Starcia ligowe Górnika Zabrze ze Stalą Mielec mają już wieloletnią tradycję. 20 października 2024 roku odbył się pięćdziesiąty piąty pojedynek między tymi ekipami na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Nie ulega wątpliwości, że zarówno Górnik, jak i Stal zapisały się złotymi zgłoskami w historii polskiego futbolu, a ich mecze przyciągały na trybuny nie raz tłumy kibiców. Szczególnie interesująca wydała mi się rywalizacja obu zespołów w latach siedemdziesiątych, kiedy te osiągały duże sukcesy na arenie ogólnokrajowej, a także międzynarodowej.
Będąc ciekaw poziomu meczów, wspólnych powiązań, jak również historii polskiego futbolu, postanowiłem prześledzić losy tej rywalizacji we wspomnianym okresie. Pominąłem jedynie sezon 1979/80, gdyż wyszedłem z założenia, że ów sezon kończy się już w latach osiemdziesiątych. Poza tym, żeby lepiej wczuć się w klimat, pojechałem do Zabrza na mecz miejscowego Górnika ze Stalą Mielec.
Powrót do przeszłości
1970/71
Pierwsze mecze Górnika Zabrze ze Stalą Mielec na szczeblu pierwszoligowym zostały rozegrane w 1961 roku. Stal była wówczas absolutnym beniaminkiem, a Górnik czołową polską drużyną, która dwukrotnie sięgnęła po tytuł mistrza kraju. Bezpośrednie spotkania pokazały różnicę klas obu zespołów. Górnik wygrał ze Stalą w Zabrzu 7:1, a w Mielcu 6:1. Niedługo później zespół z Mielca spadł z I ligi, a Górnik święcił kolejne triumfy.
Zespół z Mielca ponownie przybrał ostrogi pierwszoligowca dopiero w 1970 roku. Powrót do elity zawdzięczał w dużej mierze trenerowi pochodzącemu z Katowic, Andrzejowi Gajewskiemu. Jak wspominał niegdyś na łamach portalu „Nowiny 24” Krzysztof Rześny: „To był trener z wizją. Dobierał piłkarzy, dawał im wycisk na treningach, ale też uczył nowoczesnej gry”. Sam Rześny został przez Gajewskiego przestawiony na prawą obronę, co miało w przyszłości zaprocentować.
Po raz pierwszy w latach siedemdziesiątych Stal Mielec stanęła w szranki z Górnikiem Zabrze 20 listopada 1970 roku w Zabrzu. Zabrzańska ekipa jeszcze kilka miesięcy wcześniej grała w finale Pucharu Zdobywców Pucharów z Manchesterem City i działała na wyobraźnię wielu ludzi. Mielczanie jeszcze nie funkcjonowali zbyt mocno w świadomości polskich kibiców. Dopiero wrócili do elity i najważniejszym celem było dla nich utrzymanie.
Mecz w Zabrzu zakończył się zwycięstwem Górnika 1:0. Zabrzanie mieli zdecydowaną przewagę nad rywalami, jednak bramkarz Stali, Stanisław Majcher, zwijał się, jak w ukropie. „Trybuna Robotnicza” stwierdziła wręcz, że doświadczony golkiper „przeżywa drugą młodość”. Po meczu znalazł się zresztą w najlepszej jedenastce tygodnia katowickiego „Sportu”. Poza tym goście grali bardzo mądrze w defensywie, a rozmokłe boisko nie stanowiło dla nich problemu. Kiedy wydawało się, że są w stanie dowieźć korzystny rezultat do końca spotkania, Jerzy Wilim popisał się pięknym uderzeniem z rzutu wolnego, a były bramkarz Stali Rzeszów musiał skapitulować. Niewiele jednak brakowało, aby Henryk Kasperczak doprowadził do wyrównania. Najpierw oddał strzał w słupek, a następnie jego uderzenie obronił Hubert Kostka.
Henryk Kasperczak to postać związana zarówno ze Stalą Mielec, jak i Górnikiem Zabrze. Piłkarz ten urodził się w Zabrzu i mieszkał niedaleko stadionu Górnika. Swoją karierę rozpoczynał w Stali Zabrze, jednak nigdy nie było mu dane zagrać w Górniku. Pociechę miała z niego natomiast Stal Mielec, której miał później pomóc w odnoszeniu największych sukcesów w historii klubu. Nie mogli mu tego darować śląscy kibice, o czym wspominał niegdyś Marian Kosiński, ówczesny piłkarz Stali pochodzący z Tarnowskich Gór: „Kibice w Zabrzu często na mnie i Heńka Kasperczaka krzyczeli ‹‹zdrajcy›, gdyż obydwaj pochodziliśmy przecież ze Śląska”. Kasperczak jako trener dostał wprawdzie szansę sprawdzenia się w Górniku w sezonie 2008/09. Niestety kompletnie sobie nie poradził w tej roli i zanotował z klubem spadek z ekstraklasy.
