Mundial przed mundialem. Futbol na igrzyskach olimpijskich do 1930 r.

Czas czytania: 12 m.
0
(0)

Dzisiaj rozpoczynają się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Zapoczątkowana dość skromnie w 1930 r. w Urugwaju impreza, szybko stała się jednym z najważniejszych wydarzeń, nie tylko w świecie sportowym. Zanim jednak mundial zaczął rozpalać umysły milionów kibiców, największym prestiżem cieszyły się turnieje piłkarskie na igrzyskach olimpijskich. Tam zajaśniały pierwsze prawdziwe gwiazdy futbolu.

W 2008 r. drużynę FC Barcelona objął młody i zdolny trener Josep Guardiola. Ku zdumieniu mediów zgodził się, aby Leo Messi, zamiast przygotowywać się z drużyną do sezonu, wziął udział w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Dzięki temu Argentyńczyk może się pochwalić chociaż jednym (jak dotychczas) triumfem z reprezentacją w wielkiej imprezie. Cztery lata później 38-letni Ryan Giggs na igrzyskach olimpijskich w Londynie ukoronował swoją wspaniałą karierę występem z reprezentacją Wielkiej Brytanii. Przypadki Leo Messiego i Ryana Giggsa są jednak dość odosobnione. Na turniejach olimpijskich grają raczej anonimowi piłkarze, którzy dopiero później stają się niekiedy gwiazdami światowego formatu. Od wielu już lat, najpierw przez wymóg amatorstwa, potem wskutek ograniczeń wiekowych (udział piłkarzy do 23 roku życia), turnieje olimpijskie w piłkę nożną stały się imprezą drugorzędną. Przez wiele lat złoty medal zdobywali przedstawiciele państw bloku sowieckiego (w tym Polska w 1972 r.), w których oficjalnie nie było zawodowstwa. Były jednak czasy, kiedy na igrzyska jechali najlepsi piłkarze, a złoci medaliści byli postrzegani jako mistrzowie świata.

Nieoficjalne początki

Wieloletnie starania barona Pierre’a de Coubertina o wskrzeszenie idei igrzysk olimpijskich przyniosły wreszcie skutek w 1896 r. W Atenach odbyła się pierwsza nowożytna olimpiada (tak, wiemy, że olimpiada w starożytnej Grecji to był czteroletni okres między igrzyskami), podczas której jednak w piłkę nożną nie grano.

Podczas II nowożytnych igrzysk olimpijskich w Paryżu futbolu także nie było w oficjalnym programie zawodów. Rozegrano jednak pokazowe mecze z okazji toczącej się równolegle Światowej Wystawy. Mistrz Francji Club Francais de Paris miał się zmierzyć z czołowymi drużynami ze Szwajcarii, Belgii, Niemiec i Anglii. Do Paryża przyjechał jednak tylko angielski Upton Park FC (dziś już nieistniejący, rozwiązany w 1911 r.) i drużyna belgijskich studentów (Student XI Club), wzmocniona mieszkającymi w Brukseli Holendrem Hendrikiem van Heukelumem oraz Anglikiem Erykiem Thorntonem. 20 września 1900 r. „Wielka Brytania” pokonała „Francję” 4:0, a trzy dni później „Francja” zwyciężyła z „Belgią” 6:2. Wyszło więc na to, że złotymi medalistami zostali Brytyjczycy, uważani zresztą wówczas powszechnie za mistrzów futbolu. Drugie miejsce przypadło Francji, a trzecie Belgii. Oczywiście trzy występujące w Paryżu drużyny niewiele miały wspólnego z prawdziwymi reprezentacjami swoich krajów, stąd też ich nazwy umieściliśmy w cudzysłowie.

