Wojownicy w Lidze Europy – Lech Poznań 2010/2011

Czas czytania: 9 m.
0
(0)

Każdy z nas posiada okres w piłce, który wspomina najcieplej. Szczególnie chodzi mi o nasze rodzime drużyny w Europie. Niektórzy będą wracać do Widzewa czy Legii w Lidze Mistrzów. Ile to już lat przechodzimy obok tych rozgrywek. Zapewne są też tacy, którzy pamiętają Puchar Intertoto oraz Stal Mielec, która świetnie sobie w nim radziła. W tym artykule chciałbym się skupić na wspomnieniach relatywnie świeżych, ale które pozostaną na zawsze w mojej pamięci. Wróćmy do roku 2010 i początku pięknej historii napisanej przez wojowników z Lecha Poznań.

Przeczytaj także: „Andrzej Juskowiak – wspomnienie kariery”

Historia z reguły ciągle się powtarza. Drużyna, która zdobywa tytuł mistrza kraju, zaczyna walkę o przejście eliminacji i dostanie się do Ligi Mistrzów. W sezonie 2009/2010 z ligi spadała Odra Wodzisław Śląski, która odeszła w zapomnienie. Również Piast Gliwice, który po niedługim czasie wrócił i świetnie sobie radzi. Jedenasta wówczas Jagiellonia zagrała w eliminacjach Lidze Europy, dzięki wygraniu Pucharu Polski, który zdobyła pokonując Pogoń Szczecin.

Tytuł mistrzowski przypadł Lechowi Poznań. Po 30 meczach uzyskał 65 punktów, o trzy więcej niż Wisła Kraków. Na trzecim miejscu podium uplasował się Ruch Chorzów. Spytacie gdzie Legia? Dopiero czwarta. Wojskowi musieli obejść się smakiem po bardzo nieudanym roku.

Inter Baku i Sparta Praga

W drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów los przydzielił drużynie Kolejorza egzotyczny Azerbejdżan, dokładniej Inter Baku. Na stadionie Tofika Bachramowa wszystko układało się całkiem przyzwoicie po golu Artura Wichniarka, który ustalił wynik spotkania. Sam przebieg meczu? Wymęczony.. Naprawdę nie było to widowisko lekkie i przyjemne do oglądania. Jacek Zieliński, trener Lecha w następującym składzie rozpoczął batalię o Ligę Mistrzów.

Krzysztof Kotorowski – Marcin Kikut, Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Seweryn Gancarczyk – Sławomir Peszko, Dmitrije Injac, Tomasz Bandrowski, Siergiej Kriwiec – Semir Stilic – Artur Wichniarek

Rewanż 21 lipca w Polsce był poniżej jakiegokolwiek poziomu. Po monotonnej grze, w końcówce meczu Łotewski napastnik Karlsons strzelił bramkę. Dosyć widoczny był brak Tomasza Bandrowskiego, obrońcy nie angażowali się w ofensywę, a piłkarze z linii pomocy i ataku byli bezbarwni. Wynik dwumeczu 1:1 utrzymał się do końca dogrywki, więc o awansie do kolejnej rundy zadecydowały rzuty karne. Seria jedenastek nie miała końca, rozpaczliwe sceny z łapiącym się za nogę Arboledą, niestrzelone karne, wspaniałe parady bramkarskie. Poznańska drużyna w ostatecznym rozrachunku wygrała 9:8. Jednak największą zasługą były obrony Krzysztofa Kotorowskiego. Jego dwie interwencje zapobiegły strzeleniu bramki, na koniec sam podszedł do jedenastki, którą pewnie wykonał, a chwilę później wybronił strzelaną przez Gruzińskiego bramkarza Lomaje!

