Ferenc Deak – syn piekarza, który podpadł komunistom

Czas czytania: 8 m.
5
(2)

Wiele wskazuje na to, że w najbliższych dniach będziemy świadkami kolejnego znakomitego osiągnięcia Roberta Lewandowskiego. Nasz napastnik jest już o krok od pobicia ligowego rekordu trafień, który  w 1972 r. ustanowił Gerd Müller. Jeśli jednak spojrzymy na najlepsze takie osiągnięcia w innych europejskich ligach, to na czoło wysuwa się węgierski snajper Ferenc Deak. W drugiej połowie lat 40. trzykrotnie zdobywał koronę króla strzelców, a w 1946 r. uzyskał w ligowych zmaganiach aż 66 bramek. Niestety będąc na szczycie, podpał władzom, co położyło się cieniem na jego późniejszej karierze.

Ferenc Deak – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Ferenc Deak
  • Data i miejsce urodzenia: 13.01.1922 Budapeszt
  • Data i miejsce śmierci: 18.04.1998 Budapeszt
  • Pozycja: Napastnik

Historia i statystyki kariery

Kariera klubowa

  • Szentolorinci AC (1940-1947) 186 występów, 358 bramek
  • Ferencvaros TC (1947-1950) 83 występy, 121 bramek
  • Ujpest Dozsa (1950-1954) 106 występów, 108 bramek
  • Spartacus Budapeszt (1955-1957) 48 występów, 52 bramki
  • Voros Meteor (1957) 10 występów, 6 bramek
  • BFC Siofok (1959) 2 występy, 2 bramki

Kariera reprezentacyjna

  • Węgry (1946-1949) 20 występów, 29 bramek

Statystyki i osiągnięcia:

Osiągnięcia zespołowe:

Ferencvaros TC

  • 1x mistrzostwo Węgier (1949)

Osiągnięcia indywidualne:

  • 3x król strzelców węgierskiej ligi (1946, 1947, 1949)
  • Piłkarz Roku na Węgrzech (1946)
  • 3x najlepszy strzelec na świecie (1946, 1947, 1949)

Ten znakomity napastnik przyszedł na świat 16 stycznia 1922 r. w Budapeszcie. Dorastał na przedmieściach węgierskiej stolicy w liczącym 20 tys. mieszkańców miasteczku Pestszentlőrinc. W 1950 r. zostanie ono włączone w granice Budapesztu i utworzy jego XVIII. obwód.

Przełom lat 20. i 30. to w Wiedniu, Pradze i Budapeszcie czas wzmożonych kawiarnianych dyskusji o futbolu. Rozmawiano nie tylko o przebiegu samych meczów i ich wynikach, ale coraz chętniej zwracano uwagę w stronę piłkarskiej taktyki. Szukano sposobów na uwypuklenie własnych atutów i zneutralizowanie zalet przeciwnika.

Z dala od urokliwych miejskich kawiarenek, w których czas płynął jakby wolniej, toczyło się też życie zwykłych mieszkańców Budapesztu. Przez cały tydzień ciężko pracowali, żeby polepszyć byt swoich rodzin. Futbol był dla nich raczej ciekawostką, dodatkiem do codziennego życia. Szybko jednak zyskiwał popularność.

Najszybciej i najłatwiej pasja do piłki nożnej rozprzestrzeniała się wśród najmłodszych. Popołudniami i wieczorami uliczki większych i mniejszych miast wypełniały się zgiełkiem i gwarem rozgrywanych przez młodych chłopaków meczów. Ferenc Deak też dał się porwać tej magii. Był synem piekarza i od najmłodszych lat pomagał w rodzinnym interesie. Z czasem jednak coraz więcej czasu spędzał na graniu w piłkę. Zamiast mąką zdecydowanie bardziej wolał ubrudzić się ulicznym kurzem.