W 1904 r. znicz olimpijski powędrował za ocean, do amerykańskiego St. Louis. Zawody w piłkę nożną odbyły się już po oficjalnym zakończeniu igrzysk, tak więc po raz kolejny miały one nieoficjalny charakter. Zwyciężyła „Kanada”, dzięki czemu ten słynący z zamiłowania do hokeja kraj może się poszczycić złotym medalem olimpijskim w piłce nożnej, czego pewnie szybko (o ile w ogóle) nie uda się powtórzyć. Cudzysłów znowu nie jest przypadkowy – tak naprawdę był to FC Galt z Ontario, który wcześniej w eliminacjach pokonał reprezentację Uniwersytetu w Toronto. Kanadyjczycy w Saint Louis zmierzyli się z dwoma miejscowymi drużynami – 16 listopada 1904 r. pokonali Christian Brothers College 7:0, a dzień później St. Rose of St. Louis 4:0. W rywalizacji o drugie miejsce po dwóch meczach lepszy okazał się zespół Chrstian Brothers College. Ostatecznie więc zwycięzcami zostali Kanadyjczycy, a srebro i brąz przypadło Amerykanom.

Dwa lata później jedyny raz w historii odbyły się igrzyska międzyolimpijskie. W założeniu w połowie każdej olimpiady (tutaj mamy już na myśli czteroletni okres między igrzyskami) Ateny miały gościć najlepszych sportowców świata, przygotowujących się do właściwych zawodów. W 1906 r. odbył się także nieoficjalny turniej piłkarski. Do Grecji przyjechała reprezentacja Danii, której przyszło zmierzyć się z reprezentacjami trzech greckich miast. W półfinale Duńczycy pokonali Smyrnę (dzisiejszy Izmir w Turcji) 5:1, natomiast w finale rozprawili się z Atenami aż 9:0. W meczu o trzecie miejsce Saloniki przegrały ze Smyrną 0:12. Smyrna na początku XX wieku była miastem kosmopolitycznym – w jej składzie grali Anglicy (aż czterech braci Whittalów!), Francuzi i Ormianie. Ateny zostały zdyskwalifikowane, więc ostateczna klasyfikacja była następująca: złoty medal dla Danii, natomiast srebrny i brązowy… dla Turcji. Mimo że na boisku nie pojawił się żaden Turek, Smyrna i Saloniki były wówczas formalnie częścią Imperium Otomańskiego.

Londyn – pierwsza poważna gra

Igrzyska w 1908 r. odbyły się w Londynie, a więc w „domu” futbolu. Piłka nożna musiała więc wreszcie znaleźć się w oficjalnym programie igrzysk, a organizacji turnieju podjęła się angielska federacja (The Football Association). Trzeba dodać, że na Wyspach istniało już wtedy zawodowstwo w piłce nożnej, a zgodnie z ideą olimpijską, w zmaganiach mogli brać udział tylko i wyłącznie amatorzy. Cztery brytyjskie federacje, tj. Anglia, Walia, Irlandia (wtedy była jeszcze jedna) i Szkocja postanowiły wystawić wspólną reprezentację (do dzisiaj IO są jedyną okazją, gdzie można zobaczyć nietypową piłkarską reprezentację Wielkiej Brytanii, co w 2012 r. dało Ryanowi Giggsowi szansę zagrać na wielkim turnieju z drużyną narodową). Regulamin IV letnich IO dopuszczał wystawienie kilku reprezentacji z jednego kraju, z czego skorzystała Francja, przysyłając dwie drużyny.

W sumie zgłosiło się osiem drużyn, w tym wchodzące w skład jednego państwa (Austro-Węgry) Czechy i Węgry. Problemy finansowe i naciski rządu w Wiedniu sprawiły jednak, że te dwie reprezentacje do Londynu ostatecznie nie przyjechały. Do walki stanęły więc: Wielka Brytania, Francja A, Francja B, Dania, Holandia i Szwecja. Nikt nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż zwycięstwo gospodarzy.

