Mecze niespokojne 1919-1920 #1

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

Okres po zakończeniu Wielkiej Wojny to czas organizacji państwa polskiego od podstaw, również w kwestii sportowej. W 1919 roku powstał między innymi Polski Komitet Olimpijski oraz Polski Związek Piłki Nożnej. W ślad za PZPN organizowały swoją działalność okręgowe struktury, bazujące przede wszystkim na doświadczeniach i osiągnięciach zdobytych w okresie przedwojennym. Organizacja ta postępowała dość szybko. W 1919 roku odbyło się w Polsce ok. 200 meczów piłkarskich, a już rok później było ich blisko 500. Byłoby ich z pewnością więcej, gdyby nie wojna polsko-bolszewicka. Po jej zakończeniu w 1921 roku odbyło się w Polsce ponad 1600 spotkań piłkarskich.

Piłkarze w tym okresie byli amatorami, którzy za grę w piłkę nie otrzymywali gratyfikacji finansowych. Nie była to dla nich główna profesja czy zawód w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Sport traktowali jako zajęcie dodatkowe w życiu. Jednak trzeba przyznać, że ich podejście do sportu było zdecydowanie inne niż dzisiaj. Więcej było zachowania dżentelmeńskiego, ważne były zasady gry fair, obowiązywała większa karność względem sędziego na boisku. Trzeba również pamiętać o innych przepisach gry w tym okresie. Na przykład do 1925 roku, aby uniknąć pozycji spalonej, gracz ataku musiał mieć przed sobą w momencie wykonania do niego podania trzech, a nie tak jak obecnie dwóch graczy rywali. Sędziowie nie dysponowali wówczas kartkami, by móc dyscyplinować zawodników, mogli jedynie podjąć decyzję o wykluczeniu któregoś z nich z gry. Nie można było również przeprowadzać zmian piłkarzy w trakcie meczów.

Jednak od każdej zasady znajdą się odstępstwa. Tak też było i w przypadku początków polskiego piłkarstwa w II Rzeczpospolitej. Zdarzały się przypadki opuszczania przez jeden z zespołów boiska w związku z niezadowoleniem z postawy sędziego lub protestem wobec gry rywali, drużyny nie stosowały się do zasad rozgrywek związkowych bądź też grały niesportowo. Zdarzały się również przypadki niepokojów wśród zebranej na trybunach publiczności. Część z opisanych wydarzeń z dzisiejszej perspektywy może wydawać się błaha i nieistotna, jednak blisko 100 lat temu były to zachowania gorszące, niestosowne, niejednokrotnie piętnowane przez prasę. I tak kilka przykładów.

Dnia 10 sierpnia 1919 przybyła do Tarnowa, na mecz z miejscowym Samsonem, krakowska Jutrzenka. Mimo że naprzeciw siebie stanęły dwie żydowskie drużyny, mecz nie został dograny do końca w przyjacielskiej atmosferze. W 50’, przy stanie 1:1, sędzia podyktował rzut karny na korzyść gości. Niezadowolona z decyzji arbitra drużyna gospodarzy w ramach protestu opuściła boisko. Widząc taki rozwój wypadków sędzia odgwizdał koniec meczu. Nie było to jedyne niesportowe zachowanie ze strony Samsonu w związku z tym meczem. Na łamach Przeglądu Tygodniowego opublikowany został list prezesa Jutrzenki, dr. Gleisnera, który przedstawiał szerszy obraz wydarzeń w Tarnowie. Otóż okazało się, że Samson nie dotrzymał warunków umowy zawartej z Jutrzenką i nie zwrócił jej kosztów podróży i pobytu w Tarnowie, tym samym narażając krakowski klub na straty. Samson również pobrał od widzów pieniądze za wstęp na zawody, a po przerwaniu zawodów nie dokonał ich zwrotu.

