Trzy porażki na ostatniej prostej – Bayer Leverkusen w sezonie 2001/2002

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Wyobraź sobie, że próbujesz zdać egzamin na prawo jazdy. Z łatwością zaliczyłeś przepisy, pokazałeś klasę na łuku, a na drodze również prowadziłeś samochód bezbłędnie. Już zaczynasz wyobrażać sobie gratulacje od członków rodziny i opijanie sukcesu z kumplami. Wracając na parking z impetem wjeżdżasz w stojące obok auto, które czeka na kolejnego kandydata. Egzamin niezdany. Tak na początku XXI wieku zachował się Bayer Leverkusen. Aż trzykrotnie w krótkim czasie oblizywali patyczek po lodzie.

Puchar UEFA z Buncolem

Leverkusen to Bayer, a Bayer to Leverkusen. 150-tysięczne miasto położone w Północnej Nadrenii-Westfalii kojarzy się przede wszystkim z olbrzymim koncernem chemicznym, który właśnie tam ma siedzibę – tak w skrócie zostało opisane niemieckie miasto w wydanej przez „Przegląd Sportowy” publikacji „Wielkie kluby Europy. Bayer Leverkusen”.

Właśnie z przedsiębiorstwem chemiczno-farmaceutycznym i czołowym klubem Bundesligi kojarzymy to miasto. Aż trudno uwierzyć, że klub, który od lat wymieniany jest w gronie najlepszych drużyn w Niemczech i regularnie występuje w europejskich pucharach, zdobył w całej swojej historii (sięgającej początków XX wieku) zaledwie dwa znaczące trofea. W 1988 roku zawodnicy z Leverkusen wywalczyli w dramatycznych okolicznościach Puchar UEFA. W pierwszym meczu finałowym ulegli Espanyolowi 0:3. W rewanżu wygrali właśnie w takim stosunku, a następnie lepiej wykonywali rzuty karne (dopiero od sezonu 1997/98 grało się jeden mecz finałowy).

Jednym z piłkarzy, który przyczynił się do tego sukcesu był polski medalista MŚ z 1982 roku – Andrzej Buncol. W obu meczach wystąpił w podstawowym składzie. O urodzonym w Gliwicach pomocniku na łamach wspomnianej wcześniej publikacji opowiadał Frank Lussem – zajmujący się Bayerem od 1980 roku dziennikarz „Kickera”:

Buncol był wielkim milczkiem. Prawie w ogóle się nie odzywał. Cholernie ciężko było namówić go na wywiad. Jednak do dzisiaj uważany jest za jednego z najlepiej wyszkolonych technicznie piłkarzy w historii Bayeru.

Pierwsze krajowe trofeum

Pięć lat po jedynym międzynarodowym tytule przyszedł czas na zdobycie krajowego trofeum. Bayer sięgnął po puchar Niemiec, pokonując w finale rezerwy Herthy Berlin 1:0. Minęło prawie ćwierć wieku, a klub z Leverkusen nie wzbogacił gabloty. Nie zdołał w tym czasie tryumfować zarówno na krajowym podwórku, jak i na europejskiej arenie.

Był tego bliski. Zwłaszcza w sezonie 2001/2002, kiedy w ostatniej chwili Aptekarzom wymknęły się z rąk trzy trofea. Już wcześniejsze wydarzenia były niezłym wstępem do punktu kulminacyjnego rozczarowania.

Przedsmak potrójnej tragedii, piłkarski cud w Unterhaching

20 maja 2000 roku wszystko wskazywało na to, że kibice z Leverkusen będą świętować pierwsze mistrzostwo. Przed ostatnią kolejką spokojnie prowadzili w tabeli, mając trzy punkty przewagi nad Bayernem Monachium. Dodatkowo podopieczni Christopha Dauma mierzyli się z mającym zapewnione utrzymanie beniaminkiem z Unterhaching. Tego nie można było nie wykorzystać.

Jednak tego dnia fani Bayeru, zamiast odkręcać korki od szampanów, mogli najwyżej topić żal w kieliszkach wódki. Już przed pierwszym gwizdkiem zawodnicy wydawali się przygnieceni ciążącą na nich presją. Marcin Borzęcki w tekście poświęconym Bayerowi na portalu „Weszło!” cytował grającego w tamtym meczu zawodnika SpVgg – Markusa Oberleitnera:

Kiedy staliśmy tak na boisku czekając na gwizdek, czuliśmy ciężką atmosferę. Ale nie tylko o samą temperaturę powietrza chodziło. Na twarzach zawodników Bayeru niepokój mieszał się ze strachem. Widać było, że odczuwają potężną tremę, ciśnienie ze strony kibiców. Byliśmy świadomi ich klasy piłkarskiej, ale – jak czas pokazał – był to jeden z tych dni, kiedy presja zjada drużynę. Możesz mieć wspaniałe umiejętności, ale jednocześnie nie potrafić zrobić z nich użytku.

Goście potrzebowali zaledwie punktu, ale przegrali 0:2. Bayern Monachium wykonał swoje zadanie w starciu z Werderem Brem i tytuł najlepszej drużyny w Niemczech powędrował do stolicy Bawarii.

