Piłkarskie losy Radosława Majewskiego – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów ze Zniczem Pruszków

Czas czytania: 5 m.
5
(5)

W rozegranym 10 listopada 2024 roku meczu 16. kolejki Betclic 1. Ligi Stal Rzeszów podejmowała Znicz Pruszków. Dla obu drużyn było to starcie o przełamanie złej passy. Gospodarze mieli za sobą cztery spotkania bez zwycięstwa, goście nie potrafili zaś wygrać od trzech meczów. Na potyczce rzeszowsko-pruszkowskiej obecne było Retro Futbol.

Remis w derbach regionu ze Stalą Stalowa Wola oraz porażki z Ruchem Chorzów, Łódzkim Klubem Sportowym i Polonią Warszawa. Tak wyglądał dorobek ostatnich czterech spotkań Stali Rzeszów przed konfrontacją ze Zniczem Pruszków.

Ekipa z województwa mazowieckiego po niespodziewanym zwycięstwie w Niecieczy z Termaliką Bruk-Bet zremisowała z Wisłą Płock i GKS Tychy oraz przegrała ze wspomnianym zespołem ze Stalowej Woli.

O tym, która z drużyn zdołała się przełamać, opowiemy w dalszej części tekstu. Wcześniej przybliżymy postać Radosława Majewskiego, wychowanka Znicza Pruszków i byłego reprezentanta Polski, który obecnie znów gra dla swojego macierzystego klubu i wystąpił też w zapowiadanym meczu w stolicy Podkarpacia.

Okładka na Prima Aprilis

Kilkanaście lat temu na okładce jednego z numerów tygodnika „Piłka Nożna” widoczny był Radosław Majewski stojący u boku sir Alexa Fergusona i prezentujący koszulkę Manchesteru United. W tamtych czasach popularne były pojawiające się w mediach fałszywe informacje podawane jako żart z okazji Prima Aprilis i prostowane w kolejnych wydaniach gazety, audycji, czy programu. Internet nie był wówczas tak powszechny, jak obecnie, więc łatwiej było się naciąć, bo nie było tak dużej możliwości weryfikacji.

Zdjęcie Majewskiego trzymającego trykot klubu z Old Trafford był oczywiście fotomontażem, choć sama myśl o Polaku grającym w barwach tak dużego klubu działała na wyobraźnię. Pomocnik urodzony w Pruszkowie nigdy do tak wielkiego zespołu nie trafił, ale był czas, gdy uznawano go za duży talent i nadzieję polskiego futbolu.

U boku Lewandowskiego

Majewski przyszedł na świat w grudniu 1986 roku w Pruszkowie. W tamtejszym Zniczu stawiał pierwsze piłkarskie kroki i przez pewien czas grał w jednej drużynie z Robertem Lewandowskim. Pierwsze krajowe sukcesy odnosił jednak po przejściu do Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski. Zdobył z tym klubem Puchar Polski i dwukrotnie triumfował w nieistniejącym już Pucharze Ekstraklasy.

Gdy doszło do fuzji wielkopolskiego klubu z Polonią Warszawa, nasz bohater został zawodnikiem Czarnych Koszul. Dobre występy na krajowych boiskach zaowocowały zagranicznym transferem. Majewski trafił do Anglii, stając się graczem Nottingham Forest, dwukrotnego zdobywcy Pucharu Europy Mistrzów Krajowych.

Znacząca postać na Wyspach

Klub, do którego w lipcu 2009 roku trafił Majewski, wygrywał najważniejsze europejskie rozgrywki klubowe w latach 1979-1980. Rok przed historycznym triumfem pierwszy i jak na razie ostatni raz w historii sięgnął po mistrzostwo Anglii. Wcześniej zdobył dwa krajowe puchary, pierwszy jeszcze pod koniec XIX wieku. W gablocie posiada też cztery Puchary Ligi Angielskiej, Tarczę Dobroczynności i Superpuchar Europy.

Młody Polak znalazł się więc w miejscu mającym duże znaczenie dla historii futbolu. Gdy jednak wychowanek Znicza Pruszków przychodził do Nottingham, największe sukcesy wspomnianego klubu były dla kibiców odległym wspomnieniem. Forest grali w drugiej klasie rozgrywkowej, ale przecież zaplecze Premier League też prezentuje wysoki poziom, więc występy Majewskiego wzbudzały nad Wisłą duże zainteresowanie.

Warto było śledzić jego poczynania na Wyspach, gdyż dawały one polskim kibicom sporo satysfakcji. Nasz rodak spędził w barwach Forest pięć lat i był to dla niego bardzo udany okres. Docenili go kibice, o czym sam zawodnik opowiadał w wywiadzie udzielonym przed dwoma laty „Przeglądowi Sportowemu”:

Ktoś nazwał w Nottingham kawiarnię moim imieniem: „Raddy’s Cafe”. Ludzie zapraszali mnie do siebie do domów, jak np. jakiś pan, który wysłał do klubu prośbę, żebym przyjechał do niego i choć przez chwilę zagrał z jego synem w PlayStation. Ktoś inny zrobił sobie tatuaż z moją podobizną, jak się cieszę z gola. Istne szaleństwo.

