27 maja 2023 roku Retro Futbol gościło na ostatnim w tym sezonie meczu Apklan Resovii w roli gospodarza. Drużyna Mirosława Hajdy podejmowała Termalikę Bruk-Bet Nieciecza. Ten mecz był dla nas okazją do zagłębienia się w historię i przedstawienia kariery ważnego zawodnika związanego z rzeszowskim klubem.
Przed meczem
Do spotkania przedostatniej kolejki Fortuna 1. Ligi Apklan Resovia przystępowała ze spokojem, gdyż po zakończeniu poprzedniej serii gier miała zapewnione utrzymanie. Drużyna ze stolicy Podkarpacia ambitnie walczyła na wyjeździe z Łódzkim Klubem Sportowym, ale przegrała 1:2. Dzień po tym meczu Skra Częstochowa uległa w Głogowie Chrobremu, dzięki czemu piłkarze Mirosława Hajdy mogli cieszyć się z pozostania na zapleczu Ekstraklasy. Przed meczem z Termaliką zajmowali w tabeli czternaste miejsce.
Zespół z Niecieczy w poprzednim meczu pokonał Sandecję Nowy Sącz 3:0. Ekipa Radoslava Latala walczy o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Do rywalizacji z Apklan Resovią przystępowała, zajmując czwartą pozycję w pierwszoligowych rozgrywkach.
Do zapowiadanego meczu wrócimy pod koniec naszego tekstu. Wcześniej opiszemy karierę Wiesława Ciska – wychowanka Resovii grającego później m.in. w Legii Warszawa i Widzewie Łódź oraz mającego na koncie występy w reprezentacji Polski.
Gole z Orzełkiem
6 lutego 1988 roku na stadionie w izraelskiej Hajfie reprezentacja Polski rozgrywała mecz towarzyski z Rumunią. Dla Wiesława Ciska, wówczas piłkarza Widzewa Łódź, był to piąty występ w narodowych barwach.
Zawodnik, który przyszedł na świat w styczniu 1963 roku w Radymnie na Podkarpaciu, we wcześniejszych spotkaniach z Orzełkiem nie strzelił gola. W meczu z Rumunami pojawił się na boisku w 30. minucie i dwukrotnie trafił do siatki. Rywalizacja zakończyła się wynikiem 2:2.
Później Cisek zagrał jeszcze w siedmiu reprezentacyjnych meczach – wszystkie były towarzyskie. Ogólnie wychowanek Resovii ma na koncie dwanaście występów w narodowej kadrze, ale tylko jeden z nich miał miejsce w meczu o punkty – 23 września 1987 roku bohater naszego tekstu wszedł w drugiej połowie wygranego spotkania eliminacji mistrzostw Europy przeciwko Węgrom w Warszawie.
Kariera reprezentacyjna chyba nie potoczyła się tak, jak wymarzył sobie Wiesław Cisek. Lecz ogólnie rzecz biorąc, piłkarska przygoda zawodnika m.in. Legii i Widzewa była całkiem udana.
Piłkarskie początki
Wiesław Cisek zaczynał piłkarską karierę w Resovii. Najpierw grał w juniorach, na początku lat 80. zadebiutował w drużynie seniorów. Ciekawie wyglądało jego przyjęcie do klubu ze stolicy Podkarpacia. Piłkarz opowiadał o tym Jaromirowi Krukowi w wywiadzie dla „Piłki Nożnej”:
Mając 15 lat udaliśmy się we trzech na trening do Resovii. Trener nie bardzo chciał nas przyjąć, ale nalegaliśmy, więc zaproponował, byśmy zagrali mini mecz z jego juniorami młodszymi. Nasza trójka rozbiła bez problemów jego ludzi i zostałem w klubie. Resovię wybrałem za namową świętej pamięci Wiesława Materny, mojego nauczyciela w szkole podstawowej. On był niespełnionym piłkarzem i wielkim sympatykiem Resovii.
W Resovii nasz bohater miał okazję uczyć się gry w piłkę od Jana Domarskiego. Zdobywca najsłynniejszej bramki w dziejach polskiego futbolu kończył w tym klubie karierę, zaś Cisek właśnie wówczas stawiał w piłkarskim świecie pierwsze kroki.
Byłem młody, zapatrzony w rutyniarzy, nie mówiąc o takiej sławie, jak pan Jan
– wspominał Cisek na łamach „Nowin” w rozmowie z Tomaszem Ryznerem.
