozbiło Finlandię 7:3 i nie pozostawiło rywalom złudzeń, kto jest lepszy. Narcyz Süssermann, który po wojnie zmieni nazwisko na Tadeusz Maliszewski, chwalił występ Peruwiańczyków, ale jednocześnie współczuł Finom. Fiński związek piłki nożnej miał upierać się przy decyzji o wyjeździe piłkarzy do Berlina, wbrew woli tamtejszego komitetu olimpijskiego. Dziennikarz zauważał też, że piłkarzy Peru nie można lekceważyć. Byli jedynym przedstawicielem swojego kontynentu i zamierzali się naprawdę godnie zaprezentować.

Nie wiemy, czy i inni nie odczują na skórze swej lwi pazur Peruwiańczyków, którzy mają widocznie zamiar znów wywalczyć sobie w Europie respekt dla wielkiego kunsztu południowej Ameryki– czytamy w Przeglądzie Sportowym z 8 sierpnia 1936 r.

Austria sprawia pierwszą niespodziankę

Ich ćwierćfinałowym przeciwnikiem miała być drużyna Austrii. W latach trzydziestych austriacka reprezentacja należała do najsilniejszych na świecie. Grą słynnego Wunderteamu, którym opiekował się znakomity Hugo Meisl, zachwycano się w całej Europie, a sława takich graczy jak Matthias Sindelar czy Josef Bican wykraczała daleko poza granice kraju. Do Berlina jednak wysłano zespół złożony z amatorów, bo już w 1924 r. wprowadzono w austriackim futbolu zawodowstwo.

Pierwszym przeciwnikiem, z jakim na igrzyskach mierzyli się austriaccy amatorzy, był zespół Egiptu. Dla Egipcjan była to już druga duża piłkarska impreza w ciągu ostatnich kilku lat. W 1934 r. po łatwych zwycięstwach nad reprezentacją Mandatu Palestyny zakwalifikowali się na mistrzostwa świata we Włoszech jako pierwsza w historii drużyna z Afryki. Na turnieju w rozgrywanym w Neapolu spotkaniu mierzyli się z silną drużyną Węgier. Po pół godziny przegrywali już 0:2, ale jeszcze w pierwszej połowie dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Abdulrahman Fawzi i na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 2:2. W drugiej części gry Węgrzy zdołali jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Strzelili dwie kolejne bramki i wygrali 4:2. Egipt pozostawił jednak po sobie bardzo dobre wrażenie i pokazał, że afrykańskiego futbolu nie powinno się lekceważyć.

5 sierpnia 1936 r. w składzie Egipcjan na mecz z Austrią było kilku zawodników, którzy pamiętali pojedynek z Węgrami. Brakowało co prawda Fawziego, ale prasa wskazywała właśnie Afrykanów jako faworytów tego starcia. Nieoczekiwanie jednak ambitni Austriacy pokazali się z bardzo dobrej strony i zaskoczyli wszystkich swoją skuteczną grą. Już na początku meczu strzelili dwa gole i mogli kontrolować przebieg spotkania. Po przerwie nie stracili koncentracji i dorzucili jeszcze jedno trafienie po błędzie egipskiego bramkarza, który nie potrafił utrzymać piłki w rękach. Egipt był w stanie odpowiedzieć tylko jednym trafieniem i po porażce 1:3 pożegnał się z turniejem.

Skończyła się chwilowo passa niespodzianek. Ostatnią sprawiła Austria, wygrywając wbrew ogólnym oczekiwaniom pewnie z Egiptem 3:1. Amatorzy austriaccy okazali się godnymi nosicielami wielkich tradycyj piłkarskich swego kraju. Zademonstrowali berlińczykom grę nie tylko skuteczną, ale i dobrą. Wykazali, że wbrew panującym tutaj nagminnie pojęciom, wygrać można równie dobrze, mając wszystkich pięciu napastników z przodu i nie ściągając środkowego pomocnika kurczowo do tyłu – oceniał ich grę Narcyz Süssermann na łamach Przeglądu Sportowego z 8 sierpnia 1936 r.

Peru – Austria

Ćwierćfinałowy pojedynek Peru – Austria zaplanowano 8 sierpnia na stadionie berlińskiej Herthy. Peruwiańczycy po pewnym zwycięstwie nad Finlandią w oczach wielu ekspertów stali się jednymi z głównych faworytów do końcowego triumfu. Austria była niedoceniania i traktowana nieco lekceważąco. Mało kto wierzył, że ambitni amatorzy będą w stanie nawiązać równorzędną walkę z południowoamerykańskimi wirtuozami.