Następny mecz Stali z Górnikiem w Mielcu miał miejsce w ostatniej kolejce sezonu 1970/71. Stal już wcześniej zapewniła sobie utrzymanie, a Górnik mistrzostwo Polski. Można by więc rzec, że był to mecz o „pietruszkę”. Mimo to oba zespoły zapewniły świetne widowisko, zakończone zwycięstwem zabrzan 3:2. Drużyna z Mielca wprawdzie dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, ale ostateczny cios zadał w 84. minucie piłkarz Górnika, Alojzy Deja. Najlepszym podsumowaniem spotkania niech będzie opinia „Sportu”: „Był to absolutnie najlepszy mecz, jaki oglądano w tym mieście w bieżącym sezonie”.
1971/72
W rundzie jesiennej sezonu 1971/72 Górnik prezentował się już znacznie gorzej. Przed meczem ze Stalą Mielec „Trybuna Robotnicza” obwieszczała, że: „Nikt nie chce się już bać Górnika Zabrze…”. Poprzedniego meczu z Gwardią Warszawa zabrzanie nie przegrali tylko dzięki bramkarzowi Hubertowi Kostce. Na spotkanie ze Stalą w Zabrzu stawiło się ledwie 5 tysięcy kibiców. Nawet jeśli uwzględnimy złe warunki atmosferyczne, nie tłumaczy to tak małej frekwencji, która musiała wynikać głównie ze słabych wyników Górnika.
Stal bynajmniej nie przestraszyła się Górnika. Na domiar złego Włodzimierz Lubański nie wykorzystał „jedenastki” w pierwszej połowie spotkania. Później wprawdzie się zrehabilitował i zdobył bramkę uderzeniem głową, jednak szybko do wyrównania doprowadził Grzegorz Lato.
W drugiej połowie Górnik znowu wyszedł na jednobramkowe prowadzenie po przepięknej akcji Lubańskiego, który najpierw minął kilku rywali, a potem z pozycji leżącej wyłożył futbolówkę Szołtysikowi. Stal nie pozostała jednak dłużna zabrzanom i odpowiedziała im kolejnym golem. Gola na wagę jednego punktu dla Stali zdobył pięknym strzałem z woleja Henryk Kasperczak. Podobnie, jak w poprzednim sezonie, był on jednym z najlepszych zawodników mieleckiej ekipy w starciu z zabrzanami.
Górnik później przezwyciężył kryzys, a nawet zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. Szczególnie w pamięci wielu osób zapisał się legendarny finał rozgrywek pucharowych pomiędzy Górnikiem Zabrze i Legią Warszawa, który uważany jest do dziś za jeden z najlepszych meczów w historii polskiej piłki. Mimo to zabrzanie nie potrafili pokonać mieleckiej Stali również w rewanżu na Podkarpaciu. Mecz zakończył się bowiem bezbramkowym remisem, a świetny mecz rozegrał wspomniany już Stanisław Majcher. Pozycja zespołu z Mielca na arenie ogólnokrajowej jednak systematycznie wzrastała, czego dowodzi piąte miejsce w tabeli na koniec sezonu 1971/72 oraz udział Grzegorza Laty na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium.
Być może gwiazda Laty nie rozbłysnęłaby później tak mocno, gdyby do Monachium pojechał napastnik Górnika, Jan Banaś. Ze względu na swoją dawną ucieczkę do RFN-u nie otrzymał jednak takiej możliwości. „Na moim szczęściu skorzystał trochę Lato, bo jak ja jeszcze grałem, to on siedział na ławie, a na igrzyskach jeszcze nie był czołową postacią” – zdradził niegdyś Jan Banaś Pawłowi Czado.