W kolejnej rundzie Lech zmierzył się ze Spartą Praga, która była lepsza. W obu meczach strzeliła po jednej bramce, przy tym dobrze broniąc się i nie tracąc żadnej. I po raz kolejny Liga Mistrzów nam uciekła, a przez kolejne pięć lat wszyscy dalej będą czekać. Jak wiemy – nadal zostało nam marzyć… Ciekawostką jest fakt, że w ówczesnej Sparcie Praga, grał Wilfried Bony – obecny napastnik Manchesteru City.

Dnipro Dniepropetrowsk

Po odpadnięciu z trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, Lech automatycznie został rozlosowany w IV rundzie LE. Dniepropetrowsk (tak, drużyna, która nie tak dawno grała w finale tych rozgrywek przeciwko Sevilli) stał się przeszkodą, którą Lech Poznań musiał pokonać w walce o Ligę Europy. Pierwszy mecz na Ukrainie rozpoczął się dla nas wspaniale. Po dokładnym dośrodkowaniu Semira Stilicia, świetnym strzałem głową popisał się Arboleda. Jak się okazało, był to jedyny gol w tym dwumeczu. Gol, zapewniający awans do Ligi Europy, która dla niektórych jest „nagrodą pocieszenia”.

Niesamowita niespodzianka w fazie grupowej

Podczas losowania  Kolejarz trafił do jednej grupy z Manchesterem City, Juventusem Turyn oraz Red Bull Salzburg. Przez większość piłkarze Lecha Poznań zostali spisani na straty – trzeba było być niepoprawnym optymistą, aby uwierzyć w awans z grupy śmierci.

Juventus  – Stadio Olimpico di Torino

Pierwszy mecz Lechici zagrali na wyjeździe. Zgodnie z oczekiwaniami, turyńczycy zaczęli ostro nacierać na poznańską obronę. Rajdy Milosa Krasicia i wolne Del Piero siały postrach. Jednak kontry w wykonaniu Lecha były całkiem udane. Po jednym z podań Krivetsa prawym skrzydłem urwał się Sławomir Peszko, który został sfaulowany przez Felipe Melo. Sędzia nie mając wątpliwości, podyktował rzut karny, którego na bramkę zamienił Artjoms Rudnevs. Teraz ataki piłkarzy Juventusu były jeszcze bardziej niebezpieczne, jednak nikt nie spodziewał się, że już po 30 minutach Lech będzie prowadził 2:0 na stadionie Juve, gola wpakował ponownie Rudnevs! Potem poznaniacy oddali pole gry. W 70 minucie po dwóch bramkach Chielliniego i Del Piero karta się odwróciła. Z piłkarskiego nieba, na samo dno piekła. Jednak jeden piłkarz, może przesądzić o wszystkim. Kogo miał w tym dniu Jacek Zieliński na boisku? Rudnevsa. W 92 minucie strzałem zza pola karnego swoją słabszą lewą nogą zdobył najpiękniejsza bramkę tego wieczoru, a Kolejorz w dramatycznych okolicznościach zremisował 3:3.

Wczoraj padło pytanie, czy byłbym zadowolony z remisu. Zdobyliśmy ten punkt w szczęśliwych okolicznościach, ale mając Juventus na łopatkach mam mieszane uczucia. Akcje w tym meczu zmieniały się jak w kalejdoskopie. Byliśmy w niebie, spadliśmy do piekła, potem wróciliśmy na chwilę do nieba. Mecz zostanie na pewno długo w pamięci. Zagrać tak dobrze i strzelić trzy bramki Juventusowi na jego boisku to wyczyn jedyny w swoim rodzaju. Mówiono, że trafiliśmy do grupy śmierci, ale okazało się, że możemy w niej rozgrywać życiowe mecze. Artjoms Rudnevs swoimi bramkami przejdzie do historii. Wypada żałować tylko, że przyszedł do nas tak późno – wypowiedź pomeczowa Jacka Zielińskiego, trenera Lecha Poznań

