„Spowiedź świecka” to tytuł książki Huberta Kęski, młodego perspektywicznego dziennikarza. 25 długich wywiadów i prawie 500 stron lektury zabiera nas w wycieczkę po różnych światach – ludzi i poglądów. Politycy, aktorzy, sportowcy. Osobowości ukazane w tej książce wiele łączy, a jeszcze więcej dzieli…
[wp-review id=”15696″]Huberta Kęskę zapewne wielu z was kojarzy ze świetnych wywiadów, które publikowano na portalu sportowym Weszło. Nie ucieka od tego również w książce, gdzie nie można nie zauważyć, że zdecydowanie ciągnie go do wątków piłkarskich. Przekonujemy się o tym już w pierwszej rozmowie z Lechem Wałęsą, zadeklarowanym kibicem Lechii Gdańsk oraz byłym bramkarzem:
Sam broniłem, na podwórku. Z uwagi na krótkie nogi, brak żelaznej kondycji i szybkości. Miałem znakomity refleks, mało kto mógł mi strzelić. Bieganie za piłką nigdy mi się nie podobało. Szczególnie jak miałem to robić z dziewiętnastoma innymi chłopakami. Bramkarz to sport indywidualny. Ja jestem indywidualistą w każdej mierze – wspominał były prezydent Polski.
Jest to jeden z wielu przykładów. Wywiady nie ograniczają się do sportu. Znajdziemy tutaj wszystko, na przykład rozmowy na temat poglądów ustrojowych w kraju, czy trudności w zawodzie aktora. Spotkamy się również z kontrowersyjnymi opiniami Janusza Korwin-Mikkego, który uważa, że osoby nie mogące rywalizować z najlepszymi są inwalidami. Uprawianie sportu przez kobiety też postrzega jako nieporozumienie.
Sens jest – to jest sport dla niepełnosprawnych. To taka sama kategoria jak młodziki czy juniorzy. Ale proszę także zwrócić uwagę na to, czym w ogóle jest niepełnosprawność. Ja też jestem niepełnosprawny. Gdybym startował w jakichś zawodach to jako oldboy, prawda? To jest kategoria niepełnosprawności – nie możemy konkurować z najlepszymi. Nie musimy patrzeć zresztą na sporty fizyczne. W szachach jest tylko jedna kobieta w pierwszej setce, a w brydżu nie ma żadnej nawet w pierwszej dwusetce. Wie Pan, kiedy tenisiści mają grać z Sereną Wiliams, to proponują jej 30-0 w każdym gemie i 5:0 w każdym secie. Więc ona jest niepełnosprawna, zgadza się?
Sporty walki zajmują sporą cześć publikacji. Dla mnie najciekawsza jest rozmowa z Marcinem Różalskim, który zabronił autorowi cenzurować wulgarne słownictwo. Miało wyjść naturalnie, ukazać, jak otwartą osobą jest ten zawodnik MMA. Człowiek, który urodził się za późno – wolałby zginąć kilkaset lat wcześniej. W bitwie. Jak wojownik. Śmierć w mieszkaniu? Wylew? Nigdy. Jeśli już, to w miejscu, któremu się poświęcił. Chodzi oczywiście o ring. W trochę bardziej stonowanych rozmowach, pozostając przy środowisku, wypowiadają się współwłaściciele KSW czy Tomasz Gargula. Szczególnie wywiad z tym ostatnim jest poruszający.
Wróćmy do piłki nożnej. Ostatnio głośno jest o Arsenalu – oczywiście ze względu na pożegnanie Arsene’a Wengera. Zapewne niewielu z was wie, że w Polsce klub ten posiada bardzo wpływowego sympatyka, byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. To nie są żarty. Do dzisiaj jest w stanie wymienić kilku obecnie grających zawodników. W lekturze wymienia m.in. Oezila, Girouda, Cecha i Koscielnego.
Mój związek z Arsenalem to ładna historia. Jako młody człowiek – miałem 20 lat – po raz pierwszy wyjechałem na Zachód. Właśnie do Londynu. Miasto zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. W tamtych czasach różnica między Polską a Wielką Brytanią była kolosalna. Dostałem nielegalną pracę w pubie niedaleko starego stadionu „Kanonierów”. Na Highbury. Mój kolega z pracy – Anglik – był zapalonym kibicem tego klubu. Zaraził mnie miłością do niego, przyprowadzał na mecze. Wchodziliśmy oczywiście na najtańsze wejściówki.
Niedawno odszedł od nas Paweł Zarzeczny – wybitny dziennikarz, nietuzinkowa postać. Miał tyle samo zwolenników, co przeciwników. W publikacji Huberta Kęski, jest jedyną osobą ze środowiska piłkarskiego, z którą postanowił przeprowadzić wywiad. Opowieści o domu dziecka, własnym rodzicielstwie, korupcji, a także ludziach ze świata sportu. Cięty język, a przede wszystkim pasja sprawiły, że Pawła zapamiętają wszyscy.
Zwariowałem na punkcie piłki. Rok później poszedłem do szkoły. Od razu chcieli mnie wziąć do trzeciej klasy! Już wtedy byłem nieprzeciętnie inteligentny. Całe dnie spędzałem na podwórku. Ze starszymi o 5, 10 lat kolegami chodziliśmy na Legię. Trzymali mnie za ręką, abym się nie zgubił. Pamiętam Brychczego, Blauta, Grotyńskiego, wszystkie te legendy. Pamiętam piłkarskie lata 60-te. Najgorsze było to, że Legia grała wieczorami, przy świetle. Co mecz wiedziałem, że w domu będzie wpierdol. Tak się bałem powrotów, że zdarzało mi się nocować na dachu. Moja rodzina na szczęście nie orientowała się, kiedy są mecze. Gdy wracałem głodny rano, ciotka cieszyła się, że się znalazłem, że nikt mnie nie porwał. Piłka ostro wbiła mi się w beret. Najśmieszniejsze jest to, że kilkanaście lat później moja pierwsza dziewczyna strasznie zwalczała tę przypadłość. Niesamowicie przeszkadzało jej to, że chodzę na mecze. Zresztą, była wrogiem wszystkiego. Taka femme fatale. Czasami zwracam się do syna: „patrz, jakbym posłuchał twojej mamy, z czego byśmy żyli?” – opowiadał z rozrzewnieniem Zarzeczny.
Cytaty oraz wątki, które poruszyłem pokazują, że warto kupić pozycję „Spowiedź świecka” Huberta Kęski. Każdy z nas znajdzie tutaj coś dla siebie. Wcześniej wiele rozmów można było już przeczytać w Internecie. Rozpatrywałem tę 500-stronicową lekturą pod kątem sportowym. Nie spodziewałem się jednak, że w tematach z politykami czy aktorami również zostaną poruszane takie wątki. Widać, że autor czerpie z każdej rozmowy nowe doświadczenia. Sposób w jaki są prowadzone, pozwala nam płynnie przejść przez całą książkę. Oprócz nielicznych literówek, zabrakło mi czasem jeszcze bardziej kontrowersyjnych pytań w stosunku do niektórych postaci. To jedyne zastrzeżenia. Czy z każdym można porozmawiać o wszystkim?
Książkę można zakupić na stronie hubertkeska.com
MARIUSZ ZIĘBA