Polityka transferowa Antoniego Ptaka była jak sprowadzanie używanych aut zza granicy na części. Zasadniczo wszystko nadawało się do rozbiórki, choć czasem trafił się jakiś dobry nieklepany golf III, przy którym szkoda było grzebać. Ptak upodobał sobie Brazylijczyków. Były to najczęściej transferowe niewypały. W Szczecinie pojawiło się jednak kilka wyjątków, a jednym z nich był Sérgio Leândro Santos Seixtos, czyli po prostu Batata.
Sergio Batata – biogram
- Pełne imię i nazwisko: Sergio Leandro Santos Seixtos
- Data i miejsce urodzenia: 23.03.1979 Montes Claros
- Wzrost: 181 cm
- Pozycja: Pomocnik
Historia i statystyki kariery
Kariera juniorska
- Atletico Mineiro
Kariera klubowa
- Atletico Mineiro
- Cruzeiro (1996)
- ŁKS Łódź (1997, 1998-2000) 43 występy, 1 bramka
- Piotrcovia Piotrków Trybunalski (1997, 2003, 2014-2017) 16 występów, 7 bramek
- Polonia/Lechia Gdańsk (1998)
- GKS Katowice (2000) 14 występów
- Pogoń Szczecin (2001, 2003-2006) 65 występów, 12 bramek
- KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2001) 7 występów
- TuS Koblenz 1911 (2002)
- Widzew Łódź (2002) 15 występów, 5 bramek
- Brasil Pelotas (2007)
- Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (2007-2008) 5 występów
- Warta Poznań (2008-2009) 27 występów, 5 bramek
- Stal Niewiadów (2009) 15 występów, 3 bramki
- Zawisza Bydgoszcz (2010) 13 występów, 1 bramka
- Kotwica Kołobrzeg (2010) 15 występów, 3 bramki
- Motor Lublin (2011-2012) 45 występów, 3 bramki
- Chełmimanka Chełm (2012-2014) 41 występów, 2 bramki
- Polonia Piotrków Trybunalski (2013-2018)
- Luciążanka Przygłów (2019-2022)
Statystyki i osiągnięcia:
Osiągnięcia zespołowe:
Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski
- 1x Puchar Ligi Polskiej (2008)
Batat to nazwa rośliny, która kojarzy nam się ze słodkim ziemniakiem. Ma także swoją trującą, gorzką odmianę. Pseudonim ten idealnie pasuje do ekscentrycznego zawodnika z kolorową fryzurą, jeszcze bardziej kolorowymi butami (kiedyś mało kto w takich grał) i swoim ulubionym drinkiem w każdym pubie. Jeden z nielicznych Brazyliczyków-granatów, który wiedział, na czym polega futbol nie tylko w teorii. Piłkarski globetrotter, a może i bardziej poletrotter. Występował w 15 polskich klubach. Obecnie kopie relaksacyjne w szesnastym – Polonii Piotrków Trybunalski. Nie wiadomo czy był obrońcą, pomocnikiem, czy napastnikiem. Wszędzie radził sobie dobrze. Dziś mógłby przybić sobie piątkę z Adamem Frączczakiem. Najbardziej lubił jednak występować na pozycji dziesiątki.
Przeczytaj także:”Najnowsza historia Ekstraklasy #1: Edson i Roger”
Sergio przyjechał do Polski w wieku 17 lat. Był to jeden z podopiecznych-żołnierzy Antoniego Ptaka. Ten, już w ŁKS-ie zakochał się w zawodnikach z kraju kawy. Stworzył dla nich specjalną szkółkę piłkarską. Oprócz graczy z Brazylii, pod jego skrzydłami lądowali też młodzi chłopcy z Nigerii. Pojawił się w Łodzi, inwestując pieniądze wspólnie z bratem. Batacie było raźniej dzięki obecności szwagra – Rodrigo do Nascimento, który także trafił do szkółki ŁKS-u. Obaj do dziś mieszkają w Polsce. Razem grali w Łodzi, Pogoni Szczecin, czy ostatnio Polonii Piotrków Trybunalski.
