„Futbol w słońcu i w cieniu” — recenzja

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Kibice piłkarscy na całym świecie bywają niepoprawnymi romantykami. „Futbol w słońcu i w cieniu” autorstwa Eduardo Galeano to książka właśnie dla nich.  Autor w niezwykle poetycki sposób (choć prozą) przekazuje swoje refleksje na temat piłki nożnej.

Pierwsze polskie wydanie książki ukazało się w 2012 nakładem wydawnictwa Polityka. Wówczas nadano książce nieco inny tytuł – „Blaski i cienie futbolu”. Obecna edycja książki to absolutna nowość – ukazała się 16 lutego 2022 roku. Tym razem zadbano o bardziej precyzyjne tłumaczenie tytułu, dokładnie oddając jego hiszpańskojęzyczne brzmienie.

Book Sale Instagram Post 37

„Futbol w słońcu i w cieniu” to książka, którą czyta się bardzo łatwo i szybko. Dzieje się tak nie tylko ze względu na treść (o tym za chwilę), a także z racji formy, w jakiej została napisana. Na 350 stronach autor zawarł ok. 160 bardzo krótkich (nieraz jednostronicowych) rozdziałów.

Przejdźmy zatem to rzeczy najważniejszej z punktu widzenia czytelnika, czyli do treści. W blurbie książki (czyli krótkiej rekomendacji umieszczonej na tylnej okładce publikacji) możemy przeczytać, że „przedstawiona w tej książce bezwstydnie emocjonalna historia futbolu to hołd składany romantyzmowi i dramaturgii”. Trudno się nie zgodzić z tym opisem przygotowanym przed wydawcę. Autor istotnie nie kryje się z emocjami swoimi i z emocjami kibiców. Opisywane przez niego historie niejednokrotnie przedstawiają ubarwioną i wyidealizowaną wersję wydarzeń. Jeśli jakieś wydarzenie z dziejów piłki nożnej zdążyło urosnąć to miana legendarnego, to autor ani myśli zdejmować z niego tego nimbu legendarności. Niektórzy mogą mieć nawet pretensje do autora, że powinien ściślej trzymać się faktów, ale chyba nie o to w tej książce chodzi.

Galeano wyraźnie nie może się pogodzić z tym, co stało się z piłką nożną przez dziesięciolecia. Ubolewa nad tym, jak z pięknej i pełnej radości rozrywki futbol stał się wielkim biznesem. 

„Historia piłki nożnej to smutna podróż od przyjemności do obowiązku. W miarę, jak sport ten się komercjalizował, zanikało piękno płynące z radości gry w piłkę. We współczesnym świecie profesjonalny futbol skazuje na wymarcie to, co niepotrzebne, czyli wszystko, co nie przynosi zysku. Nikt nie zarabia na szaleństwie, które sprawia, że kopiąc piłkę, mężczyzna na chwilę staje się małym chłopcem z balonikiem, kociakiem bawiącym się wełną, baletmistrzem bezwiednie tańczącym z futbolówką lekką jak piórko, pędzącą po murawie niczym nitka z rozwijającego się kłębka, niezważającym na czas ani na sędziego. Piłka nożna zmieniła się w widowisko z nielicznymi aktorami i tłumami widzów. Spektakl, który jest jednym z najbardziej lukratywnych biznesów, organizuje się nie po to, żeby grać, lecz by utrudnić grę innym. Technokraci sportu zawodowego od dłuższego czasu stawiają w futbolu na szybkość i siłę, co oznacza koniec radosnej gry, uwiąd wyobraźni i odwagi. Na szczęście od czasu do czasu na boiskach pojawia się jakaś bezczelna czarna owca, która wyłamuje się ze schematu”

Takim właśnie „czarnym owcom” poświęcona jest w pewnej mierze książka „Futbol w słońcu i cieniu”. Z racji tego, że autor wiele miejsca poświęca dziejom piłki nożnej w Ameryce Południowej, to nie brakuje tutaj historii latynoskich czarodziei, którzy zachwycali swoją grą publiczność. To właśnie mecze z ich udziałem obrosły legendami. To oni często wspinali się na szczyt futbolowej sławy i to niektórzy z nich spadali stamtąd z wielkim hukiem. Przeczytamy tutaj o gwiazdach z epoki sprzed mistrzostw świata, m.in. o Arthurze Friedenreichu (bardzo skutecznym Brazylijczyku pochodzenia niemieckiego), Jose Leandro Andrade (reprezentancie Urugwaju i pierwszym czarnoskórym piłkarzu, który zyskał światową sławę) czy Hectorze Scarone (urugwajskiej legendzie Nacionalu Montevideo). Znajdziemy też rozdziały o bohaterach boisk z lat późniejszych i z innych części świata niż Ameryka Łacińska. Począwszy od paragwajskiej gwiazdy, Arsenio Erico, przez dobrze znanego Polakom Brazylijczyka Leonidasa (legenda o graniu na bosko zostaje utrwalona), Di Stefano, Garrinchę, Didiego, Raymonda Kopę, Ferenca Puskasa, Lwa Jaszyna, Uwe Seelera, Stanleya Matthewsa, Eusebio, Pelego, Maradonę, Cryuffa, Platiniego, Gullit, Zico, Romario, Baggio aż po współczesnych mistrzów futbolu, przeczytamy tu prawie o każdym graczu, który rozpalał masową wyobraźnię kibiców.

