Piękna walka na dwóch frontach – Podbeskidzie Bielsko-Biała w sezonie 2010/2011

Czas czytania: 8 m.
0
(0)

27 sierpnia 2022 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie przy okazji kolejnego meczu Fortuna 1. Ligi. Stal Rzeszów mierzyła się tego dnia z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Opowiemy o tym, co działo się na boisku, ale przy okazji powspominamy znakomity sezon Górali, kiedy to drużyna z Bielska-Białej awansowała do Ekstraklasy i dotarła do półfinału Pucharu Polski.

Przed meczem

Podbeskidzie przystępowało do meczu, mając dwanaście punktów i było faworytem spotkania. Stal miała osiem punktów i za sobą przegraną z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Górale również byli podrażnieni porażką – ulegli w poprzedniej kolejce Puszczy Niepołomice.   

Mecz rozpoczął się o godzinie 15 w potężnym, ponad trzydziestostopniowym upale. Do tego, co działo się na murawie Stadionu Miejskiego w Rzeszowie, wrócimy w dalszej części tekstu. Wcześniej, jako że jesteśmy portalem historycznym, przypomnimy wydarzenia sprzed kilkunastu lat, kiedy Podbeskidzie zachwyciło piłkarską Polskę.

Podbeskidzie – rys historyczny

Towarzystwo Sportowe Podbeskidzie Bielsko-Biała w obecnej formie powstało w roku 1997. Było owocem fuzji sekcji piłkarskiej BBTS Włókniarz Bielsko-Biała i klubu DKS Inter Komorowice.

Klub nawiązuje tradycją do Bielitzer Fussball Klub. Był to najstarszy klub sportowy na Śląsku Cieszyńskim. Powstał w 1907 roku, kiedy Bielsko (miejscowość, która w 1951 roku została połączona z Białą Krakowską, w wyniku czego narodziło się miasto Bielsko-Biała) było zamieszkiwane głównie przez Niemców.

Podbeskidzie było pierwszym klubem z Bielska-Białej, który zagrał w najwyższej klasie rozgrywkowej. Stało się to w sezonie 2010/2011. Był to sezon dla tego klubu wyjątkowy. Drużyna prowadzona przez trenera Roberta Kasperczyka nie tylko awansowała do krajowej elity, ale dotarła także do półfinału Pucharu Polski. Pierwszy raz o Góralach zrobiło się głośno w całym kraju.

Marsz po awans

Awans do Ekstraklasy z rozgrywek 1. Ligi w sezonie 2010/2011 uzyskiwały dwie najlepsze drużyny. Nie było jeszcze rozgrywanej obecnie rywalizacji barażowej. Miejsca od trzeciego do szóstego na koniec sezonu zasadniczego nie dawały zatem nadziei na awans do elity.

Podbeskidzie zaczęło od wyjazdowego remisu z Kolejarzem Stróże. W drugiej kolejce Górale doczekali się pierwszego zwycięstwa. Pokonali u siebie Górnika Polkowice 2:0. W kolejnym meczu rozbili w Niecieczy Termalikę Bruk-Bet aż 5:0.

Pierwszą porażkę zespół z Bielska-Białej poniósł dopiero w 11. kolejce. Pogromcą Podbeskidzia był Piast Gliwice, który wygrał u siebie 2:1. Wcześniej zawodnicy Roberta Kasperczyka odnieśli kilka spektakularnych zwycięstw, jak 6:1 na wyjeździe z GKS-em Katowice, czy 3:1 z Pogonią Szczecin – również na terenie rywala.

Wydawało się, że po wpadce w Gliwicach, bielszczanie szybko się podniosą. Wygrali bowiem z Wartą Poznań, jednak szybko przyszła kolejna porażka – tym razem w Łęcznej z Bogdanką. Po niej z kolei Podbeskidzie zanotowało pięć meczów z rzędu bez porażki. Było niepokonane do wyjazdowego spotkania z Górnikiem Polkowice (0:1) w 19. kolejce.

