Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy Pogonią Szczecin. Spotkanie zostało rozegrane 24 września 2024 roku, a obecne na nim było Retro Futbol.
Piłkarze Stali Rzeszów przystępowali do meczu z Pogonią po wyjazdowym remisie 1:1 z Wisłą Płock w Betclic 1. Lidze. Było to świetne widowisko, jedno z najlepszych w tym sezonie na zapleczu elity. Nie mogło być inaczej, gdyż zarówno Stal, jak i Wisła zajmują czołowe miejsca w pierwszoligowej tabeli.
Faworytem pucharowej potyczki, do której doszło w chłodny środowy wieczór na stadionie przy Hetmańskiej była jednak Pogoń. Zespół ze Szczecina, dokładnie w tym samym czasie, gdy rzeszowianie walczyli w Płocku, pokonał u siebie 1:0 Legię Warszawa w meczu 9. kolejki PKO BP Ekstraklasy.
Przypomnijmy, że w ubiegłym sezonie Pogoń dotarła w rozgrywkach Pucharu Polski do finału, lecz na Stadionie Narodowym w Warszawie, mimo że jeszcze na sekundy przed końcem prowadziła z Wisłą Kraków, nie zdobyła upragnionego trofeum. W ostatniej chwili krakowska drużyna doprowadziła do remisu, a w dogrywce zadała decydujący cios.
Dla klubu ze stolicy województwa zachodniopomorskiego była to wyjątkowo bolesna porażka, zwłaszcza że nigdy nie wywalczył on krajowego trofeum. Mimo wieloletniej obecności w czołówce Pogoń do tej pory nie sięgnęła ani po mistrzostwo Polski, ani po krajowy puchar.
W tym sezonie z funkcją trenera szczecińskiej drużyny pożegnał się Jens Gustafsson. Szwed otrzymał atrakcyjną ofertę z Arabii Saudyjskiej i zdecydował się na jej przyjęcie. Zastąpił go Robert Kolendowicz, który w ostatnich latach pracował w sztabie szkoleniowym Portowców.
Do zapowiadanego meczu Pucharu Polski wrócimy pod koniec naszego tekstu. Wcześniej tradycyjnie weźmiemy na tapet historię, która tym razem będzie mocno łączyć się z teraźniejszością. Przedstawimy bowiem sylwetkę Rafała Kurzawy, jednego z najbardziej doświadczonych zawodników obecnej drużyny Pogoni.
Asysta na mundialu
Był 28 czerwca 2018 roku. Na stadionie w Wołgogradzie reprezentacja Polski rozgrywała mecz trzeciej kolejki fazy grupowej mistrzostw świata w Rosji. Biało-czerwoni rywalizowali z Japonią, ale nie mieli już szans na awans. W pierwszym spotkaniu przegrali 1:2 z Senegalem, następnie ulegli Kolumbii 0:3. Już przed zakończeniem mundialu wiedzieliśmy, że będzie to dla nas kolejny w tym stuleciu nieudany turniej.
W 59. minucie padła jedyna bramka tego spotkania. Zdobył ją Jan Bednarek, a asystę zaliczył bohater tego tekstu – Rafał Kurzawa. Końcówka meczu była piłkarską farsą, którą zapewne pamiętają wszyscy kibice w naszym kraju. Polacy grali brzydko, chcąc utrzymać skromne prowadzenie i zakończyć turniej zwycięstwem. Japończycy również nie palili się do ataku, gdyż porażka różnicą jednej bramki dawała im wyjście z grupy. Asysty na najważniejszej piłkarskiej imprezie świata nikt jednak obecnemu zawodnikowi Pogoni Szczecin nie odbierze.
Rozwinął skrzydła w Zabrzu
Rafał Kurzawa urodził się w styczniu 1993 roku w Wieruszowie, mieście położonym w województwie łódzkim. Jego pierwszymi klubami były Zgoda Olszowa, Sokół Świba i Marcinki Kępno. Jeszcze w wieku nastoletnim, w sezonie 2010/2011, późniejszy reprezentant kraju przeniósł się do Górnika Zabrze i to właśnie dzięki występom w słynnym śląskim klubie usłyszała o nim cała piłkarska Polska.
Przez pierwsze dwa sezony w Górniku Kurzawa występował w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, po czym został wypożyczony do Energetyku ROW Rybnik, w którego barwach grał na drugim i trzecim szczeblu rozgrywkowym. Posmakował tam dorosłej piłki, a po powrocie do Zabrza dane mu było zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Ekstraklasowy debiut Kurzawy miał miejsce w sezonie 2013/2014, dokładnie 16 lutego 2014 roku. Górnik przegrał wówczas z Zagłębiem Lubin 0:3. Z czasem talent piłkarza rozwijał się na krajowych boiskach. Sezon 2017/2018 był dla Kurzawy bardzo udany. Bohater naszego tekstu zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji zawodników z największą liczbą asyst w Ekstraklasie i otrzymał tytuł najlepszego pomocnika ligowych rozgrywek.
