100 zapomnianych piłkarzy – część 1

Czas czytania: 6 m.
1
(2)

Zdjęcie główne: manchestereveningnews.com

Wielcy piłkarze zajmują w sercach kibiców szczególne miejsce. Emocje, które zafundowali kibicom sprawiły, że wielu z nich może mówić o pewnego rodzaju nieśmiertelności. Niestety nic nie trwa wiecznie i nazwiska niektórych „nieśmiertelnych” powoli znikają z pamięci kibiców najpopularniejszej dyscypliny sportu na świecie. Z tej okazji zdecydowaliśmy się na zabawę, w której wraz ze znanymi dziennikarzami sportowymi wytypowaliśmy nazwiska piłkarzy z jednej strony zapomnianych, a z drugiej niedocenianych. Przed Wami stu bohaterów boisk, o których chcemy przypomnieć.

Oczywiście obiektywna ocena tych zawodników nie jest możliwa, ponieważ niektórzy z nich grali w bardzo odległych czasach, ale także dlatego, że każdy ma swój punkt widzenia i dla kogoś jeden zawodnik może uchodzić za zapomnianego bądź niedocenianego, a dla kogoś innego jest to piłkarz powszechnie znany. Traktujemy to więc jako zabawę, wierząc, że poszerzy ona nieco horyzonty wielu czytelników Retro Futbol. Z przyjemnością poznamy też Wasze typy w komentarzach, ponieważ wierzymy, że wiedza czytelników może również poszerzyć nasze horyzonty.

Nazwiska piłkarzy, które oznaczyliśmy czerwonym kolorem to odnośniki to naszych tekstów na ich temat. Kliknij i dowiedz się jeszcze więcej! 

Gunnar Andersson

Historia Gunnara Anderssona jest jedną z najdziwniejszych ze wszystkich historii przypomnianych w tym zestawieniu zawodników. Andersson urodził się w Szwecji i choć przez chwilę był piłkarzem IFK Goteborg, to nigdy nie zaistniał na dobre w szwedzkim futbolu. Swoją wielką klasę pokazał dopiero po przeprowadzce do Francji, gdzie stał się jedną z legend Olympique Marsylia (220 meczów i 169 bramek). W reprezentacji Szwecji nie grali wówczas piłkarze grający za granicą, więc urodzony w miejscowości Avika zawodnik nigdy nie zagrał w ekipie „Trzech Koron”. Założył za to koszulkę drugiej reprezentacji Francji, ale na jednym występie się skończyło. Możliwe, że Andersson zrobiłby znacznie większą karierę, ale na jego dokonania z całą pewnością wpłynęły problemy z alkoholem.

Georgi Asparuchow

Słynny „Gundi”, czyli Georgi Asparuchow, był jedną z największych gwiazd bułgarskiego futbolu. W klubie Lewski Sofia spędził prawie całą karierę (238 meczów i 153 gole), z wyjątkiem dwuletniej przerwy, gdy musiał odsłużyć wojsko w Botewie Płowdiw (58 gier i 32 bramki). Błyskawicznie stał się też ostoją kadry narodowej (50 występów i 19 trafień). Świat poznał go jeszcze jako nastolatka podczas chilijskich mistrzostw świata w 1962 roku, kiedy strzelił jedyną bramkę dla Bułgarów na tym turnieju. Później zagrał jeszcze na dwóch kolejnych czempionatach, ale także bez większych sukcesów. Utalentowany napastnik mógł osiągnąć znacznie więcej, lecz w 1971 roku zginął tragicznie w wypadku samochodowym.

Asparuchow był niezaprzeczalnie wielkim piłkarzem. W Bułgarii wciąż jest postacią niezapomnianą i to bez względu na jego tragiczną śmierć. Gdyby Asparuchow mógł odejść za granicę, to z całą pewnością zrobiłby znacznie większą karierę, ale wtedy wyjazd za granicę był niemożliwy. On przypominał trochę Włodka Lubańskiego, ponieważ nie tylko dobrze grał w piłkę, ale też świetnie zachowywał się przed kamerą i wszyscy się w nim kochali – Stefan Szczepłek.