Red Bull Salzburg – Stadion Miejski w Poznaniu

Na nowym stadionie przy ulicy Bułgarskiej zjawiło się ponad 41 tysięcy kibiców. Dzisiaj ciężko jest wypełnić stadion w takiej ilości, nawet gdy przeciwnikiem jest lider Serie A, Fiorentina. Jacek Zieliński przed meczem wypowiadał się, że Salzburg ma mocna drugą linię i nie można się zbytnio otworzyć.  Wówczas trenerem drużyny z Austrii był dobrze znany Huub Stevens. Szkoleniowiec stwierdził, że jeden błąd bądź akcja może zadecydować o losach spotkania. Kibice musieli długo czekać, dopiero w 47 minucie po dobrym dośrodkowaniu Stilicia, strzałem głową piłkę w siatce umieścił Arboleda! W 80 minucie, na dwa zero podwyższył Peszko! Kolejna asysta Semira Stilicia. Lech odniósł upragnione zwycięstwo i po remisie City z Juve, został niespodziewanym liderem Grupy A.

Manchester City – City of Manchester Stadium

Przed meczem wszyscy byli w dobrych nastrojach, nawet pomimo tego, że szykowało się starcie zawodnika wagi ciężkiej, napędzanego dolarami szejków (City), oraz półamatora z wagi piórkowej, jakim można było w tym starciu określać Lecha. Poznańscy kibice pocieszali się tym, że skoro potrafili zremisować 3:3 z Juventusem, którego wartość kadrowa przekraczała 100 milionów euro, to dlaczego nie mieli by pokonać angielskiej drużyny? Jednak był to chyba najgorszy mecz Lecha w fazie grupowej. Emmanuel Adebayor – snajper z Togo okazał się katem. Pierwszy gol, to zbyt łatwe przejście Bosackiego pod polem karnym, płaski strzał w prawy dolny róg i zrobiło się jeden do zera. Przy drugiej bramce dla City wyraźnie zaspał Arboleda, a Adebayor po strzale głową pokonał bezradnego bramkarza

To wygląda jak sesja treningowa naszych chłopców… Nic dodać, nic ująć… – Komentarz kibica MC na stronie BBC

W 50 minucie szanse na odwrócenie losów meczu dał gol Joela Tshibamby, który strzelił z 10 metra przy samym słupku, był to jego premierowy gol dla Lecha. Ostatnia bramka, czyli skompletowany przez Emmanuela hattrick to prostopadła piłka po ziemi, wyprzedzenie obrońców, strzał, gol. Bezradny Burić w tym meczu, mógł mieć sporo pretensji do swoich obrońców.

Manchester City – Stadion Miejski w Poznaniu

Po słabych wynikach Lecha w Ekstraklasie zwolniono Jacka Zielińskiego. Od trzeciego listopada 2010 roku funkcję trenera miał przejąć Jose Mari Bakero, były trener Polonii Warszawa. Kibice nie byli z tego faktu zadowoleni. Głośne przyśpiewki „Chcemy trenera, a nie Bakera!” odbiły się szerokim echem w mediach. Sam nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw, widać było, że powodem słabej dyspozycji nie była zła interakcja piłkarzy z trenerem Zielińskim. Na jednej z trybun kibice transparentem dosadnie przekazali swoje niezadowolenie

Szanujcie kibiców, najpierw cyrki z transferami, potem b… z biletami, teraz szopka z trenerami


W pełni zgadzałem się z tym hasłem. Jednak Zieliński obejrzał mecz z trybun, tak jak Artur Wichniarek, z którym rozwiązano kontrakt w trakcie sezonu. Dzień po oficjalnym zatrudnieniu, Bakero i Lecha czekał mecz z Manchesterem City.