W dniu 7 września 1919 do Lwowa na mecz z Pogonią przyjechała Korona Warszawa. Prasa lwowska po meczu skupiała się przede wszystkim na postawie gości. Nieszanowanie autorytetu sędziego, krzyki w jego kierunku, obrzucanie rywali wyzwiskami, częsta brutalna gra oraz spóźnianie się na boisko to zarzuty, jakie pojawiały się w stosunku do Korony. Jeżeli w kwestii gry postawa warszawskich drużyn była coraz bardziej zbliżona do tych z Małopolski, to pod względem karności i dyscypliny ciągle była duża różnica. W komunikacie PZPN, którego nadzwyczajne posiedzenie Zarządu odbyło się 14 września 1919 we Lwowie, pojawiła się informacja, że Korona żaliła się na sędziego tych zawodów, p. Hibla, który miał poważnie obrazić drużynę warszawską.

Rok później dwa incydenty miały miejsce w Stanisławowie. 4 lipca 1920 przyjechała tam na mecz z Rewerą przemyska Polonia. Zaprezentowała ona bardzo dobrą formę i już w 30’ prowadziła 3:1. Jednak wskutek stronniczych decyzji podejmowanych przez wyznaczonego przez gospodarzy sędziego zeszła z boiska, kończąc zawody. Lakoniczna notatka w Ziemi Przemyskiej dodawała jeszcze, że opuszczenie boiska odbyło się przy oklaskach stanisławowskiej publiczności. Trzy miesiące później, 10 października, doszło do spotkania Rewery z miejscowym żydowskim klubem Hakoah. Pierwotnie wyznaczonym do sędziowania był uznany arbiter – p. Hipp ze Lwowa. Jednak nie stawił się on na te zawody i za zgodą obydwu zespołów sędzią wybrany został p. Weingarten. Od samego początku spotkania zawodnicy Rewery grali nie tyle ostro, co brutalnie. W związku z tym sędzia zmuszony był kilkakrotnie udzielić im upomnienia. Nie ostudziło to ich poczynań, a na dodatek jeden z piłkarzy Rewery został przez sędziego wykluczony z gry. Wskutek takiej decyzji zawodnik ten obraził sędziego, w efekcie czego drużyna Hakoahu zdecydowała się przerwać grę i w 15’ opuściła boisko.

Miesiąc wcześniej, 19 września, na boisku w Helenowie w Łodzi tamtejszy 28 Pułk Strzelców Kaniowskich podejmował drużynę Wyższej Szkoły Lotniczej z Poznania. W pierwszej połowie żadna ze stron nie potrafiła znaleźć sposobu na bramkarza rywali. W drugiej części, po strzale gospodarzy, bramkarz drużyny poznańskiej podczas interwencji znalazł się z piłką za linią bramkową i sędzia uznał tego gola. Niezadowoleni z decyzji arbitra goście z Poznania opuścili plac gry.

Tego samego dnia, co mecz w Łodzi, w Bytomiu odbywały się doroczne jesienne zawody okręgu górnośląskiego. W ramach rozgrywek w piłce nożnej swoje drużyny wystawiły cztery okręgi – bytomski, lipiński, królewsko-hucki oraz mysłowicki. Do pierwszego pojedynku stanęły reprezentacje okręgu lipińskiego oraz bytomskiego. Gra toczyła się przy zdecydowanej przewadze drużyny z Lipin prawie cały czas na połowie ich rywali. W 10’ lewy łącznik zdobył pierwszą bramkę, której wybronić nie mógł słaby bramkarz bytomian. Po utracie gola drużyna bytomska ponownie dopuściła rywali pod swoją bramkę, ustępując im zarówno w technice, jak i w tempie. Na dodatek obrońcy Bytomia często przepuszczali piłki pod nogami bądź też łapali je rękoma. Za jedno z takich właśnie przewinień sędzia podyktował rzut karny wykorzystany przez środkowego napastnika. W 33’ po raz kolejny bramkarz Bytomia pokazał swoją słabość, puszczając strzał lewego łącznika. W sumie piłkarze z Lipin zdobyli w pierwszej połowie cztery gole, jednak dwa z nich padły ze spalonych pozycji. Podczas przerwy dotychczasowy sędzia p. Ryszko został zamieniony przez p. Gebethnera. Stało się tak, by nie dopuścić do uznawania bramek strzelanych z pozycji spalonych. Ponadto w pierwszych 45 minutach sędzia był bezradnym wobec zawodników, których gra stawała się coraz bardziej brutalna. W drugiej części w 65’ gracze z Bytomia, widząc swoją klęskę, zaczęli opuszczać plac gry i mecz został przez sędziego przerwany. Sportowiec swoją relację z meczu podsumował stwierdzeniem:

Podobnie niesportowe i nigdzie niespotykane postępowanie drużyny należy publicznie w prasie skarcić. Niech nigdy nic podobnego nie zdarzy się już na Górnym Śląsku.