Podróżnik bez wyboru
Batata był rzucany jak gorący ziemniak (znowu ten ziemniak!), na kolejne wypożyczenia. Antoni Ptak nie chciał pozbywać się swojej perły. Doszło do tego, że zawodnik grał systemem: jesień – gdzie indziej, wiosna – gdzie indziej. 2000/2001 – GKS Katowice, wiosna – Pogoń Szczecin. 2001/2002 – KSZO, wiosna – niemieckie TuS Koblenz 1911. Jesień 2002/2003 to z kolei najbardziej udany okres Bataty w Ekstraklasie. Strzelił aż 5 bramek i zaliczył 8 asyst dla łódzkiego Widzewa. Pojawiła się olbrzymia szansa na powołanie do reprezentacji Polski. Sergio mógł być dla polskiej kadry kimś w rodzaju Rogera Guerreiro. Pierwszym naturalizowanym Brazylijczykiem. Paweł Janas chciał mieć takiego piłkarza w kadrze.
To wtedy po raz pierwszy zainteresował się mną Paweł Janas. Dzwonił wiele razy. Pytał czy mam już polskie obywatelstwo. Dostałem je, ale dopiero w 2006 roku – czytamy w Kurierze Szczecińskim.
Ale później znów – wracaj chłopaku do Piotrcovii. Tym sposobem Batata „zaliczył” aż sześć klubów w trzy sezony. Szansa na stabilizację pojawiła się wówczas, kiedy Antoni Ptak przeniósł klub piłkarski z Piotrkowa do Szczecina, powołując MKS Pogoń Szczecin dysponujący drugoligową licencją.
Hat-trick fatalnych właścicieli Pogoni
Początek XXI w. to słodko-gorzkie czasy Pogoni Szczecin. Wszyscy pamiętają czasy Sabriego Bekdasa, który w zamian za tereny przy stadionie – miał wspierać finansowo Dumę Pomorza. Zapowiadało się znakomicie, gdyż Pogoń w sezonie 2000/2001 zdobyła wicemistrzostwo Polski. Inwestor jednak nie dogadał się z władzami miasta w sprawie obiecanych ziem i powstał konflikt. Turek przestał finansować klub i zostawił go w olbrzymich tarapatach. W takich nieprzyjemnych okolicznościach Portowcy kompromitowali się z islandzkimi amatorami w Pucharze UEFA.
Duma Pomorza wpadła z deszczu pod gów… rynnę za sprawą kolejnego właściciela. Les Gondor to persona non grata w Szczecinie. Człowiek, który w latach osiemdziesiątych przemycał Romów do Szwecji. Puste słowa Gondora o zbudowaniu potęgi były wierutnym kłamstwem. Przez ponad dziesięć lat sądził się z władzami miasta o blisko 50 milionów złotych i to właściwie było jego priorytetem od początku do końca. Utopił tylko Pogoń jeszcze bardziej w długach.
W wywiadzie dla Piłki Nożnej ze stycznia 2003 roku Dariusz Dźwigała mówił:
Prezesi kazali nam szukać sobie nowych klubów. Przestali płacić za wynajem służbowych mieszkań. O zaległościach wobec piłkarzy nawet nie warto wspominać. Otrzymałem tylko raz wypłatę, jesienią. Dość symboliczną zresztą…
Gondorowi chodziło tylko o grunty wokół stadionu. Drugi właściciel z rzędu, z tym samym priorytetem, jednak o wiele bardziej bezczelny. Pogoń zdobyła w tym tragicznym dla siebie sezonie zaledwie 9 punktów, a jej bilans bramkowy wynosił -63.
Batata – książę Szczecina
Musiałem nakreślić, w jakich okolicznościach klub przejmował Antoni Ptak. W oceanie, z dala od wszelkiego lądu znaleziono koło ratunkowe z jego wizerunkiem. Nikt jednak nie zauważył, że koło było dziurawe. Biznesmen zapewniał, że klub będzie zmierzał ku dobremu, a on ma swoją wizję. Tutaj wracamy do Sergio Bataty. Wreszcie pojawiła się szansa na stabilizację. Antoni Ptak skompletował kadrę i już w pierwszym sezonie awansował do Ekstraklasy (wówczas nazywanej I ligą). Biznesmen zabrał ze sobą do Szczecina wielu zawodników, wśród których był między innymi Brazylijczyk. Piłkarz zaliczył znakomity sezon, będąc jedną z najważniejszych postaci, prowadzących Pogoń do najwyższej klasy rozgrywkowej. Strzelił dla Dumy Pomorza aż 10 bramek.