Nie zaczęło się najlepiej, w pierwszych minutach City zamknęło Lecha na swojej połowie, ale w bramce świetnie spisywał się Jasmin Buric. Podrażnieni piłkarze Kolejorza, starali się wyprowadzać kontrataki. Jednak Sławomir Peszko i Semir Stilic tego dnia mieli zwichrowane celowniki. Dopiero w 30 minucie stało się to, na co wszyscy czekali. Na około 26 metrze, do piłki doskoczył Injac i oddał mocny strzał po ziemi! Ku uciesze kibiców, jeden zero dla Lecha. W drugiej połowie po zamieszaniu pod polem karnym piłkę w siatce umieścił Adebayor, istny egzekutor w tym dwumeczu. Wszystko zaczęło się od nowa, jednak Lechici się nie poddali. Po dośrodkowaniu i próbie wybicia piłki głową przez Boyate trafiła ona w głowę Arboledy. Po bilardzie, ping-pongu (ileż to określeń wymyślali komentatorzy), zrobiło się 2:1 dla Lecha! City dobił rezerwowy 19-letni dobrze zapowiadający się Mateusz Możdżeń, po przejęciu piłki odwrócił się i huknął z 25 metrów, bramkarz gości był bez szans. Tym samym rewanż za mecz w Anglii się powiódł, a Bakero cieszył się z „gotowca”, którego dostał dzień przed meczem.

Myślę, że warto zobaczyć skład wyjściowy z tego meczu. To właśnie Ci ludzie, zaskarbili sobie największą sympatię fanów Kolejorza.

Burić – Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez – Injac (52. Kiełb), Djurdjević – Peszko (73. Wilk), Kriwiec, Stilić (63. Możdżeń) – Rudnevs.

Juventus  – Stadion Miejski w Poznaniu

Czas na rewanż z Juventusem, po pierwszym meczu wszyscy byli rozochoceni. Tego dnia aura nie rozpieszczała kibiców ani piłkarzy, mróz i śnieżyca, w której musieli się zmagać, nie pomagały. Delegat FIFA już przed meczem badał stan murawy, wszyscy mówili o tym, że jest -13 stopni Celsjusza na zewnątrz. Obyło się jednak bez przekładania meczu, a w 12 minucie po strzale głową bramkarza pokonał Artjoms Rudnevs, tak zapewniam Was, przez kolejne lata Poznań prawdopodobnie nie będzie mieć takiego napastnika, tak skutecznego, strzelającego bramki tym słabszym, jak i silniejszym. W drugiej połowie piłkarze Starej Damy nacierali coraz bardziej, swoje szanse miał m.in. Marcin Kikut, który powinien „dobić” Juventus. Jednak w 84 minucie, padł gol wyrównujący, tak relacjonował tę bramkę serwis bulgarska.pl:

1:1. Gol dla Juventusu: Vicenzo Iaquinta. Asysta: Milos Krasić. Serbski pomocnik idealnie zagrał do napastnika, który wpadł w pole karne Lecha i płaskim strzałem pokonał Kotorowskiego.

Mecz zakończył się remisem, a po raz kolejny wielkie brawa należały się Kotorowskiemu, który popisywał się fenomenalnymi interwencjami.

Red Bull Salzburg – Red Bull Arena

Ostatni mecz, mecz o nic. Lech i Manchester City już wcześniej zapewniły sobie awans z tak silnej grupy, którą wszyscy określali mianem „grupy śmierci”. Lech Poznań, na którego nikt nie stawiał, wygrywa rywalizację o drugie miejsce z Turynem i Salzburgiem.

Huub Stevens w tym spotkaniu dał szansę zmiennikom, zaś Bakero wystawił najmocniejszy skład, więc zadanie poniekąd było ułatwione.  Austriacy nie zagrozili zbytnio bramce Lecha, a w 30 minucie Dimitre Injac przelobował całą obronę, piłkę przyjął Peszko, zagrał do Stilicia, a ten mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Wynik utrzymał się do ostatnich minut, a Lech zajął drugie miejsce z taką samą ilością punktów jak City. Anglicy mogli pochwalić się lepszym bilansem bramkowym, ale kogo to wtedy obchodziło.