Wyjazd na Zachód
Udana kampania, najlepsza w karierze, zaowocowała zagranicznym transferem. W sierpniu 2018 roku Kurzawa podpisał kontrakt z francuskim Amiens SC. Z wyjazdem piłkarza do kraju położonego nad Sekwaną i Loarą wiązano w Polsce duże nadzieje. Wydawało się, że zawodnik, który kilkanaście razy w ciągu sezonu popisywał się w Ekstraklasie podaniami otwierającymi drogę do bramki, poradzi sobie w lidze z top 5. Tak się niestety nie stało.
Zaledwie 230 minut na boiskach Ligue 1, tylko jedenaście ligowych występów i jeden gol, strzelony w przegranym meczu z Lille. Tak wyglądał dorobek polskiego pomocnika w klubie, do którego przechodził on z Górnika Zabrze. We Francji Kurzawa spędził jedynie pół roku. W Amiens argumentowali jego odejście tym, że brakowało mu szybkości, że przegrywał pojedynki, że ogólnie rzecz biorąc, nie był przygotowany do gry w tak silnej lidze.
Odszedł do Danii, ale w kraju Andersena również nikogo nie oczarował. Najpierw było wypożyczenie do FC Midtjylland. Kurzawa mógł dzięki występom w tym klubie wpisać sobie do CV trumf w Pucharze Danii, ale jego przygoda skończyła się na zaledwie dziewięciu meczach, w których skrzydłowy zdobył jedną bramkę i zaliczył dwie asysty.
Następnie był spadek z ligi w barwach Esbjergu, do którego Polak również trafił na zasadzie wypożyczenia. Tak skończyła się zagraniczna część piłkarskiej przygody Rafała Kurzawy. Pomocnik rozwiązał kontrakt z Amiens, ale nie zgłosił się po niego żaden zachodni klub. Nie tak wyobrażali sobie jego wyjazd z Polski kibice nad Wisłą. Nadzieje były zdecydowanie większe, o czym dwa lata temu pisał na łamach portalu Weszło Jakub Białek:
Gdybyśmy sporządzili ranking najlepiej ułożonych lewych nóg, jakie w XXI wieku przewinęły się przez Ekstraklasę, Kurzawa znalazłby się w ścisłej czołówce zestawienia. Rzuty wolne, prostopadłe podania, przerzuty, miękkie zawiesiny, dokręcane rogale – w jego repertuarze można było odnaleźć wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Może i nie radził sobie w walce fizycznej, może i nie był w stanie popędzić skrzydłem, ale gdy już miał futbolówkę przy nodze, wyglądał, jakby w swoim życiu zawiązał nią już niejeden krawat.
Powrót do Polski
Rafał Kurzawa po rozwiązaniu kontraktu z Amiens nie grał przez pół roku. Miał nadzieję, że jeszcze dane mu będzie występować w zagranicznym klubie, ale, jak już wspomniano, do żadnego nie trafił. W lutym 2021 roku wrócił więc do ojczyzny, podpisując trzyletni kontrakt z Pogonią Szczecin.
Dwukrotnie zajął z nią trzecie miejsce w rozgrywkach ligowych oraz dotarł do wspomnianego finału Pucharu Polski. Jego kariera nie potoczyła się jednak tak, jak pewnie liczyli niektórzy, gdy pomocnik wyjeżdżał z ojczyzny. Czy Rafał Kurzawa nawiąże do świetnej dyspozycji z sezonu, po którym doczekał się zagranicznego transferu? Czy zagra jeszcze w reprezentacji?
Na razie jego licznik występów w narodowych barwach zatrzymał się na liczbie siedem. Ostatni jak dotąd mecz z orzełkiem na piersi obecny zawodnik Portowców zaliczył w październiku 2018, kiedy Biało-czerwoni przegrali 2:3 z Portugalią w Lidze Narodów.
Mecz w Rzeszowie
To właśnie Rafał Kurzawa zdobył pierwszą bramkę w meczu, który zapowiadaliśmy we wstępie. W 24. minucie Pogoń przeprowadziła efektowną akcję. Kamil Grosicki podał piętą do Kurzawy, a były gracz Górnika Zabrze oddał piękny strzał sprzed pola karnego. Piłka, odbiwszy się od poprzeczki, wylądowała w bramce. Już wcześniej Portowcy mieli dobre sytuacje. Grosicki trafił w poprzeczkę, chwilę później spudłował też Leonardo Koutris.
Druga połowa zaczęła się od kolejnych ataków drużyny gości, ale dobrze w rzeszowskiej bramce spisywał się Jakub Raciniewski. W 71. minucie bramkarz Stali został jednak ponownie pokonany, gdy po dośrodkowaniu Grosickiego piłkę głową do siatki skierował Efthymios Koulouris.
Na pięć minut przed końcem wynik wspaniałym strzałem z daleka ustalił Vahan Bichakhchyan. Gospodarze walczyli, ale Pogoń była zdecydowanie lepsza i zasłużenie wygrała 3:0.
Pomeczowe echa
Podczas pomeczowej konferencji prasowej z dziennikarzami spotkał się Paweł Ozga, asystent Roberta Kolendowicza. Pierwszy trener Pogoni nie mógł w Rzeszowie poprowadzić swojej drużyny, gdyż pauzował za czerwoną kartkę otrzymaną w finale poprzedniej edycji Pucharu Polski, kiedy pełnił rolę asystenta Jensa Gustafssona.