Larbi Ben Barek

Larbi Ben Barek był pierwszą wielką piłkarską gwiazdą z Afryki, która brylowała na europejskich boiskach. Urodzony w Casablance zawodnik przez początkowe lata swojej kariery grał dla różnych marokańskich zespołów. W wieku dwudziestu lat wyjechał do Francji, aby reprezentować barwy Olympique Marsylia (62 meczów, 23 goli). Później występował także w Stade Francais (87 gier i 43 bramki) oraz Atletico Madryt (113 występów i 56 trafień. Ben Barek, nazywany przez fachowców „Czarną Perłą” występował też w reprezentacji Francji (19 meczów i trzy gole), ale nie wziął udziału w żadnym poważniejszym turnieju. Kiedy zmarł w 1992 roku, Pele wypowiedział słynne zdanie:
–Jeżeli ja jestem królem futbolu, to Larbi Ben Barek był jego bogiem.

 …Musimy podkreślić przede wszystkim niebywałą klasę Araba Ben Barka. Był on w ciągu całego meczu na wszystkich niemal pozycjach. Bez niego drużyna francuska i tak mecz by wygrała, lecz różnicą jednej bramki. Ben Barek nie tylko prowadził swój atak, lecz pilnował skuteczniej Wodarza niż odkomenderowany specjalnie do tego pomocnik. Jego kombinacje z Astonem i Veitante należały do wielkiej klasy... – taką relację dziennikarza tygodnika sportowego „Raz, Dwa, Trzy”, dotyczącą meczu Polska – Francja z 1939 roku, można znaleźć na Wikipedii

Josef Bican

Urodzony w czeskiej rodzinie, mieszkającej we Wiedniu Josef Bican zaczynał karierę w mniej znanych klubach austriackich. Dopiero w 1931 roku został zawodnikiem słynnego Rapidu (49 meczów i 52 bramki), a następnie odszedł do lokalnego rywala – Admiry (26 gier i 18 trafień). W 1937 r. przeniósł się do Slavii Praga, z którą związany był aż do 1948 roku (217 meczów i 395 bramek). Potem zakładał jeszcze koszulki takich klubów jak FC Vitkovice (33 – 30), FC Hradec Kralove (9 – 19) czy Dynamo Prague (24 – 22) Mimo, że w domu mówiono po niemiecku, to Pepi nigdy nie podpisał niemieckiej listy narodowościowej. Bardzo miało na tym zależeć samemu Hitlerowi, który chciał żeby tak wybitny strzelec dołączył do reprezentacji Rzeszy. Bican, który był kluczową postacią austriackiego Wunderteamu (19 meczów i 14 bramek) wybrał jednak reprezentację Czechosłowacji (14 występów i 12 bramek).

Franz Binder

Na świecie jest niewielu piłkarzy, którzy w swojej karierze przekroczyli barierę 1000 bramek. Wydawałoby się, że taka skuteczność powinna gwarantować nieśmiertelność, ale dziś wielu fanów futbolu nie wie, że jednym z nich był Franz Binder. Ten bardzo wysoki i znakomicie grający głową napastnik przez całą karierę związany z wiedeńskim Rapidem (1006 bramek w 756 meczach). Po aneksji Austrii przez III Rzeszę, doprowadził wiedeńczyków do zdobycia w 1940 r. mistrzostwa Niemiec, strzelając w finale hat-tricka w osiem minut. Binder znany był też z potężnego uderzenia – w meczu z Bayernem, piłka po jego strzale przedziurawiła siatkę.

Stjepan Bobek

Urodzony w kraju, który wówczas nazywał się Królestwem Serbów, Chorwatów i Słoweńców Stjepan Bobek początkowo kopał piłkę w lokalnych klubach. Ze względu na bardzo młody wiek zdarzało mu się grać na karcie swojego starszego brata. Podczas II wojny światowej trafił do wiedeńskiej Admiry Wacker (osiem występów i siedem trafień), a później założył koszulkę klubu Građanski Zagreb (15 gier i 13 goli). W 1945 roku trafił do Partizana (478 meczów i 425 bramek), gdzie stal się legendą. Świetnie radził sobie także w reprezentacji Jugosławii (63 występy i 38 goli), w barwach której dwa razy zdobywał srebrny medal igrzysk olimpijskich.