Francja A i Holandia przeszły do półfinałów bez gry po wycofaniu się Czech i Węgier. Wielka Brytania rozgromiła w ćwierćfinale Szwecję 12:1, potwierdzając swoje aspiracje, a w drugim meczu Dania pokonała Francję B aż 9:0, czym mocno zaniepokoiła gospodarzy. Dwa dni później było jeszcze ciekawiej – Wielka Brytania w półfinale planowo rozprawiła się ze Szwedami 4:0, jednak Dania znowu zadziwiła, pokonując Francję A 17:1. W tym meczu 10 goli dla Duńczyków zdobył Sophus Nielsen, co raczej już nigdy nie zostanie pobite. Upokorzeni Francuzi od razu po meczu pojechali do domu, więc w meczu o trzecie miejsce zastąpiła ich Szwecja (Holandia wygrała 2:0). Finał między gospodarzami i Duńczykami zapowiadał się niezwykle ciekawie.

finał IV letnich IO w piłce nożnej – Londyn, 24 października 1908 r.
WIELKA BRYTANIA – DANIA = 2:0 (1:0)
1:0 – Frederick Chapman 20′
2:0 – Vivian Woodward 46′

Wielka Brytania zwyciężyła 2:0 i zdobyła pierwsze oficjalne złoto olimpijskie w piłce nożnej, potwierdzając swój prymat w futbolowym świecie. W reprezentacji Danii grał (zdobył nawet dwie bramki w turnieju) niejaki Harald Bohr. Jego starszym bratem był Niels, wybitny fizyk i zdobywca nagrody Nobla w 1922 r. za opracowanie badania struktury atomu. W czasie II wojny światowej alianci w dość dramatycznych okolicznościach ewakuowali go z okupowanej przez Niemców Danii do USA, gdzie pracował przy projekcie Manhattan. Nie wniósł jednak wiele w procesie budowania bomby atomowej z powodu moralnych wątpliwości co do broni masowego rażenia. W młodości bracia Bohrowie grali razem w klubie Akademisk Boldklub. Niels stał na bramce i legenda głosi, że kiedy gra toczyła się w polu karnym rywala, on na słupku rozwiązywał równania matematyczne.

Zmierzch starego świata

Pierwszy oficjalny turniej olimpijski (podobnie zresztą jak 22 lata później pierwszy turniej MŚ w Urugwaju) był jeszcze słabo obsadzony i nie cieszył się zbyt wielkim zainteresowaniem. Obserwatorzy szybko jednak przekonali się, jak wiele emocji daje piłka nożna i na IO do Sztokholmu w 1912 r. przybyło już 11 drużyn. Specjalnie na tę imprezę zbudowano słynny stadion Rasunda (późniejsza arena MŚ 1958, gdzie świat poznał niesamowitego Brazylijczyka Pele), który mógł pomieścić 33 tysiące widzów.

Przed sztokholmską imprezą zdefiniowano też dokładnie, kto jest amatorem i może brać udział w IO:

Za amatora uznano po pierwsze sportowca, który nigdy nie grał ani za pieniądze, ani o pieniężne nagrody, ani nie czerpał finansowych korzyści z rozgrywania futbolowych spotkań. Po drugie nigdy za pieniądze nie uprawiał innych dyscyplin. Po trzecie nigdy nie był zarejestrowany jako profesjonał. Po czwarte nigdy nie czerpał korzyści ze sprzedaży nagród, które otrzymywał za sportowe osiągnięcia. (Krzysztof Mecner, „Futbol na igrzyskach”, s. 15)

Kwestia amatorstwa i zawodowstwa znacznie pokomplikowała życiorysy wielu sportowców (w tym piłkarzy), a po II wojnie światowej stworzyła fikcję – turnieje olimpijskie regularnie wygrywały państwa bloku socjalistycznego, ponieważ piłkarze (w tym nasze „Orły Górskiego”) oficjalnie nie dostawali za grę ani grosza.