Przeczytaj także:

Z bramki pod bramkę

Deak swoją piłkarską przygodę rozpoczął jako nastolatek. Miał 13 lat, kiedy zgłosił się do klubu, w którym rozpoczął pierwsze treningi. Był to zespół z jego najbliższej okolicy – Szentlőrinci Atlétikai Club. Pierwsze kroki w futbolowym świecie stawiał jako  bramkarz i był w tym całkiem dobry. Słynął z tego, że momentami ciężko było go pokonać, a bramka wydawała się zaczarowana.

W jednym z meczów został jednak mocno trafiony piłką w głowę i stracił przytomność. Według jednej z wersji tego zdarzenia autorem trafienia miał być brat Józsefa Bozsika. Chłopak doszedł do siebie, ale rodzice postawili stanowcze weto dalszej pasji syna. Piłki w tamtych czasach były dużo cięższe niż dzisiaj i szybciej nasiąkały wodą. Dla młodego, rozwijającego się ciągle organizmu skutki takich uderzeń mogły być bardzo groźne.

Jednak młody Ferenc nie potrafił wyrzucić futbolu z własnego życia. Kiedy tylko mógł zachodził i zaglądał na stadion. Z żalem i zazdrością patrzył na trenujących kolegów. Żeby być choć trochę bliżej piłki, stawał z boku boiska i podawał futbolówkę kolegom, opuszczała plac gry. Uderzał ją przy tym nie tylko mocno, ale też bardzo precyzyjnie.

Swoją postawą zdobył sympatię jednego z trenerów. Był nim Elemér Berkessy, który jako zawodnik grał w paryskim Racingu czy Barcelonie. Miał też za sobą występy w reprezentacji, więc potrafił ocenić, czy ktoś ma talent czy nie. Ferenc nie miał kłopotów z opanowaniem piłki, a po sposobie, w jaki ją uderzał, widać było, że ma naturalny talent. Szkoleniowiec postanowił więc spróbować przekonać jego rodziców do zmiany zdania. Ci zgodzili się ustąpić, ale troszcząc się o zdrowie syna, postawili warunek, że Ferenc nie może już grać jako bramkarz.

Awans do elity

Chłopak został więc przesunięty do przodu. Nie był jednak przyzwyczajony do gry w polu, więc potrzebował nieco czasu, żeby odnaleźć się w nowej roli. Wtedy właśnie zyskał sobie przezwisko Bamba. Określenie to w wolnym tłumaczeniu można przetłumaczyć jako dureń. Deák sprawiał wrażenie trochę nieporadnego, ale bardzo szybko zaczął wszystkim pokazywać, na co go stać.

Byłem tak nazywany już w Lőrinc, ponieważ zgodnie z moimi przyzwyczajeniami stałem zwykle w kole środkowym przy linii, wyglądając przy tym, jakbym nie miał nic do roboty. Sterczałem tak jak bambus, ale kiedy nadchodziła okazja, zawsze potrafiłem ruszyć szybko i niespodziewanie – opowiadał Deák.

Ferenc konsekwentnie pracował na treningach i wkrótce zaczął zbierać efekty tej pracy. Pierwszy mecz w barwach Szentlőrinci zagrał 3 września 1939 r. Zespół przegrał 1:3, ale młokos uświetnił swój debiut golem. Klub występował wówczas na drugim poziomie rozgrywkowym w Nemzeti Bajnokság B, ale sezon później grali już w trzeciej lidze. Deak szybko budował swoją pozycję w zespole, a swoimi sześcioma trafieniami na tym poziomie wysłał czytelny sygnał, że coraz lepiej radzi sobie też pod bramką rywali.

Drużyna zaczęła piąć się w górę, a Deak został jednym z jej liderów i zapoczątkował jeden z najlepszych okresów w dziejach klubu. Strzelał jak na zawołanie, niejednokrotnie notując po cztery czy pięć trafień w jednym meczu. W sezonie 1942/43 wystąpił w 26 meczach i tylko w trzech nie pokonał bramkarza rywali. Łącznie uzyskał aż 49 trafień.