Wsiewołod Bobrow

Gra w piłkę nożną w Związku Radzieckim nie należała do najłatwiejszych, o czym przekonał się na przykład Eduard Strielcow. Jednak mało kto pamięta, że radziecki futbol miał być może jeszcze bardziej utalentowanego zawodnika, którym był Wsiewołod Bobrow. Urodzony w Morszańsku zawodnik pokazał swoje nieprzeciętne umiejętności, notorycznie dziurawiąc siatki rywali CDKA (dziś CSKA – 79 meczów i 82 gole) i VVS Moskwa (32 występy i 14 bramek). Bobrow pojechał też na igrzyska olimpijskie w 1952 roku, gdzie strzelił pięć bramek w trzech meczach. Jak głosi legenda, ze względu na brak sukcesu na tym turnieju cały zespół został ukarany, co miało wpłynąć na zakończenie kariery przez niego kariery. W sumie Bobrow nie ma czego żałować, bo mógł spokojnie skupić się na hokeju i w 1956 roku wraz z ekipą „Sbornej” sięgnął po złoty medal olimpijski w tej dyscyplinie.

Jozef Bozsik

Jozef Bozsik zwany „wirtuozem znad Dunaju” do dzisiaj dzierży rekord występów w węgierskiej reprezentacji (101 meczów i 11 bramek). Karierę zaczynał jako 11-latek w Kispeście, a siedem lat później zadebiutował w pierwszym zespole. To właśnie on był jednym z boiskowych reżyserów węgierskiej złotej jedenastki, w której imponował niesamowitą intuicją, przewidywaniem boiskowych wydarzeń i doskonałym ustawianiem się na placu gry. Do legendy przeszły też jego 30-40 metrowe podania, które były wymierzone z niemal milimetrową dokładnością. Raz były to podania prostopadłe, innym razem krzyżowe, płaskie, górne, ale zazwyczaj były one nieosiągalne dla przeciwnika. Wielu uważa go za, jeśli nie najlepszego, to na pewno za jednego z najlepszych pomocników wszech czasów. Całą karierę spędził w Kispeście, który władze przemianowały na Honved (447 meczów i 33 gole).

Danny Blanchflower

Jeśli przeciętny kibic piłki nożnej usłyszy o Irlandii Północnej, natychmiast pomyśli o George’u Beście. Jednak Ulster wydał na świat wielu znakomitych piłkarzy. Jednym z nich był Danny Blanchflower, uchodzący za gracza kompletnego, wszechstronnie wyszkolonego i inteligentnego na boisku. Zawodową karierę zaczynał w Barnsley w skąd dwa lata później trafił do Aston Vila (148 gier i 10 bramek). Następnie został zawodnikiem Tottenhamu, w którym zapracował na miano klubowej ikony (337 występów i 15 goli). To właśnie on jako kapitan drużyny poprowadził Tottenham do dwóch triumfów w Pucharze Anglii i zdobył pierwsze dla londyńskiej drużyny trofeum na arenie międzynarodowej – Puchar Zdobywców Pucharów. W reprezentacji zagrał 56 razy i strzelił dwie bramki.

Billy Bremner

Grzebiąc w przeszłości ligi angielskiej można znaleźć wielu piłkarzy, których warto przypomnieć. Co ciekawe, zapomnianych Irlandczyków, Szkotów czy Walijczyków jest chyba więcej niż Anglików. Jednym z takich przykładów jest gwiazda Leeds – Billy Bremner. Szkocki pomocnik spędził w klubie z Elland Road aż 16 lat (587 meczów i 91 bramek) i do dziś jest uważany za jego największą legendę. Twardy pomocnik z powodzeniem występował też w reprezentacji Szkocji (54 mecze i trzy gole), lecz nie odniósł z nią większych sukcesów, kończąc na jednym udziale w finałach mistrzostw świata.

Kalusha Bwalya

Kalusha Bwalya jest jednym z niewielu zawodników, którzy udowodnili swoją wartość na kilku kontynentach. Bwalya grał w Afryce (Mufulira Wanderers), Europie (Cercle Brugge 95 – 30, PSV Eindhoven 101 – 25). Ameryce Północnej (America 88 – 21, Necaxa 17 – 1) oraz w Azji (Al Wahda). Nigdy nie miał możliwości pokazać swoich umiejętności na mistrzostwach świata, ponieważ reprezentacja Zambii (87 gier i 39 bramek) nie należała do najsilniejszych w Afryce, był za to jedną z gwiazd igrzysk olimpijskich w Seulu, podczas których ekipa „Chipolopolo” wygrała z Włochami aż 4:0.

GRZEGORZ IGNATOWSKI

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 1 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...