Wracając do turnieju w Sztokholmie – w 1/8 finału wolny los dostały Dania, Węgry, Rosja, Wielka Brytania i Norwegia. Pecha mieli gospodarze, który już w tej fazie rozgrywek przegrali po dogrywce z Holandią 3:4. Nie udał się więc rewanż za mecz o trzecie miejsce z Londynu. Kolejną niespodzianką była wygrana (także po dogrywce) Finlandii z Włochami 3:2. W roli trenera Włochów debiutował zaledwie 26-letni Vittorio Pozzo – w latach trzydziestych trener dwukrotnych mistrzów świata (to jeden z przykładów, jak ważnym prekursorem MŚ były turnieje olimpijskie przed 1930). Stawkę ćwierćfinalistów uzupełnili Austriacy, którzy bez problemu uporali się z Niemcami 5:1.

Mimo braku udziału zawodowców, świetną formę potwierdzili w ćwierćfinale Brytyjczycy, gromiąc Węgrów 7:0. Odpowiedzią Duńczyków była wygrana w takim samym stosunku z Norwegią. Kolejny raz zadziwiła Finlandia, pokonując Rosję 2:1. Do najlepszej czwórki dostała się jeszcze Holandia po dość niespodziewanym zwycięstwie z Austrią 3:1.

W półfinale skończył się piękny sen Finów, którzy ulegli Brytyjczykom 0:4. Wynik ustalił Vivian Woodward, jeden z zaledwie trzech złotych medalistów z Londynu obecnych w Sztokholmie. W drugim półfinale Dania bez większych problemów pokonała Holandię 4:1 – finał miał być więc rewanżem za Londyn.

finał V letnich IO w piłce nożnej – Sztokholm, 4 lipca 1912 r.
WIELKA BRYTANIA – DANIA = 4:2 (4:1)
1:0 – Harold Walden 10′
2:0 – Gordon Hoare 22′
2:1 – Anthon Olsen 27′
3:1 – Gordon Hoare 41′
4:1 – Arthur Berry 43′
4:2 – Anthon Olsen 81′

Na to spotkanie czekano z ogromnym zainteresowaniem, a wielu liczyło, że Brytyjczycy znajdą wreszcie pogromców. Dania była w wybornej formie. Na wypełnionym po brzegi Stadionie Olimpijskim, w obecności króla Szwecji, książąt i wielu osobistości W. Brytania jeszcze raz obroniła swoją suwerenną pozycję. Prowadziła szybko 2:0, ale Duńczycy zdobyli kontaktowego gola. Jeden z ich graczy doznał jednak kontuzji i przez godzinę musieli stawiać czoła Brytyjczykom w dziesiątkę. To zadecydowało. W. Brytania wygrała 4:2 i obroniła tytuł. Zresztą całe podium było identyczne, gdyż w meczu o brąz Holandia rozgromiła Finlandię aż 9:0. (Krzysztof Mecner, „Futbol na igrzyskach”, s. 15-16).

Równolegle odbył się turniej pocieszenia dla drużyn, które odpadły przed półfinałami. Na dzień dobry Niemcy rozgromiły Rosję 16:0, co u rodaków Puszkina i Tołstoja wywołało wielkie przygnębienie i zniechęcenie do futbolu.

Czy Niemcy są piłkarską potęgą, skoro Rosja przegrywa z nimi tak wysoko? Skąd. Niemcy są i pozostaną futbolowym średniakiem. Dla zabawy – skoro na tym samym turnieju Imperium Rosyjskie przegrywa z Cesarstwem Niemieckim 16:0, z kolei Cesarstwo Niemieckie przegrywa z Węgrami (jedną z dwóch reprezentacji Austro-Węgier) 3:0, a Węgry przegrywają z Wielką Brytanią 7:0, to jak wysoko Rosjanie musieliby przegrać z Brytyjczykami? 30:0? (Zbigniew Rokita, „Królowie strzelców”, s. 29)

W finale turnieju pocieszenia Węgry pokonały Austrię 3:0, co tylko potwierdzało wysoki poziom futbolu w monarchii austro-węgierskiej. Trenerem Austriaków był wówczas Hugo Meisl, twórca słynnego austriackiego Wunderteamu w latach trzydziestych (kolejny po Vitorio Pozzo wybitny trener, który pierwsze szlify zbierał na olimpiadzie). Być może gdyby nie I wojna światowa, prężnie działające kluby krakowskie i lwowskie przygotowałyby reprezentację Polski na IO w Berlinie w 1916 r. W 1914 r. wybuchł jednak konflikt, który był zmierzchem starego świata. Z mapy świata na zawsze zniknęły trzy cesarstwa – Prusy, Austro-Węgry i Rosja carów. Miało to także wielki wpływ na piłkę nożną.

