Der Psychokrieg, czyli dlaczego Aptekarze przegrali z Bobsleistami?

Czas czytania: 6 m.
0
(0)

W Bundeslidze grali tylko przed dwa sezony. Przez ten czas zdążyli jednak sporo namieszać w niemieckim futbolu, albowiem to w dużej mierze dzięki nim mistrzowska patera nie trafiła do Leverkusen, lecz do Monachium. Przed wami SpVgg Unterhaching.

Unterhaching to nieduże, przyklejone do Monachium, bawarskie miasteczko. Dumą mieszkańców są zbudowany w romańskim stylu kościół św. Korbiniana oraz klub sportowy SpVgg Unterhaching, mogący pochwalić się dużymi osiągnięciami głównie na polu… bobslejowym. Barwy SpVgg reprezentowali m. in. medaliści olimpijscy Christoph Langen i Susi Erdmann. W mieście funkcjonował też do niedawna czołowy siatkarski klub Bundesligi Hypo Tirol AlpenVolleys (drużyna zmagała się z kłopotami finansowymi, a dobił ją kryzys spowodowany koronawirusem). Ale na przełomie XX i XXI wieku o Unterhaching mówiło się przede wszystkim w kontekście piłki nożnej.

Trzy punkty do lidera

20 maja 2000 roku – dzień ostatniej kolejki sezonu 1999/00. Zegar wybija godzinę 15:30. Na Sportpark Unterhaching wybrzmiewa pierwszy gwizdek Herberta Fandela. Rozpoczyna się pojedynek pomiędzy tutejszym SpVgg a Bayerem Leverkusen. Gospodarze utrzymanie w elicie mają już zapewnione. Grają więc tylko dla własnej satysfakcji. To goście są zdecydowanym faworytem. Prowadzą w tabeli i jeśli dziś odniosą zwycięstwo albo chociaż zremisują, zdobędą paterę za wygranie Bundesligi. Będzie to premierowe mistrzostwo Aptekarzy.

Tego samego dnia i o tej samej godzinie 17 kilometrów na północ od Sportpark Unterhaching, na monachijskim Olympiastadion, sygnał do rozpoczęcia meczu pomiędzy Bayernem a Werderem daje Markus Merk. Bawarczycy są w bardzo trudnej sytuacji, ale wciąż liczą się w walce o tytuł. Przed ostatnią kolejką mają o 3 punkty mniej niż lider. Muszą zatem zwyciężyć bremeńczyków i liczyć na to, że rozpędzony Bayer przegra z beniaminkiem z Unterhaching. Przy równej liczbie punktów, dzięki lepszej różnicy bramek, tytuł trafi bowiem do Monachium. Trudno jednak mieć nadzieję na taką wpadkę rywala, skoro w rundzie rewanżowej Aptekarze przegrali tylko raz i to dość dawno, bo w lutym.

Samobój Ballacka

Bayern strzelanie zaczyna jeszcze przed upływem 120 sekundy gry. Markus Babbel dośrodkowuje na głowę Carstena Janckera i jest 1:0. 8 minut później Jancker dobija strzał Paulo Sergio i znów wpisuje się na listę strzelców. Szybko staje się jasne, że Bawarczycy dziś zwyciężą. Wszyscy utwierdzają się w tym przekonaniu, gdy w 16. minucie Mehmet Scholl wykłada piłkę Paulo Sergio, a ten efektownym krzyżakiem pokonuje Franka Rosta.

Monachijczycy cieszą się z bramki Brazylijczyka, ale jeszcze większą radość sprawiają im wydarzenia, jakie mają miejsce chwilę później w Unterhaching. W pole karne zagrywa pomocnik SpVgg Danny Schwarz, do piłki wybiega Adam Matysek, ale uprzedza go kolega z drużyny Michael Ballack. Robi to tak niefortunnie, że futbolówka wpada do siatki. Das Eigentor. Pada gol samobójczy.

U Aptekarzy konsternacja, a na twarzy zazwyczaj bardzo posępnego szkoleniowca Bayernu Ottmara Hiztfelda, ubranego w swój charakterystyczny szary płaszcz, pojawia się uśmiech. Znacznie bardziej żywiołowo reagują menedżer Uli Höness i pomocnik Jens Jeremies, który tego dnia zasiadł na trybunach.

Dobrych humorów Bawarczyków nie jest w stanie zepsuć nawet stracona w 40. minucie bramka. Dla Werderu trafia Marco Bode.

