Złota Jedenastka: FC Barcelona

Czas czytania: 6 m.
4
(3)

Kolejna część cyklu Złota Jedenastka. Dziś zachwyceni będą fani tegorocznego zwycięzcy Ligi Mistrzów – Barcelony. Po raz kolejny zapraszamy do dyskusji!

Na pozycji bramkarza w Dumie Katalonii młodsi kibice pamiętają pewnie jedynie Victora Valdesa. Vivi budził w czasie swej kariery na Camp Nou skrajne odczucia, choć jego klasę trzeba bez wątpienia docenić. Wcześniej jednak cules mieli okazję oglądać takie tuzy sztuki bramkarskiej jak Salvador Sadurni, Antonio Ramallets (o którym wspomniałem przy okazji Barcy Pięciu Pucharów) czy pierwszy wielki hiszpański portero, Ricardo Zamora. Swego czasu legendą obrósł również Urruti, któremu po obronie karnego na wagę mistrzostwa przed trzydziestu laty (sezon 1984/85), najsławniejszy kataloński komentator sportowy Joaquim Maria Puyal „wyznał miłość”, krzycząc po wielokroć: „T’estimo Urruti!”.

W bramce, mimo wspaniałych poprzedników stawiam na Andoniego Zubizarretę, następcę ostatniego z wymienionych porteros. „Zubi” dziś kojarzy się przede wszystkim z błędami w roli dyrektora sportowego klubu. Niejako zamazują one obraz świetnego bramkarza, fundamentu Dream Teamu Cruyffa. Bask trafił do FC Barcelona z Athletiku Bilbao. Choć nie miał łatwo, gdyż musiał zastąpić idola tłumów, swoją grą niechybnie przekonał do siebie fanów. W efekcie świetnej gry już w pierwszym sezonie występów dla Barcy zdołał wywalczyć Trofeo Zamora dla najlepszego bramkarza ligi. Poza indywidualnymi wyróżnieniami dołożył swymi interwencjami cegiełkę do m. in. czterech mistrzostw kraju, dwóch Pucharów Króla i Pucharu Zdobywców Pucharów, ale nade wszystko do pierwszego w dziejach FCB Pucharu Europy. Odszedł z klubu w chwili, gdy trener Johan Cruyff próbował wcisnąć do pierwszego składu Jesusa Angoya, który był wówczas mężem Chantal, córki Holendra.

Bramka: Andoni Zubizarreta

W obronie Barcelony nie było takiego wyboru, jak choćby na bramce, ale pamiętać trzeba o defensorach z lat 50. jak fundamentalni dla „Barca de los Cinco Copas” Gracia (jeden z niewielu, który całą karierę spędził w stolicy Katalonii) i Biosca. Kandydatami byli także Alexanko czy Olivella.

Na bokach defensywy piłkarze, którzy przeszli na emeryturę stosunkowo niedawno: Carles Puyol i Eric Abidal. Puyiego przesunąłem ze środka na prawą stronę, gdzie w razie potrzeby grywał, z uwagi na nadmiar klasowych stoperów. W „Złotej jedenastce” Carlesa nie mogło zabraknąć. Może nie był wielce utalentowany, ale niedostatki techniczne nadrabiał determinacją w grze, poświęceniem i ciężką pracą. Jako kapitan, zawodnik o niniejszym profilu sprawdza się idealnie. W trudnych chwilach genialnie motywował kolegów, co wspominał nie raz Gerard Pique. Gdy Puyol doznawał kontuzji, jego brak prowadził często do chaosu w szeregach Barcy.

Eric Abidal dochrapał się statusu legendy zupełnie w innych okolicznościach. Przyszedł do Katalonii Olympique Lyon w 2007 roku. W nowym zespole pokazywał się z jak najlepszej strony, gdy tylko grał doskonale spełniał swoje zadania. Miejsce w pamięci cules, a także całego piłkarskiego świata mimo to zaskarbił sobie nie walką znacznie cięższą niż ta na boisku, bo przeciwnikiem Abiego był rak, a stawką życie defensora. Eric wracał do zdrowia dwukrotnie. Pierwszy raz w 2011 r., gdy po zdiagnozowanym w marcu nowotworze, już 2,5 miesiąca później zagrał cały mecz w zwycięskim finale LM przeciwko Manchesterowi United. Dostał od Carlesa Puyola w dowód podziwu szansę podniesienia trofeum jako pierwszy. Euforia minęła 10 miesięcy później, kiedy nowotwór ponownie dał o sobie znać. Wtedy leczenie zabrało piłkarzowi aż 13 miesięcy kariery, ponieważ na boisko powrócił dopiero 6 kwietnia 2013 r. Mimo uprzednich obietnic zarządu Barcy – Sandro Rosell mówił, że Abi dostanie nowy kontrakt, gdy tylko wróci do składu meczowego – reprezentant Trójkolorowych musiał odejśc z klubu przed kolejnym sezonem.