Kwestią czasu było, kiedy zespół zamelduje się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Cel ten udało się wywalczyć w sezonie 1943/44 i jesienią 1944 r. Deak miał szansę debiutu w ekstraklasie. Pierwsze trzy mecze zakończyły się dla Szentlőrinc AC kompletem zwycięstw, a nasz bohater zdobył w tych pojedynkach dziewięć goli. Ligowe zmagania zostały jednak przerwane z uwagi na działania wojenne. Jesienią próbowano zorganizować mistrzostwa wojskowe, ale tych też nie udało się dokończyć. Deak również wtedy imponował skutecznością, strzelając pięć bramek w dziesięciu spotkaniach.

Wiosna przyniosła kolejną radziecką ofensywę, a piłkarskie zmagania zostały ograniczone tylko do drużyn z Budapesztu. Szentlőrinci grał na drugim poziomie tych rozgrywek, ale braki w źródłach nie pozwalają na pełne odtworzenie bilansu zespołu.

Ferenc Deak bije rekord

Dopiero kolejną ligową kampanię udało się rozegrać w pełni. Futbol był jednym z tych elementów życia, który pozwolił Węgrom szybciej stanąć na nogi po wojnie. Zasady się nie zmieniły, ale zmienił się sam kraj, w którym władzę przejęli komuniści. Wkrótce nowe władze zaczną wykorzystywać sport dla własnych celów i organizować go na nowo. Nie ominie to też piłki nożnej.

Na razie jednak rywalizacja toczyła się w miarę normalnie. Zespoły podzielono na dwie grupy, z których najlepszych pięć drużyn awansowało do grupy mistrzowskiej. Dalekie od normalności były jednak strzeleckie popisy Deaka. Ładował gola za golem i nic nie robił sobie z przeciwników. Nie ważne, czy naprzeciwko niego stała drużyna MTK, Ferencvárosu czy ktoś z dołu tabeli. Zawsze znajdował sposób na bramkarza rywali.

W wygranym 13:0 spotkaniu z Kőbányai Barátság strzelił aż dziewięć bramek. Pięć trafień zaaplikował Ferencvárosowi, a kolejnych sześć drużynie Debreceni VSC. Poza tym wielokrotnie strzelał dwie, trzy albo cztery gole. Deak był praktycznie nie do zatrzymania i w śrubowaniu rekordu nie przeszkodziło mu nawet to, że dwukrotnie został usunięty przedwcześnie z boiska.

Ostatecznie sezon 1945/46 ukończył z 66 bramkami na koncie. Potrzebował do tego 34 meczów, więc łatwo policzyć, że średnio uzyskiwał niemal dwa gole w każdym występie. Nawet biorąc po uwagę nieco inny niż zwykle format rozgrywek, trudne czasy powojenne i zapewne sporą różnicę w poziomach między zespołami, takie osiągnięcie musi budzić największe uznanie. Wcześniejszy rekord ustanowił w 1939 r. Gyula Zsengellér, który 56 razy znajdował wówczas drogę do bramki rywali.

Strzeleckie popisy Deaka nie wystarczyły jednak, żeby ugrać coś z zespołem na arenie krajowej. Zmagania w grupie zachodniej Szentlőrinci AC zakończyło na czwartej lokacie, a w grupie mistrzowskiej zajęli dopiero ósme miejsce w stawce dziesięciu ekip.

Rok później ekstraklasa składała się już tylko z 16 zespołów, które normalnie rywalizowały w jednej grupie. Deak potwierdził wówczas swoje nieprzeciętne umiejętności i drugi raz z rzędu został królem strzelców. Trafiał „tylko” w  22 z 30 meczów, ale w czterech czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców, a w trzech starciach aż pięć razy trafiał do siatki. Zespół znowu jednak zakończył zmagania w środku tabeli, zajmując siódmą lokatę.