Główka Oberleitnera

Gracze Leverkusen biją głową w mur. Skutku bramkowego nie przynosi strzał z rzutu wolnego Stefana Beinlicha. Nie ma też szczęścia Zé Roberto, który próbuje zagrać piłkę do stojącego tuż przed bramką kolegi.

Szczęście za to ponownie uśmiecha się do Haching (i do Bayernu rzecz jasna). Jochen Seitz miękko wrzuca piłkę na głowę byłego zawodnika Bawarczyków Markusa Oberleitnera. Pomocnik uderza precyzyjnie, Matysek jest bez szans. Wielka sensacja jest coraz bliżej.

Wieść o wyniku w Unterhaching lotem błyskawicy trafia na Olympiastadion. Monachijczycy cieszą się coraz bardziej, mimo że Aptekarzom na doprowadzenie do wyrównania zostało jeszcze około 20 minut. Zawodnicy Leverkusen nie grają jednak dobrze. Nie ma dokładności, szybkości, co przekłada się na brak dobrych okazji.

Nie ma jeszcze wpół do szóstej, a Fandel i Merk kończą zawody, które prowadzą. Der FC Bayern ist Deutscher Meister 2000 (Bayern jest Mistrzem Niemiec 2000).

Pogrzeb zamiast fety

Gdy Bawarczycy przygotowują się do koronacji, ludzie związani z Bayerem przeżywają koszmar. Michael Ballack płacze, trener Christoph Daum pociesza swojego syna, szefa klubu Rainera Calmunda czy całkowicie rozbitego Ulfa Kirstena.

– Żadne słowo nie przychodzi mi do głowy. Szok jest wielki

Komentuje na gorąco Stefan Beinlich.

Z kolei Carsten Ramelow broni młodego Michaela Ballacka.

Można pomyśleć, że to jego wina. Ale to absolutny nonsens. Razem to schrzaniliśmy

Trener piłkarzy z Leverkusen – Christoph Daum – skomentował blamaż swoich podopiecznych w następujący sposób:

– Atmosfera w szatni jest taka, jak na centralnym cmentarzu w Chicago

– To była tragedia. Zamiast fety był jeden wielki pogrzeb. Nikt się nie odzywał, kompletna cisza. W dodatku przez ścianę słychać było radość rywali. Nikt nie odważył się zabrać głosu, podobnie było na lotnisku

Adam Matysek

Szpaler dla Haching

W Monachium wreszcie rozpoczyna się uroczystość wręczenia medali i mistrzowskiej patery. Do góry wznosi ją kapitan FC Hollywood Steffan Effenberg. Na zwycięzców czeka wielka impreza.

Gracze Haching – z pewnością usatysfakcjonowani swoją dobrą grą – posilają się po meczu. Być może są trochę zaskoczeni, gdy pod ich stadionem pojawiają się sympatycy Bayernu. Kibice nie mogą wejść na teren obiektu, ale wzywają zawodników Unterhaching, by wyszli na balkon.

– To były zabawne sceny. Fani Bayernu na trawniku, a my na balkonie. Wiwatowali na naszą część

Gerhard Tremmel, golkiper Unterchaching

Drużyna z przedmieść udaje się na imprezę Bayernu do Taufkirchen. A gdy docierają na miejsce, czeka na nich kolejna miła niespodzianka – mistrzowie Niemiec tworzą dla nich szpaler. Trofeum wędruje również do rąk zawodników beniaminka.  

Piłkarze Bayernu dziękują kolegom z Unterchaching

Boiskowa nerwowość i wojna psychologiczna

Niemcy wielokrotnie zadawali sobie pytanie, co 20 maja 2000 roku stało się z zawodnikami Leverkusen? Przez całą wiosnę prezentowali się świetnie, wystarczył im remis, lecz oni w decydującej chwili srodze zawiedli. Nie możemy napisać, że przeciw Unterhaching zagrali dobrze, ale brakowało im szczęścia, a rywalom sprzyjały pogoda i długość źdźbeł trawy na płycie boiska. Byłaby to nieprawda. Tego dnia Bayer po prostu był bardzo słaby. Patrząc na skrót z tamtego pojedynku i boiskowe poczynania Aptekarzy, na myśl nasuwa się jedno słowo: nerwowość.

Być może na postawę Aptekarzy na Sportpark Unterhaching wpłynęła wojna psychologiczna (z niemieckiego der Psychokrieg), w którą zostali wciągnięci przez Bayern przed finałową kolejką. Bawarczycy, chcąc podkręcić atmosferę, nieco żartobliwie ogłosili w mediach, że za zwycięstwo z Bayerem gracze Haching dostaną od nich piwo pszeniczne, kiełbaski z fabryki Uliego Hönessa i „precle od samego Ottmara Hitzfelda”. Natomiast zdaniem „Piłki Nożnej” w ramach podziękowania za ewentualne zwycięstwo do Unterhaching miałby powędrować… Sławomir Wojciechowski.

