Piąta część „Remanentu” wybitnego dziennikarza sportowego Jerzego Chromika to publikacja, która – jak poprzednie – utrzymuje najwyższy poziom dziennikarskiego rzemiosła. W tomie piątym znajdują się zbiory reportaży i opowieści ze spotkań reprezentacji Polski w eliminacjach ME i MŚ oraz drużyn ligowych w europejskich pucharach. Podtytuł „Mecz to jest poezja” idealnie oddaje pasje autora do opisywania sportowych zmagań z językową gracją obecnie mocno zdewaluowaną przez relacje w internecie.
Fanom twórczości Jerzego Chromika rekomendować publikacji nie trzeba. Skoro wydawnictwo SQN wydało już piąty tom zbioru, to znak, że produkt się podoba, a inwestowanie w kolejne części jest warte nakładów. Piąty tom zyskał kolor pomarańczowy i jest skupiony się na „chudych latach” w polskim futbolu. Polacy po występach na mundialu w Meksyku w 1986 roku nie zdołali awansować ani na kolejne mistrzostwa świata, ani na Euro. Najważniejsze mecze przegrywali, najczęściej z Anglikami, gdzie naszym katem był Gary Lineker.
To czas po słynnej klątwie wypowiedzianej przez Zbigniewa Bońka zapowiadającego posuchę, jeśli chodzi o udział naszej reprezentacji w dużych turniejach. To okres, który pokolenie 40-latków pamięta jako bardzo zły moment w polskim futbolu. Sam jestem już w tym wieku i pamiętając początki lat 90, pamiętam kibicowską złość, która towarzyszył mi podczas oglądania meczów naszej kadry. Lepiej było z klubami, które dzielnie stawiały opór zachodnim klubom. Niestety kadra nie potrafiła im dorównać i na awans na dużą imprezę musieliśmy czekać aż do 2002 roku.
Czytelnik otrzymuje zapisy relacji z meczów publikowane w „Sportowcu” i „Ekspresie Wieczornym”, które czyta się wyśmienicie i niezmiennie dobrze. Jako fan tygodnika „Piłka nożna” kupowanego od lat 90, któremu jestem wierny do dziś, nie czytałem wielu innych sportowych teksów w tamtym okresie.
Dlatego możliwość obcowania z publikacjami Jerzego Chromika po latach, zwłaszcza w piątym tomie napawa mnie sporą ciekawością nostalgią. Bo to artykuły po prostu świetnie napisane, z pomysłem, niesztampowe i humorem, zawsze z ciekawostką ironią i błyskotliwymi obserwacjami
Ot, przykład złośliwej „szpileczki” w relacji z meczu Polski z San Marino z eliminacji MŚ 94, kiedy Jan Furtok zdobył gola ręką, co nie spodobało się wielu kibicom obecnym na stadionie, mimo że ten gol dawała nam zwycięstwo.
„Tuż po końcowym gwizdku Furtok podszedł do ogrodzenia. Przez plecy miał przerzucony dres. Zaczął podpisywać podawane przez kibiców skrawki papieru. Dla odmiany prawą ręką… Lewa musiała odpocząć”
W piątym tomie nadal pojawia się minicykl „Od strony boiska”, w którym piłkarze opowiadają o meczu ze swojej perspektywy. Szalenie interesująca forma dziennikarska, bo wymagająca od autora ubrania w słowa odczuć piłkarzy, a jednocześnie bardzo wdzięczna, bo pokazująca prawdziwe przemyślenia piłkarzy po meczu. Obecnie jest coraz rzadziej stosowana, a jeśli, to w bardzo skróconej formie i bez większej fantazji ze strony zawodników i spisujących ich wypowiedzi dziennikarzy.
Jeśli chodzi o mecze kadry, podróżujemy wraz z Jerzym Chromikiem przez dziesięciolecie – od 1984 do 1994 roku, a w przypadku klubowych relacji zahaczając o mecz Legii z Panathinaikosem w 1996 roku. Ogromny szacunek i ukłon w stronę nestora polskiego dziennikarstwa za wybór tekstów, które tworzą jedną spójną całość.
W piątym tomie pojawiają się też wywiady, jak rozmowa z Andrzejem Strejlauem po pierwszym meczu I rundy Pucharu UEFA z Bayernem Monachium, czy dialog z Maciejem Szczęsnym po meczu grupowym Legii z Blackburn Rovers pokazujący dystans ojca obecnego bramkarza do rzeczywistości oraz bystry umysł, dzięki któremu wywiad mógł zyskać – jak to się obecnie mówi – przyciągający i żartobliwy tytuł „Budzik bramkarza”.
W rozmowie dziennikarz z bramkarzem cofają się do meczu Legii z Widzewem, gdy w stronę Macieja Szczęsnego z sektora zajmowanego przez najzagorzalszych sympatyków łódzkiej ekipy poleciał… budzik.
„[…] Po pięciu minutach trafiono mnie w kark starym budzikiem marki Rakieta. Chyba chodził, bo nie zaspałem przy żadnej akcji miejscowych”
W środku jest też sporo ciekawostek, nieznanych historii. Dzięki erudycji i talentowi dziennikarskiemu Jerzego Chromika, to pozycja nie tylko dla kibiców, ale fanów polszczyzny i amatorów literatury faktu. Bo każde sprawozdanie sportowe taką literaturą może być, choć nie każde sprawozdanie – a zwłaszcza współcześnie właściwe żadne na takie miano nie zasługuje. U Jerzego Chromika spokojnie można takie określenie zastosować.
Ocena: 9/10