Jednak ku zaskoczeniu zarówno ekspertów, jak i kibiców, to właśnie Austriacy lepiej zaczęli spotkanie. Grali odważnie i chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. W 23. minucie meczu wyszli na prowadzenie po trafieniu Waltera Werginza. Kilkanaście minut później Juan Valdivieso po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem pokonał go Klement Steinmetz. Do końca pierwszej połowy pozostawało wtedy osiem minut, ale przez ten czas żadna z ekip nie była w stanie stworzyć zagrożenia pod bramką rywali.

Peru – Austria Valdivieso
Interwencja peruwiańskiego bramkarza Juana Valdivieso;
źródło: Wikimedia Commons

Sytuacja zmieniła się po zmianie stron. Początkowo walka toczyła się w środkowej strefie boiska, ale wkrótce Peruwiańczycy ostro wzięli się za odrabianie strat i na bramkę Austrii sunął atak za atakiem. Nie przynosiło to jednak spodziewanych efektów, bo brakowało skuteczności. Po godzinie gry boisko wskutek urazu musiał opuścić Austriak Adolf Laudon. Gazeta Freie Stimmen pisała później, że wcześniej piłkarz został kopnięty w brzuch.

Peru grało więc z przewagą jednego zawodnika i wkrótce tę przewagę udało im się wykorzystać. Na kwadrans przed końcem kontaktowego gola strzelił Jorge Campolo Alcalde. Niektóre źródła jednak, w tym nasz Ilustrowany Kuryer Codzienny, podają, że był to gol samobójczy, który padł w zamieszaniu pod austriacką bramką. Peru poszło za ciosem i już sześć minut później mogło cieszyć się z wyrównania. Po mocnym uderzeniu Lolo Fernándeza piłka odbiła się od poprzeczki, ale w pobliżu był Alejandro Villanueva, który natychmiast skierował futbolówkę do siatki. Mimo zaciekłych ataków Peruwiańczyków wynik 2:2 utrzymał się do końca drugiej połowy i norweski sędzia Thoralf Kristiansen zarządził dogrywkę.

Peru – Austria. Dogrywka przy zielonym stoliku

W dogrywce na boisku grał już tylko jeden zespół. Peruwiańczycy raz za razem atakowali bramkę rywali. W ciągu 30 minut dodatkowego czasu strzelili aż pięć bramek. Norweski sędzia jednak aż trzech z tych goli nie uznał. Dopiero bramka Villanuevy w 117. minucie dała Peru prowadzenie, a zwycięstwo zostało przypieczętowane trafieniem Fernándeza na minutę przed końcem meczu. Goście z Ameryki Południowej wygrali 4:2 i wydawało się, że mogą się szykować do półfinałowego meczu z Polską.

Kierownictwo austriackiej ekipy wystosowało jednak oficjalny protest. Prezydent tamtejszej federacji Richard Eberstaller w złożonym na ręce FIFA piśmie wzywał do unieważnienia wyniku spotkania z powodu niespotykanie brutalnych ekscesów Peruwiańczyków, jak również z uwagi na powtarzające się zakłócanie przebiegu gry przez wtargnięcie publiczności na boisko.

W skład Jury d’Appel weszli prezydent FIFA Francuz Jules Rimet, Włoch Giovanni Mauro, Belg Rodolphe William Seeldrayers, Szwed Anton Johanson i Rudolf Pelikán z Czechosłowacji. Warto zauważyć, że w komisji próżno szukać jakiekolwiek przedstawiciela Ameryki Południowej. Nie wiadomo też, czy Peru dostało w ogóle szansę przedstawienia swojego stanowiska.

Początkowo nie chciano wierzyć, by nastąpić mogła jakaś rewelacyjna decyzja. Przypuszczano raczej, że utartym zwyczajem protest pójdzie do aktów i mecz zostanie zweryfikowany ściśle według wyniku uzyskanego na boisku. Tymczasem z sali obrad przenikać zaczęły jakieś nieskontrolowane wieści o prawdopodobnej powtórce, przy drzwiach zamkniętych, z dopuszczeniem jedynie oficjelów i prasy. Panowie z FIFA zachowywali tajemnicze milczenie. Późno, bardzo późno ukazał się komunikat potwierdzający pogłoski. W jego pierwszej redakcji nie podano jeszcze motywów tej niezwykłej decyzji, ograniczając się jedynie do zapowiedzi, że zostaną one później ogłoszone. Pojawiły się też one w nocnym biuletynie, w stylizacji przypominającej mocno noty Ligi Narodów ­– relacjonował na łamach Przeglądu Sportowego Narcyz Süssermann.

