„Jimmy Murphy. Człowiek, który ocalił Manchester United” – recenzja

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Kibice piłkarscy z pewnością dobrze kojarzą sir Alexa Fergusona. Jego wielki poprzednik sir Matt Busby jest już znany tym bardziej wprawionym koneserom futbolu. Jednak nawet najwięksi kibice Manchesteru United mogliby mieć problem, aby bez sprawdzania w Google powiedzieć, kim był Jimmy Murphy. Książka o tym nieco zapomnianym trenerze „Czerwonych Diabłów” ukazała się w październiku 2018 r. nakładem Wydawnictwa Arena.

Jimmy Murphy pracował jak trener rezerw i asystent głównego menedżera w latach 1945-1971. Przez kilka miesięcy był pierwszym szkoleniowcem „Czerwonych Diabłów”, kiedy to sir Matt Busby dochodził do siebie po katastrofie w Monachium (6 lutego 1958 r.). Po 1971 r. został odsunięty na boczny tor, jednak do swojej śmierci w 1989 r. zajmował się skautingiem w klubie z Old Trafford. Jako selekcjoner poprowadził także reprezentację Walii do największego sukcesu w jej historii, czyli ćwierćfinału MŚ 1958 (został on przebity dopiero na Euro 2016, kiedy Walia doszła do półfinału). Był także solidnym piłkarzem West Bromwich Albion, ale w 1939 r. jego kariera zawodnicza została przedwcześnie zakończona przez wybuch wojny.

Book Sale Instagram Post 88

Ten krótki wstęp o głównym bohaterze wydaje się konieczny, ponieważ dla wielu kibiców jest on postacią anonimową. Autorem jego biografii jest Wayne Barton, pisarz specjalizujący się m.in. w historii Manchesteru United (napisał też biografie Danny’ego Higginbothama czy Mike’a Duxbury’ego – kto bez sprawdzania powie, kim byli ci panowie?). Na swojej stronie określa siebie jako best selling author – chyba trzeba podejść do tego z dużym dystansem. Wydawnictwo Arena, decydując się na polskie wydanie tej książki, nie mogło liczyć na szalone wyniki sprzedaży – był to bardziej ukłon w stronę koneserów i prawdziwych fanatyków futbolu. To z pewnością decyzja jak najbardziej godna pochwały. Czy jednak książka „Jimmy Murphy. Człowiek, który ocalił Manchester United” to jedna z perełek roku 2018? Mimo nominacji w plebiscycie „Sportowa Książka Roku” trzeba przyznać, że jest to jednak półka niżej w porównaniu choćby z „Doctor Socrates – piłkarz, filozof, legenda” czy „Mistrzowie bez tytułu. Legenda złotej jedenastki” (również wydawnictwa Areny).

Temat jest niezwykle ciekawy i autor dość rozsądnie podzielił narrację na trzy części: 1 – przed Monachium, 2 – Monachium, 3 – po Monachium. Nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że całość jest chaotyczna i nieuporządkowana. Autor przytacza za dużo mało wnoszących wypowiedzi, często są także zbyt obszerne. W wielu miejscach łatwo się pogubić, czy dany akapit pochodzi od autora, czy może jest to jakiś cytat. Na pewno zaletą są liczne wypowiedzi członków rodziny Jimmy’ego Murphy’ego (synów i wnuka), ale w niektórych momentach zupełnie nic nie wnoszą do głównego wątku:

Z pewnością ludzie w Manchesterze byli zmieszani. Dlaczego ich drużyna, którą właśnie spotkał najgorszy z możliwych losów, nagle staje się ofiarą takiej okrutnej i zaciekłej krytyki? „Pamiętam, że w tamtym czasie byłem mocno zdezorientowany – wyznaje Nick Murphy. – Ludzie potrafią być koszmarnie zazdrośni z najdziwniejszych powodów i nie wiadomo dlaczego jest tak nawet we współczesnym futbolu. Dzieje się tak, kiedy jakaś grupa społeczna zwraca się przeciwko klubowi. Komentatorzy są krytyczni wobec United i łagodni wobec innych drużyn, które popełniają te same wykroczenia. Rashford został skrytykowany za nurkowanie w meczu ze Swansea City i wszyscy oszaleli z tego powodu; dzień później dwóch piłkarzy Liverpoolu zrobiło to samo w pierwszych dziesięciu minutach spotkania i nikt nie powiedział słowa.” (s. 209-210)

W przypadku czasów do 6 lutego 1958, czyli budowy wielkiej drużyny, znanej później jako „Dzieciaki Busby’ego”, można odczuć duży niedosyt – pada tam mnóstwo banalnych wypowiedzi o Jimmym Murphym, a właściwie nie dowiemy się, jaka była tajemnica jego sukcesu w pracy z młodzieżą. Zdecydowanie lepsza jest druga część, która opisuje katastrofę lotniczą z 6 lutego 1958 r. i czas bezpośrednio po niej. Tutaj faktycznie znajdziemy potwierdzenie tezy, że Jimmy Murphy jest człowiekiem, który „utrzymał Manchester United przy życiu”. Nie brakuje także naprawdę wzruszających momentów, jak choćby ten dotyczący nieodżałowanego Duncana Edwardsa:

