Kocioł bałkański niemal zawsze przynosił jakieś problemy. W byłej Jugosławii każda jej część chciała mieć autonomię, co prowadziło do mniejszych, lub większych konfliktów. Wszyscy doskonale pamiętamy wojnę domową z 1992 roku i rozłam Jugosławii na mniejsze, choć wreszcie niepodległe państwa. Nikomu wtedy nie przyszło do głowy to, że kiedykolwiek później więcej, niż jedno państwo może wspólnie reprezentować tamten region na wielkiej imprezie sportowej. Tak stało się w przypadku Serbii i Czarnogóry, która jedyny raz w historii wystąpiła pod takim szyldem podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w Niemczech.
Co było przed Serbią i Czarnogórą?
Po rozpadzie Jugosławii na niepodległe państwa część z nich występowała podczas turniejów sportowych już jako osobna struktura. Problem pojawił się jednak z tym, który z nowo powstałych krajów ma przejąć bezpośrednią schedę po dawnej, wielkiej wspólnocie – Jugosławii – (o ile tak to można nazwać). Ostatecznie decyzja ta została podjęta poprzez przemianowanie serbsko – czarnogórskich komunistów na socjalistów, którzy dzięki głosom większości społeczeństwa w kwietniu 1992 roku powołali do życia Federalną Republikę Jugosławii.
Normalnym stało się zatem to, że nowo powstała republika przejęła wszelkie osiągnięcia dawnej Jugosławii. Mimo iż w jej społeczeństwo wliczani byli odtąd tylko Serbowie, Czarnogórcy i Kosowianie (od 2008 roku niepodlegli), to ten fakt nie przeszkadzał w takim procederze. Od tego momentu Serbia i Czarnogóra występowała we wszelkich możliwych imprezach sportowych jako Jugosławia, a Chorwaci, czy Bośniacy jako osobny, niezależny naród. Nowa republika od 1992 roku co prawda zdążyła wystąpić tylko w dwóch wielkich turniejach (mundial 1998 i EURO 2000), ale zaprezentowała się w nich naprawdę przyzwoicie, docierając do 1/8 finału turnieju we Francji i ćwierćfinału EURO w Belgii i Holandii.
Po dość udanym EURO, na którym kontynent docenił kunszt takich piłkarzy, jak Savo Milosević, Dejan Govedarica, Sinisa Mihajlović, czy bardzo młody wówczas Mateja Kezman. Dla Jugosławii nastał czas trzech chudych sportowo lat. Dlaczego tylko trzech? Dlatego, że 4 lutego 2003 roku Jugosławia oficjalnie przestała istnieć, przeistaczając się w republikę Serbii i Czarnogóry. Ciekawe jest w tym przypadku to, że przeobrażenie się Jugosławii w nową republikę nastąpiło już w trakcie eliminacji do EURO 2004, w których to wystąpiły tak naprawdę dwie różne ekipy, reprezentowane przez tych samych piłkarzy – kwalifikacje zaczynali jeszcze jako Jugosławia, a kończyli już jako Serbia i Czarnogóra.
Serbia i Czarnogóra – kwalifikacje MŚ 2006
Swoją pierwszą i jedyną kampanię reprezentacyjną Serbia i Czarnogóra rozegrała podczas cyklu, który wieńczył mundial w Niemczech w 2006 roku. Zespół, w którym prym wiedli między innymi Mladen Krstajić, Ivica Dragutinović, czy wchodzący do wielkiego futbolu Nemanja Vidić, od momentu powstania zasłynął żelazną defensywą i ciekawym stylem gry. Tym bardziej warto docenić ekipę Iliji Petkovicia, ponieważ ich grupa eliminacyjna do turnieju w Niemczech nie była zbyt łatwa. Przede wszystkim przyszło im się wówczas mierzyć z Hiszpanią, która powoli kończyła budowę potęgi lat 2008-2014, czy Belgią, w której jeszcze nie grali piłkarze pokroju Hazarda, De Bruyne, czy Mertensa.