Do końca sezonu Górale przegrali tylko dwa razy. Punkty gubili częściej, ale zazwyczaj po meczach zremisowanych. Sposób na Podbeskidzie znalazły Dolcan Ząbki, który wygrał 2:0 w 27. serii gier oraz Ruch Radzionków, który na zakończenie sezonu zwyciężył 3:0.  Ta ostatnia porażka nie miała większego wpływu na walkę o awans, bowiem Podbeskidzie było już pewne wywalczenia przepustki do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Zespół z Bielska-Białej zajął w pierwszoligowej tabeli drugie miejsce. Dzięki temu pierwszy raz w historii uchyliły się przed tym klubem bramy ekstraklasowego raju. Do elity wszedł także Łódzki Klub Sportowy, który wygrał zmagania na drugim szczeblu krajowych rozgrywek.

Kiedy Robert Kasperczyk został na łamach „Dziennika Zachodniego” zapytany o to, które zwycięstwo było najcenniejsze, wskazał mecz z Sandecją Nowy Sącz rozegrany w 31. kolejce. Podbeskidzie wygrało 2:0 i wywalczyło awans, a tak wspominał to szkoleniowiec:

Mecz rozpoczął się jednak dla nas fatalnie, bo już w 4. minucie Sandecja wykonywała rzut karny. Na szczęście Rysiek Zajac obronił strzał Marcina Chmiesta, a potem jeszcze przed przerwą strzeliliśmy dwie bramki, dające nam upragniony awans do ekstraklasy.  

W kolejnym sezonie Podbeskidzie zajęło w najwyższej klasie rozgrywkowej dwunaste miejsce. Był to sezon wyjątkowy, wszak w 2012 roku Polska wspólnie z Ukrainą organizowała mistrzostwa Europy, dzięki czemu piłkarski świat z uwagą patrzył na nasz kraj i powstające nowoczesne stadiony. Niektóre mecze Ekstraklasy były pokazywane także w innych krajach, gdyż prawa do rozgrywek nabyły Eurosport oraz niemiecki Sportdigital TV.

O krok od finału

Piłkarze Podbeskidzia bardzo dobrze spisali się także w Pucharze Polski. To właśnie dzięki ich postawie w tych rozgrywkach, zrobiło się o nich głośno. Niewiele brakowało, a bielszczanie odpadliby już w 1. rundzie. Rywalizowali z grającym w grupie wschodniej II ligi Startem Otwock. Padł remis 2:2 i dopiero rzuty karne dały Góralom awans do kolejnej fazy.

Tam trafili na grający wówczas w 1. Lidze Piast Gliwice. Podbeskidzie losy spotkania przesądziło w ostatnim kwadransie, zdobywając dwie bramki. Wygrana 2:0 dała przepustkę do 1/8 finału. Czekał tam ekstraklasowy GKS Bełchatów. Drużyna z Bielska-Białej sprawiła pierwszą niespodziankę. Tym razem strzelała gole w pierwszej połowie, podobnie jak w poprzedniej rundzie zwyciężyła 2:0 i znalazła się w gronie ośmiu najlepszych zespołów Pucharu Polski.

Na etapie ćwierćfinału rozgrywano już dwa mecze. Rywalem Podbeskidzia była Wisła Kraków – wówczas czołowa drużyna w naszym kraju. Opisywany sezon zakończyła zdobyciem mistrzostwa Polski. Zespół prowadzony przez Roberta Kasperczyka nie przestraszył się jednak Białej Gwiazdy.

Pierwszy mecz odbył się w Krakowie. Na dwie minuty przed jego zakończeniem jedynego gola strzelił Piotr Malinowski. Podbeskidzie wywiozło zwycięstwo z dawnej stolicy Polski i miało wielką szansę na sensacyjny awans do półfinału.