Ferenc Deak i Ferencváros

Po bramkostrzelnego zawodnika sięgnął w końcu jeden z największych i najbardziej utytułowanych klubów w kraju, czyli stołeczny Ferencvárosi Torna Club. Jedną z kart przetargowych przy transferze był dwupiętrowy dom, który zapewniono Deakowi. Bardzo entuzjastycznie na jego przyjście zapatrywali się też kibice, którzy liczyli, że nowy nabytek przywróci ich ukochanej drużynie utracony blask.

Ferenc za otrzymane zaufanie odwdzięczył się najlepiej, jak mógł, czyli kolejnymi bramkami. Już w 3. kolejce cztery razy pokonał bramkarza rywali i poprowadził zespół do wygranej. W całym sezonie zespół zanotował tylko cztery remisy i pięć porażek, a pozostałe 23 spotkania wygrał. Deak był jednym z motorów napędowych zespołu i często to jego trafienia decydowały o zwycięstwach. Drużyna finiszowała na najniższym stopniu podium. Ferenc mógł być zadowolony ze swoich występów, choć w rywalizacji o koronę króla strzelców musiał uznać wyższość Ferenca Puskása, który zdobył 50 bramek, podczas gdy Deak „zaledwie” 41 goli.

W kolejnym sezonie pokazał razem z kolegami prawdziwą klasę. Ferencváros szedł jak burza i po kolei rozjeżdżał kolejnych rywali. Deak znowu zaliczył kilka meczów z czterema trafieniami i raz pięciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Pierwsze potknięcie zespół zanotował dopiero 13. kolejce, remisując 1:1 z MTK. Pierwsza porażka z kolei przyszła dopiero w 24. kolejce. W całym sezonie Ferenc z kolegami uzbierali ich ledwie trzy.

W znakomitym stylu sięgnęli po krajowe mistrzostwo, dystansując wszystkich konkurentów w walce o tytuł. Nad drugim w tabeli MTK mieli aż 11 punktów przewagi. Ferenc Deak ze swoimi 59 golami w 30 meczach znowu zbliżył się do magicznej granicy dwóch goli na mecz i po raz trzeci został królem strzelców. Obok siebie miał znakomitych Sándora Kocsisa i Zoltána Czibora i trudno było sobie wyobrazić lepszy sposób na uczczenie jubileuszu 50-lecia klubu.

Zmiana barw

Latem 1950 r. razem z kolegami spędzał czas w jednym z klubów nocnych w mieście Siófok nad Balatonem. Towarzystwo trochę sobie wypiło, a że Deak był muzykalny i lubił śpiewać, to zaintonował wykonanie klubowego hymnu, który jednak nie cieszył się wówczas uznaniem w oczach władz.

Pech chciał, że świadkami tego występu była dwójka funkcjonariuszy z Államvédelmi Hatóság, czyli politycznej policji węgierskiej. Przez moment tolerowali oni zachowanie Deaka, ale po chwili do niego podeszli i kazali mu się zamknąć. Deak zamilkł, odwrócił się w stronę baru i zamówił dwa drinki. Kiedy barman mu je przygotował, Ferenc wylał ich zawartość wprost na twarze oficerów i całą akcję zakończył dwoma precyzyjnymi ciosami, jak na dobrego napastnika przystało.

Władze nie chcąc skandalu, starały się wyciszyć sławę, ale Deak był już u nich na cenzurowanym. Jeden z wysoko postawionych w ministerstwie działaczy Sándor Csáki postawił piłkarzowi ultimatum. Urzędnik był też jednym z działaczy Dózsa Sport Egyesület, czyli dzisiejszego Újpestu i przedstawił zawodnikowi propozycję nie do odrzucenia.

Możesz zdecydować – idziesz do więzienia, albo do Újpestu! – zwrócił się Csáki do Deaka.

