Niezwykła historia FC Parmy

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

FC Parma to jeden z najbardziej utytułowanych w europejskich pucharach klub we Włoszech. Gialloblu, zdobywając ważne klubowe trofea na Starym Kontynencie, trafili na czołówki gazet i zapisali się na kartach historii futbolu. Dziś, kilkanaście lat po zakończeniu złotej ery, znów jest o nich głośno. Tym razem jednak za sprawą zbliżającego się, nieuchronnego upadku, którego widmo ciąży nad zespołem od kilku miesięcy. Parmy nie da się już uratować, jednak cień nadziei na powrót Ducali do wielkiego futbolu daje to, że ponad pół wieku temu zespół ten przeszedł już reinkarnację, dzięki której dostał szansę poważnego zaistnienia w klubowej piłce nożnej. Poznajcie niezwykłą historię FC Parmy!

FC Parma „narodziła się” 27 lipca 1913 roku jako Verdi FCB. Nietypowa nazwa klubu wiązała się z osobą włoskiego kompozytora, Giuseppe Verdiego, będącego ikoną miasta, a drużyna piłkarska miała być hołdem i żywym pomnikiem dla jego dokonań. Bardzo szybko jednak do użycia wprowadzono nazwę Parma Football Club, pod którą zespół funkcjonuje po dziś dzień. W przedwojennej Italii futbol rozkwitał, w tym okresie powstało wiele klubów, które miały okazję mierzyć się ze sobą w licznych pucharach i oczywiście w mistrzostwach Włoch. Parma nie należała wtedy do najlepszych ekip, a rozwój klubu zastopował wybuch pierwszej wojny światowej. Po jej zakończeniu zespół z Reggio Emilia-Romania zadebiutował w rozgrywkach ligowych, ale bez powodzenia. Ostatniego dnia 1922 roku prawnik i prezes Gialloblu Ennio Tardini położył kamień węgielny pod budowę stadionu Parmy, który został nazwany jego imieniem po przedwczesnej śmierci w wieku 45 lat. W zamyśle miał on być areną, która w przyszłości będzie gościć zespoły włoskiej ekstraklasy.

Czytaj: Sukcesy wykute w serach i jogurtach – Parma z lat 90.

Cel ten bardzo szybko udało się zrealizować: w sezonie 1924/1925 Ducali po raz pierwszy w historii awansowali do Serie A, jednak ich przygoda w ekstraklasie trwała zaledwie rok. W tym samym roku Crociati zajęli przedostatnie miejsce w tabeli i spadli do Prima Divisione – poprzednika Serie B, czyli drugiej ligi włoskiej. Po kilku latach Parma po raz kolejny spadła o poziom niżej. Grając w Serie C radziła sobie przeciętnie, w końcu podjęto jednak próbę powrotu na zaplecze ekstraklasy, co klubowi z Tardini udało się po ponad dekadzie. Mozolna wędrówka w górę, a raczej tułaczka pomiędzy trzecią a drugą ligą, nie miała jednak końca. Zdawało się, że Gialloblu nigdy nie staną się klasowym zespołem, który z powodzeniem mógłby konkurować z innymi wielkimi markami na Półwyspie Apenińskim. Parma wciąż była bardziej znana jako miasto sławnych artystów, a także włoska stolica serów i szynki. Nic nie zapowiadało sportowych sukcesów Criociati, którzy ponownie awansowali do Serie B. W ataku Ducali błyszczeli wówczas dwaj Czesi: Čestmír Vycpálek i Július Korostelev, ale prawdziwą gwiazdą zespołu był Ivo Cocconi, który w barwach Parmy rozegrał 308 spotkań (do tej pory niepobity rekord) i stał się jedną z legend tego klubu. Gialloblu zaczęli obiecująco – od zajęcia 9. miejsca w lidze, co oznaczało zarazem największy sukces w dotychczasowej historii klubu. Później jednak było już tylko gorzej.

Dziesięć lat spędzonych na ostatnich miejscach w tabeli Serie B i ponowna degradacja były początkiem poważnych problemów. Spadek do Serie C nie był chwilowym balansem na granicy maksymalnych i minimalnych możliwości, a początkiem zjazdu po równi pochyłej wprost do czwartej ligi. Klubowi brakowało pieniędzy, by móc nawiązać rywalizację z innymi drużynami. Kilka lat później, w roku 1969, po kompromitującym 14. miejscu w Serie D i ciążącej na Parmie sprawie sądowej, w której Gialloblu zostali postawieni w stan likwidacji, ówczesny prezydent Giuseppe Agnetti ogłosił rozwiązanie klubu. Kilka miesięcy później tradycje, barwy i zadłużenie Crociati wraz z licencją przejęło AC Parmese, które po roku przekształciło się w AC Parma. Ponowne „narodziny” były początkiem nowej, lepszej historii Ducali; powoli budowali oni swoją pozycję we włoskiej piłce. Parma w ciągu pięciu lat awansowała do Serie B, ale ostatecznie znów z niej spadła. Gialloblu nie pomógł nawet Cesare Maldini, który jako trener na krótko wprowadził zespół do drugiej ligi pod koniec lat 70. Pierwszoplanowym zawodnikiem Crociati był wówczas Carlo Ancelotti; dziesięć lat później zdobył brązowy medal mistrzostw świata, a dziś jest uznawany za jednego z najlepszych szkoleniowców globu. Co ciekawe, Carlo wrócił na Stadio Tardini i z ławki trenerskiej doprowadził Ducali do wicemistrzostwa Italii. Ostatecznie Parma „uwolniła się” od trzeciej ligi w 1986 roku. Po blisko 18 latach od ponownego założenia klubu coś ruszyło do przodu. Machina zaczęła się rozpędzać, a kulminacyjnym momentem było zatrudnienie Nevio Scali.

