Takich piłkarzy jak Maradona, Ronaldinho czy Messi zwykło określać się boiskowymi wirtuozami, których gra to sztuka, wręcz czysty artyzm. Przenieśmy się jednak na moment do Polski międzywojennej, kiedy to bez grama przesady, po boiskach biegali prawdziwi artyści. Wielu z nich miało rzeszę fanów i fanek, którzy uwielbiali ich kunszt gry… aktorskiej. Występowali na scenach teatrów, śpiewali w operach, pisali wiersze, wydawali książki, publikowali na łamach gazet, a potem strzelali gole dla swoich zespołów. Ludzie kultury, bo o nich mowa, chętnie przywdziewali też piłkarskie trykoty. Wielu z nich było reprezentantami znanych polskich drużyn! Zapraszamy na piłkarską rewię w wykonaniu gwiazd scen i boisk.
Sportowcy z własnej woli
Tuż przed wybuchem II wojny światowej udało się Mieczysławowi Krawiczowi ukończyć pracę nad komedią „Sportowiec mimo woli”. Jednym z głównych jej bohaterów był warszawski fryzjer, który w wyniku zamiany ról, zaczął udawać znanego hokeistę. W tę rolę wcielił się znany aktor, Adolf Dymsza, który poza swoim występami na dużym ekranie, w teatrzyku literacko-rewiowym Qui Pro Quo i teatrach dramatycznych, trenował również piłkę nożną. Popularny „Dodek” grał w rezerwowym zespole Polonii Warszawa.
Raz to tak mnie poharatali, że ledwo po scenie się ruszałem – wspominał w jednym z wywiadów aktor.
Przychodził również na mecze i wspierał okrzykami pierwszą drużynę „Czarnych koszul”. Stworzył także drużynę aktorów i uczestniczył w meczach np. z zespołem dziennikarzy.
Interesuje mnie przez to, że w piłce nożnej nie ma dwóch momentów podobnych, a to przecież bierze.(…) Naturalnie, że więcej lubię popatrzyć na ładną, stylową i techniczną grę, niż na bezładną kopaninę w próżnię. Momenty podbramkowe też bardziej interesują, niż gra po środku. Ale nie znoszę „kiwania”. Ileż razy, zirytuje mnie taki sympatyczny Tadzio Grabowski [Tadeusz Grabowski – napastnik Polonii Warszawa – przyp. red.], gdy wyprawia swe piruety à la Parnell [Feliks Parnell – znany tancerz baletowy – przyp. red.] – tłumaczył swoją pasję do futbolu Adolf Dymsza.
W przedwojennej Polonii Warszawa nie brakowało artystycznych dusz. W latach 1924-1929 jej barwy reprezentował Feliks Konarski. To właśnie ten poeta, znany również jako „Ref-Ren”, wstąpił do Armii Andersa i ułożył słowa pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino”.
Zanim jednak nadeszła wojenna zawierucha, stworzył wiele innych wierszy i piosenek, a występy sceniczne przeplatał z boiskowymi. W 1927 roku rozegrał nawet kilka meczów w Lidze (w odpowiedniku dzisiejszej Ekstraklasy) .
Kto najlepiej Polskę sławi: Jan Kiepura pyskiem, Konopacka dyskiem
Mało kto wie, że międzynarodowej sławy polski tenor miał za sobą epizod sportowy. Zanim oczarował widownię mediolańskiej La Scali, a w Warszawie jego balkonowe występy ściągały tłumy pod Hotel Bristol, młody Kiepura grał w piłkę nożną w Victorii Sosnowiec. Można przypuszczać, że zamiłowanie do sportu wyniósł on z domu. Jego ojciec, Franciszek, należał jeszcze przed I wojną światową do Towarzystwa „Gimnasta”.
Pamiętam jego rozgorączkowanie po naszym nieudanym meczu z Austrią. Czynił sędziego winnym tej porażki. Mówił do mnie, że przy tak nieudolnym sędziowaniu powinniśmy zejść z boiska. Po prostu w Kiepurze tkwiła dusza fanatycznego kibica) – tak spotkanie z tenorem, po przegranym 3:1 meczu z Austrią na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie, wspominał piłkarz Henryk Martyna w książce Za lotem piłki autorstwa Jana Otałęgi.
Dowodem piłkarskiej przygody słynnego artysty jest m.in. drużynowa fotografia Victorii Sosnowiec, która znajduje się w zbiorach Muzeum w Sosnowcu. Można na niej dostrzec również Jana Kiepurę.
Ostre pióro – ostra gra?
-Stanisław August władał biegle sześcioma językami, tyle z tego było pożytku, że każde głupstwo mógł powtórzyć na sześć odmiennych sposobów – pisał w swojej niedoszłej pracy doktorskiej Karol Zbyszewski, o ostatnim królu Polski, nazywanym również przez autora „Kluchosławem”.
Choć Uniwersytet Warszawski nie przyjął kontrowersyjnego pamfletu na elity okresu rozbiorów, to praca została opublikowana nakładem Towarzystwa Wydawniczego „Rój” w 1939 roku. Zbyszewski z wykształcenia był historykiem, pracował jako nauczyciel i dziennikarz, pisząc m.in. dla wileńskiego „Słowa” i krakowskiego „Czasu”. Po wojnie związał się z prasą emigracyjną i publikował kolejne książki. Odnosił również sukcesy sportowe:
Przed 11-stu laty zaczął u nas, w redakcji „Słowa” pracować młody, małomówny człowiek, wysoki, trochę ociężały w ruchach, o zmierzwionych blond włosach, niebieskich oczach. Odpowiadał na wszystko z trudnością, najchętniej zaczynając swe odpowiedzi od niedbałego:
– Eeee.
