Cud w Getafe. Walka hiszpańskiego kopciuszka z niemieckim gigantem

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Kiedy w 2008 r. Robert Lewandowski grał jeszcze w Zniczu Pruszków, Bayern Monachium trafił w ćwierćfinale Pucharu UEFA na Getafe CF. Lider Bundesligi przeciwko średniakowi PrimeraDivision. Tak, zgadliście, już na starcie widać, że była to klasyczna walka Dawida z Goliatem. Takich historii było bardzo wiele, ale mogę Was zapewnić, że podobnych dramaturgii niewiele.

Sytuacja w ligowych tabelach i pierwszy mecz

Zarówno Niemcy, jak i Hiszpanie wygrali rywalizację grupową w tamtej edycji poprzednika dzisiejszej Ligi Europy. Bayern zostawił w pokonanym polu Bragę, Bolton, Aris i Crvenę Zvezdę. Z kolei Getafe okazało się najlepsze w grupie z Tottenhamem, Anderlechtem, Aalborgiem i Hapoelem. W 1/16 finału Bawarczycy wyeliminowali Aberdeen, a Niebiescy (od hiszpańskiego „Azulones”, przydomek Getafe) poradzili sobie z AEK Ateny. W kolejnej fazie Niemcy wyrzucili za burtę Anderlecht, a Hiszpanie Benfikę. W końcu przechodzimy do ćwierćfinału, w którym spotkały się tytułowe ekipy.

Teoretycznie dwumecz wydawał się niezbyt skomplikowanym zadaniem dla drużyny ze stolicy Bawarii. Zespól Ottmara Hitzfelda poniósł tylko dwie porażki w lidze i przewodził w tabeli z dziewięcioma punktami przewagi nad drugim Schalke 04. Z kolei Getafe znajdowało się w drugiej połowie tabeli Primera Division i celowało w spokojne utrzymanie.

Pierwszy mecz miał miejsce w Monachium 3 kwietnia 2008 r. Monachijczycy wyszli na prowadzenie w 26 minucie po bramce Luki Toniego. Wydawało się, że DieRoten udadzą się do Hiszpanii z jednobramkową zaliczką, ale Getafe pokazało, jak gra się do końca. Kiedy sędziujący Howard Webb zerkał już na zegarek, do wyrównania doprowadził rezerwowy Cosmin Contra.

„To okropny wynik. Powinniśmy strzelić jeszcze dwie lub trzy bramki i za to zapłaciliśmy” – powiedział po spotkaniu Hitzfeld.

Niemiec nie wiedział jednak jeszcze, że okropne rzeczy miały nastąpić dopiero w rewanżu.

Co takiego wydarzyło się w Getafe?

Pomimo niekorzystnego rezultatu, to Bayernowi wciąż dawano większe szanse na awans. Bawarczycy byli nie tylko faworytem dwumeczu, ale również całych rozgrywek. Mecz, który chcę Wam przypomnieć, miał miejsce 10 kwietnia 2008 r. na Coliseum Alfonso Perez. Szwajcarski sędzia Massimo Busacca gwizdnął dokładnie o 20:45, rozpoczynając ten niesamowity rewanż.

Zespół prowadzony przez Michaela Laudrupa rozpoczął w fatalny sposób. Ruben De la Red sfaulował wychodzącego na czystą pozycje Miroslava Klose. Arbiter nie miał więc wyjścia i pokazał Hiszpanowi czerwoną kartkę już w 5. minucie gry. To nie był koniec kłopotów gospodarzy, ponieważ w 16 minut później murawę musiał opuścić kontuzjowany Ikechukwu Uche.

Jak radził sobie Bayern? Niemiecki zespół wypracował sobie mnóstwo okazji, ale żadnej z nich nie potrafił zamienić na bramkę. Toni umieścił piłkę w siatce, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Z kolei Christian Lell nie potrafił wpakować futbolówki do pustej bramki. Osłabione Getafe nie było w stanie wypracować sobie okazji strzeleckich, ale nie poddawało się i dopięło swego w 44. minucie. Indywidualną akcję przeprowadził bohater pierwszego meczu – Cosmin Contra. Rumun wpadł w pole karne i umieścił piłkę pod poprzeczką bramki strzeżonej przez Olivera Kahna.