Mateusz Kasprzyk, założyciel portalu DumaPomorza.pl, od dziecka związany z Pogonią, w taki sposób wspomina Batatę:
Kto wie jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby Antoni Ptak przyjął swego czasu ofertę Fortuny Dusseldorf, która na stół kładła milion marek. Nigdy nie twierdziłem, że Batata to gracz na miarę reprezentacji, a takie głosy się pojawiały. Zapamiętam go jednak jako zawodnika, który szanował barwy i klub, choć był obcokrajowcem. Wspominając Batatę – mam przed oczami obrazek jak <<uczepiony>> płotu świętuje bodajże gola lub zwycięstwo – razem z kibicami.
W wywiadzie dla Piłki Nożnej w 2003 roku potwierdza się teza, że Batata w Pogoni jeszcze nie lubił alkoholu:
Szczecin jest bardzo ładny. Jest tu cicho, spokojnie. A ja taki właśnie jestem – nie lubię za bardzo klubów i dyskotek. Wolę oglądać w domu telewizję.
Jeśli przenieślibyśmy się maszyną Marty’ego McFly’a w przyszłość, lądując w 2007 roku i ktoś powiedziałby nam, że Batata wypowiedział te słowa, to parsknęlibyśmy śmiechem głośniej niż Manuela z Big Brothera. Antoni Ptak podobno miał ustalone szalone minimum. Nie chciał puścić Bataty za mniej niż dziesięć milionów euro. Suma ta brzmi irracjonalnie, żeby nie powiedzieć groteskowo. To prawie dwa razy więcej niż najdroższy polski transfer do zagranicznego klubu. Adrian Mierzejewski odchodził z Polonii do Trabzonsporu za 5,2 mln euro.
Wciąż był na fali w polskich mediach. Tak mówił Sergio w wywiadzie dla Piłki Nożnej, który miał miejsce jesienią 2003 roku:
Wniosek o obywatelstwo czeka już tylko na podpis prezydenta. Mam nadzieję, że prezydent Kwaśniewski nie będzie robił problemów. Polska to moja druga ojczyzna, tutaj spędziłem całe swoje dorosłe życie
Batata w polskiej kadrze?
Należy od razu zaznaczyć, że to nie Batata nalegał na polskie obywatelstwo. Paweł Janas, o czym już pisałem wcześniej, widział w nim przyszłego reprezentanta, który mógłby kadrze pomóc. Temat oczywiście nakręcał piłkarza. Logiczne jest, że każdy marzy o występie w narodowych barwach, a Sergio mieszkał już wówczas od siedmiu lat w Polsce. Prezydent jednak wniosku nie podpisał, a Janas o Batacie zapomniał, gdyż w świetnym stylu awansował na mistrzostwa świata w Niemczech. Temat ucichł.
Obywatelstwo nadał mu dopiero prezydent Lech Kaczyński, po 10 latach, które Batata spędził w Polsce. Miał jednak problemy po jego otrzymaniu. Po trzech i pół sezonu w Szczecinie postanowił wrócić do ojczyzny. Wówczas w Pogoni grało wielu jego rodaków: Anderson, Baiano, Dinei, Mineiro, Ze Roberto (nie, inny), Amaral, drugi Anderson, Daniel, Junior, Leandro, Lilo, Danilo, Ederson czy Elton (nie John) i lepszy od nich wszystkich razem wziętych Julcimar. A teraz powiedzcie ilu z tych panów, oprócz Julcimara, kojarzycie z dobrych występów w Ekstraklasie, a ilu z nich – bo wsiedli do pociągu byle jakiego, ściskając w ręku kamyk zielony. Szukali swojego szczęścia po dwóch czy trzech dobrych kopnięciach w brazylijskich niższych ligach. Syn Ptaka mówił: biorę! Biorę! Ciebie też biorę! Zamarzył mu się widocznie skauting, choć wyraźnie pomylił kluby. Z takim zaciągiem to chętnie przyjęłaby go Samba Piotrówka.
Batata po trzech latach wrócił do Brazylii i jak się okazało – nie był to już jego kraj. Na skutek podpisu, obecnie nazywać go możemy Polakiem, gdyż jest to jego jedyne obywatelstwo. Wobec prawa panującego w kraju kawy, przyjmując obywatelstwo polskie, stracił to brazylijskie. Wszędzie w wizytówkach zawodnika widzimy więc, że jest określany jako Polak. W oficjalnym profilu na portalu 90minut.pl również obok jego nazwiska widnieje polska flaga. Także ten temat porusza w niedawnym wywiadzie dla weszlo.com:
Nie mogłem zostać w Brazylii dłużej niż trzy miesiące. W swoim własnym kraju. Gdy wracam do siebie, to na lotnisku przechodzę przez kontrolę dla turystów. Kiedy powiedziałem rodzicom, że mam tylko polskie obywatelstwo, to uznali, że jestem nienormalny i jakim cudem nie dowiedziałem się, że to działa w taki sposób. Byłem młody, o nic nie pytałem. Dali papierki to podpisałem i tyle.