Głównym powodem podjęcia decyzji o powtórzeniu meczu był fakt, że jeden z austriackich zawodników miał zostać poturbowany przez peruwiańskich kibiców, którzy w pewnym momencie wtargnęli na boisku. W oficjalnym raporcie z igrzysk zauważono, że dochodzenie komisji wykazało, że:

Istniały czynniki utrudniające normalny przebieg wydarzeń w trakcie meczu i choć nie można zgłaszać zastrzeżeń do strony technicznej, to materialna organizacja turnieju przewidziana przez zwyczajowe przepisy zawiodła z powodu zaistnienia nieprzewidzianych okoliczności, tak więc nie można było zapobiec wtargnięciu widzów na boisko i niemożliwym było też powstrzymanie jednego z tych widzów przed kopnięciem jednego z graczy.

W raporcie odnotowano również, że wydarzenia te spowodowały w austriackiej ekipie spadek energii walki zespołu oraz że takich incydentów nie da się pogodzić z duchem dobrej sportowej rywalizacji. Zaznaczano też, że komisja nie była w stanie jednoznacznie wskazać winnego.

Jak było naprawdę?

Na tak postawione pytanie trudno dzisiaj jednoznacznie odpowiedzieć. Co zrozumiałe, inaczej te wydarzenia zapamiętano w Peru, a inaczej w Europie. W rozmaitych opracowaniach, książkach i artykułach pojawia się sporo wersji. Według jednej z nich norweski sędzia miał wyraźnie sprzyjać Austriakom, przez co nie uznał prawidłowo według Peruwiańczyków zdobytych bramek. Po strzeleniu czwartego gola stało się jednak już jasne, że to Peru wygra mecz. Rozradowani kibice mieli wbiec na boisko i wyściskać i wycałować swoich bohaterów. W powstałym zamieszaniu miał ucierpieć jeden z Austriaków. Według różnych wersji Anton Krenn został kopnięty lub mocno poturbowany i nie był w stanie kontynuować gry. Niektóre źródła podają też, że do wtargnięcia kibiców doszło po zdobyciu trzeciej bramki przez Peru.

Inna wersja jest trochę bardziej złożona. Według niej przed rozpoczęciem dogrywki gotowość do gry zgłosił kontuzjowany wcześniej Adolf Laudon. To miało rozzłościć zarówno piłkarzy, jak i rozgorączkowanych kibiców.

Zamieszanie i chaos, któremu dali się ponieść peruwiańscy kibice na trybunach, narastały. Można się było zastanawiać, co mogło doprowadzić Peruwiańczyków do tak ślepej furii. Dopiero stopniowo zrozumiano, że uwierzyli oni, że Austriacy wymienili kontuzjowanego Laudona na innego zawodnika, czego zabraniały reguły olimpijskiego turnieju piłki nożnej – pisano w Sport-Tagblatt.

Tę relację po części potwierdza też korespondent brytyjskiej Daily Sketch W. Capel Kirby. W opublikowanej w poniedziałek 10 sierpnia relacji pisał, że powrót kontuzjowanego Austriaka do gry wywołał wielkie protesty Peruwiańczyków. Twierdzili oni, że to nie Laudon, ale inny rezerwowy piłkarz. Wszyscy gracze stanęli na środku i kłócili się, żywo gestykulując. Warto jednak zaznaczyć, że Capel Kirby nie mógł być naocznym świadkiem tych wydarzeń, gdyż w tym samym czasie był na meczu Polski z Wielką Brytanią.

Jedną z bardziej przejmujących relacji opublikowano w gazecie Der Morgen. Według jej doniesień jednym z widzów na meczu był niemiecki sędzia Peco Bauwens. Miał on zostać obrażony przez peruwiańskich kibiców, kiedy próbował zaprowadzić jakiś porządek i zapanować nad sytuacją.

Kiedy egzotyczni piłkarze trafili w dogrywce, to setki ich zwolenników z Ameryki Południowej wtargnęły na plac gry i wszelkie pozory porządku zostały zniszczone. W trakcie dzikiej walki ciężko ranny został Austriak Krenn. Miejscowa publiczność gwałtownie protestowała przeciwko tego typu zabawie i można było usłyszeć okrzyki „wynocha z Europy!”. Nawet po zakończeniu meczu, który ostatecznie zakończył się wynikiem 4:2 dla Peru, kibice nadal demonstrowali – pisano w Der Morgen.

Bardzo prawdopodobne, że to właśnie na relacji Der Morgen oparł swoje sprawozdanie Capel Kirby.