Jednak najgłośniejszym meczem, który nie został dograny do końca w 1920 roku, był pojedynek Cracovii z Pogonią Lwów; miał on miejsce 3 czerwca w Krakowie. Na sędziego tego meczu został wyznaczony przez kolegium sędziowskie p. Zweig. Pogoń jeszcze przed meczem złożyła protest na ręce kapitana Cracovii Synowca, by dokonać zmiany prowadzącego zawody. Zaraz po rozpoczęciu gry przez Cracovię i po wymianie kilku podań Kogut zagrał piłkę ręką. Sędzia jednak, mimo krzyku całej publiczności, nie odgwizdał tego zagrania. Zdumieni gracze Pogoni przestali grać, a Kogut spokojnie przeprowadził piłkę do bramki i w 48. sekundzie gospodarze wyszli na prowadzenie. Po stracie gola Pogoń przeszła do ataków i stworzyła kilka groźnych okazji. Ze wszystkich obronną ręką wychodził szczęśliwie grający bramkarz gospodarzy Popiel, który między innymi obronił świetny strzał głową Kuchara IV. W 31’ Dąbrowski rzucił dośrodkowanie z lewego skrzydła, jednak z powodu wiatru piłka zmieniła swój lot, uderzyła o słupek i wpadła do bramki. Po tej sytuacji do ataków Pogoni wdało się zdenerwowanie i strzały oddawane były często na oślep. Przed końcem pierwszej połowy miał jeszcze na boisku miejsce niesportowy incydent. Zawodnik gospodarzy Styczeń kopnął leżącego na ziemi przeciwnika i dodatkowo uderzył go w twarz. Przewinienie to w żaden sposób nie zostało przez sędziego ukarane, co wprowadziło w zdziwienie nawet członków kolegium sędziów obecnych na trybunach. Jednak znalazło ono swój finał w Krakowskim ZOPN. W komunikacie związku opublikowanym pod koniec czerwca w Ilustrowanym Kuryerze Codziennym pojawiła się informacja o dyskwalifikacji Stycznia do 1 września 1920. Kara polegała na zabronieniu mu „udziału w żadnych zawodach publicznych tak w miejscu, jak i poza siedzibą klubu”. W drugiej części meczu Cracovia grała już spokojnie. W 51’ Kubiński oddał strzał, który odbił się od poprzeczki, następnie piłka padła pionowo na ziemię. Sędzia stojący na połowie boiska podjął decyzję, że piłka przekroczyła linię i uznał gola dającego prowadzenie gospodarzom 3:0. W kolejnym swoim ataku Pogoń znalazła się z piłką pod bramką Cracovii, padł strzał i środkowy napastnik zaatakował bramkarza. Sędzia podyktował za to zdarzenie rzut wolny dla gospodarzy. Jednak lewy łącznik Pogoni Garbień nie chciał uznać tej decyzji p. Zweiga i zarzucił mu nieznajomość przepisów. Za te uwagi sędzia postanowił wykluczyć go z boiska. Tak wynika z relacji sprawozdawcy Gazety Porannej, która mocno związana była z Pogonią. Pisała ona ponadto:

Zachowanie się publiczności krakowskiej przy schodzeniu Pogoni z boiska zasługuje ze wszech miar na pochwałę i jest ono dowodem, że publiczność krakowska uznała w zupełności stanowisko Pogoni podyktowane, jak powiadam raz jeszcze, prowokacyjnym sędziowaniem p. Zweiga.