Batata mógł osiągnąć więcej. Miał jednak dwie wielkie przeszkody na drodze. Pierwszy to kamień z kontuzjami i drugi w postaci Antoniego Ptaka, który za każdym razem krzyczał: blokuję! W szczytowym punkcie kariery, właściciel uniemożliwił mu przejście do Groclinu. Zawodnikiem poważnie interesował się prezes Drzymała:
Kiedyś prezes Drzymała chciał zapłacić za zaledwie półroczne wypożyczenie do Groclinu 100 tysięcy euro. Antoni Ptak się nie zgodził. Nie wyraził też zgody na mój wyjazd za granicę.
Druga strona Bataty
Po długim okresie oczekiwania prezes Zbigniew Drzymała wreszcie ujrzał Batatę w barwach swojego Groclinu. Dostał zawodnika z kartą w ręku, który już nie był zależny od Antoniego Ptaka i musiał uciekać z Brazylii. Przestał być obywatelem tego kraju, a przebywanie tam dłużej niż trzy miesiące groziło sankcjami. Niestety ominęły go legendarne batalie z Herthą Berlin czy Manchesterem City. W Groclinie też nastąpił prawdziwy rozkwit pozaboiskowej brazylijskiej samby, o której szczerze opowiadał w wywiadzie z portalem weszlo.com. Na pytanie redaktora – czy to właśnie wtedy mu odwaliło, odpowiedział:
Tak, zacząłem pić właśnie wtedy. Zwariowałem. Wcześniej nie lubiłem alkoholu. Inni pili, bawili się. Ja jak najszybciej chciałem wrócić do domu. Jak gdzieś wychodziłem z chłopakami, to zamawiałem colę.
Nareszcie miał go w swoich szeregach prezes Zbigniew Drzymała, jednak nie był to już ten sam zawodnik. Ułożona noga i głowa zamieniły się w skrajny kontrast. Batata, mimo niewielkiego wkładu w sukces Groclinu – wywalczył z tą drużyną swoje jedyne trofeum w Polsce, jakim był Puchar Ligi. Karierę Polaka(!) zniszczyły kontuzje. Miłe złego początki miały miejsce w sezonie 2005/2006. Jeszcze w barwach Pogoni, w meczu Pucharu INTERTOTO, Batata zdobył dwie bramki z Tiligulem Tyraspol. Już w czternastej minucie starcia z Koroną Kielce, 7 sierpnia 2005 roku doznał ciężkiej kontuzji kolana.
Do treningów wrócił po pół roku, jednak okazało się, że źle przeprowadzono operację łąkotki. Nie mógł kontynuować gry, ponieważ w kolanie był umiejscowiony fragment nieusuniętej kości. Kosztowało go to kolejne miesiące pauzy. Na boisku pojawił się dopiero w meczu z Cracovią, 22 kwietnia. Nie licząc Pucharu INTERTOTO – rozegrał zaledwie 8 meczów w tamtym sezonie. W kolejnym dało o sobie znać drugie kolano, a Batata nie był już z całą pewnością tym samym zawodnikiem. Kontuzje zablokowały mu karierę. Po Pogoni był ten nieszczęsny wypad do Brazylii, a później gra w Groclinie, gdzie rozegrał jedynie pięć spotkań, głównie z powodu kontuzji i rozpadających się kolan. Nie było już szans na powrót do normalnej gry.
Batata jako pełnoprawny Polak postanowił (a poniekąd został przecież zmuszony) zostać w naszym kraju. Dalej grał w piłkę już bardziej dla rozrywki. Stal Niewiadów, Motor Lublin, Chełmianka Chełm czy obecnie Polonia Piotrków Trybunalski, czyli miejsce, gdzie zaczynał, miejscowość, w której został zakwaterowany przez Ptaka, w wieku 17 lat. Bardzo dla niego symboliczna. T
W skali od jednego do dziesięciu ocenił swoją karierę na dziewięć i pół. Najważniejsze, że gość jest zadowolony, a kolana nie wysiadły mu do końca. Na pewno każdy z oglądaczy polskiej piłki sprzed około 10 lat, dobrze kojarzy Batatę. I o to przede wszystkim chodzi. Żeby wiatr nie rozpylił twojego nazwiska.
PATRYK IDASIAK