Scala okazał się mistrzem trenerskiego fachu. Już w pierwszym roku pracy wywalczył historyczny awans do Serie A. Wtedy wszystko się zmieniło – Parma z nieznanego kopciuszka urosła do rozmiarów krajowej potęgi. Wszystko za sprawą miliardów rodziny Tanzich, właścicieli firmy Parmalat, czyli potentata w branży spożywczej. Premierowy sezon we włoskiej ekstraklasie Gialloblu zakończyli na niezwykle wysokim, piątym miejscu. Dzięki temu zaściankowa drużyna, która jeszcze 20 lat temu grała w czwartej lidze, wkroczyła na europejskie salony. W sezonie 1991/1992 Crociati sięgnęli po pierwsze krajowe trofeum – wygrali Puchar Włoch. Do klubu ściągano kolejne gwiazdy mające spełnić marzenie Tanzich: zdobyć mistrzostwo kraju. Kolejny rok przyniósł pierwszy europejski triumf, a mianowicie zwycięstwo w Pucharze Zdobywców Pucharów. Czołowym strzelcem został Kolumbijczyk Faustino Asprilla, stając się idolem kibiców Ducali.

Czytaj: Faustino Asprilla – kolumbijska Ośmiornica

Parma zajęła trzecie miejsce w lidze, ale to nie zadowoliło właścicieli Parmalatu, którzy wydali kolejne miliony na zakup m.in. Gianfranco Zoli. Naszpikowana gwiazdami ekipa ze Stadio Tardini wciąż jednak przegrywała walkę z Juventusem, Lazio czy też Milanem i nawet zdobycie Superpucharu Europy, a także awans do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, nie były w stanie zaspokoić ambicji Tanzich. Niepowodzenia na krajowym podwórku skutecznie nadrabiano w Europie. Gialloblu nie udało się zajść daleko w rozgrywkach Ligi Mistrzów, ale Puchar UEFA stał się ich szansą na wylanie frustracji. Po kolejnej porażce w lidze z Juventusem Crociati ograli Starą Damę i sięgnęli po to trofeum po raz pierwszy w historii. Rok później, po zajęciu zaledwie szóstego miejsca w lidze, zespół opuścił Nevio Scala, a jego miejsce zajął Carlo Ancelotti.

Był to początek końca wielkiej Parmy. Wprawdzie na przestrzeni lat skład stawał się coraz silniejszy: do Gialloblu dołączyli m.in. Fabio Cannavaro, Lilan Thuram, Hernan Crespo czy wychowanek Gianluigi Buffon (wcześniej przez szatnię przewijali się również Christo Stoiczkow i Fernando Cuoto), ale Ancelotti poniósł dwie bolesne porażki. W sezonie 1996/1997 Crociati bardzo szybko pożegnali się z pucharami, a w lidze zajęli drugie miejsce – znów tuż za plecami Juventusu. Turyńska zmora była największym utrapieniem Parmy w latach 90. i główną przyczyną porażek tego klubu. Chociaż w przypadku Ducali pojęcie porażki ma dwa znaczenia. Dla zespołu z niewielkiego miasta, który w imponującym stylu wspiął się na poziom ekstraklasy, wicemistrzostwo Włoch było wielkim sukcesem. Oczywiście, można było żałować, że z tak bogatą kadrą nie udało się wygrać Serie A, jednak nikt prócz Tanzich nie miał z tym problemu. Dopóki jednak zamożna rodzina pociągała za sznurki, dopóty nie liczyło się nic prócz Scudetto. Cel ten nigdy nie został zrealizowany. Być może z powodu nieustannie ciążącej na piłkarzach presji, paraliżującej ich w najważniejszych momentach sezonu? Ancelotti zdołał utrzymać posadę przez zaledwie dwa lata, tracąc pracę po zajęciu szóstego miejsca na koniec rozgrywek w latach 1997/1998. Jego następca, nieznany szerszej publice Alberto Malesani, dysponując najsilniejszą w historii Parmy kadrą, po raz drugi wygrał Puchar UEFA, a także Puchar Włoch (później również Superpuchar), ale w lidze zajął czwarte miejsce z ogromną, piętnastopunktową stratą do mistrza – Milanu. Dwa kolejne lata nie przyniosły nowych skarbów do klubowej gabloty i drużynę objął legendarny Arrigo Sacchi. Pomimo ręki mistrza Gialloblu coraz częściej spisywali się poniżej oczekiwań. Winę za słabe wyniki ponosili kolejni szkoleniowcy, którzy byli zmieniani niczym rękawiczki. W przeciągu dwóch lat na ławce trenerskiej Parmy zasiadało 5 różnych trenerów. Ostatni ,Pietro Carmigiani, uratował zespół przed spadkiem (10. miejsce w lidze) i na pocieszenie wygrał Puchar Włoch.

