Piłka nożna nie istnieje bez kibiców. Ta bolesna reguła została potwierdzona podczas meczów, które musiały zostać rozegrane przy pustych trybunach z powodu koronawirusa. Piłkarze nie ukrywają, że doping fanów odgrywa często kluczowe znaczenie w lepszej grze. Przyśpiewki, oklaski, choreografie, to właśnie one tworzą klimat futbolowego spektaklu. W tym artykule chciałbym skupić się na ostatnim z wymienionych elementów kibicowskiego warsztatu.
Po co i w jaki sposób?
Już na starcie muszę zaznaczyć, że w kwestii wyboru najlepszych choreografii można spierać się godzinami. Kibice popisywali się w tym temacie tak wiele razy, że nie da się jednoznacznie stwierdzić, które oprawy były najlepsze.
Znaczenie choreografii może być różnorodne. Tworzone hasła i obrazy nawiązują do historii klubu, jego obecnych wydarzeń, czy nawet sytuacji politycznej kraju. Kibice często oddają w ten sposób hołd zasłużonym postaciom lub prowokują największych rywali. Ultrasi tworzą zazwyczaj napisy w języku angielskim, mając świadomość, że przekaz musi trafić do jak największej liczby osób.
Poprzez efektowne oprawy, ich twórcy zdobywają szacunek i uznanie w świecie kibicowskim, uwzględniając w tym największych wrogów. Forma twórczości jest bardzo różna. Jednym z najpopularniejszych przykładów jest kartoniada, na którą składają się kartki w barwach miejscowej drużyny. Często uzupełniają to gigantyczne postacie, które we wskazanym momencie wysuwają się z dołu trybuny. Popularną zagrywką ultrasów jest także sektorówka, czyli ogromna flaga, która zakrywa cały sektor.
Kibice lubują się także w pirotechnice. Oczywiście nie wolno promować zabronionych prawnie rzeczy, ale należy uczciwie przyznać, że efekty świetlne i dymne dodają niesamowity efekt całemu przedsięwzięciu. Zapraszam więc do zapoznania się z moimi wyborami.
Smocza oprawa z nadmorskiego miasta
Chyba wszyscy wiedzą doskonale, że drużyna FC Porto rozgrywa mecze na Estadio do Dragao, czyli Stadionie Smoka. Łączy się to z tym, że piłkarze portugalskiej ekipy noszą przydomek „Smoków”. Ultrasi postanowili o tym przypomnieć w czasie ligowego meczu z Benfiką Lizbona w 2015 r.
Poprzez kartoniki i flagi, praktycznie cały stadion przybrał niebiesko-białe barwy gospodarzy. Głównym punktem programu okazała się ogromna głowa smoka, która przykryła całą ultrę. Organizatorzy postarali się oto, aby bestia była jak najbardziej przerażająca. Wobec tego, w miejscu smoczych oczu umieszczono rozpalone race, przez co odnosiło się wrażenie, że mityczny potwór posiada ogniste ślepia.
Smok okazał się skuteczny w walce z Orłami z Lizbony. Ewidentnie ogień podciął im skrzydła, ponieważ ulegli gospodarzom 0:1.
Rosyjski niedźwiedź groźny (nie) dla każdego
Rosjanie bardzo często powtarzają, że symbolem ich wielkiego kraju jest niedźwiedź. Da się to zauważyć w wielu wydarzeniach sportowych, kiedy to groźne zwierzę widnieje na szalikach, flagach i banerach. Postanowili to wykorzystać także kibice Zenitu Sankt-Petersburg.
W meczu grupowym tegorocznej Ligi Mistrzów, rosyjscy ultrasi chcieli zastraszyć przyjezdną drużynę RB Leipzig. Na ultrze zostały wywieszone trzy ogromne postacie. Z lewej strony pojawił się szczerzący kły wilk, z prawej równie groźny niedźwiedź, a po środku brodaty mężczyzna w niebieskim stroju z bałałajką w ręku. Pod nimi widniał napisał: „Zenit w naszej głowie, Rosja w naszym sercu”.