Höness nie próżnował:

– Nasi przyjaciele z Haching obiecali, że tytuł zostanie w Monachium. Możesz im ufać

Swoje trzy grosze wtrącał też niezawodny w takich sytuacjach Steffan Effenberg:

– Tracisz nerwy tylko w ekstremalnych sytuacjach, a w takiej znalazł się Bayer. Ma więcej do stracenia niż my . Dla mnie Unterhaching to obecnie najlepsza drużyna w lidze absolutny numer 1

Ottmar Hitzfeld komentował z kolei:

– Zobaczymy, czy Leverkusen zdoła zachować nerwy. Właściwie nie możesz sobie wyobrazić, że zawiodą w Unterhaching. Ale w piłce nożnej cuda i sensacje się zdarzają.

Pewności siebie (przynajmniej w rozmowach z dziennikarzami) nie brakowało też Daumowi:

– Ostatni mecz w Haching i ostatnia przeszkoda. Zrobimy to. Sobota, godzina 17:15 i jesteśmy mistrzami. Basta! Mamy dobre miejsce przy stole, przed nami poustawiano już talerzyki. Chodzi tylko o to, by pojawiły się na nich kawałki mistrzowskiego tortu. W ostatniej kolejce musimy wyjść na boisko bardzo skoncentrowani. Na pewno nie zagramy na remis, chcemy zakończyć rozgrywki w dobrym stylu.

„Zabrakło koncentracji”

20 lat po feralnym meczu na Sportpark Unterhaching w rozmowie z TVP Sport Adam Matysek przyznał, że jedną z przyczyn porażki mogło być rozluźnienie, jakie wkradło się w szeregi Leverkusen przed decydującym starciem:

– W końcówce sezonu wygraliśmy dwa bardzo trudne wyjazdowe starcia, z Werderem Brema i Hamburgerem SV. Wyprzedziliśmy Bayern po długim pościgu. Wtedy większość myślała już, że nie może nam się stać nic złego. W przedostatniej kolejce pokonaliśmy Eintracht Frankfurt i do Unterhaching jechaliśmy jak po swoje. Lepszego rywala nie można było sobie wymarzyć. Możesz stracić tytuł w Gelsenkirchen, w Bremie albo w Dortmundzie… ale tam? To wydawało się niemożliwe, nikt nie brał tego pod uwagę. Nawet dzień przed meczem było zbyt wiele luzu. Znajomi przychodzili do hotelu w Monachium, w którym przebywaliśmy. Były spotkania, przekazywaliśmy im bilety, bo każdy chciał zobaczyć nasz zwycięstwo z trybun. Zazwyczaj to nie wyglądało w ten sposób. Zabrakło koncentracji.

Matysek zastanawiał się też, czy on i jego koledzy wyszli wtedy na boisko z odpowiednim nastawieniem:

– Po latach zastanawiam się, czy warto było narzucać w tym meczu swój styl? Punkt dawał nam tytuł, a my rzuciliśmy się na nich i chcieliśmy zdominować. Przez to mieli możliwość wyprowadzania kontrataków. Sami daliśmy im szansę, by wykorzystali nasze błędy. Po nas nie było widać strachu, stawka nas nie sparaliżowała. Gdyby było inaczej, mielibyśmy problemy z opanowaniem piłki i nie stworzylibyśmy tylu okazji.

W kolejnym sezonie Haching już nie dało rady utrzymać się w Bundeslidze, choć po drodze ograli… Bayern 1:0, co w końcowym rozrachunku o mało nie kosztowało Bawarczyków mistrzostwa.

Adam Matysek zaskoczony uderzeniem Ballacka

Bayern w 2001 roku znów sięgnął po tytuł w bardzo dramatycznych okolicznościach. Tym razem wyprzedzili Schalke 04 dzięki bramce w doliczonym czasie gry.

Leverkusen w kolejnej kampanii zajęło czwarte miejsce, które dało im awans do eliminacji Ligi Mistrzów.

DOMINIK GÓRECKI

Źródła

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Dominik Górecki
Dominik Górecki

Samorządowiec, dziennikarz, sadownik, miłośnik podróży i fan futbolu. Entuzjasta Serie A, Bundesligi i piłki afrykańskiej. Od dzieciństwa zakochany w Juventusie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...