Idea wyłonienia najlepszej drużyny klubowej na świecie pojawiła się w środowisku piłkarskim już pod koniec lat 50. Przez lata temu celowi służył Puchar Interkontynentalny, w którym mierzył się zwycięzca Pucharu/Ligi Mistrzów z Europy i triumfator południowoamerykańskiego Copa Libertadores. Pod koniec XX wieku powołano do życia całkiem nowy turniej – Klubowe Mistrzostwa Świata.
Kontrowersyjny wybór
W 1997 roku postanowiono, że pierwsze takie rozgrywki odbędą się w styczniu 2000 roku w Brazylii. Miastami – gospodarzami zostały Sao Paolo i Rio de Janeiro. Organizatorzy chcieli, żeby w czempionacie wzięły udział najlepsze drużyny nie tylko ze Starego Kontynentu i Ameryki Łacińskiej, ale także z pozostałych części świata. Szybko jednak kontrowersje wzbudził wybór drużyn z poszczególnych kontynentów.
Europę reprezentowały Real Madryt i Manchester United – zwycięzcy Ligi Mistrzów oraz Pucharu Interkontynentalnego z lat 1998 i 1999 – tutaj wybór był dość jasny. Podobnie wyglądał dobór klubów z Afryki, Ameryki Północnej i strefy Oceanii – tutaj w szranki stanęli zwycięzcy turniejów będących odpowiednikami Ligi Mistrzów za rok 1999. Zupełnie niejasny okazał się za to dobór klubów z Ameryki Południowej i Azji. Gospodarzem turnieju został Corinthians – „zaledwie” mistrz Brazylii z 1998 roku. Za najlepszą drużynę kontynentu południowoamerykańskiego uznano Vasco da Gama, triumfatora Copa Libertadores, ale z roku 1998. Zwycięzca z 1999 r. – Palmeiras – został pominięty. W azjatyckiej Lidze Mistrzów oraz Superpucharze Azji w 1999 roku najlepsze okazało się japońskie Jubilo Iwata. Nie wystarczyło to jednak, żeby pojechać na brazylijski turniej. Przedstawicielem największego kontynentu świata został saudyjski Al.-Nassr – zwycięzca Superpucharu w 1998 roku.
Turniej ważniejszy niż Puchar Anglii?
Losowanie grup odbyło się 14 października 1999 roku, a start turnieju zaplanowano na 5 stycznia 2000 roku. Kolejną kontrowersję, chyba jeszcze większą, wzbudził Manchester United. Sir Alex Ferguson postanowił, że skoro jego drużyna ma w styczniu brać w Klubowych Mistrzostwach Świata, to wycofa się w ogóle z rozgrywek o Puchar Anglii. Początkowo słynny menadżer zabiegał o to, żeby jego podopieczni otrzymali wolny los w III rundzie najstarszych rozgrywek świata. Przedstawiciele FA nie zgodzili się na to. Jednocześnie chcieli, aby „Czerwone Diabły” pojechały do Brazylii godnie reprezentować Anglię, która starała się o organizację Mundialu w 2006 roku. Absencja w turnieju przeprowadzonym przez FIFA byłaby źle widziana i na pewno nie zwiększyłaby szans Anglików w wyścigu o Mundial. Zdaniem Petera Schmeichela, byłego piłkarza MU taka decyzja na zawsze obniżyła rangę FA Cup.
„Angielska Federacja Piłkarska popełniła olbrzymi błąd, nie pozwalając Manchesterowi United na wolny los w III rundzie, kiedy drużyna pojechała do Brazylii” – wyznał Schmeichel po latach.
„To znacznie wszystko by ułatwiło. Natomiast odsunięcie od rozgrywek klubowego mistrza Europy i zdobywcy Pucharu Anglii zdegradowało FA Cup do niższej rangi. Kluby zaczęły myśleć o tym pucharze w innych kategoriach i w rezultacie grać w nim rezerwami i młodszymi zawodnikami”
Pierwsza kolejka – zwycięska Brazylia
Wróćmy jednak do Brazylii. 5 stycznia na Estádio do Morumbi w Sao Paolo Real Madryt pokonał w meczu otwarcia Al-Nassr 3:1. Bramki dla klubu z Madrytu zdobyli Anelka, Raul i Savio, a w bramce Realu stał 18-letni Iker Casillas. W drugim meczu grupy A Corinthians wygrał 2:0 z marokańską Rają Casablancą.