Piłkarzom z Niemiec nie ugięły się jednak nogi. Goście zwyciężyli 2:0, a Zenit ostatecznie zakończył zmagania grupowe na ostatnim miejscu i pożegnał się z europejskimi pucharami.
Duńska robota – urwać łeb rywalowi
Fani duńskiego Brondby wiedzą doskonale, jak przygotować się na przyjęcie jednego z największych rywali – FC Kobenhavn. Dali tego pokaz w 2015 r., goszcząc piłkarzy ze stolicy Danii w meczu ligowym. Umiejętnie wykorzystali fakt, że w logo Kobenhavn znajduje się lew.
Jak pamiętamy z historii, zwierzę było często używane do walki przeciwko gladiatorom w starożytnym Koloseum. Fani Brondby stworzyli więc oprawę dokładnie w tym temacie. Na ultrze pojawił się wielki, zaplamiony krwią gladiator, który trzymał w ręku uciętą głowę lwa.
Piłkarze gospodarzy byli równie waleczni na boisku. Być może nie rozprawili się z gośćmi tak efektownie jak kibice, ale ostatecznie zwyciężyli 1:0.
Budzić respekt przy pomocy… smerfa
Byli już smok, wilk, niedźwiedź i gladiator. Dobrą oprawę tworzy się jednak także przy pomocy mniej strasznych postaci. Na taki pomysł wpadli kibice belgijskiego Genk.
W 2015 r. w meczu derbowym przeciwko Sint-Truidense, fani gospodarzy zdecydowali się wykorzystać przydomek klubu, czyli „Smerfy”. Ultrasi przygotowali wielkiego i muskularnego Papę Smerfa, który ściskał w dłoni kanarka Tweety’ego. Dręczona postać również nie znalazła się tam przypadkowo, ponieważ piłkarze Sint-Truidense nazywani są właśnie „Kanarkami”.
Zawodnicy Genk poszli za inspiracją fanów i rzeczywiście mieli rywali cały mecz w garści. Efektowne zwycięstwo 3:0 podkreśliło siłę „Smerfów”.
Na tropie pucharu – niesamowici kibice BVB
Wielu kibiców w Europie uważa, że najbardziej gorącą atmosferę potrafią stworzyć fani Borussi Dortmund. Ciężko się z tym nie zgodzić, ponieważ kibice Dortmundczyków praktycznie zawsze wypełniają Signal Iduna Park do ostatniego miejsca. Ich niesamowity doping niesie piłkarzy BVB od pierwszej do ostatniej minuty. Kibicowska pasja znalazła także odzwierciedlenie w wielu wspaniałych oprawach.
Szczególnie w pamięci mogła zapaść inscenizacja z 2013 r. W rewanżowym meczu ¼ finału Ligi Mistrzów, Dortmundczycy gościli hiszpańską Malagę. Fani BVB bardzo wierzyli w zwycięstwo w tych prestiżowych rozgrywkach i okazali to za pomocą choreografii.
Zaprezentowany został ogromny kibic Borussi, który szuka czegoś za pomocą lornetki. Za jego plecami można było dojrzeć kontury trofeum Ligi Mistrzów. Pod spodem widniał napis: „Na tropie zaginionego pucharu”. Marzenia nie zostały jednak spełnione. BVB dotarło do finału rozgrywek, ale tam musiało uznać wyższość odwiecznego rywala – Bayernu Monachium.
#ELVBARPrimero
— El VBAR (@VBarCaracol) July 19, 2019
🐝🐝Seguimos nuestro especial de hinchadas en el @VBarCaracol con este tifo de la 'Pared Amarilla’ del @BVB. Se hizo para el partido de Champions League vs Málaga por cuartos de final de La Champions 12/13. El partido finalizó agónicamente 3-2 a favor del local. pic.twitter.com/oiY7CdoY70
Kartoniki tworzące dzieła sztuki
Do tej pory, we wszystkich przedstawionych przykładach kluczową rolę odgrywały olbrzymie postacie. Niesamowita oprawa może obejść się jednak bez tych rekwizytów. Kartoniki, flagi i szaliki na całej długości stadionu potrafią stworzyć wspaniały widok.