Skandal w Antwerpii

Gospodarzem kolejnych VI Igrzysk Olimpijskich była Belgia. Do Antwerpii miało przyjechać 15 drużyn, ale w ostatniej chwili wycofała się Szwajcaria. Na udział w tym turnieju miała ochotę także odrodzona Polska, trwało już nawet zgrupowanie reprezentacji w Krakowie, ale atak sowieckiej Rosji w 1920 r. udaremnił te plany.

Już w 1/8 finału doszło do wielkich sensacji – odpadły solidarnie najlepsze drużyny dwóch poprzednich IO. Brytyjczycy przegrali 1:3 z Norwegią, a Duńczycy z Hiszpanią 0:1 – dwukrotnych srebrnych medalistów zatrzymał fenomenalny 19-letni bramkarz Ricardo Zamora, któremu jeden ze swoich wierszy poświęcił poeta Kazimierz Wierzyński. Poza tym Czechosłowacja, która wreszcie pojawiła się na turnieju, rozgromiła 7:0 Jugosławię, Włochy (już bez Vitorio Pozzo) pokonały Egipt 2:1, Holandia wygrała z Luksemburgiem 3:0, a Szwecja bez problemu ograła Grecję 9:0. Francja i Belgia miały wolny los i zaczynały od ćwierćfinałów.

W kolejnej fazie formę potwierdziła Czechosłowacja, pokonując Norwegów 4:0, Francja wyeliminowała Włochy (3:1), a Holandia po dogrywce 5:4 Szwecję. Belgowie znaleźli sposób na Zamorę, wygrywając z Hiszpanami 3:1. Półfinały przeszły bez większej historii – Belgia pokonała Holandię 3:0, a Czechosłowacja Francję 4:1. Rozegrany 2 września 1920 r. finał pomiędzy Belgią i Czechosłowacją zapisał się w annałach światowego futbolu. Nie jest to jednak zbyt chlubna historia.

finał VI letnich IO w piłce nożnej – Antwerpia, 2 września 1920 r.
BELGIA – CZECHOSŁOWACJA = 2:0 mecz przerwany
1:0 – Robert Coppee 6′ (karny)
2:0 – Henri Larnoe 30′

W 6. minucie bramkarz Czechosłowacji złapał piłkę, ale ostro zaatakowany przez Bragarda wypuścił ją z rąk. Strzał Bragarda ręką obronił obrońca Steiner. Angielski sędzia John Lewis mimo protestów Czechosłowaków, którzy byli przekonani, że był faul na bramkarzu – podyktował karnego. Jedenastkę pewnie wykorzystał Robert Coppee. Druga bramka też padła w „dziwnych” okolicznościach. Czechosłowacja przekonana, że był faul na Kolenatym, przestała grać i zanim się spostrzegła, Larnoe zdobył drugą bramkę. Na nic zdały się protesty piłkarzy Czechosłowacji, arbiter uznał bramkę. Gdy w 39. minucie na dodatek za ostry atak na Coppee sędzia wyrzucił z boiska Steinera – piłkarze Czechosłowacji zeszli z boiska. (Krzysztof Mecner, „Futbol na igrzyskach”, s. 23)

Wybuchł skandal, Czechosłowacja złożyła oficjalny protest, za co została pozbawiona srebrnego medalu. Przegrana w półfinale Francja była już w domu (podobnie jak w 1908 r., choć teraz wstydu przecież nie było), więc pojawił się problem, komu przyznać pozostałe medale. Organizatorzy zdecydowali, że o srebro zagrają Holandia (przegrała w półfinale) z … Hiszpanią, która wygrała turniej pocieszenia (kontynuowano szwedzki precedens). Hiszpanie zwyciężyli z Holandią 3:1 i Ricardo Zamora mógł się cieszyć ze srebra, mimo że odpadł w ćwierćfinale. Holandia po raz trzeci z rzędu wywalczyła brąz.