Ponad tysiąc peruwiańskich kibiców, wrzeszczących, wyjących i wymachujących flagami, przeskoczyło barierki i wtargnęło na boisko. Austriaccy gracze byli kopani i bici. W pewnym momencie dr Bauwens zobaczył, jak jeden z Peruwiańczyków wsuwa rękę do kieszeni na biodrze, tak jakby chciał wyciągnąć broń. Dr Bauwens bez chwili wahania chwycił mężczyznę za gardło i nie pozwolił mu sięgnąć do kieszeni. Zanim jednak udało się go zneutralizować, doszło go gwałtownej walki – pisał Capel Kirby na łamach Daily Sketch.

Wątpliwości

Tak naprawdę co gazeta, to inna wersja wydarzeń. Polska prasa w ogóle nie wspominała o wtargnięciu Peruwiańczyków na murawę. Informacja to pojawiła się dopiero po decyzji o ponownym rozegraniu meczu. Trenerem Austrii był wówczas Anglik James Hogan. Był znany ze swojego zamiłowania do czystej gry i raczej mało prawdopodobne, żeby uciekał się do takich sztuczek, jak zamiana kontuzjowanego zawodnika na zdrowego.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że peruwiańscy kibice jednak wtargnęli na boisko. Mecz obserwowało ledwie pięć tysięcy widzów, więc sił porządkowych też za dużo nie było. Wątpliwości nasuwają się, kiedy spojrzymy na rzekomą liczbę Peruwiańczyków. Mało prawdopodobne, żeby z tak biednego kraju, jakim było wówczas Peru, aż tylu kibiców zdecydowało się na podróż do Europy. Wyjazd do Berlina był wielkim logistycznym wyzwaniem dla całej reprezentacji. Do Europy przypłynęła ona na parowcu Orazio, a sama podróż trwała półtora miesiąca. Prezydent Peruwiańskiego Komitetu Olimpijskiego Eduardo Dibós Dammert musiał się mocno starać, żeby uzbierać wystarczające fundusze na berlińską wyprawę. Dla przeciętnego kibica tak daleka podróż była praktycznie nieosiągalna. W 1976 r. w czterdziestą rocznicę berlińskich igrzysk zorganizowano w Peru specjalną ceremonię upamiętniającą tamtą imprezę. Eduardo Dibós Dammert rozmawiał wtedy z kilkoma zawodnikami i każdy potwierdził, że peruwiańscy kibice byli bardzo nieliczni.

Ciekawe jest też to, że prawdopodobnie nie zachowało się żadne zdjęcie, które dokumentowałoby tę rzekomą inwazję setek rozgorączkowanych kibiców na boisko. Fotografii z samego meczu trochę jest, więc dlaczego nikt nie uwiecznił tak donośnego wydarzenia?

W cytowanym wyżej artykule ze Sport-Tagblatt znajdziemy też informację, która każe inaczej spojrzeć na zachowanie kibiców:

Fanatycy znowu wtargnęli na boisko i zaczęli całować zawodników. Pod koniec było naprawdę źle. My, cywilizowani mieszkańcy Europy Środkowej, współczuliśmy graczom! Wysiłek dwóch godzin gry na boisku nie był naszym zdaniem tak wielki, jak ceremonia całowania po wygranej. Każdy gracz był całowany przez każdego z obecnych Peruwiańczyków – pisano.

Być może to, co dla kibiców z Ameryki Południowej były czymś względnie normalnym, w Europie budziło zdziwienie i przerażenie. Być może ktoś nieco podkoloryzował prasową relację i ukazał gości z Peru jako nieokrzesanych dzikusów. Nie byłby to zresztą pierwszy ani ostatni raz, kiedy Europejczycy z wyższością patrzyliby na przybyszy z drugiej strony Atlantyku. Prawdy o berlińskich wydarzeniach nie sposób dzisiaj dociec.

Peru – Austria. Powtórka, do której nie doszło

Wiemy za to, co wydarzyło się później. Powtórzenie meczu wyznaczono na 10 sierpnia na godzinę 17:00. Ekipa Peru jednak nie zjawiła się na stadionie. Włoski sędzia Rinaldo Barlassina odczekał razem z austriacką ekipą na pojawienie się Peruwiańczyków, ale po pół godziny odgwizdał walkower dla Austrii. Nie jest do końca jasne, dlaczego Peru się nie zjawiło. Przez lata utarło się, że poczuli się dotknięci decyzją komisji odwoławczej i nie mieli zamiaru brać udziału w tak zorganizowanych rozgrywkach.