Obraz drugiej połowy nie mógł nikogo zaskoczyć. Grający w przewadze Bayern dominował na murawie, szukając wyrównującego gola. Bawarczycy mieli jednak rozregulowane celowniki. Niebiescy bronili się dzielnie, wierząc, że uda im się dowieźć rezultat do końca. Niestety dla nich, szczęście uśmiechnęło się w samej końcówce do Die Roten. Mark van Bommel posłał piłkę w pole karne gospodarzy, gdzie strącił ją Toni. Franck Ribery nie zastanawiał się długo i uratował Bawarczyków efektownym wolejem. Kilkunastu tysięcy kibiców Niebieskich musiało więc odłożyć świętowanie. Wynik nie uległ już zmianie i sędzia zarządził dogrywkę. Jakie można mieć jednak nadzieje, kiedy gra się w osłabieniu przeciwko silniejszemu rywalowi, który złapie prawdopodobnie drugi oddech?

Fani Getafe nie mogli sobie jednak wymarzyć lepszego początku dodatkowych 30 minut. W pierwszych 180 sekundach Kahn został pokonany dwukrotnie. Legendarny golkiper musiał uznać wyższość Franciso Casquero i Braulio. Gracze Bayernu byli wstrząśnięci i musieli błyskawicznie się pozbierać. Co prawda do końca dogrywki było jeszcze sporo czasu, ale przewaga psychologiczna była zdecydowanie po stronie Niebieskich, którzy rzecz jasna skupili się na bronieniu dostępu do własnej bramki.

Hiszpanie stawiali dzielnie opór do 115. minuty, kiedy fatalny błąd popełnił ich bramkarz. To nie był zdecydowanie dzień Roberto Abbondanzieriego, który wypuścił piłkę po dośrodkowaniu rywali. Toni zachował się jak rasowy snajper i szybko wykorzystał ten prezent. Bawarczykom brakowało wciąż jednej bramki. Sprawdziły się słowa, które wypowiedział Gary Lineker: „Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”. W ostatnich sekundach meczu Toni pokazał, co jest zadaniem typowej dziewiątki w polu karnym. Rosły Włoch strzałem głową zabrał DieRoten do półfinału Pucharu UEFA. Fani gospodarzy nie mogli uwierzyć w to, co się stało.

Składy:

Getafe:Abbondanzieri, Contra (66’ Mario Cotelo), Celestini, Gavilán, De la Red, Licht, Manu (62’ Braulio), Uche (21’ Belenguer), Cortés, Casquero, Manuel Tena.

Bayern: Kahn, Lúcio, Demichelis, Ribéry, Toni, Zé Roberto (75’ Podolski), Van Bommel, Klose, Lahm, Lell (46’ Jansen), Schweinsteiger (65’ Sosa).

Futbol jest okrutny

Piłka nożna jest piękna, nieprzewidywalna i okrutna. Musieli się z tym pogodzić dzielni gracze Getafe. Nie ulega wątpliwości, że wszyscy neutralni kibice wspierali ich w dwumeczu z Bayernem. Niestety wiele wspaniałych historii nie ma szczęśliwego zakończenia. W półfinale Zenit Petersburg rozbił Bawarczyków w dwumeczu 5:1, co pokazało, że Niemcy nie byli wtedy drużyną bez wad, a już na pewno w zasięgu tak skutecznego Getafe.

Wiara czyni cuda

Z drugiej strony należy docenić walkę do końca ekipy Hitzfelda. Pomimo nieskuteczności, DieRoten z wiarą nacierali do ostatnich sekund regulaminowego czasu gry i dogrywki. Rywalizacja z Niebieskimi odbywała się na poziomie ćwierćfinału, ale dziś wielu kibiców Bayernu umieszcza „Cud w Getafe” wśród niesamowitych meczów umieszczonych w historii bawarskiego klubu. Niedawno do tego zestawienia trafiło z pewnością rozgromienie Barcelony 8:2 w Lidze Mistrzów. Jak widać, Niebiescy nie mają się czego wstydzić.

