Anglię uważa się za ojczyznę piłki nożnej. Nie powinno więc dziwić, że najlepsze o tej dyscyplinie sportu również tworzą Anglicy. Jednym z najlepszych filmów dotyczących futbolu jest bezwątpienia obraz w reżyserii Toma Hoopera pod tytułem ,,Przeklęta liga”.
Głównym bohaterem filmu jest legendarny angielski trener Brian Clough (w tej roli Michael Sheen). Widz poznaje go, gdy wraz z dziećmi udaje się samochodem do Leeds. Clough ma przejąć klub, który przez ostatnie kilka lat był jego przekleństwem, inspiracją i motywacją.
Największym atutem filmu jest bez wątpienia Michael Sheen. Walijski aktor na ekranie imponuje wigorem, bezczelnością i ciętym językiem. Grany przez niego bohater chcąc osiągnąć perfekcję w tym, co robi, skazany jest na wojnę z całym światem: niechętnym do zmian właścicielem biednego Derby County Samem Longsonem (Jim Broadbent), zgarniającym tytuły, splendor i pochwały kolegą po fachu Donem Reviem (Colm Meaney), sabotującymi jego pracę piłkarzami Leeds, a nawet z przyjacielem Peterem Taylorem (Timothy Spall). Nie jest to przyjemna historia o tym, jak to na początku było źle, a na końcu wszyscy dobrzy i poczciwi żyli długo i szczęśliwie. Odbiór całości będzie przyjemniejszy dzięki dużej dozie humoru wszczepionej do filmu. Szczęśliwe zakończenie nie rozegra się na grząskiej murawie stadionu Derby, lecz na podwórzu Petera Taylora, a jej tłem wcale nie będzie zdobyty puchar, lecz odzyskanie czegoś, co jest w życiu o wiele cenniejsze niż gole i zwycięstwa.
Jeśli ktoś obejrzy ,,Przeklętą ligę” celem poznania historii angielskiej piłki klubowej przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku, to srodze się rozczaruje. Piłka nożna jest tylko tłem. Zawodnicy są postaciami epizodycznymi. Jedynego gola, jaki nie został do filmu ,,wklejony” zobaczymy po ładnym strzale na treningu w wykonaniu Clougha. Zabieg ten uważam za udany, gdyż Tom Hooper stworzył film o charyzmatycznym trenerze, a nie drużynie czy piłkarzach. Paradoksalnie sama kariera Clougha została przedstawiona jeszcze przed jego największymi sukcesami, tj. dwukrotnym zdobyciem Pucharu Europy z Nottingham Forest. Mimo to nie można narzekać na nudę w filmie. Rozciągnięcie historii głównego bohatera o kolejne kilkanaście lat sprawiłoby, że ,,Przeklęta liga” poczyniłaby jeden z głównych grzechów gatunku, jakim jest film biograficzny, czyli ,,skakać” po kolejnych wątkach i okresach z życia trenera.
,,Nie powiedziałbym, że byłem najlepszym managerem w historii. Ale byłem w czołowej jedynce”. – powiedział kiedyś o sobie Brian Clough. Film o nim z pewnością nie jest w czołowej jedynce pozycji o piłce nożnej, jednak do ścisłej czołówki z czystym sumieniem można go zaliczyć. Gdyby Clough żył, raczej nie spodobałby mu się ten werdykt, ale on sam najlepiej wie, że nie zawsze można być najlepszym.
SEBASTIAN CHROSTOWSKI