1972/73
Sezon 1972/73 potwierdził wysokie aspiracje Stali Mielec. Zespół prowadzony przez Andrzeja Gajewskiego zaczął przedzierać się do ligowej czołówki. 18 października 1972 roku Stal zagrała kolejny mecz w Zabrzu z miejscowym Górnikiem. Zawodnicy tegoż klubu prezentowali się znakomicie, a szczególne wrażenie na rywalach mogła robić ich kondycja i wybieganie, świadczące o dobrym przygotowaniu fizycznym. Goście wygrywali liczne pojedynki biegowe, a także zdominowali środek pola. Już w 8. minucie spotkania objęli prowadzenie po strzale głową Stanisława Stója, którego nie upilnował Henryk Latocha. W drugiej połowie wprawdzie zabrzanie doprowadzili do wyrównania za sprawą Andrzeja Szarmacha, ale tylko na tyle było ich stać w tym dniu.
Po rundzie jesiennej z zespołu odszedł trener Andrzej Gajewski. Będąc ciekaw przyczyn takiej decyzji, odpowiedzi postanowiłem poszukać u największego znawcy historii Stali Mielec, kronikarza tego klubu, a także redaktora prowadzącego oraz współautora i wydawcy serii książek piłkarskich „HISTORIA SPORTU”, Leszka Śledziony. „Powód był prozaiczny. Jego żona była lekarką i przenosiła się do Lublina” – stwierdził Śledziona. Dodajmy, że Gajewskiego zastąpił Węgier Károly Kontha.
Ubytki kadrowe nie ominęły również Górnika Zabrze. Klub ten musiał się pożegnać po rundzie jesiennej ze Stanisławem Oślizłą i Erwinem Wilczkiem, którzy zakończyli karierę.
Następny pojedynek tych drużyn w rundzie wiosennej sezonu 1972/73 okazał się już być spotkaniem na szczycie. Przed meczem w Mielcu Górnik zajmował pierwsze miejsce w tabeli, a Stal była wiceliderem. Na stadion przy ul. Solskiego przyszło 22 tysięcy kibiców. Błotnista nawierzchnia boiska nie pozwoliła jednak żadnej ze stron rozwinąć skrzydeł. Gra obu zespołów wyglądała nieco chaotycznie. Górnik miał optyczną przewagę, ale to Stal mogła odnieść w tym meczu pierwsze zwycięstwo w historii nad Górnikiem Zabrze. Dobre sytuacje bramkowe zmarnowali jednak Grzegorz Lato oraz Jan Domarski. Skończyło się 0:0.
Stal wprawdzie zaprzepaściła w tym meczu szansę na wyprzedzenie Górnika Zabrze w tabeli, jednak znakomite wyniki w następnych spotkaniach pozwoliły jej znów marzyć o upragnionym mistrzostwie Polski. Ostatecznie dopięli swego, a Górnik musiał się zadowolić czwartym miejscem, co sprawiało, że po raz pierwszy od wielu lat klub z Zabrza nie wystąpił w europejskich pucharach.
1973/74
6 listopada 1973 roku Górnik Zabrze po raz kolejny podejmował u siebie Stal Mielec. Wydawałoby się, że tym razem faworytem jest Stal, ponieważ zespół ten nie przegrał jeszcze ani jednego meczu w sezonie 1973/74, a trochę czasu od początku rozgrywek zdążyło upłynąć. Poza tym to Stal dzierżyła tytuł mistrza Polski, a Górnik nie był już tym wielkim klubem, co kiedyś. Niemniej jednak Górnik pokazał przysłowiowy pazur i pewnie pokonał zespół z Mielca 2:0.
To było show jednego piłkarza, Zygfryda Szołtysika. „Zyga” już w 2. minucie wyprowadził zabrzan na prowadzenie po pięknym strzale w samo „okienko”. Ponad godzinę później wprawdzie chybił celu, strzelając nad poprzeczką, ale bardzo szybko się zrehabilitował i pięknym strzałem z woleja zaskoczył bramkarza, podwyższając prowadzenie na 2:0.
„Trybuna Robotnicza” rozpływała się w zachwycie nad formą tego zawodnika: „W wielkiej formie objawił się wczoraj Zygfryd Szołtysik: reprezentacyjnej. Nie dość, że sam strzelił obie bramki, to jeszcze kilkakrotnie przepięknie wypuścił partnerów i miał wiele zagrań najwyższej marki”. Warto odnotować również świetną grę Jerzego Gorgonia, który zagrał w tym meczu mimo kontuzji barku.