Udało się tego dokonać, dzięki dobrej postawie w rewanżu. Wisła prowadziła już 2:0, ale bramki Adama Cieślińskiego i Tomasza Górkiewicza dały gospodarzom remis 2:2 i pozwoliły na wejście do najlepszej czwórki rozgrywek. We wspomnianym artykule z „Dziennika Zachodniego” trener Kasperczyk właśnie zwycięstwo nad Wisłą wskazał, gdy został zapytany o największą satysfakcję:

To było coś niesamowitego, znaleźliśmy się na ustach całej Polski. Nikt na nas nie stawiał, krakowianie przecież byli liderem ekstraklasy, a my graliśmy w I lidze. Tymczasem naprawdę byliśmy od nich lepsi.

Po wyeliminowaniu przyszłego mistrza Polski, przyszedł czas na rywalizację z panującym mistrzem kraju. Był nim Lech Poznań, który w opisywanym sezonie nie obronił tytułu najlepszej drużyny Ekstraklasy, ale pokazał świetną grę w Lidze Europy. W fazie grupowej wygrał z Manchesterem City, dwukrotnie pokonał Red Bull Salzburg, dwa razy zremisował z Juventusem, dzięki czemu wyrzucił z europejskich rozgrywek słynny turyński klub. Został zatrzymany dopiero w 1/16 finału przez SC Braga – późniejszego finalistę.

W półfinale Pucharu Polski zanosiło się na kolejną niespodziankę. W Poznaniu padł remis 1:1. Podbeskidzie przegrywało, ale na gola Bartosza Ślusarskiego odpowiedział tuż przed końcowym gwizdkiem wspomniany wcześniej Adam Cieśliński.

W rewanżu Górale jeszcze na siedemnaście minut przed końcem prowadzili 2:0 po trafieniach Damiana Chmiela i Piotra Malinowskiego. Poznaniacy wzięli się jednak za odrabianie strat. Najpierw trafił Semir Stilic, potem dwa gole strzelił Artjoms Rudnevs i emocjonujące spotkanie zakończyło się wygraną drużyny ze stolicy Wielkopolski 3:2.

Puchar zdobyła Legia, która w finale wygrała z Lechem po rzutach karnych. Jednak obecność Podbeskidzia w półfinale była największą niespodzianką tych rozgrywek. Wyeliminowanie Wisły, równa walka z Lechem, bardzo dobra gra i emocje, jakie swoim kibicom zapewnili zawodnicy Roberta Kasperczyka to coś, o czym warto pamiętać.

Podbeskidzie doszło do półfinału Pucharu Polski jeszcze w sezonie 2014/2015. Sezon wcześniej zajęło dziesiąte miejsce w ekstraklasie – jak dotąd najwyższe w historii klubu, jeśli chodzi o starty w najwyższej lidze. To jednak historia na zupełnie inną opowieść.  

Trener i piłkarze

Pora pokrótce przedstawić głównych bohaterów tamtego sezonu. Na czele bielskiej ekipy stał Robert Kasperczyk. Karierę zawodniczą zakończył wcześnie, z powodu kontuzji. Jako piłkarz Hutnika Kraków miał okazję grać w Ekstraklasie. Później pracował w krakowskiej drużynie jako trener.

Posadę w Podbeskidziu objął po zakończeniu rundy jesiennej sezonu 2009/2010. Sezon, który opisujemy w tym tekście był najlepszy w okresie jego pracy z Góralami. Władze klubu rozwiązały z nim kontrakt w październiku 2012 roku. W roku 2013 na krótko objął Stal Rzeszów. W 2020 wrócił do Podbeskidzia, ale po tym, jak zespół wypadł z najwyższej klasy rozgrywkowej, Kasperczyk przestał pełnić tam rolę trenera.

Na wspomniane sukcesy Podbeskidzia pracowało wielu piłkarzy. Trudno opisać wszystkich, więc przypomnimy sylwetki wybranych graczy, z którymi najmocniej kojarzą się tamte osiągnięcia Górali.