Inauguracyjna seria spotkań w grupie B obok zwycięstwa Vasco da Gama nad South Melbourne, przyniosła także niespodziewany remis Manchesteru United z meksykańską Necaxą. Przed długi czas w spotkaniu utrzymywało się prowadzenie drużyny z Ameryki Środkowej. Strzelcem gola dającego jednobramkową przewagą był Chilijczyk Cristián Montecinos – prawdziwy obieżyświat, który w swojej karierze zaliczył 19 klubów w 5 krajach. Manchester United wyrównał dopiero w 88. minucie za sprawą Dwighta Yorke’a. Warto dodać, że obie drużyny nie wykorzystały w tym meczu po rzucie karnym. Strzał Aguinagi w 57. minucie obronił Bosnich, a z kolei w minucie 79. Dwight Yorke nie zdołał pokonać z 11 metrów Pinedy. Czerwoną kartkę otrzymał David Beckham, a emocje udzieliły się także i Fergusonowi, który został wyrzucony na trybuny.
Druga kolejka – Manchester na deskach
Druga kolejka grupowych zmagań to mecze obfite w gole. W czterech spotkaniach padło ich aż 19. W hicie grupy A Real zremisował 2:2 z Corinthians. Dla „Królewskich” dwie bramki zdobył Nicolas Anelka, a dla gospodarzy turnieju dwa razy trafił Edilson – kolejny piłkarski podróżnik i późniejszy uczestnik Mundialu w 2002 roku. W szalonym meczu afrykańsko-azjatyckim lepszy okazał się Al-Nassr, wygrywając z Rają 4:3. Z przykrością trzeba odnotować, że to emocjonujące widowisko obejrzało zaledwie 3000 widzów. W grupie B nikogo nie zdziwiło zwycięstwo Necaxy nad South Melbourne 3:1. Jednego z goli dla najlepszej drużyny Ameryki Północnej zdobył Agustin Delgado – późniejszy najlepszy strzelec w historii reprezentacji Ekwadoru, uczestnik mundiali w 2002 i 2006 roku. Australijski team stracił natomiast jakiekolwiek szanse na awans.
Do niespodzianki doszło w drugim spotkaniu tej grupy. Manchester United po fatalnych błędach obrońców (szczególnie Gary’ego Neville’a, który dwa razy właściwie wyłożył rywalom piłkę na tacy) już do przerwy przegrywał z Vasco 0:3. Prawdziwy piłkarski nokaut. Defensorzy najlepszej drużyny Europy nie byli w stanie poradzić sobie z duetem Romario– Edmundo. Dopiero w końcówce United stać było na honorowe trafienie Nicky’ego Butta. Tym samym przed ostatnim meczem stało się jasne, że mistrz Anglii nie zajmie już pierwszego miejsca w grupie i nie zagra w finale imprezy.
„Kiedy popełnisz podstawowe błędy, tak jak my tego wieczoru, musisz spodziewać się, że napastnik wysokiej klasy, jak Romario, wykorzysta go w pełni. Trzeci gol był doskonałym golem i naprawdę nas dobił. Próbowaliśmy wrócić do gry, ale różnica była już zbyt duża”. – powiedział po spotkaniu sir Alex.
Fortune strzela, Keane przywraca pion
Przed ostatnim meczem z South Melbourne podstawowi zawodnicy United nawet nie trenowali na pełnych obrotach. Część z nich w towarzystwie ochroniarzy przechadzała się po pięknych brazylijskich plażach. Mecz Anglicy wygrali 2:0 po dwóch bramkach Quintona Fortune’a. W 2019 roku jeden z ówczesnych zawodników z Melbourne Goran Lozanovski wspomniał tamto spotkanie na falach Football Nation Radio. Podobno po meczu nie wszyscy zawodnicy MU potrafili się godnie zachować wobec niżej notowanych rywali.
„Czy uwierzyłbyś, że obecny trener Manchesteru Ole Gunnar Solskjaer i Andy Cole zachichotali, »oglądając tych amatorów«? To było o nas. Wtedy wszedł Roy Keane i postawił ich do pionu, mówiąc im, by nas szanowali. Mam najwyższy szacunek dla Roya, był dżentelmenem”. – opowiadał Lozanovski.
Ciekawe słowa, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę reputację „Keano”.
Gdyby Manchester United wygrał tamten mecz większą różnicą bramek, mógłby wyprzedzić w tabeli Necaxę, która dzień wcześniej poległa w spotkaniu z Vasco. Trzeba jednak powiedzieć, że Meksykanie tanio skóry nie sprzedali. Po golu innego Ekwadorczyka Alexa Aguinagi (legenda Necaxy, w której występował przez 14 lat) prowadzili 1:0. Wyrównanie przyniósł strzał Odvana, a zwycięstwo i awans do finału bramka Romario. Rywalem Vasco w finale miał być drugi z brazylijskich klubów – Corinthians.