Gregg przechadzał się pomiędzy łóżkami rannych razem z głównym chirurgiem profesorem Georgem Maurerem, który przyznał, że jego zdaniem Jackie Blanchflower oraz Albert Scanlon wkrótce wydobrzeją, a Matt Busby oraz Duncan Edwards są na tyle silni, że także z tego wyjdą. Po chwili para dotarła do Johnny’ego Berry’ego. „Nie jestem bogiem” – Maurer powiedział Greggowi, dając do zrozumienia, że to właśnie Berry jest bliski odejścia z tego świata. „Podczas naszej ostatniej wizyty Duncan odzyskał na chwilę przytomność, pytając Jimmy’ego, o której zaczyna się mecz – wspomina Harry. – Będąc lekko w szoku, Murphy odpowiedział: <<O trzeciej, synu>>. Edwards stwierdził: <<Pokażcie im!>>, po czym znów utracił przytomność”. (s. 143)

Mimo straty ośmiu piłkarzy w katastrofie i poważnych obrażeń kilku innych, Manchester United zdołał dokończyć sezon 1957/1958, a nawet udało mu się dotrzeć do finału Pucharu Anglii na Wembley. Po tym wszystkim Jimmy Murphy jako selekcjoner reprezentacji Walii pojechał na finały Mistrzostw Świata do Szwecji (właśnie posada selekcjonera uratowała mu życie – nie było go w samolocie w Monachium, ponieważ dzień wcześniej prowadził reprezentację Walii w meczu z Izraelem). Walia osiągnęła tam historyczny wynik, wychodząc z grupy i ulegając dopiero w ćwierćfinale wielkiej Brazylii 0:1. Rozdział o tym mundialu to jeden z lepszych w książce, choć autor nie mógł darować sobie zbyt nacechowanej poprawnością polityczną oceny metod motywacyjnych Jimmy’ego Murphy’ego:

Cel, jakim było zdobycie trzech punktów w fazie grupowej, został niemal zrealizowany w drugim spotkaniu; pojedynku, z którego pochodzi jedna z niesławnych anegdot Murphy’ego. „Cholerni Meksykanie – warknął. – Są tylko kowbojami. Są dobrzy tylko do ujeżdżania koni!”. Był to niemal tak samo polityczny nietakt, jak ten mający miejsce przed meczem United z Borussią Dortmund w 1956 roku. Wówczas, chcąc podnieść morale zawodników, powiedział, że będą zaraz grać przeciwko ludziom, których rodziny zbombardowały Anglię podczas wojny. Jimmy był człowiekiem, który nie tylko akceptował różne kultury, ale także wykorzystywał je w swojej odwiecznej piłkarskiej wyprawie do perfekcji. Te prymitywne przemowy były po prostu ostatnią szansą na dotarcie do zawodników, którzy wymagali dodatkowej motywacji i zachęty. (s. 255)

W trzeciej części znajdziemy dość dokładny opis drogi Manchesteru United do triumfu w Pucharze Europy w 1968 r. Była to kulminacja ery Matta Busby’ego na Old Trafford i rok po tym odszedł on na zasłużoną emeryturę. Równocześnie zmalała też rola Murphy’ego i nie krył on z tego powodu rozczarowania. Zdecydowanie zabrakło w tej części drążenia tematu – co poróżniło dawnych przyjaciół, pierwszego trenera i jego wiernego asystenta? Pod koniec książki znajdziemy wzmiankę, że Matt Busby nie pofatygował się nawet do szpitala, kiedy Jimmy Murphy chorował. Widać więc wyraźnie, że relacje obu panów mocno się rozluźniły. Główny bohater książki odrzucił propozycje z Juventusu, Arsenalu i reprezentacji Brazylii, aby pozostać jedynie asystentem Busby’ego. Zdecydowanie nie otrzymał odpowiedniej nagrody za swoją lojalność i zabrakło informacji, co było tego przyczyną. Trzeba też przyznać, że jak na biografię pisaną z rodziną i przez nią autoryzowaną, zaskakująco mało jest o życiu rodzinnym głównego bohatera.

Podsumowując – z pewnością bardzo dobrze, że taka książka się ukazała. Porusza ona mało znany temat i pozwala „wniknąć głębiej” w historię piłki nożnej. Można się z niej dowiedzieć wielu naprawdę ciekawych informacji, jednak całość wygląda na trochę niedopracowaną, jakby pisaną „na szybko”. Wayne Barton rozmawiał z wieloma osobami świetnie znającymi głównego bohatera, jednak te wszystkie wypowiedzi przelał na papier bez głębszego namysłu nad tym, jaki powinno to mieć porządek. Trochę brakuje mocniejszej narracji odautorskiej, bo wyszło coś pomiędzy biografią a „rozmowami o…”. Wszystkie te zastrzeżenia nie zmieniają jednak faktu, że po książkę warto sięgnąć – z pewnością sporo dowiemy się o człowieku, którego wkład w potęgę Manchesteru United jest nie do podważenia.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Nasz partner Sendsport przygotował dla Was zniżki! Książka Jimmy Murphy: człowiek, który ocalił Manchester United oraz wiele innych tytułów taniej o co najmniej 10%.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...