Nie brakuje też głosów, że drużyna wyruszyła na powtórzone spotkanie. Jednak z uwagi na problemy komunikacyjne spowodowane zamknięciem kilku berlińskich ulic z powodu rozgrywanego wyścigu kolarskiego, nie zdążyła dojechać na czas. Mecz podobno miał zostać przełożony na 11 sierpnia, ale w Berlinie pojawiły się już wtedy pogłoski, że tego dnia Peru wyjeżdża do Paryża. Tak czy inaczej, do ponownego spotkania obu ekip nie doszło.

Tymczasem w Limie hucznie świętowano awans do strefy medalowej. Wieści z Europy dotarły do Peru z dwudniowym opóźnieniem i spowodowały masowe protesty na ulicach. Dwudziestotysięczny tłum zebrał się pod pałacem prezydenckim, gdzie wysłuchał przemowy prezydenta Óscara R. Benavidesa. Poinformował on kibiców, że otrzymał pilny telegram z Berlina, w którym przedstawiono mu sytuację. Stojąc na straży honoru Peruwiańczyków, nakazał on całej delegacji powrócić do kraju, czym wywołał brawa wśród zgromadzonych.

Następstwa

Na tym jednak się nie skończyło. New York Times na pierwszej stronie informował, że konsulat niemiecki został obrzucony kamieniami. Z kolei w głównym porcie w Callao robotnicy odmówili załadunku niemieckich i norweskich statków. Pojawiały się też opinie, że zamieszki wywołane meczem z Austrią, były dodatkowo na rękę rządzącym, którzy chcieli wywołać większe poczucie krzywdy w kraju przed zbliżającymi się wyborami.

Berlin opuściła cała peruwiańska reprezentacja olimpijska. Oprócz piłkarzy, byli to także koszykarze, którzy w ćwierćfinale mieli mierzyć się z Polską. Pod koniec tygodnia Ilustrowany Kuryer Codzienny informował, że być może uda się dojść do porozumienia i Peru zostanie w Berlinie, ale nic takiego się nie stało. Argentyna, Chile, Urugwaj i Meksyk wyraziły solidarność z Peruwiańczykami, a Kolumbia na znak protestu też wycofała się z udziału w igrzyskach.

Nie wierzymy w europejski sport. Przyjechaliśmy tutaj i zastaliśmy tylko grono kupców – mówił członek Peruwiańskiego Komitetu Olimpijskiego Miguel Dasso po wycofaniu się Peru z imprezy.

Warto jeszcze wspomnieć, że przez dziesięciolecia utrwaliła się w Peru wersja wydarzeń, w której swoje trzy grosze mieli wtrącić naziści. Po porażce Niemców z Norwegią w innym ćwierćfinale gospodarze za wszelką cenę chcieli, żeby to Austria jako przedstawiciele aryjskiej rasy wyszła zwycięsko z pojedynku z Peru. Mówiło się, że naciski w tej sprawie miał wywierać sam Adolf Hitler. Mało to jednak prawdopodobne, bo pierwszy raz na meczu piłkarskim był właśnie podczas starcia z Norwegią, a futbol był daleko na liście jego ulubionych sportów. Niemniej ta wersja przez lata pokutowała wśród peruwiańskich kibiców i dopiero niedawno te teorie obalono.

W półfinale Austriacy spotkali się z Polską. Nieoczekiwanie wygrali 3:1 i zameldowali się w finale. Tam jednak musieli uznać wyższość Włochów i zadowolić się srebrnymi medalami. Dla większości tamtych piłkarzy to największy sukces w karierze.

Peruwiańczycy do domu wrócili w połowie września. Rodacy witali ich jak bohaterów narodowych. Wręczono im złote medale i nazywano prawdziwymi mistrzami. Jedną z przełęczy w Andach nazwano na cześć berlińskiego zwycięstwa Punta Olímpica. Swoje piłkarskie umiejętności Peruwiańczycy potwierdzili w 1939 r. Na rozgrywanych u siebie mistrzostwach Ameryki Południowej wygrali wszystkie mecze i zdobyli swój pierwszy tytuł. Na igrzyskach peruwiańscy piłkarze następny raz zagrali w 1960 r. w Rzymie, gdzie przegrali wszystkie mecze. Dziesięć lat później wrócili na mistrzostwa świata. Olimpijski dorobek Peruwiańczyków to ciągle tylko jeden złoty medal i trzy srebrne. Kto wie, czy nie byłby on bogatszy, gdyby mecz Peru – Austria odbywał się w normalnych warunkach.

BARTOSZ DWERNICKI

[/su_spoiler]

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...