Nikt w Serbii i Czarnogóry nie mógł zatem przewidzieć, że ich drużyna awansuje na turniej rangi mistrzostw świata. Liczyli raczej na to, że przy dobrych wiatrach zagrają w barażach.
Eliminacje dla Serbii i Czarnogóry nie mogły zacząć się lepiej, ponieważ na starcie dwukrotnie zmierzyli się z ekipą San Marino, co z automatu oznaczało sześć punktów. Bardziej obawiano się starcia z Bośnią i Hercegowiną, które rozdzielało dwumecz z outsiderem grupy, tym bardziej że tuż przed „derbami Bałkanów” Bośniacy zremisowali z Hiszpanią.
Kolejne mecze eliminacyjne to dwie trudniejsze potyczki z zespołami, które były uważane za faworytów do zajęcia pierwszych dwóch miejsc. Najpierw, w listopadzie 2004 roku, podopieczni Iliji Petkovicia pokonali reprezentację Belgii 2:0 na wyjeździe, by w marcu następnego roku zremisować u siebie z ekipą „La Roja”. Dalsza część eliminacji przyniosła Serbii i Czarnogórze remis 0:0 z Belgią, dwa zwycięstwa z Litwą, kolejny remis z Hiszpanią i wieńczące kwalifikacje do mundialu w Niemczech zwycięstwo z Bośnią na słynnej belgradzkiej „Marakanie” 1:0.
Serbia i Czarnogóra tym samym zakwalifikowała się do mistrzostw świata po raz pierwszy i jedyny w historii. Cechowała ich naprawdę solidna defensywa z wspomnianymi wyżej Krstajiciem, czy Vidiciem, która przepuściła w całych eliminacjach zaledwie jednego gola – w starciu z Hiszpanią. Mogło to napawać optymizmem kibiców przed samym turniejem.
Głębokie rozczarowanie Serbii i Czarnogóry w Niemczech
Losowanie grup mundialu 2006 nie okazało się zbyt szczęśliwe dla Serbii i Czarnogóry. Nie dość, że musieli być losowani ze specjalnego koszyka, ponieważ byli najsłabszą reprezentacją europejską podczas tamtego turnieju, to trafili do grupy z bardzo mocną Argentyną, w której kadrze był już wchodzący do wielkiego futbolu Leo Messi, czy choćby Juan Roman Riquelme, bardzo mocną Holandią z Van Nistelrooyem w składzie i nieobliczalnym debiutantem z Wybrzeża Kości Słoniowej z Didierem Drogbą u steru.
Kibice drużyny Petkovicia z pewnością mogli czuć obawy po tym, jak dowiedzieli się, z kim przyszło im grać. Z drugiej jednak strony drużyna, która podczas eliminacji miała najlepszą defensywę w Europie, powinna była stawiać sobie za cel walkę o drugie miejsce, bo zwycięstwo w grupie mogło być raczej nieosiągalne.
Wypełniony większością kibiców Holandii stadion w Lipsku z pewnością mógł spętać nogi debiutującym na tak dużej imprezie piłkarzom Serbii i Czarnogóry. Mogli równie dobrze zapytać się Łotyszy, którzy grali dwa lata wcześniej na EURO w Portugalii również jako debiutant, jak to jest mierzyć się przeciwko Holandii na wielkiej imprezie. Okazało się jednak, że zespół Petkovicia postawił się Holendrom i stworzył sobie kilka groźnych sytuacji bramkowych, między innymi czynili to Savo Milosević i Mateja Keżman. Pech jednak chciał, że znakomity mecz rozgrywał wtedy po drugiej stronie Arjen Robben, który stwarzał spore zagrożenie Dragoslavovi Jevriciowi i jego kolegom z linii obrony.
