Na starcie poprzedniego dziesięciolecia rywalizacja w Bundeslidze nabrała rumieńców. Wprawdzie od początku nowego milenium Bayernowi tytuł zabierało kilka zespołów, to nikt nie potrafił zrobić tego na dłuższą metę. Mistrzostwa bawarskiego giganta przeplatano pojedynczymi wyskokami na przykład Wolfsburga czy też Stuttgartu. Wszystko zmieniło się w sezonie 2010/2011, kiedy Borussia Dortmund mająca Juergena Kloppa za sterami poważnie namieszała w hierarchii piłki za naszą zachodnią granicą.
Zanim przejdziesz dalej, być może zainteresują Cię nasze artykuły na temat
Spis treści:
- Borussia tak dobra, a nie Bayern tak słaby
- Przedsmak finału – Borussia vs Bayern po raz pierwszy
- Final DFB Pokal – Bayern vs Borussia po raz drugi
- Historyczny dublet Borussii Dortmund
- Ferguson na trybunach
- Powolny powrót do normy
Fantastyczna gra Borussii w latach 2010-2014 obrodziła w dwie patery za zwycięstwo w Bundeslidze, krajowy puchar, Superpuchar, a także drugi w historii klubu finał Ligi Mistrzów, w którym BVB jak na ironię musiała uznać wyższość Bayernu. W dzisiejszym tekście cofniemy się jednak do maja 2012 roku, gdzie na Stadionie Olimpijskim w Berlinie „Czarno-Żółci” sięgnęli po wspominany Puchar Niemiec, rozbijając monachijczyków aż 5:2. Ogromną, nieocenioną rolę w tym niesamowitym triumfie miało legendarne już polskie trio, które wówczas stanowiło o sile ekipy z Zagłębia Ruhry.
Borussia tak dobra, a nie Bayern tak słaby
Klopp przejął Borussię w momencie, gdy ta była jedynie zespołem ze środka tabeli. Wszyscy interesujący się futbolem bardziej niż tylko w niedzielę po obiadku wiedzą, jaką pracę w Dortmundzie wykonał ten niesamowity szkoleniowiec. Stworzył maszynę opartą na słynnym gegenpressingu, która szturmem wdarła się w szeregi światowej elity.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, iż gdy banda z Signal Iduna Park na dwa sezony zdominowała ligę, Bayern wcale nie znajdował się w kryzysie. To nie tak, że w Monachium nastał słaby okres, a rozpędzony rywal to wykorzystał. Dość powiedzieć, że „FC Hollywood” w latach 2010-2013 trzykrotnie gościło w finale Champions League. W sezonie 2010/2011 zajęli trzecie miejsce, bo oprócz Borussii wyprzedził ich również Bayer Leverkusen, a kilkanaście miesięcy później oglądali już tylko plecy Dortmundu.
Tamten magiczny czas BVB z Lewandowskim, Piszczkiem i Błaszczykowskim w składzie warto odświeżać w pamięci, ale należy wspomnieć także o tym, iż Bayern wtedy nie musiał się wstydzić swoich wyników. Przecież tuż po klęsce w decydującym starciu DFB Pokal, o którym za chwilę więcej, podopieczni Juppa Heynckesa mierzyli się na własnym stadionie z londyńską Chelsea w meczu, w którym stawką był Puchar Europy. Po dramatycznym widowisku Anglicy okazali się lepsi, lecz rok później Bayern zgarnął uszate trofeum i przy okazji zemścił się na Borussii za ligowe porażki i niepowodzenia, pokonując ją w finale Ligi Mistrzów 2:1.
Przedsmak finału – Borussia vs Bayern po raz pierwszy
Zanim staliśmy się świadkami spektaklu w Berlinie, w ligowym „Der Klassiker” miesiąc wcześniej Borussia na własnym stadionie pokonała Bayern 1:0 po przepięknym golu piętką Roberta Lewandowskiego. Przed spotkaniem w Dortmundzie posiadano trzy punkty przewagi nad największym sportowym wrogiem i wynik w dużym stopniu miał decydować o szansach obu zespołów na końcowy sukces w tabeli.
W samej końcówce dwie niezwykle dogodne okazje zmarnował Arjen Robben. Najpierw nie wykorzystał rzutu karnego, a potem w tylko sobie znany sposób nie trafił do pustej bramki z kilku metrów.
Za sprawą zgarnięcia pełnej puli, BVB odskoczyło na sześć oczek, a do końca rozgrywek pozostawały jeszcze zaledwie cztery kolejki. Tego się nie dało zepsuć i 24 kwietnia po wygranej nad imienniczką z Moenchengladbach drugi z rzędu tytuł mistrzowski stał się faktem.
