P rzez ostatnie lata piłkarski rynek totalnie oszalał. Kwoty, które płacone są za piłkarzy przyprawiają wielu przeciętnie zarabiających ludzi o zawroty głowy. Latem 2017 roku do granic absolutnego absurdu posunęło się PSG, płacąc Barcelonie za Neymara 222 miliony euro. Wobec tego transfery za kwoty przekraczające 100 milionów euro nie zrobią na nikim w najbliższym czasie już większego wrażenia. Z drugiej strony w pamięci kibiców pozostały znakomite transfery przeprowadzone za niewielkie kwoty lub też całkowicie za darmo. Podkreślają one kunszt dyrektorów sportowych, którzy potrafią wykorzystywać rynkowe okazje. W ten sposób ubiegają konkurencję w walce o piłkarza, który za grosze może stać się legendą klubu, lub zostać sprzedany z wielkim zyskiem wspomagającym klubowy budżet. W historii futbolu obserwowaliśmy również wiele transferów, kiedy to formą zapłaty nie były wcale pieniądze. Co powiedzielibyście na zakup piłkarza za jedzenie lub też alkohol? Na takie oryginalne pomysły wpadało wielu piłkarskich działaczy.
Na przystawkę – Kenneth Kristensen i owoce morza
Naszą przygodę po absurdalnych transferach zaczniemy od Norwegii. Napastnik Kenneth Kristensen rozegrał w 2002 roku niezły sezon w Vindbjart, gdzie strzelił 14 bramek. Właściciel klubu Vidar Ulstein miał jednak pewne obiekcje co do piłkarza. Zarzucał mu zbyt lekkie podejście do swojej pracy. Wskazywał, że w czasie lata Kristensen spędzał mnóstwo czasu w Flekkeroy (port rybacki na wyspie u południowego wybrzeża Norwegii), gdzie zajadał się krewetkami. Właśnie z tymi owocami morza, związana jest historia tego transferu. Kristensen został sprzedany do Flekkeroy IL, a więc klubu ze wspomnianej wyspy. Nie doszło jednak do przelewu gotówki tylko do transportu krewetek. Napastnik został bowiem wytransferowany za 75 kg tych owoców morza. Skąd ta liczba? Tyle bowiem dokładnie ważył Kristensen. Oba kluby występowały wtedy w trzeciej lidze norweskiej.
Nie miałem pojęcia, czy był to żart, czy też śmiertelnie poważna propozycja. Właściciel Vindbjart powiedział, że prawda leży pośrodku, ale pewne było to, że potrzebne im są krewetki. Nie było problemu, ponieważ tego towaru mamy pod dostatkiem – wyjaśnił właściciel Flekkeroy IL Rolf Guttormsen.
Robiąc dokładne wyliczenia, wyszło na to, że każda bramkę Kristensena z poprzedniego sezonu była warta 535 g krewetek. Jakże kapitalny deal ubiliby działacze Vindbjart, gdyby mieli w swoim składzie, a następnie wystawili na sprzedaż Adebayo Akinfenwę. Dla niewtajemniczonych powiem krótko, że Anglik ze względu na swoją posturę określany jest przez niektórych jako „Bestia futbolu”. Poniżej zamieszczam jego fotografię, która rozwieje już wszelkie wątpliwości.
Nie wiadomo niestety, jak duża ilość zjedzonych skorupiaków wpłynęła na formę strzelecką piłkarza. Mamy jednak informacje mówiące o tym, że w kolejnym sezonie Flekkeroy zajęło drugie miejsce w lidze, a Vindjart piąte. Historia Kristensena nie była jedynym przypadkiem w norweskiej piłce, kiedy to losy piłkarza były powiązane stricte z jedzeniem. W 2005 roku Bard Erik Olsen, który występował wcześniej w pierwszej lidze norweskiej, powrócił z emerytury, aby zagrać dla piątoligowego Tronviku. Okazało się, że zgodził się to robić w zamian za darmową pizzę otrzymywaną raz w tygodniu.