Walka na trzech frontach

Wreszcie nadszedł sezon, który na trwałe zapisał się w pamięci sympatyków Bayeru. Prowadzeni przez Klausa Toppmollera Aptekarze do ostatnich chwil walczyli o trzy trofea. Nie zdobyli jednak ani jednego… W Bundeslidze pierwszy raz przegrali dopiero w 15. kolejce, gdy ich pogromcą okazał się Werder. Na innych frontach radzili sobie bez zarzutów. W Lidze Mistrzów niemiecka ekipa osiągała świetne rezultaty. W rozgrywkach obowiązywały w tych czasach dwie fazy grupowe. W pierwszej Bayer zajął drugie miejsce ulegając jedynie Barcelonie, którą zresztą pokonał u siebie. Druga zaczęła się od wysokiej porażki z Juventusem, ale nie przeszkodziło to w wywalczeniu awansu do ćwierćfinału. Tam, po szalonym dwumeczu udało się wyeliminować Liverpool. Na Anfield przegrali 0:1, jednak w rewanżu pokonali The Reds 4:2. Lucio dopiero w 84. minucie zapewnił gospodarzom awans.

Po remisie 2:2 na Old Trafford i wyniku 1:1 przed własną publicznością Aptekarze wyeliminowali kolejny angielski zespół. Znaleźli się w upragnionym finale. Odprawiali też rywali w pucharze Niemiec. Pomiędzy meczami z Czerwonymi Diabłami Bayer stracił miano lidera ligowych rozgrywek po porażce w Norymberdze. Potknięcie to wykorzystała Borussia Dortmund i to ona objęła prowadzenie w tabeli. Bayer jednak w dalszym ciągu walczył o potrójną koronę.

Znalazłem na YT krótkie wspomnienie tamtej przygody w trzech częściach. Są bramki z meczów z Liverpoolem i Manchesterem United, czy też wypowiedzi: Klausa Toppmollera, Olivera Neuville’a, Bernda Schneidera, Carstena Ramelowa, Ulfa Kirstena.

Ani ligi, ani pucharów

4 maja Bayer rywalizował o mistrzostwo Niemiec. Musiał pokonać Herthę Berlin i liczyć na potknięcie rywali z Dortmundu. Zespół ze stolicy został wprawdzie ograny, ale Borussia nie zaliczyła wpadki, zdobywając trzy punkty w starciu z Werderem i tym samym pieczętując mistrzostwo Niemiec. Jeszcze na dwadzieścia minut przed końcem sezonu bliżej tytuły byli Aptekarze, jednak Ewerthon minutę po wejściu na boisko zdobył bramkę. W taki sposób odpłynęło pierwsze trofeum. Gracze z Dortmundu nie wzięli więc przykładu z Leverkusen i ich nieszczęsnej porażki w 2000 roku.

Tydzień później odbył się finał pucharu Niemiec. Rywalem było Schalke. Tu też było blisko. Bayer prowadził. To ekipa z Gelsenkirchen ostatecznie zwyciężyła 4:2 i z trzech trofeów już tylko jedno mogło paść łupem piłkarzy z BayArena. Jedno, ale najważniejsze.

W rozgrywanym w Glasgow finale Ligi Mistrzów na zawodników Bayeru Leverkusen czekał faworyzowany Real Madryt. Już w 9. minucie Królewscy objęli prowadzenie po bramce Raula. Kilka minut później wyrównał Lucio. Tuż przed końcem pierwszej połowy kibice zgromadzeni na Hampden Park zobaczyli gola, o którym pewnie do dziś opowiadają znajomym przy piwie i o którym będą opowiadać za kilkanaście lat wnukom przy kominku. Zinedine Zidane popisał się cudownym strzałem, który zapewnił Puchar Europy drużynie ze stolicy Hiszpanii. Gol, nazywany przez wielu najpiękniejszym w całej historii piłki nożnej. Bayer jednak nie w taki sposób chciał wejść do ksiąg. Później jak na złość cuda w bramce wyprawiał 19-letni Iker Casillas, który za kilka dni miał skończyć 20 lat. W tym meczu jego gwiazda rozbłysła. Musiał zastąpić kontuzjowanego Cesara Sancheza w 70. minucie. Niemcy tu widzieli swoją szansę. Tymczasem to właśnie oni pokazali światu Casillasa.

W ciągu jednego sezonu Bayer Leverkusen do końca walczył o trzy trofea. Za każdym razem brakowało jednego kroku. Zamiast pucharu lub patery zyskali jedynie przydomek „Vizekusen”.

Czy jednak można uznać sezon 2001/2002 za nieudany? Na pewno nie. Dwa pucharowe finały i miano drugiej drużyny w kraju to przecież niemałe osiągnięcia. Tak pisał o tym Ulrich Hesse w książce „Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej”:

W rzeczywistości jednak ta kampania była olbrzymim osiągnięciem, a w klubie byli i wciąż są z tamtego sezonu dumni. Dla porównania Borussia Dortmund może i przez chwilę wyglądała jak wspaniały zwycięzca, ponura prawda jednakże była taka, iż mania wielkości wciągnęła ich w zaklęty krąg: zaciągali coraz większe długi, by móc pozwolić sobie na kupno gwiazd, które zapewniłyby sukces, a pieniądze z Ligi Mistrzów potrzebne były do spłacenia innych długów.

Gdy jesteś blisko sukcesu i przegrywasz walkę na ostatniej prostej, zawsze jest to porażka bolesna. Kiedy przegrywasz natomiast trzykrotnie, to jest to trudne do wyobrażenia. Gorycz piłkarzy i kibiców Bayeru Leverkusen po zakończeniu sezonu 2001/2002 musiała być ogromna, ale z perspektywy czasu należy docenić wyczyn tamtej drużyny. Tym bardziej dziś, gdy o takich wynikach można w Leverkusen jedynie pomarzyć. Ramelow, Butt, Neuville, Schneider i Ballack dodatkowo za miesiąc przegrają jeszcze finał mistrzostw świata. Michael Ballack nie zagra tam przez żółtą kartkę z półfinału…

GRZEGORZ ZIMNY

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...