Final DFB Pokal – Bayern vs Borussia po raz drugi
Oba zespoły wyszły na murawę w następujących zestawieniach personalnych:
Bayern (4-2-3-1):
Neuer – Lahm, Boateng, Badstuber, Alaba – Schweinsteiger, Luiz Gustavo – Robben, Kroos, Ribery – Gomez
Trener: Jupp Heynckes
Borussia (4-2-3-1):
Weidenfeller – Piszczek, Subotic, Hummels, Schmelzer – Guendogan, Kehl – Błaszczykowski, Kagawa, Grosskreutz – Lewandowski
Trener: Juergen Klopp
Pierwsza połowa
Spotkanie rozgrywane przy akompaniamencie 75 tysięcy widzów nie mogło zacząć się dla Borussii lepiej. W trzeciej minucie Kuba Błaszczykowski znalazł się w znakomitej sytuacji i przytomnie dograł do Japończyka Kagawy, który strzałem do pustej bramki otworzył wynik. Nieco ponad 20 minut później golkiper BVB Roman Weidenfeller zahaczył ręką w polu karnym Mario Gomeza i arbiter bez wahania wskazał na rzut karny. Arjen Robben tym razem, inaczej niż miesiąc wcześniej, nie pomylił się i doprowadził do wyrównania. Zaraz po tym wydarzeniu, boisko musiał opuścić Weidenfeller, który w jednym z pojedynków doznał kontuzji żeber. W jego miejsce między słupki wskoczył Mitchell Langerak.
Końcówka pierwszej odsłony gry należała do „Czarno-Żółtych”. Błaszczykowski na pięć minut przed gwizdkiem obwieszczającym zejście obu zespołów do szatni został sfaulowany przez Boatenga w polu karnym. Jedenastkę na bramkę zamienił Mats Hummels, choć Manuel Neuer niemalże obronił ten strzał. Minęło dosłownie kilka chwil i na tablicy widniał wynik 3:1. Fantastyczną dwójkową akcję przeprowadzili Lewandowski z Kagawą i ten pierwszy nie bez problemu umieścił futbolówkę w siatce. Gwiazda Lewandowskiego tego wieczora zamierzała błysnąć jeszcze bardziej.
Byliśmy lepsi w pierwszej połowie
STWIERDZIŁ WÓWCZAS PHILLIP LAHM, CHOĆ TRUDNO WIERZYĆ JEGO SŁOWOM.
Druga połowa
Na trybunach w przerwie kibice Borussii odpalili fajerwerki, manifestując pewność wygranej. Los nie spłatał im figla, bo pomimo iż Bawarczycy mieli swoje momenty, to w 58. minucie po fantastycznej kontrze Kevin Grosskreutz przytomnie zagrał do Lewandowskiego, a ten mógł jeszcze zapytać Neuera, w który róg chce dostać strzał i co jadł na śniadanie, ale zamiast zbędnych gadek Robert po prostu wykonał wyrok mocnym uderzeniem w dalszy róg. Drugi błysk „Lewego” w tym pojedynku, lecz nie ostatni.
Na około 20 minut przed końcem tej niesamowitej batalii Franck Ribery pokazał ogromną klasę. Filigranowy zawodnik przeprowadził kapitalną indywidualną akcję, po której pokonał Langeraka. Tym samym zmienił wynik na 4:2 i dał nadzieję kolegom na pozytywne zakończenie. Wszelkie plany rekordowego mistrza Niemiec pokrzyżował Lewandowski. W 83. minucie błąd popełnił Neuer, wypuszczając piłkę z rąk, do niej dopadł Piszczek, wrzucił na głowę rodaka i ten skompletował hat-tricka, błyszcząc po raz trzeci. Takie zawody „Lewy” rozgrywał już 10 lat temu, a przecież dla niektórych jego forma trwa dopiero dwa czy trzy sezony.
Trzy gole Lewandowskiego, asysta i wywalczony karny Błaszczykowskiego, asysta Piszczka. 12 maja 2012 roku zapisze się złotymi zgłoskami na kartach polskiej piłki, bo niewiele było chwil, w których na tym poziomie Polacy tak bardzo przyczynili się do wielkiego sukcesu poważnej zagranicznej marki. Z siedmioma trafieniami najlepszy strzelec naszej reprezentacji został najbardziej bramkostrzelnym graczem rozgrywek. Łącznie w tamtym sezonie zaliczył 30 goli i 12 asyst w 47 meczach.
https://www.youtube.com/watch?v=O9APtDsbUTc
(cały mecz do obejrzenia)
Historyczny dublet Borussi Dortmund
„To doświadczenie jakby z innej planety” – krzyknął po tym zwycięstwie Roman Weidenfeller, który z powodu obolałych żeber z trudem podniósł okazałe trofeum podczas celebracji.
Nie mogliśmy sobie wyobrazić lepszego przebiegu tego finału. Zaprezentowaliśmy się znakomicie, strzeliliśmy świetne gole. Zdecydowanie nie da się wyrazić słowami tego, co się w nas teraz dzieje
– mówił tuż po końcowym gwizdku wyraźnie wzruszony Klopp.