Danie główne – Ion Radu i mięsna transakcja w Rumunii
W porównaniu do transferu Kristensena teraz możemy śmiało powiedzieć, że przejdziemy do transakcji ciężkiego kalibru. CS Jiul Petrosani spadło w 1998 roku z pierwszej ligi rumuńskiej. Klub znalazł się w trudnej sytuacji finansowej i miał spore problemy, aby spieniężyć część piłkarzy, co wpłynęłoby na klubowy budżet. Właściciel nie poddawał się jednak i wyszedł z inicjatywą, która zaskoczyła na pewno mnóstwo osób. Pomocnik Ian Radu został sprzedany do czwartoligowej wówczas Chimii Ramnicu Valcea za dwie tony wołowiny i wieprzowiny. Otrzymane mięso zostało sprzedane, a zysk wystarczył do pokrycia płac pozostałych piłkarzy Petrosani. Pozostaje więc pytanie, czy tak naprawdę klub nie zorganizował dzięki temu olbrzymiego grilla. Kwestia tego, czy Radu był wart tak dużej ilości mięsa jest bardzo dyskusyjna. Po jego transferze Valcea miała dalej mnóstwo problemów zarówno w kwestii czysto piłkarskiej jak i pozyskiwaniu funduszy, które nie były oparte na mięsie. Po sześciu latach błądzenia po najniższych szczeblach rumuńskiej piłki klub zbankrutował i został rozwiązany.
Czas na alkoholową popitkę – Ernie Blenkinsop
W naszym transferowo-kulinarnym tekście nie może zabraknąć również miejsca na napój. Nie będziemy się szczypać i będzie to od razu alkohol. Kolejna historia dotyczy młodego Erniego Blenkinsopa, który był synem górnika z Barnsley w Anglii. Pracował on pod ziemią na pełen etat, a w piłkę grał dorywczo w weekendy w barwach lokalnej drużyny Cudworth United Methodists. W 1921 Blenkinsop został zauważony przez działaczy Hull City, które występowało wtedy w drugiej lidze angielskiej. Tygrysy bardzo chciały pozyskać młodego zawodnika, ale zdecydowanie nie były skłonne wydawać na niego pieniędzy. Ostatecznie jednak transakcja zamknęła się w beczce piwa, do której Hull dorzuciło jeszcze 100 funtów. Trunek sprawił oczywiście, że pozostali piłkarze Cudworth tęsknili za Blenkinsopem już „trochę” mniej. Chociaż młodzieniec zaliczył w barwach Tygrysów tylko kilka występów, to zdołał przekonać do siebie Sheffield Wednesday, które zapłaciło już za niego prawdziwe pieniądze. Tam Anglik rozwinął skrzydła, podnosząc swój zespól z dna drugiej ligi. Ostatecznie zdołał nawet pięciokrotnie zakładać kapitańską opaskę. W 1934 Liverpool kupił go za 5 tysięcy funtów. W przedwojennych cenach stanowiło to wartość 60 tysięcy litrów piwa (ponad 200 beczek). Trzeba więc przyznać, że syn górnika z Barnsley zaliczył duży awans sportowy, porównując to z jego pierwszym transferem za tylko jedną beczkę!
Rumunia część druga – Marius Cioara i jego kiełbasiany transfer
Kiełbasa – z ogniska, z grilla, na domowy obiad czy też jako przekąska w barze to jeden z najpopularniejszych posiłków na całym świecie. Wszystko wydaje się to oczywiste. No, chyba że jesteśmy w Rumunii… 8 lat po mięsnym transferze Iona Radu, we wspomnianym kraju po raz drugi doszło do dziwacznej sytuacji na piłkarskim rynku. Tym razem w roli głównej wystąpił obrońca Marius Cioara, który przeniósł się z drugoligowego UT Arad do Regal Hornia, które występowało w tamtym momencie na czwartym poziomie rozgrywkowym. Wartość transferu wyniosła 15 kg kiełbasy. Jeśli więc wcześniej wspomniany Kenneth Kristensen był wart ilości krewetek, które równoważyły wagę jego ciała, to transakcja dotycząca Cioary wyniosła jedynie równowartość prawej nogi Norwega. Warto również odnotować, że wartość zawartej umowy była 120-krotnie mniej mięsna niż masa ciała rumuńskiego obrońcy. Upokorzony formą transferu Cioara zdecydował się przejść na emeryturę dzień po tym, gdy transakcja doszła do skutku. Przedstawiciele Regal Hornia byli oczywiście oburzeni tym faktem. Zażądali zwrotu opłaty transferowej, ale do dziś nie wiadomo czy ją otrzymali.
Straciliśmy dobrego gracza oraz żywność dla naszego zespołu na cały tydzień – powiedział rzecznik poszkodowanego klubu.
Po zakończeniu kariery Cioara przeniósł się do Hiszpanii, gdzie został farmerem. Nie wiadomo jednak czy zajął się hodowlą wieprzowiny.