Wygrana w ośmiu, porażka w karnych
„Timão”, jak zwykło się nazywać klub z Sao Paolo, wyprzedzili w grupie A Real Madryt tylko lepszą różnicą bramek, pokonując 2:0 Al.-Nassr. Bramki zdobyli Ricardinho i Freddy Rincon, słynny reprezentant Kolumbii i były gracz Realu. „Królewscy” rozgrywali swój mecz wcześniej i choć wygrali z Rają Casablancą 3:2, to okazało się to zbyt niskim wynikiem, aby wejść do finału. Samo spotkanie miało dramatyczny przebieg. Najpierw gola zdobyli Marokańczycy, następnie po bramkach Hierro i Morientesa Real wyszedł na prowadzenie. Dzielna drużyna z Afryki oczywiście ani myślała się poddawać. Mustapha Moustawdaa celną główką doprowadził do wyrównania. Atmosfera robiła się nerwowa i posypały się kartki, także czerwone. Sędzia wyrzucił z boiska aż trzech graczy Realu, Roberto Carlosa, Gutiego i Karembeu oraz jednego zawodnika Raji, El-Moubarkiego. Grający w ośmiu Real zdołał jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść dzięki trafieniu Geremiego w 88 minucie.
W meczu o trzecie miejsce, gdzie rywalem była Nacaxa, szczęście nie sprzyjało już „Królewskim”. Po remisie 1:1 trzeba było rozegrać serię rzutów karnych. W drużynie z Meksyku pomylił się tylko jeden gracz, w Realu nie trafili McManaman i Javier Dorado. „Los Rayos” mogli cieszyć się z brązowych medali, a „Los Blancos” wracali do Europy z niczym.
Najlepsi: Corinthians i Edilson
Podsumowaniem każdego turnieju jest oczywiście finał. Nie inaczej było podczas „2000 FIFA Club World Championship”. Brazylijski mecz zawiódł nieco oczekiwania 73 000 widzów zgromadzonych na trybunach. Gole w meczu nie padły i znów potrzebne były rzuty karne. Decydującej jedenastki nie strzelił jeden z najlepszych zawodników turnieju, Edmundo. Klubowym mistrzem świata zostali Corinthians Paulista. Za najlepszego zawodnika turnieju uznano napastnika zwycięzców, Edilsona. Drugie i trzecie miejsce przypadło odpowiednio: Edmundo i Romario. Ten ostatni został też jednym z dwóch królów strzelców rozgrywek – on i Nicolas Anelka zdobyli po 3 gole.
Reset Manchesteru
Gospodarze mistrzostw mogli być usatysfakcjonowani. Dla drużyn z innych kontynentów (oprócz Europy) turniej był wielką przygodą, często jedyną taką w życiu. Zespoły ze Starego Kontynentu nie mogły być zadowolone. Manchester United się skompromitował, natomiast Real zaprezentował się tylko minimalnie lepiej. Udział w mistrzostwach nie wyszedł jednak żadnemu z tych zespołów na złe. Real w maju 2000 roku wygrał Ligę Mistrzów, a Manchester United w cuglach obronił mistrzostwo Anglii.
„Podróż dała nam przerwę psychiczną. Wróciliśmy odświeżeni. Odpoczęły nam nogi i głowy” – powiedział w wywiadzie dla BBC w 2012 roku Mikaël Silvestre, ówczesny obrońca „Czerwonych Diabłów”.
Trudno nie zgodzić się z Francuzem – jego drużyna wygrała 11 meczów i przegrała tylko jeden z ostatnich 16 meczów ligowych po powrocie z Brazylii.
Jedyny taki turniej
Klubowe Mistrzostwa Świata miały być symbolem nowej piłkarskiej ery. Niczym takim się jednak nie stały. Turniej w Brazylii był jedynym takim w historii i chyba tylko na tym polegała jego wyjątkowość. Emocji w nim nie zabrakło, ale nie udało się zbudować odpowiedniego prestiżu tym rozgrywkom. Po bankructwie w 2001 roku jednego z partnerów FIFA, firmy ISL, o pomyśle rozgrywania mistrzostw w tej formule szybko zapomniano. Klubowe Mistrzostwa Świata wróciły dopiero w roku 2005, ale w zupełnie innym kształcie.