Do ról stoperów desygnuję Migueliego i Ronalda Koemana. Ten pierwszy odznaczał się podobnymi cnotami, co Puyol. Poza tym świetnie grał w powietrzu z uwagi na niesamowitą skoczność. W spadku po Miguelu Bernardo Bianquettim właśnie, Puyi otrzymał przydomek Tarzan, poparty bujną fryzurą Katalończyka. Od zakończenia kariery w 1989 r. Migueli dzierżył również rekord liczby występów w bordowo-granatowym trykocie. Pobili go dopiero Xavi Hernandez i…Carles Puyol. Mnogość podobieństw pomiędzy owym duetem defensorów zadziwić może każdego.

Formację obronną uzupełni Ronald Koeman. Najbardziej ofensywny obrońca w historii Barcy, ale także w ogóle piłki nożnej . Najsłynniejszy z 193 goli Holendra na przestrzeni całej kariery padł w 111. minucie ostatecznej rozgrywki w Pucharze Europy 1991/92. Na Wembley Blaugrana mierzyła się wówczas z Sampdorią Genua. Rzut wolny wykonywany sprzed linii pola karnego, Koeman ani myślał oszczędzać resztki sił. Włożył w ten jeden strzał całą swoją energię. I opłaciło się, potężnie uderzona piłka zatrzepotała w siatce obok bezradnego Pagliuki. Tym samym Koeman wypracował sobie poczesne miejsce w annałach katalońskiej ekipy.

Obrona: Abidal, Migueli, Koeman, Puyol

W środku pola trójka liderów Barcy: Johan Cruyff, Ladislao Kubala i Xavi Hernandez. W tak znakomitej konkurencji zabrakło miejsca dla Josepa Guardioli, Zoltana Czibora, Michaela Laudrupa.

Cruyff – piłkarz, który za czasów swej gry w Hiszpanii uważany był za najlepszego na świecie. Holender zdawał osbie sprawę z własnych umiejętności i wykorzystywał wielokrotnie pozycję w drużynie, gdy trzeba było postawić się zarządowi czy szkoleniowcom. Mimo, że „Boski Johan” miał wiele wad i był krnąbrnym futbolistą, lecz mimo tego, a może właśnie dlatego zaskarbił sobie wielką sympatię wśród cules. Jego popisy techniczne na murawie zapadły w pamięć fanów, chociaż nie dostarczyły Blaugranie zbyt wielu trofeów. Absolutną demonstrację kunsztu pomocnika z Kraju Tulipanów cules obejrzeli podczas wyjazdowego El Clasico z 1974 r. Na Santiago Bernabeu Królewscy musieli uznać wyższośc Barcy i przełknąć gorycz porażki w stosunku 5:0. Mimo, iż sam Cruyff tylko raz trafił do siatki, bezsprzecznie dowodził wtedy formacją ofensywną Dumy Katalonii. Odszedł z klubu w konflikcie z prezydentem Josepem Lluisem Nuñezem po sezonie 1977/78 i wyjechał do USA.

O Ladislao Kubali wspominałem już w jednym z poprzednich tekstów. Koligacje rodzinne i perypetie Węgra to materiał na niejeden sezon „Mody na Sukces”, sięgają Słowacji, ale także Polski. Dały mu możliwośc reprezentowania trzech krajów na przestrzeni całej kariery: Węgier, Czechosłowacji i Hiszpanii. Do FCB trafił po emigracji z Węgier, ekspresowo stał się kluczową postacią jedenastki Blaugrany. Poprowadził kolegów do wielu triumfów, zanim jeszcze do głosu doszli rywale z Realu Madryt. O klasie Kubali niech świadczy fakt, że to właśnie Ladislao stał się głównym impulsem do budowy Camp Nou i przeprowadzki z Les Corts, by grę Dumy Katalonii mogło na żywo podziwiać więcej widzów.

Trzeci, i najbardziej defensywny z artystów środka pola, Xavi nie zakończył jeszcze kariery, choć odszedł z, jak sam mówi „klubu swojego życia”. Od nowego sezonu występuje w katarskim Al Sadd. W drużynie z Miasta Gaudiego spędził łącznie 24 lata, z czego ostatnie siedemnaście jako piłkarz seniorskiej ekipy. Ustanowił w tym czasie rekordy w liczbie występów. Bordowo-granatowy trykot przywdziewał aż 767 razy, z czego 151 meczów zaliczył w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. W obu niniejszych kategoriach nie ma sobie równych. Kiedy tylko „Generał” przebywał na boisku, w drugiej linii Barcelony panował absolutny spokój i porządek. W taktyce, jaką od lat grają Katalończycy, umiejętności Xaviego w zakresie dokładności podań okazywały się kluczowe dla sukcesów. A propos tytułów, to właśnie Creus może się poszczycić najbogatszą kolekcją pucharów zdobytych w stolicy Katalonii.

