W kraju, w którym kibice rozumieją i lubią dyskutować o futbolu, nowa pozycja Michała Okońskiego „Stałe fragmenty” byłaby w swojej kategorii bestsellerem. W Polsce świadomi kibice są w mniejszości. Tym większy szacunek dla autora, że próbuje rozszerzyć horyzonty tych otwartych, ujawniając po raz kolejny niesamowitą erudycję i miłość do futbolu, której nie zabiła komercja, sportwashing czy kiepskie lata polskiej kadry.
Wielu dziennikarzy sportowych, a futbolowych w szczególności, zamyka się na dyscyplinę, interesując się jedynie tym, co dzieje się w zielonym prostokącie, ograniczonym białymi liniami i dwiema bramkami, ewentualnie finansami i życiem osobistym futbolistów. Mają co prawda w małym palcu statystyki, wiedzą, gdzie przyłożyć ucho podczas zgrupowań kadry, ale ich miłość do piłki albo się wyczerpała, albo została przesłoniona przez pieniądze. I taki futbol przekazują kibicom w swoich sprawozdaniach, programach w internecie czy relacjach – efekciarski, krzykliwy, nastawiony na wywołanie kontrowersji.
Michał Okoński stoi po drugiej stronie barykady. Wraca z nową książką w fenomenalnym stylu. Sięgając po tę nieco ponad 350-stronicową pozycję wiedziałem, że musi być dobra. Gwarantem było nazwisko autora, ale nie sądziłem, że natrafię na jedną z lepszych pozycji o tematyce sportowej, jaka została napisana i wydana w Polsce. Opowieść jest tworzona z pasją, żarliwością, pokazuje futbol z zupełnie innej strony, ale jednocześnie bardzo mi bliskiej. Całość podzieloną na cztery części czyta się wyśmienicie. Okoński dotyka każdej ważniejszej współcześnie sfery futbolu.
I robi to zaiste znakomicie. Jest jak piłkarz niedotykający futbolówki przez większą część spotkania. Mimo to nie da się wyobrazić meczu bez jego obecności. Piłka nożna schodzi u Okońskiego praktycznie w każdym rozdziale „Stałych fragmentów” na dalszy plan. Jest – jak u Jonathana Wilsona, którego książki wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego” tłumaczy – przyczynkiem do opisywania czegoś trwalszego i dłuższego niż 90 minut gry. To analiza rywalizacji naznaczonej wieloma kontekstami, specyfiką nacji, klubów i różnych okresów.
Zaczyna od przypomnienia mniej oczywistych początków futbolu, zostawia swój autorski głos przy większości najważniejszych współczesnych wątków we współczesnej, coraz bardziej skomercjalizowanej piłce. Pisze oczywiście o Leo Messim, Pepie Guardioli i jego Manchestrze City, Harrym Kane’ie i Tottenhamie, ale wraca też do Pelego, Cruyffa czy Paula Gascoigne’a.
Jakże pięknie opisuje swoje odczucia po sytuacji z meczu Duńczyków na Euro 2020, kiedy Christian Eriksen stracił przytomność, a nam wydawało się, że straciliśmy w nieprawdopodobny sposób piłkarza wielkiego formatu. Wielka klasa i kunszt, w którym stawia na pierwszym miejscu człowieka, pokazując, jak wielkiej rzeczy dokonali wtedy piłkarze, koledzy z boiska, a w końcu sam bohater, wracając po wymuszonej przerwie na plac gry.
Nie mogło zabraknąć analizy ostatniego mundialu w Katarze z ciekawie wybrzmiewającym stwierdzeniem, że mimo wielkich kontrowersji związanych z przyznaniem organizacji turnieju, trzeba było skupić się na sporcie. I fani futbolu w większości to zrobili, a piłkarze odpłacili się nieświadomie jednym z najlepszych turniejów w historii. Do tego finał: wydawało się, że nie może wejść na niebotyczny poziom i zdetronizować inne z przeszłości. A jednak udało się.
Czytając wspomnienia Okońskiego sprzed roku czytelnik orientuje się, jak niespotykanego wydarzenia był świadkiem. I wielkie, nasycone kolorami słowa, przewijające się w stylu autora, mogące niektórych odstraszać, są w tym wypadku jak najbardziej na miejscu.
Zdecydowanie najciekawszymi fragmentami książki były te traktujące o polskiej piłce. Czytelnik otrzymuje zdystansowane spojrzenie na aferę korupcyjną, która podkopała lata temu zaufanie do rodzimego futbolu. Okoński broni Paulo Sousy, co wśród dziennikarzy piszących o futbolu było i jest niespotykane. Podkreśla podjętą przez portugalskiego szkoleniowca próbę zmiany mentalności polskich futbolistów. Wskazuje, że graliśmy stylowo, bez kompleksów z ekipą Hiszpanii na Euro 2020, kiedy nawet stracona bramka nie zmieniła naszej taktyki na tamten mecz. Polecam obejrzeć jeszcze raz to spotkanie i np. mecz z Anglią z eliminacji do Mundialu w Katarze, by przekonać się, jak bardzo ma rację.
Jednocześnie obnaża Czesława Michniewicza, przypominając cytaty z wypowiedzi bohaterów polskiej futbolowej zeszłorocznej jesieni. Udowadnia, jak dużym błędem było powierzenie sterów reprezentacji człowiekowi, który od początku był nastawiony wyłącznie na wynik, bez jakiejkolwiek radości z bycia na mundialu. Wykłada swoje credo jasno:
Ta powinna towarzyszyć nie tylko trenerowi, ale także każdemu piłkarzowi, będącemu w Katarze w listopadzie zeszłego roku. Tak niestety nie było i – jak pisze – bez znaczenia pozostawała w tej kwestii afera premiowa, będąca „gwoździem do trumny” Czesława Michniewicza.
„Stałe fragmenty” to absolutnie jedna z najlepszych książek o futbolu napisanych przez polskiego autora. Michał Okoński wznosi się na wyżyny, na które ciężko będzie się komukolwiek wspiąć. Jak sam stwierdza, piłka jest w jego pracy dodatkiem, skupia się na pracy redakcyjnej w „Tygodniku Powszechnym” i z tekstów „niefutbolowych” jest najbardziej zadowolony. Może pasja i miłość, a nie wymóg i obowiązek, to klucz do tego, żeby pisać o futbolu w tak wspaniały sposób?
NASZA OCENA: 10/10
Jakkolwiek by było, proste życzenie: niech ten żar do futbolu nigdy nie zgaśnie. Szkoda byłoby takiego pióra…
PATRYK SZCZERBA
Nasz partner Sendsport przygotował dla Was zniżki! Książka Stałe fragmenty oraz wiele innych tytułów taniej o co najmniej 10%.