Na początku rundy wiosennej Stal już miała problem nie tylko ze zwycięstwem w pojedynczym meczu, ale również ze strzeleniem gola. Doskonale odzwierciedlił to następny mecz z Górnikiem, który został rozegrany w Mielcu. Ówczesny trener Górnika, Teodor Wieczorek, podkreślał przed meczem, że dobrym rezultatem będzie remis, wszakże Górnik nie mógł wystawić w składzie swoich największych gwiazd: Jerzego Gorgonia i Andrzeja Szarmacha. Mimo to zabrzanie nie ograniczyli się do wypełnienia planu minimum i wygrali mecz po golu Jana Banasia z 49. minuty. Ponownie bardzo dobre spotkanie rozegrał Zygfryd Szołtysik, któremu niestety już nigdy nie było dane wrócić do reprezentacji Polski.
To był jedyny sezon, w którym na podium znalazły się zarówno Górnik Zabrze, jak i Stal Mielec. Pierwsza z wymienionych drużyn została wicemistrzem Polski, a druga zajęła trzecie miejsce w ligowej tabeli.
1974/75
Runda jesienna sezonu 1974/75 przyniosła Górnikowi sporo rozgoryczenia. Drużyna osiągała katastrofalne wyniki, a „Trybuna Robotnicza” po raz kolejny dowodziła, że „[…] z dawnego Górnika została tylko… nazwa”. Potwierdzeniem tej tezy miało być pierwsze w historii zwycięstwo Stali Mielec odniesione nad Górnikiem Zabrze w rozgrywkach pierwszoligowych. I to jeszcze w Zabrzu.
Goście rozpoczęli mecz niemrawo, jakby obawiając się ekipy z Zabrza. Zawodnik Górnika, Stanisław Gzil, wykorzystał roztargnienie mieleckiej defensywy, strzelając gola na 1:0. Później przed wielką szansą na zdobycie drugiej bramki dla zespołu gospodarzy stanął Andrzej Szarmach, jednak nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Zygmuntem Kuklą. W tym przypadku idealnie sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą.
Po rozpoczęciu drugiej połowy Stal ruszyła do ataku, co zaowocowało bramkami Grzegorza Laty i Jana Domarskiego. Szczególną uwagę „Sport” poświęcił drugiej akcji bramkowej, pisząc o niej: „Była to na pewno akcja godna filmowej kamery”. Asystę zanotował rodowity zabrzanin, Henryk Kasperczak, który przedryblował kilku rywali. W roli egzekutora wystąpił natomiast Jan Domarski. Nie zawiodła również formacja defensywna Stali, która po wejściu na boisko Edwarda Bielewicza zyskała pewność siebie. Co ciekawe, mielecka ekipa zastosowała wówczas pułapki ofsajdowe wypatrzone na turnieju w Majorce podczas meczu z Barceloną. Mecz zakończył się pierwszym w historii zwycięstwem Stali Mielec nad Górnikiem Zabrze (2:1).
Warto w tym miejscu odnotować, że Włodzimierz Lubański dalej był formalnie zawodnikiem Górnika. Wciąż jednak nie był w stanie powrócić do gry po kontuzji odniesionej w starciu z Royem McFarlandem podczas słynnego meczu Polski z Anglią. Wskutek tego ominęły go Mistrzostwa Świata w RFN. Jakby tego było mało, nie mógł nawet wspomóc swojej ukochanej drużyny w meczach ligowych. Spotkaniu ze Stalą Mielec przyglądał się z trybun.
18 maja 1975 roku w Mielcu Górnik osiągnął lepszy rezultat, remisując 2:2 po bardzo interesującym spotkaniu. Stal na końcowym etapie sezonu zanotowała zadyszkę, która nie pozwoliła jej zdobyć drugiego mistrzostwa Polski.
1975/76
Przed tym sezonem Górnik zatrudnił nowego trenera, znanego doskonale w Mielcu Andrzeja Gajewskiego. Zespół stał się typowym zespołem środka tabeli, co idealnie odzwierciedla 7. miejsce zajęte pod koniec poprzedniego sezonu. Mimo to ludzie w Zabrzu nie tracili zainteresowania piłką nożną. Najlepiej o tym świadczy 25-tysięczna frekwencja na stadionie podczas meczu ze Stalą Mielec w rundzie jesiennej. Warto zwrócić uwagę na datę rozgrywania tegoż spotkania: 13 września. Zaledwie trzy dni wcześniej reprezentacja Polski z Andrzejem Szarmachem, Grzegorzem Lato i Henrykiem Kasperczakiem w składzie, pokonała na Stadionie Śląskim Holandię 4:1. Pierwszy z wymienionych zawodników grał w Górniku, a dwaj pozostali przywdziewali na co dzień koszulkę mieleckiej Stali.