Po zakończeniu przygody w Nottingham Majewski pozostał jeszcze w Anglii na sezon, grając w tym czasie w drugoligowym Huddersfield Town. Później na krótko wyjechał do Grecji, gdzie został zawodnikiem klubu AS Veria, a następnie wrócił do Polski, podpisawszy kontrakt z Lechem Poznań.

Kontuzja w Australii

Bohater tego tekstu występował w barwach Kolejorza przez dwa sezony. Zdobył w tym czasie Superpuchar Polski. Po krótkim pobycie w Pogoni Szczecin zawodnik z Pruszkowa zdecydował się na kolejny zagraniczny wyjazd, tym razem do Australii. Najpierw prezentował się obiecująco w sparingach, rozegrał też kilka meczów w krajowym pucharze, lecz niedane mu było wybiec na murawę w rozgrywkach ligowych.

Powodem była kontuzja, której Majewski doznał podczas treningu. W wyniku ostrego faulu polski zawodnik zerwał więzadła krzyżowe, co jest jedną z najbardziej przykrych i bolesnych kontuzji dla sportowca. Kariera piłkarza, który wówczas był już po trzydziestce, wydawała się nieuchronnie zbliżać ku końcowi.

W roku 2020 Majewski zdecydował się związać jednak z mającą duże ambicje Wieczystą Kraków. W ubiegłym sezonie wrócił do macierzystego klubu, który obecnie występuje na zapleczu Ekstraklasy i prezentuje się na tym szczeblu bardzo przyzwoicie. Radosław Majewski jest w Zniczu najbardziej znaną postacią. Rozegrał wszak dziewięć meczów w reprezentacji, choć tylko jeden o punkty – przegraną 1:3 w Warszawie potyczkę z Ukrainą w eliminacjach mistrzostw świata 2014. Przez kilka lat z powodzeniem grał na boiskach angielskich. Nic więc dziwnego, że jest uznawany za gwiazdę pierwszoligowych rozgrywek. Niedawno piłkarz zaangażował się także w politykę. W tym roku kandydował do Rady Miasta Pruszkowa, uzyskując mandat radnego.

Mecz w Rzeszowie

Radosław Majewski rozpoczął zapowiadany we wstępie mecz w podstawowym składzie. Pierwszą bramkę zdobyli jednak rywale jego drużyny, a stało się to w 22. minucie, gdy piłkę odbitą przez bramkarza Znicza skierował do siatki Szymon Kądziołka.

Jedenaście minut później zawodnicy z Pruszkowa wyrównali. Z gola cieszył się Daniel Stanclik, który wykorzystał nieporozumienie między Michałem Synosiem, a Krzysztofem Bąkowskim. Ten ostatni zaliczył jednak bardzo dobry występ i świetnymi interwencjami sprawił, że Stal nie straciła więcej bramek.

Goście stworzyli przy Hetmańskiej sporo okazji, raz nawet trafili w poprzeczkę, ale decydujące słowo należało do rzeszowian. W 87. minucie Kądziołka wyłożył piłkę, a precyzyjnym strzałem popisał się Tomasz Bała. Napastnik pozyskany przed sezonem z Wisłoki Dębica do tej pory najczęściej wchodził z ławki rezerwowych. Tym razem otrzymał od Marka Zuba szansę od pierwszej minuty i wykorzystał ją, zapewniając Stali pierwsze od czterech meczów ligowe zwycięstwo.

Grzegorz Szoka, trener Znicza Pruszków, tak podsumował to spotkanie na pomeczowej konferencji prasowej:

Chciałem podziękować swojej drużynie za zaangażowanie, walkę i determinację na boisku. Byliśmy po przegranym meczu u siebie i bardzo chcieliśmy pokazać naszym kibicom i udowodnić samym sobie, że jesteśmy w stanie jechać do dobrego zespołu i przywieźć trzy punkty do Pruszkowa. Uważam, że rozegraliśmy pod wieloma względami dobry mecz, ale zawiodła skuteczność. Gdybyśmy wykorzystali sytuacje, które wykreowaliśmy, to spokojnie wygralibyśmy ten mecz, ale niestety tego nie zrobiliśmy. Jeszcze w końcówce straciliśmy bramkę i pozostajemy z niczym.

Marek Zub, szkoleniowiec Stali Rzeszów, powiedział:

Z mojego punktu widzenia był to dziwny mecz. Moim zdaniem takiego meczu jeszcze nie rozgrywaliśmy w tym sezonie. W dużej mierze miało to związek z tym, jak Znicz nastawił się do tego spotkania, w jaki sposób chciał wywieźć stąd punkty. Oddawał nam pole, często oddawał nam piłkę, w prostych atakach miał natomiast kilka razy szansę na to, by zdobyć więcej bramek niż jedną. My zdobyliśmy dwie. Sposób, w jaki straciliśmy bramkę na 1:1, spowodował, że trochę nam się to wszystko rozpadło. Wydaje mi się jednak, że zmiany i przerwa pomogły nam się ustawić na tyle, ile było to dzisiaj możliwe i w konsekwencji zdobyć decydującą bramkę.

Opisany powyżej mecz był dla obu drużyn ostatnim ligowym spotkaniem przed przerwą reprezentacyjną. W 17. kolejce Betclic 1. Ligi rzeszowską ekipę czeka wyjazd do Krakowa na starcie z Wisłą. Zespół z Pruszkowa podejmie natomiast Łódzki Klub Sportowy.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 5

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...