 

Lp.DrużynaPunktyMeczeWRPBramki
1.Manchester City11632111:6
2.Lech Poznań11632111:8
3.Juventus 660607:7
4.Red Bull Salzburg260241:9

 

Dwumecz ze Sportingiem

W 1/16 finału Lech wylosował Sporting Braga. Podobnie jak ostatni mecz z Juventusem u siebie, spotkanie z Bragą toczyło się w zimowej scenerii. Na tak niewygodnym boisku, ku zdziwieniu wszystkich w pierwszych minutach lepiej radzili sobie Portugalczycy, jednak druga połowa była już pod dyktando Lechitów, którzy w 72 minucie zdobyli jedyną bramkę. Po świetnym odbiorze i prostopadłym podaniu Krivetsa sam na sam z bramkarzem Sportingu Arturem wyszedł Rudnevs, który z zimną krwią wykorzystał swoją szanse. Mecz zakończony 1:0, dawał świetne perspektywy przed rewanżem w Portugalii, priorytetem było nie stracić bramki.

W wyjściowym składzie na rewanż znaleźli się:

 Krzysztof Kotorowski- Hubert Wołąkiewicz – Bartosz Bosacki – Manuel Arboleda – Seweryn Gancarczyk – Dimitrije Injac – Ivan Djurdjević – Marcin Kikut – Semir Stilic – Sergei Krivets – Artjoms Rudnevs

Skład prawie taki sam jak zawsze. Jednak Jose Marie Bakero zaszokował, chyba nawet samego siebie. Postawił na inne rozmieszczenie zawodników na boisku, na skrzydle zagrał Rudnevs, na szpicy Stilic a za nim Krivets.

Ustawienie będzie eksperymentalne, bo chcemy, żeby Rudnevs miał więcej miejsca na prostopadłe podania. Stilić nie będzie jednak typowym snajperem na szpicy. Jego zadaniem będzie utrzymanie piłki, wychodzenie po nią, a niekoniecznie wykańczanie akcji – tłumaczył przed spotkaniem asystent Bakero Ryszard Kuźma.

Sam nie wiem, jak to skwitować. Wszyscy byli rozzłoszczeni takim obrotem sprawy, mimo dobrego początku, Lechici po czasie zaczęli popełniać mnóstwo błędów, nie potrafili skonstruować dobrej akcji, co przyczyniło się do szybkiej utraty dwóch bramek. W 7’ minucie Alan, w 36’ Lima i było „po zawodach”.

Niezrozumiałe dla mnie było ustawienie tego zespołu. Przecież Lech nigdy nie ćwiczył gry w takim systemie .Efektem tego była bezbarwna gra Lecha w pierwszej połowie – stwierdził na łamach „Przeglądu Sportowego” były piłkarz „Kolejorza” Jarosław Araszkiewicz

W drugiej połowie Bakero wrócił do starego ustawienia. Wyglądało to o niebo lepiej, jednak Lechici nie zdołali strzelić, chociażby jednej bramki. Nadzieje, które rozbudziły sukcesy z jesieni, zostały zaprzepaszczone jednym meczem. Powodem takiego stanu była gorsza forma obrońców, a dla mnie przede wszystkim eksperymentowanie w tak ważnym dla wszystkich meczu. W Ekstraklasie na koniec sezonu pod wodzą Bakero Lech zajął dopiero piątą pozycję.

Podsumowując:
Nigdy nie była to ekipa Jose Marie Bakero. Był to najgorszy ruch działaczy klubu z Poznania. Jacek Zieliński zrobił z tych zawodników coś więcej niż team. Zdobył z nią mistrzostwo kraju, wywalczył awans do Ligi Europejskiej, pod jego wodzą grali tam wyśmienicie. Nikt nie odbierze mu nigdy, że jego „wynalazkiem” był Artjoms Rudnevs. Zielińskiemu można zawdzięczać pomysł na grę, tchnięcie wiary w tych chłopaków, dobrą atmosferę pomimo zróżnicowania w narodowościach, przecież prócz Polaków, był tam Łotysz, Serbowie, Białorusin, Bośniacy, Kongijczyk czy Panamczyk. Wszyscy potrafili znaleźć wspólny język, który przenosili na poczynania boiskowe. Laurka z mojej strony ku osobie Zielińskiego.