Znakomicie odzwierciedlili to kibice Olimpique Marsylia w meczu ligowym z PSG w 2015 r. Cały Stade Velodrome pokrył się w biało-niebieskich barwach Marsylczyków. Ujrzeć można było m.in. starannie odtworzony herb i skrót nazwy klubu. Nie pomogło to jednak gospodarzom, którzy ulegli Paryżanom 2:3.
Identyczny sposób oprawy zaprezentowali kibice Bayernu Monachium w 2014 r. W półfinałowym starciu z Realem Madryt, cała Allianz Arena pokryła się wspaniałą kartoniadą. Można było dostrzec m.in. klubowy herb i puchar Ligi Mistrzów. Nie pomogło to Bawarczykom, którzy ulegli Królewskim 0:4.
Polacy nie gęsi, swoje oprawy mają
Zachowałbym się bardzo nie fair, jeśli nie umieściłbym w tym zestawieniu polskich kibiców. Fani z naszego kraju potrafią tworzyć równie fantastyczne choreografie, co kibice z zagranicy. Dzięki występom w Europie, szerszej publiczności swoje oprawy mogli pokazać fani Legii Warszawa.
Ultrasi stołecznej drużyny przygotowali coś specjalnego w 2016 r. na pierwszy mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów przeciwko Borussi Dortmund. Na słynnej „Żylecie” pojawiła się postać kibica, który trzymał w rękach karteczkę z nazwą klubu. Pod nim umieszczono napis w języku angielskim: „Zgadnijcie, kto wrócił?”.
Niestety bojowe nastawienie kibiców nie przeniosło się na piłkarzy Legii. Mistrzowie Polski ulegli Dortmundczykom aż 0:6. Rewanż przeszedł do historii Ligi Mistrzów, jako mecz w którym padła największa liczba bramek. BVB pokonało wtedy Legię 8:4.
Efektowną oprawą zaprezentowali w 2019 r. fani Jagielloni Białystok. W półfinałowym meczu Pucharu Polski, rywalem Jagi była Miedź Legnica. Ultrasi Jagiellończyków zainspirowali się postacią Baby Jagi, która jest utożsamiana z białostockim klubem.
W efekcie na ultrze pojawiła się ogromna czarownica na miotle, której towarzyszyły efekty dymne. Ponadto całość uzupełniał napis: „Witajcie w naszej bajce”. Niesieni dopingiem Jagiellończycy zwyciężyli 2:1 i awansowali do finału Pucharu Polski.
Spektakl, który zaskoczy jeszcze wiele razy
Zaprezentowane przeze mnie przykłady, to tylko mała część niezwykle bogatej historii opraw. Jak widzicie, kreatywność i pomysłowość fanów futbolu nie zna granic. Efektowna choreografia to praca wielu osób, którym należą się gromkie brawa. Zdarza się, że w trakcie słabego meczu, to właśnie praca kibiców potrafi ratować sytuację. Najlepsze oprawy zapadają na długo w pamięć i zapisują się obok drużyny w historii klubu. Nie ulega wątpliwości, że grupy kibicowskie zaskoczą nas jeszcze wielokrotnie swoimi pomysłami.
Dlatego właśnie, władze klubu starają się prowadzić jak najlepszy dialog z przedstawicielami ultrasów. W przypadku konfliktu, ci drudzy decydują o zaprzestaniu dopingu i tworzeniu opraw. Wtedy nawet przy zapełnionym stadionie, widać, że na trybunach tworzy się piknik, a nie tak bardzo pożądana przez piłkarzy, prawdziwa atmosfera wielkiego widowiska.
MATEUSZ SZTUKOWSKI