Pomocnicy: Cruyff, Xavi, Kubala

Siła ataku FCB na przestrzeni dziejów również robiła piorunujące wrażenie. Od Josepa Samitiera, przez Cesara Rodrigueza, Luisa Suareza aż po Rivaldo.Dla tych wszystkich świetnych zawodników zabrakło miejsca w złotej jedenastce Blaugrany.

Ofensywne tridente tworzą Leo Messi, Ronaldinho i Paulino Alcantara. Dwóch magików z Ameryki Południowej i filipiński „niszczyciel siatek”. „Ronnie”, co prawda, błyszczał najkrócej, ale swoimi popisami sprawił, że nawet fani Realu Madryt nagrodzili go owacją za spektakl, jaki zafundował w hiszpańskim klasyku jesienią 2005 roku. Barcelona nie dała wtedy szans przeciwnikom, a sam Brazylijczyk zanotował dwa trafienia. Przez pierwsze trzy lata gry dla Barcy uważany był za najpiękniej grającego zawodnika na świecie, co zaowocowało Złotą Piłką 2005 i triumfem w Lidze Mistrzów rok później. Po osiągnięciu szczytów Ronaldinho ku rozpaczy cules staczał się tylko po równi pochyłej, coraz bardziej oddając się urokom nocnego życia.

Paulinho Alcantara, dziś owiany pewną mgłą tajemnicy zważając na lata, kiedy reprezentował barwy Barcelony. Filipińczyk dzierży miano najmłodszego debiutanta i strzelca gola w dziejach klubu, W chwili ukoronowanego hat-trickiem liczył sobie ledwie 15 lat i 4 miesiące. Gdyby nie pojawił się pewien niewysoki Argentyńczyk, wciąż to Alcantara widniałby w statystykach, jako najlepszy strzelec klubu. Swoimi uderzeniami, które często rozrywały siatki w bramkach rywali, ustrzelił aż 369 goli. Cieniem na wizerunku Paulino kładą się wydarzenia, które miały miejsce po zawieszeniu przez niego butów na kołku w 1927 r. Kiedy rozpoczęła się wojna domowa w Hiszpanii stanął po stronie frankistów i brał udział w podboju Barcelony. Po zakończeniu walk kontynuował faszystowską działalność, w wyniku działań wojennych dorobił się stopnia porucznika.

Ostatnim z barcelońskiego panteonu gwiazd jest Leo Messi. Argentyńczyk, zawdzięczający Barcelonie nie tylko umiejętności, ale co ważniejsze zdrowie. Gdy był jeszcze dzieckiem, cierpiał na karłowatośc przysadkową i potrzebował kuracji hormonem wzrostu. Ówczesny klub Messiego, Newell’s Old Boys nie zdecydował się na jej opłacenie, czego podjęła się FC Barcelona. Do La Masii wcielono „Atomową Pchłę” w 2000 r. Po 4 latach Leo doczekał się oficjalnego debiutu. Dziś wiemy, że wówczas rozpoczęła się nowa era w piłce nożnej. Messi od dekady bije wszelkie możliwe rekordy. Wygrywa multum tytułów, tak indywidualnych, jak i drużynowych. Klubowa kariera Argentyńczyka to pasmo sukcesów. Łupem 28-latka padły już między innymi cztery Ligi Mistrzów. Tyle samo razy przyznano mu Złotą Piłkę. Wielu zwolenników talentu uznaje go za najlepszego w historii piłki nożnej, a przecież ma szansę czarować jeszcze kilka lat.

Napastnicy: Ronaldinho, Messi, Alcantara

JAKUB BARANKIEWICZ

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 4 / 5. Licznik głosów 3

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Powrót do przeszłości: Retro Mecz i jego geneza

W grudniu 1923 roku Polski Związek Piłki Nożnej zdecydował, iż w następnym roku nastąpi rezygnacja z rozgrywek mistrzowskich. Za najważniejsze zadanie uznano wówczas odpowiednie...

Wroniecki rodzynek – jak Amica starała się bronić honoru polskiej piłki w Pucharze UEFA

Dwie dekady temu, celem uatrakcyjnienia rozgrywek Pucharu UEFA, Unia Europejskich Związków Piłkarskich zdecydowała się, wzorem Ligi Mistrzów, wprowadzić fazę grupową. Po rundach kwalifikacyjnych oraz...

Piłkarskie losy Radosława Majewskiego – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów ze Zniczem Pruszków

W rozegranym 10 listopada 2024 roku meczu 16. kolejki Betclic 1. Ligi Stal Rzeszów podejmowała Znicz Pruszków. Dla obu drużyn było to starcie o...