Bramkarze byli wyśmienici. Solidny Burić, którego do dzisiaj możemy oglądać w Lechu oraz Krzysztof Kotorowski, doświadczony bramkarz, którego interwencje z meczów przeciwko Juventusowi zostaną na długo, naprawdę na długo w pamięci wszystkich.

Lech miał wielu kapitanów. Kibice mieli sentyment do Bartosza  Bosackiego. Grał dobrze, był poniekąd ikoną Kolejorza. Jednak nie zapomnijmy o Ivanie Djurdjevicu. Popularny „Djuka” grał zaczynając od środka obrony, przez lewą po defensywnego pomocnika. Część tego klubu, która kilka lat później została doceniona.

Fenomenalni byli także boczni obrońcy, Grzegorz Wojtkowiak, zmieniający się na prawej obronie z Marcinem Kikutem, który był w życiowej formie. Na lewej dobre mecze Henriqueza, czasem zdarzało się, że zamieniał go Seweryn Gancarczyk.

Środek pomocy to kontuzje Bandrowskiego, nie miał szczęścia. Jednak Lech posiadał niesamowitego Białorusina w formie, ze świetnym prostopadłym podaniem i dośrodkowaniem. Osobiście dla mnie Krivets był sercem tej drużyny, gdy on był w dobrej formie, akcje z każdej strony wyglądały dobrze. Warto wspomnieć Dimitre Injaca, którego odbiory w środku pola i bomby z dystansu nie raz zagroziły bramce rywali.

Na skrzydłach szalał Sławomir Peszko, który dzisiaj jest cieniem tamtego piłkarza. W tym czasie był u szczytu swej formy. Szybkie rajdy, gole, dośrodkowania. Właśnie takimi dobrymi meczami, pokazał się Europie, co zaowocowało transferem do niemieckiego FC Koln. Na drugim skrzydle przeważnie grał czy to solidny Jakub Wilk, czy Jacek Kiełb, którego rajdów przeciwko City nie zapomnę. Wydaje mi się, że zmarnował swój talent. Takie samo wrażenie mam, gdy wracam do bramki 19-letniego Możdżenia przeciwko City. Chłopak był pierwszym bądź drugim zmiennikiem, rzucany po różnych pozycjach w późniejszym czasie, nigdy się nie rozwinął. Oddany bez żalu Drygas miał później dobry okres w Zawiszy Bydgoszcz, jednak to nie ta półka.

Dwóch atakujących, Semir Stilic był głównym kreatorem gry. Dobry stały fragment gry, prostopadłe podanie, dośrodkowanie oraz strzał. Świetnie rozumiał się z partnerami z boiska, szczególnie w grze kombinacyjnej. Czy można porównywać go dzisiaj do Hamalainena? Nie da się. To jakby spróbować porównać Robaka do Rudnevsa. Nie ma takiej skali, która teraz mogłaby wyznaczyć klasę tych obu zawodników. Jakość – słowo klucz. Sami zobaczcie, jak wyglądała droga Lecha przez Ligę Europy.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Wroniecki rodzynek – jak Amica starała się bronić honoru polskiej piłki w Pucharze UEFA

Dwie dekady temu, celem uatrakcyjnienia rozgrywek Pucharu UEFA, Unia Europejskich Związków Piłkarskich zdecydowała się, wzorem Ligi Mistrzów, wprowadzić fazę grupową. Po rundach kwalifikacyjnych oraz...

Piłkarskie losy Radosława Majewskiego – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów ze Zniczem Pruszków

W rozegranym 10 listopada 2024 roku meczu 16. kolejki Betclic 1. Ligi Stal Rzeszów podejmowała Znicz Pruszków. Dla obu drużyn było to starcie o...

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...