Wielki Urugwaj

Mimo skandalu w finale, turniej piłkarski na IO w Antwerpii odbił się w świecie wielkim echem i na kolejny zgłosiło się aż 23 narodowe reprezentacje. Debiutu doczekała się także Polska; ze względu na przygotowania do olimpiady odwołano nawet sezon ligowy, ale wyprawa skończyła się wielką klapą (więcej o tym można przeczytać tutaj). Do Paryża nie przyjechała Wielka Brytania, która zarzucała FIFA (federacja włączyła się w organizację turnieju razem z MKOL) niezbyt precyzyjne określenie statusu amatora. A może Brytyjczycy bali się, że znowu odpadną już po pierwszym meczu? Nie było także Niemiec, Austrii, Danii czy Norwegii, które odgrywały wiodące role na wcześniejszych turniejach. Był za to dość egzotyczny debiutant – reprezentacja Urugwaju.

Piłkę nożną do Ameryki Południowej (polecamy wspaniałą książkę o historii piłki nożnej w Argentynie) przywieźli oczywiście Brytyjczycy, ale szybko zaczęła ona tam żyć swoim życiem. Od 1916 r. rozgrywano Copa America (najstarsze mistrzostwa kontynentu w piłce nożnej na świecie) – Urugwaj zdobył puchar w 1916, 1917, 1920 i 1923. W międzyczasie dwa razy wygrywała Brazylia i raz Argentyna. „Urusi” byli więc najlepsi w Ameryce Południowej, ale czy to mogło zrobić jakiekolwiek wrażenie w Europie?

„Amerykańska” premiera olimpijska futbolistów miała wręcz nieprawdopodobny przebieg. Wyobraźmy sobie, że przyjeżdża drużyna z kraju, którego nikt pod względem sportowym nie traktował poważnie, bo niby dlaczego miałby cenić przybyszów z tak daleka? „Urusi” przepłynęli jednak transatlantykiem ocean, a na paryskich boiskach, ku zaskoczeniu świata, nie mieli sobie równych. Jedyny reprezentant regionu AmSud kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa, budząc podziw i uznanie sportową sztuką. (Andrzej Gowarzewski, „Piłkarska America”, t. 46 Encyklopedii Piłkarskiej FUJI, s. 43)

A trzeba dodać, że Urugwaj wcale nie zagrał w najsilniejszym składzie – zabrakło graczy Penarolu Montevideo, którzy przed turniejem wystąpili z federacji. Ze względu na dużą liczbę uczestników zmagania rozpoczęły się od 1/16 finału. Urugwaj na „dzień dobry” rozgromił nie taką przecież słabą Jugosławię 7:0. Mecz obserwowało zaledwie tysiąc widzów, jednak w 1/8 finału było ich już 5 tysięcy, kiedy to „Urusi” bez większych problemów odesłali do domu USA (3:0). Największą niespodzianką tej fazy była porażka Węgrów z Egiptem 0:3 (a nam się wydawało, że odpadliśmy po meczu z mocnym rywalem…). W ćwierćfinale los skojarzył Urugwaj z Francją. Na stadionie pojawił się komplet widzów (40 tysięcy). Grali co prawda gospodarze, ale i opowieści o wspaniałym technicznym futbolu przybyszy znad La Platy były coraz powszechniej znane. Francuzi ulegli aż 1:5, ale gorycz porażki wynagrodził im pokaz futbolu z innego świata w wykonaniu Urugwajczyków. Najcięższą przeprawę ekipa trenera Ernesto Figoliego miała w półfinale z Holendrami. Dopiero w 81. minucie Hector Scarone zdobył zwycięską bramkę na 2:1. Trzeba jednak dodać, że przewaga Urugwaju w drugiej połowie była miażdżąca, ich bramkarz właściwie nie miał okazji dotknąć piłki. W drugim półfinale Szwajcaria pokonała Szwecję 2:1. Finał był jednak jednostronnym widowiskiem – komplet rozentuzjazmowanej publiczności oglądał łatwy triumf Urugwaju 3:0.