Był taki sezon, w którym Cisek strzelił na drugoligowych boiskach trzynaście goli. Wówczas piłkarzem zainteresowało się kilka czołowych polskich klubów. Ostatecznie zawodnik trafił do Legii Warszawa. W stolicy grał u boku m.in. Andrzeja Buncola, Stefana Majewskiego i Jacka Kazimierskiego. Spędził tam tylko rok, po czym przeniósł się do Widzewa.
Łódzka przygoda
W Łodzi przeżył Wiesław Cisek najbardziej udaną część kariery. Grał tam w latach 1985-1993. Przychodził do Widzewa, który miał na koncie wielkie sukcesy w europejskich pucharach, ale czasy świetności tego klubu powoli mijały.
Cisek dzielił szatnię z takimi zawodnikami jak Roman Wójcicki, Wiesław Wraga, Krzysztof Surlit czy Marek Dziuba. W Widzewie zmieniono wychowankowi Resovii boiskową pozycję. Wcześniej grał jako napastnik. Trener Orest Lenczyk zrobił z niego pomocnika, a następnie obrońcę.
Pobyt w Widzewie był dla urodzonego w Radymnie piłkarza udany, choć wiąże się z nim także przykre piłkarskie doświadczenie, którym była porażka aż 0:9 z Eintrachtem Frankfurt w Pucharze UEFA w sezonie 1992/1993.
Pierwszy mecz zakończył się remisem 2:2. Faworytem rewanżowego starcia we Frankfurcie był zespół niemiecki, ale nic nie zapowiadało takiego blamażu. Jeden z ówczesnych zawodników prowadzonego przez starszego Władysława Żmudę Widzewa, Marek Koniarek, tak opowiadał na łamach książki „Polskie kluby w europejskich pucharach”:
Przed rewanżem oglądaliśmy jakiś mecz, który zakończył się wynikiem 7:2. Śmialiśmy się, no bo jak w ogóle można stracić siedem bramek? Potem była odprawa, trwająca dwie godziny. O Niemcach wiedzieliśmy wszystko, włącznie z kolorem oczu każdego piłkarza. Pamiętam też, że na rozgrzewce przed meczem ciągle biegaliśmy, a oni sobie stali i odbijali piłkę. Żmuda powiedział: „zobacz Marek, jak oni dzisiaj wyglądają, a jak wy”… A jak się zaczęło, to już nie dało się tego słuchać, bo tam strzelało tylko dwóch zawodników i spiker mówił tylko nummer neun i nummer elf, czyli dziewięć i jedenaście: Yeboah i Kruse.
Faktycznie dwaj piłkarze wspomniani pod koniec wypowiedzi Koniarka byli tego dnia świetnie dysponowani. Anthony Yeboah trafił cztery razy, Axel Kruse cieszył się z trzech goli, a w końcówce Widzew pogrążyli jeszcze Uwe Rahn i Uwe Bein.
Warto poznać także spojrzenie na ten mecz samego Ciska, który opowiadał o najwyższej porażce w karierze w cytowanym już w tym tekście wywiadzie dla „Piłki Nożnej”:
Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak się wszystko posypało we Frankfurcie. W Łodzi zaczęliśmy świetnie i po 27 minutach było już 2:0 dla nas. Po przerwie Niemcy zdołali doprowadzić do remisu 2:2, ale nie traciliśmy nadziei na awans. Im jednak wychodziło w rewanżu więcej niż wszystko – co strzał to bramka. A co wyprawiał Anthony Yeboah to głowa mała. Robił z nam co chciał, a tak silnego napastnika chyba nigdy później nie spotkałem. Wbił nam cztery gole. Gdy Uwe Bein strzelił dziewiątą bramkę dla Eintrachtu baliśmy się dwucyfrówki, na szczęście arbiter ze Szkocji zagwizdał po raz ostatni. Pamiętam hasło: 09 Widzew Łódź… Wstyd cholerny.
Wyjazd do Niemiec
W 1994 roku Wiesław Cisek wyjechał do Niemiec. Został graczem trzecioligowego VfB Oldenburg. Trafił tam dzięki pomocy Jerzego Kopy, który był trenem pochodzącego z Podkarpacia zawodnika w czasach jego gry w Legii Warszawa.
Trafiłem tam z Eugeniuszem Ptakiem z Zagłębia Lubin. Drugim trenerem był Krzysiu Zając z GKS-u Katowice. W zespole grali bracia Janiakowie, Darek Szubert z Pogoni. Był czas, że w pierwszym składzie wychodziło pięciu Polaków
– opowiadał piłkarz na łamach „Nowin”.