Element niepewny politycznie

Incydent nad Balatonem położył się też cieniem na jego karierze reprezentacyjnej. Gusztáv Sebes uznał go za element niepewny politycznie i przestał go powoływać. Miejsce Deaka na środku reprezentacyjnego napadu zajął Nándor Hidegkuti. Węgrzy w tamtych czasach dysponowali wieloma klasowymi zawodnikami, a siła ognia ataku drużyny narodowej czasami wręcz porażała, więc spokojnie mogli sobie pozwolić na rezygnację z usług takiego snajpera jak Deak.

W reprezentacji debiutował on jeszcze w czasie wojny w spotkaniach nieoficjalnych. Pierwszy oficjalny występ zanotował 6 października w meczu z Austrią, strzelając dwa gole. Łącznie zdążył uzbierać 20 meczów w kadrze i tylko w trzech nie strzelił gola. Tych zdołał strzelić aż 29, co też musi budzić uznanie.

Dwukrotnie wystąpił w meczach z Polską. Po raz pierwszy 19 września 1948 r. w wygranym 6:2 spotkaniu w Warszawie, gdzie strzelił jedną z bramek. Drugi raz zagrał przeciwko naszym reprezentantom 10 lipca 1949 r. W Debreczynie Węgrzy wygrali wówczas 8:2, a Ferenc Deak aż cztery razy zmusił do kapitulacji Henryka Borucza.

Zejście ze sceny

W nowym klubie musiał pogodzić się z faktem, że to nie on jest już gwiazdą numer jeden w zespole. W Újpeście pierwsze skrzypce grał Ferenc Szusza. Deak ciągle jednak imponował skutecznością, choć jego osiągnięcia nie rzucały już na kolana. W 83 spotkaniach, jakie w ciągu czterech lat rozegrał dla klubu, strzelił 53 bramki.

Po przygodzie z Újpestem występował jeszcze przez parę lat w mniejszych klubach, aż w końcu w 1960 r. zakończył karierę w grającym wówczas w piątej lidze Siófoki Bányász SE. Pod koniec swojej przygody z piłką grywał już dalej od bramki przeciwnika i nie strzelał już tylu goli. Kiedy jednak już to robił, to zapadał kibicom w pamięć, jak wtedy, gdy trafił do bramki z połowy boiska.

Nigdy nie pogodził się z decyzją o odsunięciu go od reprezentacji. Ominęły go wszystkie największe sukcesy węgierskiej ekipy – igrzyska olimpijskie w Helsinkach, mecz z Anglią na Wembley, czy mistrzostwa świata w Szwajcarii. Jedne trofeum, jakie zdobył z kadrą, to Puchar Bałkanów w 1947 r., gdzie oczywiście został królem strzelców.

Uhonorowanie

Po zakończeniu kariery podjął współpracę z rządem i pracował dla armii. Ukończył też szkołę oficerską policji i w oczach kibiców został towarzyszem Deakiem. Wszystkie te działania podejmował, żeby zapewnić utrzymanie rodzinie. Dodatkowo przed opuszczeniem Ferencvárosu zobowiązał się, że wszystkie okoliczności zmiany klubu zachowa w tajemnicy, przez co kibice długo nie mogli mu wybaczyć, że odszedł do największego rywala.

Dobre imię zostało mu przywrócone dopiero po zmianie ustroju. W 1994 r. został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Order Zasługi, a w 1999 r. pośmiertnie przyznano mu Nagrodę Dziedzictwa Węgierskiego. Na rok przed śmiercią, w 1997 r. w Monachium na gali IFFHS otrzymał tytuł króla strzelców stulecia. Zmarł 18 kwietnia 1998 r. w Budapeszcie.

Swoimi rekordami na stałe zapisał się w historii futbolu, a uzyskane przez niego 66 goli w jednym ligowym sezonie wydaje się być wynikiem nie do pobicia. Choć z drugiej strony jeszcze niedawno podobnie myśleliśmy o osiągnięciu Gerda Müllera.

BARTOSZ DWERNICKI

[/su_spoiler]

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...