Natomiast Wiek Nowy, gazeta związana z Czarnymi Lwów i często krytykująca Pogoń, podała w swojej pierwszej wzmiance o meczu, że wykluczenie z boiska podyktowane było brutalną grą. Jednak trzy dni później w kolumnie „Kronika sportowa” znalazło się sprostowanie tego faktu i przeprosiny dla Garbienia. W reakcji na tą decyzję cała drużyna gości w 55’ opuściła plac gry. Prasa krakowska mocno skrytykowała zachowanie zespołu lwowskiego uznając, że obie drużyny miały podstawy do bycia niezadowolonymi z postawy sędziego. Goniec Krakowski pisał:

Postępek Pogoni wykazał, że drużynie tej brak podstawowych zasad dyscypliny sportowej i karności, które są bezwarunkowo konieczne do postawienia sportu każdego, a przede wszystkiem footballowego, na właściwym poziomie. Winę nie sportowego postępku Pogoni ponosi zarząd klubu a przede wszystkiem jej duchowi opiekunowie, którzy gloryfikacyę tej drużyny doprowadzili aż do absurdu. Oto teraz zbierają owoce bez krytycznej chwalby w prasie lwowskiej! Podnieść należy jeden niezwykle charakterystyczny fakt. Znak do zejścia z boiska dał p. Kuchar W., uchodzący w oczach sfanatyzowanych wielbicieli Pogoni za najlepszego gracza w Polsce i dlatego desygnowany został na igrzyska do Antwerpii. Czy Pogoń zdaje sobie sprawę, jaką opinię o naszym sporcie zjednałby nam p. Kuchar, gdyby i tam w Antwerpii odpowiedzią na zarządzenie sędziego byłoby zejście z boiska? Nie odmawiamy p. Kucharowi znacznej umiejętności w tej gałęzi sportu – jednak niesportowy postępek jego powinien go usunąć poza nawias kombinacyi olimpijskiej. Jednocześnie stwierdzić musimy, że byłoby to wprawdzie z wielką szkodą dla reprezentacyi tej w Antwerpii – czyste względy sportowe natomiast wymagają powyższego rozstrzygnięcia.

Dodatkowo Goniec Krakowski podkreślał, że już niejednokrotnie informował o tym, że p. Zwieg jest zbyt słaby na zawody tej rangi, popełnia za dużo błędów i że nie potrafi uzyskać posłuchu dla swoich decyzji. P. Zweig wyznaczony był na sędziego pierwszych zawodów o punkty w ramach rozgrywek odbywających się pod sztandarem PZPN. 18 kwietnia 1920 w Krakowie stanęły naprzeciwko siebie rezerwa Cracovii i Wawel, by rozegrać mistrzowski mecz krakowskiej klasy B. Głównym zastrzeżeniem po meczu do p. Zweiga było przede wszystkim to, że nie zauważył, iż strzelec jedynego trafienia dla Wawelu pomógł sobie ręką. Końcowy wynik tego meczu, czyli 3:1 dla Cracovii II, o tyle wybronił decyzję sędziego, że nie wypaczyła ona rozstrzygnięcia. 1 maja p. Zweig prowadził kolejny mecz tego szczebla rozgrywek, tym razem rywalem rezerwy Cracovii była rezerwa Wisły. Za podsumowanie jego pracy niech posłuży to stwierdzenie prasowe, że wykazał on wiele braków. 30 maja przyszło mu już sędziować mecz klasy A, który odbywał się na boisku Makkabi, a rywalem gospodarzy była Cracovia. Goniec Krakowski tak podsumował jego sędziowanie:

Wykazał wiele braków w znajomości reguł footballowych i naszem zdaniem nie nadaje się na rozjemcę w zawodach poważniejszych.

Po raz kolejny prasa nie szczędziła mu krytycznych uwag, gdy prowadził mecz Cracovii z Wackerem Wiedeń, rozegrany w Krakowie 10 lipca 1920. Tym razem to sprawozdawca Nowej Reformy narzekał na poziom jego sędziowania. (C.D.N.)

Tekst: Paweł Gaszyński

O tych, a także o wszystkich pozostałych meczach z lat 1919-1920, mogą Państwo przeczytać w wydanych przeze mnie już dwóch tomach serii: „Zanim powstała liga. Almanach rozgrywek piłkarskich w Polsce w latach 1919 – 1926” (t. I: sezon 1919, Kraków 2013 r.; t, II: sezon 1920, Kraków 2014 r.). Tam również znajdziecie Państwo podstawę źródłową wszystkich informacji dotyczących tych spotkań. Tom III, opisujący rok 1921, ukaże się już wkrótce.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...