Trzeba oddać Górnikowi, że chociaż stał się wówczas ligowym przeciętniakiem, to dalej miał w swoim składzie wielkie indywidualności (Jerzy Gorgoń, Zygfryd Szołtysik) oraz gwiazdę światowego formatu, jaką był bez wątpienia Andrzej Szarmach. Zarówno Szarmach, jak i Szołtysik mieli jeszcze w pierwszej odsłonie spotkania swoje okazje na strzelenie gola, jednak to Stal Mielec jeszcze przed przerwą wysforowała się na prowadzenie za sprawą Jana Domarskiego. Napastnik Stali przebiegł pół boiska, minął obrońców i oddał plasowany strzał na bramkę przeciwnika.
W drugiej połowie trwało oblężenie bramki strzeżonej przez Zygmunta Kuklę. Zabrzanie w końcu dopięli swego, doprowadzając do remisu w końcówce spotkania. Bohaterem publiczności został po raz kolejny Zygfryd Szołtysik. Jak pisała „Trybuna Robotnicza”: „Szołtysik zawsze rozgrywał przeciwko mielczanom świetne mecze i tak też było w sobotę”. Poza tym na łamach prasy odnotowano informację, że jeśli Szarmach otrzymywał dobrą piłkę, to tylko od Szołtysika.
Mecz rewanżowy w rundzie wiosennej również trzymał wysoki poziom. Ogólnie rzecz biorąc, spotkania pomiędzy tymi dwiema ekipami przysparzały zazwyczaj wielu emocji. Już w trakcie pierwszych dziesięciu minut spotkania padły dwie bramki. Najpierw Grzegorz Lato strzelił gola głową dla Stali po dośrodkowaniu Ryszarda Sekulskiego, a później odpowiedział mu Andrzej Szarmach, który potężnie huknął z linii pola karnego. Po zmianie stron różnicę na korzyść zespołu z Mielca zrobił Włodzimierz Gąsior, który zmusił bramkarza Górnika do kapitulacji. Zabrzanie mieli aż pięć okazji do wyrównania, ale tym razem nawet Szołtysik nie był w stanie odwrócić losów spotkania.
Zwycięstwo Stali 2:1 mogło robić wrażenie, tym bardziej że grała ona bez czterech zawodników z podstawowego składu. Na wysokości zadania stanął Mirosław Tryba, który dobrze pilnował największą gwiazdę Górnika, Andrzeja Szarmacha. To był niezwykle ważny triumf w kontekście całego sezonu. Bez tych dwóch punktów mielczanie nie zostaliby po raz drugi w historii mistrzem Polski, gdyż pod koniec sezonu mieli na koncie tyle samo punktów, co drugi GKS Tychy.
1976/77
Tym razem do starcia pomiędzy Stalą i Górnikiem doszło już w 3. kolejce. Zazwyczaj mecze pomiędzy tymi ekipami w rundzie jesiennej były rozgrywane w Zabrzu, ale tym razem było inaczej. Dodatkowego smaczku spotkaniu dodawała sprawa transferowa Andrzeja Szarmacha. Nowy trener Górnika, Hubert Kostka, doskonale wiedział, że potrzebuje zawodnika, wokół którego zbuduje drużynę. Miał nim być nie kto inny, jak Andrzej Szarmach. Jemu jednak nie było po drodze z Kostką. Wobec tego chciał odejść do Stali Mielec, co mu się ostatecznie udało. Dużą rolę przy transferze Szarmacha miał odegrać Grzegorz Lato, który przyjaźnił się z piłkarzem Górnika. „Piłkarz trafił do Mielca ostatecznie za darmo, co wyszło na jaw zaledwie kilka lat temu z ust zmarłego w tym roku legendarnego wiceprezesa Stali Edwarda Kazimierskiego” – dodał Leszek Śledziona.
Zapytałem się Leszka Śledziony, czy byli jeszcze w latach siedemdziesiątych inni gracze, o których Stal Mielec walczyła z Górnikiem Zabrze.
„Był taki piłkarz. Nazywał się Marian Zalastowicz. Walczyły o niego zarówno Stal Mielec, jak i Górnik Zabrze. Przyszedł do Mielca z Polonii Bytom i zagrał nawet dla Stali w rozgrywkach Trofeo Colombino. Później dostał jednak karencję” – powiedział wydawca serii książek piłkarskich „HISTORIA SPORTU”.