Jesteśmy zadowoleni z tego, że zrobiliśmy pierwszy krok ku swoim marzeniom. Najważniejsze było dziś natomiast to, by rozegrać 90 minut i wygrać ten mecz w podstawowym czasie. Zrobiliśmy to w swoim stylu, kreując bardzo dużo szans. Z takim zespołem jak Stal, odważnym, aktywnym trzeba być czujnym przez cały mecz, bo czasem jedna, dwie szanse wystarczą do tego, by stworzyć zagrożenie. Dzisiaj tych szans wykreowaliśmy bardzo dużo, czasem brakowało skuteczności, ale ogólnie gratulacje dla zawodników, bo spisali się świetnie – podsumował spotkanie trener Ozga.
Marek Zub, szkoleniowiec Stali Rzeszów, przyznał, że zespół gości zasłużył na zwycięstwo:
Wynik odzwierciedla to, co się działo na boisku. Z mojej perspektywy uważam, że Pogoń po prostu nie dała nam pograć. Wystarczyło jej doświadczenie, umiejętności techniczne i, w wielu momentach, boiskowe cwaniactwo opierające się właśnie na doświadczeniu. Gdy momentami próbowaliśmy zagrać agresywniej, to Pogoń natychmiast na to reagowała, grając na jeden, maksymalnie dwa kontakty. Było z naszej strony kilka sytuacji, nawet ze dwie okazje do zdobycia bramki. Mając na uwadze, że jest to mecz pucharowy, w pewnym momencie liczyłem na to, że padnie bramka na 1:1 i zacznie się pisać scenariusz z meczów pucharowych, ale akurat w tym wypadku Pogoń okazała się na tyle doświadczonym i mądrym zespołem, że bardzo szybko nam wybiła to z głowy i drugą bramką w zasadzie zamknęła mecz.
Podczas meczu Stali z Pogonią na trybunach stadionu przy Hetmańskiej zasiadło ponad 5000 kibiców. Spotkanie wzbudziło duże zainteresowanie, do stolicy Podkarpacia przyjechała wszak drużyna od lat należąca do krajowej czołówki, mająca duże ambicje. Zapytaliśmy trenera gospodarzy o to, czy w jego dotychczasowej przygodzie ze Stalą było to największe wydarzenie pod względem otoczki:
Ranga przeciwnika na pewno determinuje zachowania, podejście, pewne wyobrażenia, sposób przygotowania się do meczu, ale absolutnie nie gloryfikowaliśmy Pogoni, staraliśmy się podejść do tego z respektem, z drugiej strony bardzo zależało nam na tym, żeby się po prostu sprawdzić. Miałem nadzieję na otwartą grę. Pogoń moim zdaniem nie rozegrała meczu, jak w lidze, tylko po prostu przyjechała z takim nastawieniem i tak była przygotowana, żeby nie dać nam się czymś zaskoczyć – odpowiedział Marek Zub.
Nawiązaliśmy także do jednej z wypowiedzi, która padła z ust szkoleniowca Stali podczas konferencji przedmeczowej. Marek Zub, zapytany o to, ile meczów Pogoni obejrzał, przygotowując się do pucharowego starcia, odpowiedział, że ani jednego w całości. Poprosiliśmy więc o rozwinięcie wątku i przedstawienie tego, jak wygląda analizowanie gry rywala:
Moja odpowiedź może rodzić domysły, że za mało oglądam. Ale można obejrzeć dziesięć meczów w całości, a można obejrzeć piętnaście nie w całości. Co znaczy nie w całości, to każdy sobie może zinterpretować. Przerw nie oglądam, nie wszystkie mecze do końca, oglądam mecz przeciwnika np. 70 minut i uważam, że nie ma co oglądać dalej. Z mojego punktu widzenia nie ma sensu oglądać wszystkich meczów od zera do 90. minuty. Mam współpracowników, którzy oglądają, czasami polega to na tym, że zlecam im oglądanie pewnych fragmentów albo zwracanie uwagi na pewne rzeczy, a później siadamy i o tym opowiadają lub razem to oglądamy. Jeżeli więc ktoś chce oglądać całe mecze, to może, ja natomiast nie uważam tego za konieczne. Czasami oglądam cały mecz od deski do deski, ale akurat w przypadku Pogoni nie oglądałem żadnego w całości – wyjaśnił trener Stali Rzeszów.
Kilka dni później obie drużyny wróciły do rywalizacji ligowej. Pogoń rozegrała mecz PKO BP Ekstraklasy już trzy dni później i przegrała na wyjeździe 1:3 z GKS Katowice. Stal miała dłuższą przerwę między meczami, wynosiła ona bowiem sześć dni. Rzeszowianie w ramach rozgrywek Betclic 1. Ligi pokonali u siebie GKS Tychy aż 5:1. W kolejnej rundzie Pucharu Polski Pogoń zmierzy się w Opolu z pierwszoligową Odrą.