Po nieco ponad dwóch latach pobytu Ciska w Oldenburgu, jego drużyna awansowała do 2. Bundesligi. Polak miał w tym spory udział, gdyż w pierwszym meczu barażowym przeciwko TeBe Belin strzelił gola, dzięki czemu udało się wywalczyć wyjazdowy remis 1:1. Rewanż zakończył się zwycięstwem Oldenburga 2:1 po dogrywce.
Po awansie Oldenburg sprowadził Jana Urbana, lecz obecny trener Górnika Zabrza doznał tam poważnej kontuzji. Po jednym ze starć z rywalem złamał szczękę i nie pograł zbyt długo. Drużyna Wiesława Ciska wróciła na trzeci poziom rozgrywkowy.
Warto dodać, że w Niemczech opisywany w tym tekście zawodnik miał okazję grać w jednej drużynie z Hansem-Jorgiem Buttem, późniejszym bramkarzem Bayernu Monachium, reprezentantem Niemiec. Niemiecka przygoda wychowanka Resovii dobiegła końca w 2001 roku i można powiedzieć, że była udana.
Miłość do piłki
Po powrocie do Polski Wiesław Cisek grał na niższym szczeblu w Sawie Sonina. Wrócił tam, skąd wypłynął w piłkarski świat – do Albigowej, miejscowości pod Łańcutem. Zbudował tam dom, a w 2007 roku związał się miejscową Arką. Pełnił w tym klubie kilka funkcji – był piłkarzem, trenerem i prezesem. Grał w piłkę, na poziomie amatorskim, bardzo długo, co świadczy o jego miłości do futbolu.
Resovia doczekała się kilku świetnych wychowanków. Wiesław Cisek jest jednym z tych, z których rzeszowski klub może być najmocniej dumny. Tuzin występów w reprezentacji, gra dla Legii Warszawa i Widzewa Łódź czy awans do 2. Bundesligi to niemałe sukcesy. Bohater tego tekstu jest ważną postacią dla podkarpackiej piłki. Warto pamiętać o takich piłkarzach.
Mecz w Rzeszowie
Jak w rywalizacji z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza poradził sobie klub, w którym Wiesław Cisek zaczynał karierę? Apklan Resovia nie była faworytem, ale w starciu z drużyną z pierwszoligowej czołówki zagrała bardzo dobrze.
Już w 17. minucie rzeszowianie objęli prowadzenie. Bartłomiej Eizenchart był sam na sam z Krystianem Bartoszkiem. Pojedynek wygrał bramkarz gości, ale piłka powędrowała do Miłosza Kałachura, który trafił do siatki.
Resovia poczuła szansę i atakowała. Jednak w 30. minucie czerwoną kartką został ukarany Ruben Hoogenhout. Piłkarze Mirosława Hajdy musieli radzić sobie w osłabieniu. Termalica starała się wykorzystać grę w przewadze i szła do przodu, ale miejscowi dowieźli prowadzenie do końca pierwszej połowy.
W drugiej części drużyna Radoslava Latala stwarzała wiele groźnych sytuacji. Wielki mecz rozgrywał Branislav Pindroch. Bramkarz Apklan Resovii zatrzymywał kolejne strzały rywali w sposób niesamowity. W jednej sytuacji obronił strzał i dwie dobitki. Słowak był tego dnia w wybitnej formie.
W końcu jednak zespół z Niecieczy zdołał doprowadzić do remisu. Na nieco ponad pół godziny przed końcem Andrej Kadlec uderzał głową. Piłka odbiła się jeszcze od Karola Chuchry i wpadła do bramki.
Resovia się nie załamała i ambitnie walczyła o odzyskanie prowadzenia. Grając w dziesiątkę, wciąż atakowała. Jednak to drużyna z Małopolski zadała decydujący cios. W 80. minucie Muris Mesanović strzelił efektownego gola.
Kilka minut później czerwoną kartkę zobaczył Mariusz Fornalczyk i liczba piłkarzy na boisku w obu drużynach była taka sama. Końcówka była szalenie emocjonująca. Gdy gospodarze mieli rzut rożny, pod bramkę rywala pobiegł nawet wspomniany Pindroch. Wynik jednak się nie zmienił. Apklan Resovia przegrała z Termaliką 1:2.