finał VII letnich IO w piłce nożnej – Paryż, 9 czerwca 1924 r.
URUGWAJ – SZWAJCARIA = 3:0 (1:0)
1:0 – Pedro Petrone 9′
2:0 – Pedro Cea 65′
3:0 – Angel Romano 82′

Urugwaj w 1924 roku nie tylko podbił futbolowy świat, ale też zdobył serca miejscowych kibiców. Po meczu finałowym piłkarze zrobili rundę honorową z flagą Urugwaju i Francji wokół stadionu, na którym rozgrywany był finał olimpijski. To oczywiście spotkało się z dużym aplauzem wśród miejscowych fanów. Pewnie trochę głupio było w tym momencie organizatorom, którzy zapomnieli umieścić flagi Urugwaju na jedwabnej szarfie, która miała upamiętniać zmagania olimpijczyków w 1924 roku.

Europejczycy zakochali się w południowoamerykańskim futbolu do tego stopnia, że rok później masowo zapraszano tamtejsze kluby na tournée po Starym Kontynencie. Przyjeżdżały nie tylko ekipy z Urugwaju, ale też z Argentyny i Brazylii. Taki Nacional Montevideo przebywał za oceanem przez sześć miesięcy, rozgrywając w tym czasie 38 spotkań, na które średnio przychodziło 30 tysięcy widzów. Warto odnotować, że Urugwajczycy przegrali w tym czasie zaledwie pięć spotkań – możemy przeczytać w artykule Grzegorza Ignatowskiego.

W walce o trzecie miejsce potrzebne było rozegranie aż dwóch meczów. Ostatecznie Holandia musiała uznać wyższość Szwecji i nie zdobyła czwartego brązu z rzędu.

Argentyński pościg 

Po powrocie do Ameryki Urugwaj po raz piąty wygrał Copa America. Argentyna chciała jednak za wszelką cenę udowodnić, że nie jest gorsza od sąsiadów z drugiej strony zatoki La Plata. W 1925 r. Urugwaj nie wziął udziału w Copa America (zwycięstwo Argentyny nie było więc „pełne”), a rok później Jose Nasazzi i spółka znów byli najlepsi. Jednak w 1927 r. Argentyna wreszcie pokonała „Urusów”. Kolejne starcie miało mieć miejsce na olimpiadzie w Amsterdamie – na oczach całego świata. FIFA uznawała olimpijskie boje za amatorskie mistrzostwa świata, ale w coraz większej ilości krajów pojawiało się zawodowstwo. Dlatego też wiele federacji nie wysłało do Amsterdamu swoich reprezentacji, a Wielka Brytania w ogóle wystąpiła z FIFA. Z tego powodu światowa federacja postanowiła zorganizować własne mistrzostwa świata (FIFA World Cup), gdzie mogli grać wszyscy piłkarze bez względu na status. Stało się więc jasne, że turniej piłkarski w Amsterdamie to będą ostatnie nieformalne mistrzostwa świata w futbolu. Oprócz broniącego tytułu Urugwaju i pragnącej ich zdetronizować Argentyny do Holandii przybyła także reprezentacja Chile, która jednak odpadła już w pierwszym meczu po porażce z Portugalią 2:4. Był to jedyny mecz w fazie 1/16 finału, ponieważ do turnieju zgłosiło się tylko 17 drużyn.