Zanim rozpoczęło się wspomniane spotkanie, miało miejsce oficjalne pożegnanie Jana Domarskiego. Jeden z najlepszych napastników w historii Stali przymierzał się już do gry we francuskim Olympique Nimes. Na pożegnanie ze Stalą otrzymał wiele prezentów, w tym… dziennikarską kaczkę.
W pierwszej połowie spotkania to Stal prowadziła grę, a Górnik ograniczał się do kontrataków. Przewaga mieleckiego zespołu została udokumentowana bramką Grzegorza Laty. Po przerwie do głosu doszli zabrzanie, którzy nieustannie bombardowali strzałami Zygmunta Kuklę. Najlepiej prezentowały się „stare wygi” w postaci Zygmunta Szołtysika oraz Jerzego Gorgonia. Ostateczny cios zadał jednak piłkarz mieleckiej Stali, Grzegorz Lato, który po raz kolejny wpisał się na listę strzelców. Drużyna prowadzona przez Edmunda Zientarę wygrała 2:0. Mecz z wysokości trybun obserwował Miljan Miljanić, ówczesny trener Realu Madryt, z którym mielczanie mieli się wkrótce zmierzyć w rozgrywkach Pucharu Europy Mistrzów Krajowych.
Niestety w spotkaniach z Realem nie było dane wystąpić Andrzejowi Szarmachowi. Przyczynę stanowiło ociąganie się Górnika z wysłaniem stosownej dokumentacji potwierdzającej transfer.
12 marca 1977 roku Górnik zaszokował całą Polskę, ogrywając w Zabrzu mistrza Polski aż 3:0. Gospodarze zademonstrowali szybką grę, pressing i wolę walki, jakiej mielczanie mogli im pozazdrościć. Znakomite zawody zagrali Ireneusz Lazurowicz i Janusz Marcinkowski. Pierwszy z nich wykorzystał rzut karny, a drugi strzelił pięknego gola na 2:0. Bramkę Marcinkowskiego poprzedziło wyłuskanie piłki w środku pola przez Adama Popowicza spod nóg Henryka Kasperczaka.
Adam Popowicz grywał na początku lat siedemdziesiątych przeciwko Górnikowi w barwach Stali Mielec, ale niczym się nie wyróżnił. W historii mieleckiego klubu zapisał się jednak złotymi zgłoskami, ponieważ wywalczył z nim mistrzostwo Polski w 1973 roku. Później trafił na 2 lata do Motoru Lublin, a stamtąd przeszedł do Górnika Zabrze.
W drugiej połowie Górnik nie spuścił z tonu i dalej przeprowadzał ataki na bramkę Stali. Bramkarz mieleckiej ekipy, Zygmunt Kukla, prezentował się jednak wybornie, a jedną interwencję wykonał nawet piętą, stojąc tyłem do bramki! Wynik spotkania (3:0) ustalił w 87. minucie Jan Dziedzic, „zrywając pajęczynę” z bramki strzeżonej przez Kuklę.
Górnik rozegrał fenomenalną rundę wiosenną, podczas której przegrał zaledwie jedno spotkanie. Duża zwyżka formy zaprocentowała tym, iż pod koniec sezonu Górnik walczył jeszcze o mistrzostwo Polski. Ostatecznie jednak zajął trzecie miejsce, wyprzedzając tym samym o jedną lokatę… Stal Mielec. Wobec tego Górnik Zabrze dosyć niespodziewanie powrócił po trzech latach do europejskich pucharów.
1977/78
Działacze Górnika znowu uwierzyli, że wróciły złote czasy, a ich ulubieńcy będą grać o mistrzostwo Polski. Tymczasem rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Trener Kostka musiał wystawiać do gry młodzieżowców, bo nie było kim grać. Brakowało również wartościowych transferów.
W tym sezonie zresztą oba zespoły spisywały się poniżej oczekiwań. Już na etapie 1/8 finału Pucharu Polski Górnik Zabrze odpadł z Odrą Wodzisław, a Stal Mielec z Piastem Gliwice. Było to o tyle duże zaskoczenie, że zarówno Odra, jak i Piast grały na niższym szczeblu rozgrywkowym. Spotkanie Górnika ze Stalą w Zabrzu odbyło się już po wspomnianych blamażach.