Chciałbym podziękować kibicom, którzy nas dopingowali przez ten czas, od września do dzisiejszego meczu. Wspierali nas w dobrych i trudnych momentach. Za to wielki szacunek. Dziękuję również moim zawodnikom, bo tak naprawdę był to pierwszy mecz, gdzie grali bez żadnych obciążeń psychicznych. Dziękuję wszystkim w klubie, którzy nam pomagali, całemu sztabowi oraz wszystkim związanym z Resovią – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Mirosław Hajdo.
– mówił na pomeczowej konferencji prasowej Mirosław Hajdo.
Z kolei Radoslav Latal nie krył zadowolenia z wyniku wywalczonego przez swoich piłkarzy:
Cieszymy się, że wygraliśmy ten mecz i mamy trzy punkty. Był to dla nas trudny mecz. Weszliśmy w niego dobrze. Mogliśmy pierwsi zdobyć bramkę. Pomogła nam czerwona kartka. Wiedzieliśmy, że możemy jeszcze ten mecz odwrócić. Mieliśmy dużo okazji do zdobycia bramki. Dziękuję zespołowi za to, że wytrzymał presję. Mamy trzy punkty i z tego się cieszymy.
Jak już wspomnieliśmy, przed przystąpieniem do tego meczu piłkarze Resovii byli pewni utrzymania. Często bywa tak, że drużyna po osiągnięciu celu nie gra tak zawzięcie, jak wówczas, gdy potrzebuje punktów niczym tlenu. Drużyna ze stolicy Podkarpacia, mimo zapewnienia sobie miejsca na zapleczu Ekstraklasy, zagrała bardzo dobrze i nawiązała walkę z rywalem należącym do czołówki. Zapytałem szkoleniowca gospodarzy o to, jak w takiej sytuacji zmotywować drużynę do takiej gry:
Jest to świadomy zespół. Powiedzieliśmy sobie, że należy się godne pożegnanie z kibicami. To jest bardzo ważne. To nie są jeszcze wakacje. To, że nasz cel jest osiągnięty, nie oznacza, że mamy wyjść i nie grać z dużym zaangażowaniem. Nie mamy problemów z motywacją w zespole. Od września motywujemy się wzajemnie. Był to pierwszy mecz, w którym mieliśmy większy luz w głowach, ale celem jak zawsze było osiągnięcie dobrego wyniku
– odpowiedział Mirosław Hajdo.
Na koniec poprosiłem trenera o wskazanie trzech najmilszych dla niego momentów sezonu:
Na pewno wygrane derby, zresztą zwycięstwa zawsze mile się wspomina. Będę też wspominał wygrany mecz z Ruchem, podobnie jak wygrany mecz ze Skrą, bo to był bardzo ważny mecz. W zasadzie mecze z bezpośrednimi rywalami, jak Górnik Łęczna czy Odra Opole, cały czas nas trzymały w grze. Zespoły z dołu tabeli doszły nas na punkt, ale udało nam się wyjść spod lodu i dzisiaj jesteśmy na brzegu. To jest najważniejsze
– ZAKOŃCZYŁ SZKOLENIOWIEC APKLAN RESOVII.
Tydzień później piłkarze Resovii przegrali na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała 3:4, chociaż prowadzili już 3:0. W tym spotkaniu pokazane zostały aż trzy czerwone kartki, w tym dwie dla zawodników rzeszowskiej drużyny. Na koniec sezonu Apklan Resovia zajęła w tabeli pierwszoligowych rozgrywek czternaste miejsce. Była to dla niej trudna kampania, w pewnym momencie widmo spadku zaglądało w oczy bardzo mocno. Ostatecznie cel został osiągnięty, za co piłkarzom oraz trenerowi należą się gratulacje.
Źródła, z których korzystałem:
- Grzegorz Ignatowski, Andrzej Potocki, Mariusz Świerczyński (pod redakcją) – „Polskie kluby w europejskich pucharach”
- Artykuł „Wiesław Cisek. Chłopak z Albigowej, wychowanek Resovii, grał z Domarskim i Bońkiem” autorstwa Tomasza Ryznera opublikowany na portalu nowiny24 – https://nowiny24.pl/wieslaw-cisek-chlopak-z-albigowej-wychowanek-resovii-gral-z-domarskim-i-bonkiem/ar/c2-17241413
- Wywiad Jaromira Kruka z Wiesławem Ciskiem w „Piłce Nożnej” – https://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/Ekstraklasa/1011242-byo-mino-z-wiesawem-ciskiem.html
- 90 minut.pl