Nawet najwięksi pesymiści nie mogli się spodziewać jednak tego, co przyszło oglądać kibicom Serbii i Czarnogóry w Gelsenkirchen w starciu z Argentyną. Oczywiście faworyt grupy musiał powodować drżenie łydek przeciwnikowi, ale nikt nie mógł przewidzieć, mając w pamięci mecze eliminacyjne z Hiszpanią, że drużyna Petkovicia zostanie rozgromiona.
Argentyna Jose Pekermana, która podczas tamtego mundialu raczej nie zachwycała stylem, w meczu z bohaterami tego tekstu bawiła się grą. Strzelanie dla „Albicelestes” zaczął Maxi Rodriguez, który podczas tamtego turnieju zasłynął pięknym golem przeciwko Meksykowi. Następnie Esteban Cambiasso wraz z zespołem upokorzył rywala, wymieniając w jednej akcji bramkowej ponad 20 podań, by ostatecznie łysawy pomocnik między innymi Realu, czy Interu zdobył gola po asyście piętą. Później swoje bramki dorzucili ponownie Rodriguez, Crespo, Tevez i Leo Messi, który debiutanckim trafieniem ustalił wynik na 6:0. Stało się wówczas jasne, że Serbia i Czarnogóra, podobnie jak Polska, po dwóch meczach musi pakować walizki.
Na pożegnanie z niemieckimi boiskami reprezentacji Iliji Petkovicia przyszło zmierzyć się z rywalem, o którym stosunkowo niewiele wiedzieli. Jedynie mogli słyszeć o Drogbie, Kolo Toure i Emmanuelu Eboue, którzy wyrabiali swoją renomę w Anglii. Sam zespół Wybrzeża Kości Słoniowej był jednak mało znany na arenie międzynarodowej, poza tym, że zimą 2006 roku zostali wicemistrzem Afryki po porażce w finale z Egiptem. Dejan Stanković i spółka mogli zatem liczyć na to, że zespół z Czarnego Lądu, który również nie miał już szans na awans po porażkach 1:2 z Argentyną i Holandią, mógł bić się z Serbią i Czarnogórą o trzecie miejsce.
Ilija Petković postanowił zmienić bezproduktywnych w kwestii strzelania Milosevicia i Kezmana i postawił w ostatnim meczu na wysokiego Nikolę Żigicia i Sasę Ilicia, którzy odwdzięczyli się trenerowi dwoma golami w dwadzieścia minut. Podopieczni Henriego Michela mogli być w sporym szoku, ponieważ nie spodziewali się tak dużego naporu ze strony ekipy z Bałkanów, zwłaszczazwłaszcza że WKS można było chwalić za dwa poprzednie starcia. Później jednak zespół WKS – u wrócił do gry. Pomógł w tym przede wszystkim człowiek, którego w 2003 roku w sposób przykry poznała Wisła Kraków – Aruna Dindane, który zaliczył w spotkaniu z Serbią i Czarnogórą dwa gole. Gola na 3:2 zdobył Bonaventure Kalou, co mogło być lekkim szokiem dla postronnych widzów. Nie chodzi tu jednak o to, że strzelił gola Kalou, a o to, że nie zrobił tego Drogba, który w ogóle nie wybiegł na murawę Fussball – Areny w Monachium.
Pożegnalne starcie Serbii i Czarnogóry na mundialu w Niemczech okazało się jednocześnie ostatnim w historii tego kraju. W maju 2006 roku bowiem przeprowadzono referendum dotyczące rozdziału Serbii i Czarnogóry na dwa osobne państwa. Ostatecznie podział ten nastąpił 3 czerwca 2006 roku, gdy parlament Czarnogóry ogłosił Deklarację Niepodległości. Do następnych eliminacji wielkiej imprezy, którą było EURO 2008, Serbowie i Czarnogórcy przystępowali już jako dwa niezależne zespoły. Bliska nam była szczególnie Serbia, z którą kadra Leo Beenhakkera zremisowała dwukrotnie w grupie eliminacyjnej.
WOJCIECH ANYSZEK