Jako jeden z pierwszych na myśl przychodzi z pewnością Robert Demjan. Słowacki napastnik trafił do Podbeskidzia w 2010 roku. Był jedną z najważniejszych postaci wspomnianego sezonu. Później też radził sobie na polskich boiskach znakomicie. Zdobył pierwszą bramkę dla Podbeskidzia w najwyższej klasie rozgrywkowej. Piłkarską Polskę oczarował w pełni, kiedy w sezonie 2012/2013 został królem strzelców Ekstraklasy.

Po tym indywidualnym sukcesie przeszedł do Belgii, podpisując kontrakt z Waasland-Beveren. Szybko wrócił jednak do Bielska-Białej, gdzie grał do 2017 roku. Później występował także w Widzewie Łódź.

Demjan nie był jedynym Słowakiem dającym wówczas radość kibicom Podbeskidzia. W bramce drużyny stał bowiem Richard Zajac. Do Bielska-Białej trafił wiosną sezonu 2009/2010 i grał tam do 2015 roku. Wcześniej osiągał sukcesy w ojczyźnie. Z Duklą Bańska Bystrzyca zdobywał wicemistrzostwo i Puchar Słowacji. Karierę zawodniczą zakończył w Podbeskidziu, w którym później przez kilka lat pracował jako trener bramkarzy.

Jednym z najbardziej doświadczonych zawodników tamtego zespołu był Marek Sokołowski. Jeszcze przed wspomnianą fuzją występował w BBTS Bielsko-Biała. Później grał w najwyższej klasie rozgrywkowej w barwach KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Odry Wodzisław Śląski, Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski i Polonii Warszawa. Z Dyskobolią zdobył Puchar Polski i dwa razy Puchar Ligi.

Do Podbeskidzia trafił już wiosną sezonu 2002/2003, ale rozegrał tylko kilka meczów. Do rodzinnego miasta wrócił w rundzie wiosennej przedstawionego w tym tekście sezonu. Miał więc udział w opisywanych sukcesach. Z powodzeniem grał w Podbeskidziu na szczeblu Ekstraklasy. Występował w tym klubie do zakończenia kariery w 2017 roku.

Gwiazdą tamtej drużyny był także Sylwester Patejuk. Wychowanek Hutnika Warszawa został piłkarzem Podbeskidzia w 2009 roku i spędził tam trzy sezony, po czym przeszedł do Śląska Wrocław, w którego barwach sięgnął po Superpuchar Polski. W Podbeskidziu zasłynął golem, którego strzelił w sezonie 2011/2012 w wyjazdowym meczu z Legią Warszawa. Trafił wówczas do siatki piękną przewrotką. W barwny sposób opisywał tę bramkę dziennikarz Michał Trela:

Jest aut. Górkiewicz bierze piłkę. Zostawia Sokołowskiemu. Warszawa gwiżdże. Warszawa nie wytrzyma tej gry na czas. Sokołowski bierze rozbieg i zamienia się w Rory’ego Delapa. Miota piłką, niczym Majewski, w pole karne. Patejuk wybija się z jednej nogi. Leci i nieziemską przewrotką trafia piłkę. Kuciak nie ma szans na interwencję. Nawet, gdyby leciało w środek bramki, to i tak by nie obronił, w takim jest szoku.

Najwięcej goli dla Podbeskidzia w rozgrywkach na zapleczu Ekstraklasy w sezonie 2010/2011 strzelił Adam Cieśliński. Trafiał do bramek pierwszoligowych rywali dwanaście razy. Był to jego pierwszy sezon w barwach Górali. Po rundzie jesiennej kolejnego sezonu odszedł do Olimpii Grudziądz.