W 1/8 Urugwaj męczył się znowu z Holandią (wygrana 2:0), natomiast Argentyńczycy rozbili w pył Stany Zjednoczone 11:2. W ćwierćfinale znowu dużo lepsze wrażenie zrobili przodkowie Maradony i Messiego, wygrywając po fascynującym meczu z Belgią 6:3. Urugwaj po brutalnej walce pokonał Niemców 4:1. Niespodzianką była obecność w „czwórce” Egiptu, który pokonał Portugalię 2:1. Stawkę uzupełnili Włosi – w powtórzonym meczu wygrali z Hiszpanią 7:1 (już bez zawodowca Ricardo Zamory w bramce). W półfinałach łatwiej miała Argentyna, która wylosowała Egipt – gładko zwyciężyła 6:0. Urugwajczycy mieli niezwykle ciężką przeprawę z Włochami, ale zwyciężyli 3:2. W korespondencyjnym pojedynku lepiej więc prezentowali się Argentyńczycy.

finał VIII letnich IO w piłce nożnej – Amsterdam, 10 czerwca 1928 r.
URUGWAJ – ARGENTYNA = 1:1 (1:0, 1:1)
1:0 – Pedro Petrone 23′
1:1 – Manuel Ferreira 60′

powtórka – Amsterdam, 13 czerwca 1928 r.
URUGWAJ – ARGENTYNA = 2:1 (1:1)
1:0 – Roberto Figueroa 17′
1:1 – Luis Monti 28
2:1 – Hector Scarone 73′

W finale więcej szans dawano pięknie grającej Argentynie, która miała zresztą łatwiejszą drogę do finału. Argentyńczycy przeważali długimi momentami, ale finał mimo dogrywki nie wyłonił zwycięzcy. O drugim złocie dla Urugwaju zadecydowała „lepsza ławka rezerwowych”. W rozegranym 72 godziny później powtórzonym finale Urugwajczycy wymienili aż pięciu graczy, którzy w niczym nie ustępowali tym, których zmienili. Argentyna zmieniła tylko jednego. Znów Andrade i Nasazzi kapitalnie pokierowali grą swych kolegów. Gol Scarone na kwadrans przed końcem rozstrzygnął. Urugwaj obronił mistrzowski tytuł. (Krzysztof Mecner, „Futbol na igrzyskach”, s. 41-42)

W meczu o 3 miejsce Włosi rozgromili Egipt 11:3. Wkrótce to oni przejęli prymat w światowym futbolu, wygrywając MŚ w 1934 i 1938 oraz olimpiadę w 1936 r. Wzięli też do składu dwóch srebrnych medalistów z Amsterdamu – Luis MontiRaimundo Orsi byli jednymi z wielu oriundi w historii, czyli Latynosami o włoskich korzeniach, którzy zdecydowali się na grę w reprezentacji kraju przodków. Ostatnim był Mauro Camoranesi, mistrz świata z 2006 r. Urugwaj nie zachwycał już tak jak cztery lata wcześniej, ale zdołał potwierdzić swój prymat. Argentynie niewiele zabrakło, aby powstrzymać sąsiadów. Zrehabilitowała się już rok później, zwyciężając w Copa America (Urugwaj był dopiero trzeci). W 1930 r. odbyły się mistrzostwa świata i znowu prym wiodły dwie świetne ekipy z Ameryki Południowej. Od tego czasu właśnie mundial to najbardziej prestiżowy turniej, w którym grają najlepsi futboliści na świecie. Na olimpiadzie w Los Angeles w 1932 r. w ogóle nie grano w piłkę.

Argentyna jednak zdołała dorównać „Urusom” wiele lat później – zdobyła złoto olimpijskie w 2004 i 2008 r. To drugie z Leo Messim w składzie.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Przy pracy nad tekstem korzystałem z następujących publikacji:

  • Andrzej Gowarzewski, Piłkarska America, t. 46 Encyklopedii Piłkarskiej FUJI, Katowice 2014.
  • Krzysztof Mecner, Futbol na igrzyskach, Katowice 2014.
  • Zbigniew Rokita, Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium, Wołowiec 2018.
  • Stefan Szczepłek, Moja historia futbolu, t. 1 „Świat”, Warszawa 2007.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...