Wspomnienia bohaterów

Spotkanie wywołało rzecz jasna duże emocje zarówno wśród zwycięzców, jak i przegranych. Poniżej przytaczam wypowiedzi z obu obozów.

„Byłem totalnie wykończony! Grałem wszędzie: w Manchesterze, Barcelonie, Madrycie i przeżyłem wielkie mecze, ale ten był czymś, czego nigdy jeszcze wcześniej nie widziałem. Powiedziałem żartem, że za 10 lat nie będziemy rozmawiać o Barcelonie lub Manchesterze United, tylko o Getafe” – powiedział po końcowym gwizdku oszołomiony Oliver Kahn.

Niemiec miał rację. Minęło już 12 lat od tamtych wydarzeń, a starsi fani Bawarczyków przekazują tę historię kolejnemu pokoleniu.

„Nie wiem, czy słowa Ottmara Hitzfelda są jakąkolwiek pociechą (niemiecki trener przyznał, że Getafe zasłużyło na awans). To był szalony mecz i jesteśmy zdenerwowani z powodu kilku rzeczy. Jesteśmy rozczarowani. Graliśmy w dziesięciu przez 113 minut przeciwko Bayernowi Monachium. Oto historia hiszpańskiej piłki. Nie przychodzi mi do głowy żaden inny mały klub, który dokonał tego, co Getafe” – podsumował spotkanie Laudrup.

Znaczenie meczu dla młodych gwiazd

Spotkanie w Getafe było kamieniem milowym w karierze takich zawodników, jak Franck Ribery, Bastian Schweinsteiger i Philip Lahm. Zdobyte w ten sposób doświadczenie wzmacnia poczucie jedności i przekonanie, że jeśli tylko spróbujesz, możesz pokonać każdą przeszkodę.

Skuteczna pogoń za Manchesterem United w 2010 r., zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów na Wembley w 2013 r., czy też złote medale na MŚ w 2014 r. – osiągnęli to wspomniani zawodnicy Bawarczyków. Wymienione sukcesy zawdzięczają niewielką część tej hipnotyzującej nocy na małym przedmieściu Madrytu.

Zakończenie

Przyznam uczciwie, że dzisiaj po 12 latach wciąż wspominam to spotkanie z zapartym tchem. Trzymałem kciuki za Bayern, ale byłem pewien podziwu postawy Getafe. Nie ukrywam, że po końcowym gwizdku czułem empatię wobec załamanych kibiców Niebieskich.

Gdzie dziś znajdują się oba zespoły? Bayern to niedawny zdobywca potrójnej korony, uznawany obecnie za najsilniejszą drużynę Europy. Getafe zasługuje na pochwałę za ostatni sezon w La Liga. Niebiescy zajęli ósme miejsce, a tylko dwa punkty dzieliły ich od pozycji pozwalającej na udział w eliminacjach Ligi Europy.

Historia z 2008 r. z pewnością rozgrzewa serca dzisiejszych piłkarzy hiszpańskiej drużyny. Czy byliby dziś w stanie przeciwstawić się wielkiemu Bayernowi? Lewandowski i spółka raczej nie pozwoliliby sobie na kłopoty jakie miała ekipa Hitzfelda, ale jak pokazały wydarzenia z przed 12 lat, nigdy nikogo nie można skreślać. 

Poniżej wszystkie bramki meczu i wspomnienia Bawarczyków.

MATEUSZ SZTUKOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mateusz Sztukowski
Mateusz Sztukowski
Fanatyk Juventusu i wielki pasjonat włoskiego futbolu. Na gruncie polskim wierny kibic Jagielloni Białystok. W wolnych chwilach lubi oddawać się bieganiu, nauce języków obcych i słuchaniu muzyki. Z wykształcenia historyk, który od zawsze stawiał na pierwszym miejscu wszystko, co wiązało się z historią piłki nożnej.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!