– Czy grywasz pan w tenis?
– Eeee, trochę.
Potem okazuje się, że właśnie dostał pierwszą, czy drugą nagrodę na jakimś wielkim, bardzo wielkim konkursie tenisowym.
– Czy grywasz pan w football?
– Eeee.
I tego dnia czytamy w stołecznej gazecie sportowej, że „od chwili wyjazdu z Warszawy Zbyszewskiego football warszawski etc., etc.” – wspominał początki znajomości z redakcyjnym kolegą znany publicysta Stanisław Cat-Mackiewicz.
Karol Zbyszewski grał w barwach Orkanu Warszawa, a w wyniku fuzji klubówtrafił do AZS-u, w którym to rywalizował w klasie A (drugi poziom rozgrywkowy). Jedno jest pewne – jeśli grał tak, jak pisał, to boiskowi rywale nie mogli liczyć na taryfę ulgową.
Zbyszewski nie był jedynym intelektualistą w mało znanym zespole stołecznym Orkan. Wychowankiem tego klubu był Józef Kempa, który przed wybuchem wojny występował na scenach teatralnych w całej Polsce. Pod koniec lat 30.
XX wieku pojawił się również w kilku filmach. Z Orkanu przeniósł się do Warszawianki w 1927 roku, w której to barwach zaliczył nawet pięć meczów i zdobył jedną bramkę w Lidze. Potem grał jeszcze w AZS-ie Poznań, Pogoni Wilno i AZS-ie Warszawa. Zginął, walcząc w powstaniu warszawskim.
„Dobry był z niego herbatnik”
Choć rozpoznawalnym aktorem został dopiero po wojnie, to trudno byłoby pominąć w tym zestawieniu Mariana Łącza. Swoją piłkarską karierę rozpoczął jako nastolatek. W drugiej połowie lat 30. XX wieku grał dla Resovii Rzeszów.
W latach 1946-1950 przeszedł do ŁKS-u, którego stał się czołowym zawodnikiem. Dobra gra i licznie zdobywane gole zaprocentowały powołaniem do reprezentacji Polski. W barwach narodowych wystąpił trzy razy. Następnie trafił do Polonii Warszawa i… Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (obecnej Akademii Teatralnej). Występował m.in. na deskach Teatru Polskiego i Teatru Syrena.
Szerszej widowni dał się poznać w drugoplanowych rolach znanych, polskich komedii i seriali, takich jak „Miś”, „Brunet wieczorową porą”, „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, „Przygody psa cywila”. Zagrał też w serialu „Alternatywy 4”, gdzie wcielił się w rolę Władysława Matarczaka, sąsiada Józefa Balcerka (w tej roli Witold Pyrkosz) z czasów mieszkania na Pradze.
Już za późno. Szkoda Ziutka, dobry był z niego herbatnik. Mógł jeszcze pożyć… – zwrócił się w kultowej scenie do Zofii Balcerkowej grający Matarczaka Marian Łącz, po tym, jak jego kompan od kieliszka dostał wezwanie na przymusowe leczenie odwykowe.
Ukulturalniony futbol
Świat kultury i piłkarskich boisk przeplatało jeszcze wiele innych postaci II Rzeczpospolitej. Sukcesy na boiskach odnosił znany karykaturzysta Edward Ałaszewski. Napastnik Sianu Przemyśl, Myrosław Turko ponoć śpiewał operowo i grał w spektaklach.
W amatorskim teatrze robotniczym we Lwowie występował piłkarz Czarnych Lwów, Marian Majcherczyk. Obrońca Warszawianki, Ryszard Riedlich miał tworzyć teksty kabaretowe wraz z Julianem Tuwimem. Kto wie, jak potoczyłaby się piłkarska kariera Zbigniewa Kurtycza, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Piosenkarz i kompozytor, znany m.in. z wykonania utworu „Cicha woda brzegi rwie”, zdobył z Pogonią Lwów wicemistrzostwo Polski juniorów.
Futbol przez te kilkadziesiąt lat zmienił się diametralnie. Niemy epizod Kamila Grosickiego i Sławomira Peszki w nowym filmie Patryka Vegi nie upoważnia do określania ich mianem aktorów. Autobiografie nie czynią zaś ze znanych piłkarzy literatów.
Dziś większość młodych zawodników całe swoje życie poświęca sportowej karierze, rezygnując m.in. z dalszej edukacji. Bohaterom tego artykułu przyszło dorastać w „romantycznej” epoce futbolu, kiedy to obok siebie biegali robotnicy, lekarze, prawnicy, oficerowie i artyści.
Żaden z nich jednak na kopaniu piłki nie zarabiał, przynajmniej oficjalnie, bowiem ówczesny sport miał charakter amatorski. Bez wątpienia nie zmieniło się jedno – futbol to nadal gra, która porywa zarówno pracownika magazynu, jak i właściciela atelier w centrum dużego miasta.
SZYMON BENIUK