Borussia dzięki tej wygranej skompletowała pierwszy w swojej wtedy 103-letniej historii dublet. Co więcej, było to piąte z rzędu zwycięstwo nad Bayernem, co obrazowało ewidentny patent, który Klopp i spółka mieli na swojego bogatszego i bardziej utytułowanego adwersarza.
Tamten dublet to po dziś dzień ostatni taki wyczyn Borussii, chociaż sam DFB Pokal udało się piłkarzom z Dortmundu wygrać jeszcze dwukrotnie – w 2017 i 2021 roku. Problemem jest jednak finisz na szczycie tabeli w Bundeslidze. W niej od dekady niepodzielnie dominuje Bayern, nie dając szans innym.
Ferguson na trybunach
Spektakularny bój w stolicy oglądał na trybunach Sir Alex Ferguson. W prasie mówiło się, że przyjechał obejrzeć głównie występ Kagawy, którego finalnie sprowadził do Manchesteru United. Szkot potem wyznał, iż na swoim radarze miał także Roberta Lewandowskiego i Matsa Hummelsa. Zwłaszcza popularny „Lewy” mocno interesował legendarnego szkoleniowca.
Pod koniec sezonu 2011/2012 wybrałem się do Berlina na finał Pucharu Niemiec. Chciałem przyjrzeć się trzem piłkarzom BVB: Lewandowskiemu, Kagawie i Hummelsowi. Bardzo chcieliśmy Lewandowskiego, ale Borussia nie była tym zainteresowana. Polak to naprawdę dobry zawodnik. Ma świetne warunki fizyczne i bardzo dobrze porusza się po boisku. Na pewno sprawdziłby się w Manchesterze. Zamiast niego sprowadziliśmy jednak Robina Van Persiego
– wyznał niegdyś Ferguson.
33-letni dziś snajper również odnosił się do tamtej sytuacji, przyznając, iż Ferguson dzwonił do niego i żarliwie namawiał na przenosiny, lecz włodarze Borussii nawet nie próbowali na ten temat dyskutować. Sprzeciw okazał się na tyle zdecydowany, że projekt pt. „Lewandowski Czerwonym Diabłem” spalił na panewce.
Powolny powrót do normy
Klopp pracował w Dortmundzie do 2015 roku i nic poważnego nie udało mu się już wygrać. Dwa Superpuchary Niemiec nie mogły satysfakcjonować rozpieszczonych sympatyków BVB. Oczywiście, sezon 2012/2013 pod względem gry oraz emocji był pewnie jeszcze lepszy od dwóch poprzednich, bowiem spektakularna gra Borussii w Lidze Mistrzów zachwyciła całe piłkarskie środowisko. Jednak do gabloty nie udało się włożyć ani następnego mistrzostwa, ani drugiego w dziejach Pucharu Europy. Bayern wrócił na właściwie tory i zaczynał pokazywać zaciętemu ostatnimi czasy oponentowi, gdzie jego miejsce w szeregu.
To pechowy rok, ale tak naprawdę i najlepszy, bo dokonaliśmy zmian, które doprowadziły nas do dwukrotnego triumfu w Lidze Mistrzów i Klubowych Mistrzostwach Świata, a przede wszystkim do seryjnego wygrywania Bundesligi
– powiedział niedawno Uli Hoeness, były już prezydent klubu.
Od sezonu 2012/2013 Bayern nieprzerwanie dominuje w lidze, a reakcja na potrójną klęskę rok wcześniej (przegrane mistrzostwo, finał Pucharu Niemiec, finał Ligi Mistrzów) okazała się świetna. Rzeczone już zwycięstwo nad Borussią w ostatecznej rywalizacji Champions League musiało mieć bardzo słodki smak. Smak zemsty.
Nie jest tajemnicą, jaką taktykę „Gwiazda Południa” przybrała, aby zminimalizować szansę innych na krajowym podwórku. W przeciągu kilku lat Bayern sprowadził trzy filary Borussii – Mario Goetzego, Lewandowskiego oraz Hummelsa. Transfer Goetzego doszedł do skutku na absolutnie nietaktownym etapie. Przenosiny ofensywnego pomocnika ogłoszono na miesiąc przed finałem Ligi Mistrzów 2013, co wywołało oburzenie i złość wśród fanatyków BVB. Nie chodziło jedynie o moment – Mario Goetze to przecież wychowanek klubu, idol tłumów i tego typu wiadomość odebrano jak nóż w plecy. Gdy Goetze po nieudanej przygodzie z „Die Roten” wracał do Dortmundu, kibice na słynnej południowej trybunie wywiesili transparent z bardzo klarownym komunikatem: „Madryt albo Mediolan – byle nie Dortmund. Spierdalaj Goetze”.
Źródła:
www.theguardian.com/football/blog/2012/may/14/bayern-munich-humiliation-borussia-dortmund
www.mirror.co.uk/sport/football/news/klopp-dortmund-bayern-munich-double-26946165