Koniec pięknych czasów i odbudowa
Największym ciosem dla klubu było odejście Ivana Kmotrika. Biznesmen zdecydował się wykupić akcje Slovana Bratysława, lokalnego rywala Artmedii. Ta decyzja była szokiem dla kibiców i początkiem końca wielkości klubu z Petrzalki.
Zaczęły się problemy finansowe. Odszedł nie tylko Weiss, ale również wielu zawodników, którzy nie otrzymywali pieniędzy. Dwa lata po opuszczeniu klubu przez Kmotrika Artmedia spadła do drugiej ligi. W 2012 znalazła się już w trzeciej klasie rozgrywkowej.
Tylko wspomnienia zostały po wspaniałych chwilach w europejskich pucharach. Artmedia była daleko od międzynarodowej piłki, a nawet w krajowym futbolu nie znaczyła już wiele. Trzecioligowych boisk też nie udało się podbić. Trzeba było zacząć wszystko od nowa.
Dlatego w 2014 roku klub działający pod nazwą FC Petrzalka Akademia przystąpił do rozgrywek V ligi. Od tego czasu wreszcie zaczęło być lepiej. Drużyna potrzebowała kilku lat, by wdrapać się na zaplecze elity. Obecnie występuje właśnie w rozgrywkach drugiej ligi.
Zakończenie
Sensacyjna wygrana z Celtikiem, dwa remisy z Rangersami, wyjazdowa wygrana z FC Porto, potyczki z Interem Mediolan. Kibice klubu z Petrzalki mają wiele pięknych wspomnień. Obecnie o powrocie do Ligi Mistrzów nawet nie marzą. Celem drużyny jest powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju. Jest szansa na to, że klub się odbuduje i znów będzie występował w słowackiej elicie.
Bez pieniędzy zamożnego inwestora ponowne zachwycanie Europy dobrymi wynikami było nierealne. Nawet na krajowym podwórku znalazło się wielu silniejszych. Klub bardzo szybko z europejskich salonów spadł na futbolową prowincję. Na szczęście widać nadzieję. W momencie, gdy powstawał ten tekst Petrzalka zajmowała ósme miejsce w tabeli drugiej ligi. Piękne czasy minęły, ale wspomnienia pozostały.
Klub z biednej dzielnicy stolicy Słowacji zapisał wspaniałą historię i pokazał, że w futbolu, nawet tym topowym, pływającym w pieniądzach, zarezerowowanym dla wielkich, mogą zdarzać się sensacje. Petrzalka zrobiła coś, co kochają piłkarscy romantycy – postawiła się potęgom, postraszyła silniejszych i zapisała się w historii Ligi Mistrzów. To, czego drużyna Vladimira Weissa dokonała w sezonie 2005/06 zasługuje na przypomnienie. Za takie historie lubimy futbol.
GRZEGORZ ZIMNY