Na deser – Hugh McLenahan, czyli pomocnik w cenie 3 zamrażarek lodów
Po przystawce, daniu głównym i wypiciu napoju musi przyjść pora na deser. Kto z nas nie lubi lodów? Uszczęśliwiają szczególnie dzieci, ale potrafią również często poprawiać humor dorosłym. A gdyby tak za ich dużą ilość kupić piłkarza? Na taki pomysł wpadł w 1927 roku Louis Rocca, który piastował stanowisko asystenta trenera Manchesteru United. Bohaterem tego transferu był pomocnik Hugh McLenahan. Anglik reprezentował barwy Stockport County, które w tamtym momencie miało ogromne problemy finansowe. Klub był już tak zdesperowany, że otworzył nawet bazar, dzięki któremu chciał wspomóc swój budżet. Rocca postanowił więc złożyć Stockport propozycję nie do odrzucenia. Jego rodzina prowadziła firmę produkującą lody w dzielnicy Newton Heath w Manchesterze. Wobec tego za McLenahana została złożona oferta w postaci 3 zamrażarek lodów gałkowych. Transfer doszedł do skutku, chociaż same negocjacje nie należały do łatwych. Stockport chciało bowiem otrzymać za swojego piłkarza również markowe lody Cornetto i Flake, ale działacze Czerwonych Diabłów byli nieugięci i postawili na swoim. Tak kapitalnej transakcji nie powstydziłby się pewnie sam Mino Raiola.
Nie wiemy jak duże były zamrażarki, a także ile miały w sobie lodów. Mój dziadek się z tego śmiał. To duża różnica w stosunku do szalonych pieniędzy, które wydawane są na zawodników w dzisiejszych czasach – wyjawił wnuk piłkarza Geoff Rushton.
Gdyby w 2009 roku Real Madryt zaproponował za Cristiano Ronaldo nie 94 miliony euro, a lody Magnum to klub z czerwonej części Manchesteru otrzymałby aż 96 milionów sztuk tych słodkości. Jaką karierę w United zrobił McLenaham? Niestety dosyć proporcjonalną do wysokości kwoty transferu. Na jego usprawiedliwienie można dodać fakt, że trafił w trudną erę „Czerwonych Diabłów”. Pomocnik spędził na Old Trafford dekadę, w której czasie zanotował 116 meczów. Jak można domyślić się z przedstawionych liczb, nigdy nie stał się piłkarzem pierwszego składu. United sprzedali go do Notts County. Niestety w momencie rozstania nie otrzymał żadnych lodów, które mogłyby osłodzić jego tęsknotę za Manchesterem.
Zawsze podobała mi się ta historia o lodach. Jest ona częścią folkloru United. Myślę, że była to tylko jedna z ciekawych spraw, które miały miejsce w tamtym czasie. Transfery były dużo łatwiejsze do przeprowadzenia w porównaniu do tego co mamy dzisiaj. Niektóre aktualne kwoty są tak absurdalne jak właśnie sprzedaż piłkarza za lody – powiedział Cliff Butler zajmujący się historią klubu z Old Trafford.
W tekście zostało oczywiście przedstawionych zaledwie kilka nietypowych form opłacenia piłkarskich transferów. Kreatywność działaczy bardzo często nie znała żadnych granic. Kluby były w stanie się dogadać również co do opłat w postaci piłek, zestawu koszulek, dresów, bramek czy też 40 litrów farby. Znany jest także bardzo radykalny przypadek z Rumunii (to chyba nie zaskoczenie, że akurat stamtąd) kiedy to Cornel Rasmerita właściciel klubu Minerul zażądał za swojego bramkarza… założenia gazociągu w miejscowości skąd pochodziła jego drużyna. Ten fakt nie może jednak tak bardzo dziwić kiedy uświadomimy sobie, że był on także burmistrzem tamtego miejsca. Miejmy jednak nadzieję, że kwestie polityczne nie będą w przyszłości aż tak mocno łączyć się z okienkiem transferowym.
MATEUSZ SZTUKOWSKI
PRZECZYTAJ TAKŻE:
- Skradziona Złota Piłka – dlaczego Raul nie wygrał plebiscytu „France Football” w 2001 r.?
- Górnik Zabrze – Stal Mielec. Historia ligowego klasyku w czasach świetności
- Upadek i upokorzenie – jak Anglia przyjęła zatrudnienie pierwszego zagranicznego selekcjonera
- Gol z połowy, rywalizacja spadkowiczów, historia klubowych ikon – reminiscencje po meczu Resovii z Podbeskidziem Bielsko-Biała
- Sukces Pasiaków i wspomnienie pucharowych triumfów Kolejorza – reminiscencje po meczu Resovii z Lechem Poznań