Górnik miał dobrą okazję do rehabilitacji, gdyż w zespole gości brakowało Grzegorza Laty, który wcześniej nie raz dawał się we znaki zabrzanom. Jeszcze w 87. minucie wszystko zdawało się iść po myśli gospodarzy, jednak wtedy do akcji wkroczył Andrzej Szarmach okrzyknięty w Zabrzu „zdrajcą”. Rok wcześniej przeszedł do ligowego rywala i kibice mu tego nie zapomnieli. Stal Mielec miała z niego jednak duży pożytek. Także w tym meczu. Szarmach doprowadził do remisu, a później powinien zapewnić mielczanom zwycięstwo, jednak niepotrzebnie podał piłkę koledze z zespołu, który znajdował się na pozycji spalonej. Tak czy inaczej, mecz zakończył się remisem 2:2, a Szarmach walnie przyczynił się do utraty punktu przez Górnika.
Mecz rewanżowy w rundzie wiosennej nie miał już praktycznie żadnego znaczenia. To była ostatnia kolejka sezonu 1977/78. Stal nie miała już żadnych szans na awans do europejskich pucharów, a Górnik Zabrze nie miał już żadnych szans na utrzymanie.
W „Sporcie” pisano, że ten mecz wyglądał smutno i przygnębiająco. Oba zespoły były bezbarwne, ale minimalną przewagę uzyskał zabrzański Górnik. Jedyny gol w tym spotkaniu padł po pięknej indywidualnej akcji Emila Szymury, który wymanewrował kilku obrońców. „Po latach to spotkanie, podobnie jak i inne w Mielcu z Ruchem, który do końca walczył z Górnikiem o obronę ligowego bytu w tym sezonie, zalicza się do gatunku tych mocno podejrzanych” – wspomniał Leszek Śledziona. Ostatni mecz Górnika przed historycznym spadkiem z I ligi zakończył się zwycięstwem 1:0. Oklaski z trybun otrzymali jedynie zabrzanie, gdy spiker życzył im szybkiego powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Relacja z Zabrza
Do Zabrza przyjechałem pociągiem przed godziną 11.00. Wobec ogromu czasu, jaki został do rozpoczęcia spotkania, postanowiłem wybrać się do Muzeum Miejskiego w Zabrzu na wystawę poświęconą Stefanowi Floreńskiemu. Piłkarz ten grał dla zespołu z Zabrza w latach 1956-1970. Pracownicy muzeum przygotowali wiele wartościowych eksponatów, związanych z samym zawodnikiem, a także okresem jego gry dla Górnika.
Na ekspozycji poświęconej podróżom zawodników Górnika (w tym Stefana Floreńskiego) do Ameryki Północnej i Południowej, natknąłem się na niezwykle ciekawą informację. Dotyczyła ona zabierania na te wyprawy przez Górnika piłkarzy z innych klubów. Tym sposobem trykot zabrzańskiego klubu w 1968 roku przywdział słynny Jan Domarski, ówczesny zawodnik Stali Rzeszów. Górnik miał chrapkę na pozyskanie tego piłkarza, jednak ostatecznie pozostał on w drużynie z Rzeszowa, a kilka lat później przeszedł do Stali Mielec, gdzie rozegrał kilka niezłych spotkań przeciwko drużynie z Zabrza.
Sam Stefan Floreński zagrał zaledwie w jednym oficjalnym spotkaniu przeciwko Stali Mielec. Miało to miejsce w Mielcu 3 września 1961 roku. Górnik wygrał wówczas 6:1. Floreński nie strzelił ani jednego gola. Teoretycznie mógł on wystąpić także 20 listopada 1970 roku w Zabrzu, gdyż był jeszcze wówczas formalnie zawodnikiem zabrzańskiego klubu, jednak nie odgrywał już zbyt dużej roli w zespole. Ostatni mecz dla Górnika rozegrał 2 grudnia 1970 roku z Heart of Midlothian podczas tournée po Szkocji, na które zabrzanie wybrali się zaraz po meczu ze Stalą Mielec.
Po zapoznaniu się z fantastyczną wystawą wybrałem się na stadion przy ul. Roosevelta. Byłem niezmiernie ciekaw tego spotkania, chociaż obecnie Górnik Zabrze i Stal Mielec nie walczą niestety o mistrzostwo Polski, gdyż lata świetności obu klubów już dawno minęły. W poprzednim sezonie wydawało się, że Górnik może do nich spróbować nawiązać, jednak nadzieje na europejskie puchary stracił po meczu ze… Stalą Mielec. Mimo iż zespół z Zabrza prowadził przez większość drugiej odsłony spotkania, decydujący cios w końcówce meczu zadał Łukasz Wolsztyński, były piłkarz Górnika Zabrze, który od dziecka kibicował temu klubowi.