Mecz w Rzeszowie  

Wracamy na Stadion Miejski w Rzeszowie. Chyba mało kto spodziewał się wyniku, który tego dnia padł na murawie obiektu przy Hetmańskiej. Do dobrej gry Stali kibice zdążyli się przyzwyczaić. Jednak efektowność nie zawsze przekładała się na wyniki. Przykładem może być mecz z Ruchem Chorzów. Rzeszowianie przeważali, ale to drużyna ze Śląska cieszyła się wygraną.

Tym razem trener Daniel Myśliwiec mógł być zadowolony ze skuteczności swoich piłkarzy. Już w 7. minucie rozpoczął się bramkowy koncert gospodarzy. Damian Michalik wyłożył piłkę Bartłomiejowi Poczobutowi,  który strzałem sprzed pola karnego pokonał Matvei Igonena.

Już trzy minuty później trybuny kolejny raz eksplodowały radością. Rzut wolny wykonywał Piotr Głowacki. Wybita piłka trafiła pod nogi Kacpra Piątka, który strzałem z dystansu podwyższył prowadzenie. W 26. minucie Dawid Olejarka wrzucał piłkę w pole karne. Próbował ją wybijać obrońca gości Julio Rodriguez, ale niefortunnie sprawił, że wylądowała w bramce zespołu Mirosława Smyły.

W drugiej połowie Stalowcy dorzucili jeszcze dwa trafienia. Najpierw efektowny strzał zaprezentował Dawid Olejarka. Była 51. minuta. A już trzy minuty później wynik na 5:0 ustalił Bartosz Wolski. Okazji z obu stron nie brakowało, ale więcej goli kibice nie zobaczyli. Po końcowym gwizdku fani Stali szaleli z radości. Po tak efektownym zwycięstwie nie mogło być inaczej. Zadowolenia nie krył trener Daniel Myśliwiec, który na pomeczowej konferencji powiedział:

Cieszymy się, bo odnieśliśmy zasłużone i okazałe zwycięstwo, ale na chwalenie nie ma już czasu, ani nie ma sensu tego robić, bo za dwa dni mamy mecz. Na pewno takie pozytywne nastawienie pozwoli nam podejść odważniej i poważniej do kolejnego przeciwnika.

Zakończenie

W piłce nożnej bywa tak, że raz cieszą się jedni, raz drudzy. Czasem drużyna odnosi sukcesy, a innym razem ponosi porażki. To oczywiście banał, ogólnik, truizm. Ale doskonale wpisuje się to w naszą opowieść. Przedstawiliśmy piękny sezon Podbeskidzia, które dotarło do półfinału Pucharu Polski jako zespół z drugiego poziomu rozgrywkowego, a w dodatku opuściło ten poziom, wchodząc do elity.

Wówczas kibice Górali mieli powody do dużej radości. Dziś cieszą się fani Stali Rzeszów, gdyż zobaczyli piękne zwycięstwo swojej ukochanej drużyny. Każdy kibic chciałby przeżywać takie chwile, jakich doświadczyli miłośnicy Podbeskidzia w sezonie 2010/2011 oraz jakie stały się udziałem sympatyków Stali 27 sierpnia 2022 roku.

Warto było przypomnieć, wcale nie tak odległą, historię drużyny Roberta Kasperczyka. Okazje do napisania innych piłkarskich opowieści nadarzą się podczas naszych kolejnych wizyt na Stadionie Miejskim w Rzeszowie.

Źródła, z których korzystałem:

Artykuł „Minęły dwa lata, czyli „naj” trenera Kasperczyka” autorstwa Leszka Jaźwieckiego z „Dziennika Zachodniego” opublikowany na portalu Gol24 – https://gol24.pl/minely-dwa-lata-czyli-naj-trenera-kasperczyka/ar/9640332

Artykuł autorstwa Michała Treli opublikowany na blogu „Z nogą w głowie” – https://www.michaltrela.pl/ten/

90 minut.pl

„Przegląd Sportowy”

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!