Kilka rozdziałów poświęconych jest także pamiętnym golom. Tutaj autor stara się użyć całego swego literackiego talentu, aby oddać piękno bramek, które na zawsze zapadły w pamięć fanom futbolu. Spójrzmy choćby na opis bramki, którą w meczu z Anglią zdobył Brazylijczyk Jairzinho.

Na mundialu w 1970 roku Anglia grała z Brazylią. Tostão otrzymał podanie od Paulo Cézara i ruszył do przodu. W polu była jednak cała angielska jedenastka, nie wyłączając królowej. Tostão oszukał jednego rywala i podał do Pelégo, na którego rzuciło się od razu aż trzech Anglików. Brazylijczyk postanowił zmylić przeciwników. Ruszył w przód, po czym nagle stanął w miejscu. Obrońcy odpłynęli w siną dal, a Pelé wyłożył piłkę nadbiegającemu Jairzinho, który nauczył się gubić obrońców w wąskich zaułkach Rio de Janeiro. Ten wystrzelił niczym czarna kula, minął jednego Anglika, a chwilę później biała piłka przecięła linię bramki strzeżonej przez Banksa. Był to gol zwycięstwa. W drodze po upragnioną bramkę brazylijski atak wymanewrował siedmiu obrońców, a żelazna twierdza stopiła się niczym wosk pod wpływem gorącego wiatru z Południa”

Przedstawiona tu bramka pochodzi już z epoki telewizyjnej, ale w książce nie brakuje bardzo szczegółowych opisów goli, które padły nawet wiele lat przed narodzinami autora książki. Można zastanawiać się, skąd autor wie, że paragwajscy obrońcy wodzili wzrokiem za piłką prowadzoną przez Argentyńczyka Nolo Ferrreirę, gdy ten strzelał im gola w 1929 roku. Albo próbować zrozumieć, w jaki sposób Galeano ustalił, że w meczu Urugwaj-Argentyna w 1928 wspomniany wcześniej Hector Scarone uderzył piłkę w „najwyższym punkcie z woleja”. Oczywiste jest, że autor nie miał szans widzieć tych bramek, ale nie powinniśmy mieć mu za złego tego, że opisał je ze szczegółami. Być może historie o tych bramkach usłyszał od ojca, dziadka lub sąsiada, może przeczytał o nich w legendarnym magazynie „El Grafico”, a w swojej wyobraźni dopowiedział sobie resztę szczegółów. Na tym też polega romantyczność tej książki.

Ważnym, powtarzającym się elementem dzieła urugwajskiego pisarza są rozdziały poświęcone kolejnym Mundialom. Każdą z takich części autor poprzedza dość szczegółowym omówieniem wydarzeń politycznych z roku, w którym odbywały się kolejne mistrzostwa świata. W opisach tych nie brakuje gorzkiej ironii (szczególnie „dostaje się” Stanom Zjednoczonym), czy zabawnych bon motów. W tych miejscach tekstu autor często manifestuje też (choć nie zawsze wprost) swoje lewicowe poglądy. Dla jednych czytelników będzie to wada, dla innych zaleta. Fakt, że Galeano nie kryje się ze swoimi zapatrywaniami na świat, sprawia że książka ma bardziej osobisty charakter.

O czym jeszcze przeczytamy w książce Urugwajczyka? O słynnej rywalizacji Fla-Flu (Flamnego-Fluminense), o militarnym języku, który na stałe wszedł do świata futbolu, o tym, jak starożytni Chińczycy grali w piłkę zrobioną ze skóry i gałganów i … o wielu innych tematach, których nie warto zdradzać, aby nie psuć czytelnikom zabawy.

„Futbol w słońcu i w cieniu” przypadnie do gustu wszystkim, którzy bardziej niż żelazną taktyką i dokładne statystyki cenią piękne opowieści o herosach piłkarskich boisk, ich niesamowitych golach i niezwykłych meczach, które rozgrywali. Nawet jeśli część z tych historii jest mocno podkoloryzowana.

Zakończyć wypada myślą z ostatniego rozdziału książki. Zdanie to, choć nie jest w żaden sposób wyróżnione w tekście, wydaje się być kluczem do zrozumienia filozofii futbolu prezentowanej przez Eduardo Galeano.

Żeby nie wiem jak bardzo technokraci starali się futbol zaprogramować w najmniejszych szczegółach, a włodarze zmanipulować, on dalej chce być nieprzewidywalną sztuką.

NASZA OCENA: 8/10

JAKUB TARANTOWICZ

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Jakub Tarantowicz
Jakub Tarantowicz
Rocznik 1987. Kibic Łódzkiego Klubu Sportowego i Manchesteru United. Szczęśliwy mąż. Dumny tata dwóch córeczek. Z wykształcenia historyk. Od wielu lat pracownik księgarni historycznej w Łodzi

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...