Wtedy „Wolsztyn” wszedł na boisko z ławki rezerwowych. Sytuacja powtórzyła się 20 października 2024 roku, jednak tym razem bramki nie zdobył. Mógł to zrobić jednak inny piłkarz Stali z przeszłością w zabrzańskim klubie, Mateusz Matras, który w 29. minucie silnym uderzeniem głową próbował zaskoczyć Michała Szromnika.
Niedługo później Lukas Podolski zainicjował akcję bramkową dla Górnika, uruchamiając z lewej strony Furukawę, który dograł piłkę w kierunku Luki Zahovicia, a ten nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce z najbliższej odległości. Szczególnie warto podkreślić rolę Podolskiego, który rozgrywał setne spotkanie w barwach Górnika. Gdyby jego koledzy z zespołu wykazywali się lepszą skutecznością, mógłby zanotować kilka asyst.
Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1. Górnik po zdobytej bramce mógł wprawdzie pójść za ciosem, ale to Stal doprowadziła do wyrównania za sprawą Piotra Wlazły. Po przerwie Damian Rasak ponownie wyprowadził zabrzan na prowadzenie po strzale z kategorii „stadiony świata”. Kiedy układał się do strzału z woleja, wyobraziłem sobie wręcz Zygmunta Szołtysika, który kiedyś w ten sposób pokonywał bramkarza Stali. Wynik spotkania na 3:1 dla Górnika ustalił w doliczonym czasie gry Patrik Hellebrand, który wykończył piękną koronkową akcję zabrzan po prawej stronie boiska.
Na mecz przybyło 14 130 kibiców, co nie jest złym wynikiem, zważywszy na poprzednie wyniki Górnika Zabrze. Kibice na trybunach stworzyli wspaniałą atmosferę. Niemniej jednak dało się wyczuć pewne napięcie między kibicami Górnika Zabrze i Stali Mielec. Można było to dostrzec, kiedy w pewnym momencie kibice Górnika zainicjowali wulgarną przyśpiewkę wobec Stali. Okazuje się jednak, że nie zawsze tak było.
– „Stal Mielec miała w latach osiemdziesiątych zgodę kibicowską z Górnikiem Zabrze. Dzięki temu Wisłoka Dębica ma dziś zgodę z Górnikiem, gdyż wtedy ona była też naszym zgodowiczem. Później pojawiły się między Wisłoką Dębica i Stalą Mielec lokalne animozje, które przeniosły się również na Górnika” – wyjaśnił mi niezawodny Leszek Śledziona.
Podsumowanie
Zwycięstwo Górnika Zabrze w meczu ze Stalą Mielec było dwudziestym dziewiątym wygranym przez nich pojedynkiem z tym zespołem. Historia pokazuje, że niezależnie od terenu częściej pada w tej rywalizacji wynik korzystny dla zabrzan. W ostatnim czasie nie zawsze ta rywalizacja przysparzała wielkich emocji, jednak w latach 1970-1978 były to mecze, które stały zazwyczaj na najwyższym sportowym poziomie.
Bibliografia
- https://katowice.wyborcza.pl/katowice/7,35063,23625177,henryk-kasperczak-cementowal-druzyne-godzil-milczkow-i-raptusow.html
- https://nowiny24.pl/50-lat-temu-pilkarze-stali-mielec-zdobyli-po-raz-pierwszy-tytul-mistrza-polski/ar/c2-17660613
- https://rfbl.pl/andrzej-szarmach/
- https://rfbl.pl/krzysztof-rzesny/
- https://stalmielec.com/z-klubowej-kroniki-stali-byl-taki-mecz-z-gornikiem-zabrze-cz-75/
- https://www.gornikzabrze.pl/w/g%C3%B3rnik-stal-mielec-rozpocz%C4%85%C4%87-skuteczny-finisz-
- Czado Paweł, Górnik Zabrze: Opowieść o złotych latach, Warszawa 2017.
- „Solskiego 1”, nr 4
- „Sport” 1971, 1973, 1974, 1976, 1977, 1978
- „Trybuna Robotnicza” 1970, 1971, 1972, 1973, 1974, 1975, 1976, 1977, 1978