Rodzina Tanzich, zawiedziona swoimi inwestycjami, zdecydowała się na rewolucję. Parma sprzedała swoje największe gwiazdy, zatrudniła na stanowisku trenera Cesare Prandelliego i dała mu kadrę pełną młodych, nieoszlifowanych diamentów. Wśród nich byli m.in. Adriano, Sebastien Frey, czy Adrian Mutu.

Czytaj: Adrian Mutu. Ścieżka na szczyt wciągnięta nosem

Ta swoista mieszanka wybuchowa w połączeniu ze zmysłem taktycznym Prandelliego przyniosła nieoczekiwany sukces. Gialloblu zakończyli sezon na piątym miejscu w tabeli i z optymizmem spoglądali w przyszłość. Wtedy jednak nastąpił niespodziewany krach. Prokuratura dobrała się do właścicieli klubu, a na jaw wyszły brudne interesy Tanzich, co doprowadziło do bankructwa Parmalatu. Crociati pozbawieni głównego sponsora niespodziewanie powtórzyli sukces sprzed roku, ale szybko okazało się, że klub stał się niewypłacalny. Dzięki „drugiemu odrodzeniu” i zmianie nazwy na Parma FC, Gialloblu przystąpili do kolejnych rozgrywek. Ducali z roku na rok tracili najważniejszych graczy i potencjał kadrowy zespołu stawał się coraz słabszy, co miało swe odzwierciedlenie w wynikach meczów ligowych. W Europie Parma szła jak burza – grający niemal w całości rezerwowym składem włoski zespół dotarł aż do półfinału rozgrywek o Puchar UEFA, w których przegrał z CSKA Moskwa. Zupełnym kontrastem do świetniej europejskiej Parmy była Serie A, w której utrzymanie Crociati zapewnili sobie dopiero dzięki heroicznej walce w rewanżowym meczu barażowym z Bolonią. W 2007 roku klub kupił bogaty biznesmen z Brescii, Tomasso Girardi. Włoch wprowadził wiele zmian, ale nie uchronił Gialloblu przed spadkiem do drugiej ligi, który nastąpił rok później.

Po krótkiej banicji w Serie B Parma wróciła na salony. Tym razem nie miała tak mocarnych planów, jak przed dwudziestoma laty, ale rola ligowego średniaka w pełni im wystarczała. Przez szatnię znów przewijały się gwiazdy, tym razem nieco mniejszego formatu, a także zawodnicy, którzy dzięki grze w Crociati dopiero zyskiwali sławę. Do takich należeli m.in. Sebastian Giovinco czy Amauri. Girardi stał się ulubieńcem kibiców, świetnie wykonywał swoją pracę, a powrót najlepszego strzelca w historii klubu – Hernana Crespo – wciąż uważany był za najlepszy transfer od czasu powrotu do ekstraklasy.

Gdy zdawało się, że wszystko jest na najlepszej, prostej drodze do sukcesu, nadszedł kolejny kryzys. Drużyna zakończyła sezon 2013/2014 na 6. miejscu w tabeli, co oznaczało powrót Parmy do europejskich pucharów. Piękny sen nie trwał jednak długo. Komisja licencyjna odkryła, że Gialloblu mają zaległości finansowe, które nie pozwalają na udział w rozgrywkach Ligi Europy. Początkowo jednak nikt nie wiedział, jak źle wyglądają finanse klubu. Zarząd zapewniał o niewielkim długu nieuregulowanym na czas, jednak w rzeczywistości chodziło o grube miliony, składające się na liczne długi Ducali. Blisko 150 milionów euro, zaległe pensje i brak pieniędzy na opłacenie rachunków za wodę czy prąd – tak tragicznie na Stadio Tardini nie było jeszcze nigdy. Dzięki pomocy ligowych rywali Gialloblu dograją sezon 2014/2015 do końca, jednak prawdopodobnie będzie to ostatni rozdział w historii Parmy, którą znamy. Wątpliwe, czy zespół zostanie dopuszczony do rozgrywek Serie B, bo o utrzymaniu w ekstraklasie fani krzyżowców mogą już zapomnieć. Co dalej? Wszystko wskazuje na to, że po ponad 50 latach od pierwszego odrodzenia nastąpi kolejny powrót do korzeni. Nie pomoże nawet reanimacja podobna do tej sprzed dekady, gdy klub pod nową nazwą kontynuował rozgrywki. Tym razem trzeba się cofnąć. Czy Parma zrobi krok w tył, aby się rozpędzić i wrócić do wielkiego futbolu? Miejmy nadzieję, że tak. Tragiczna historia Gialloblu pozostanie jednak na zawsze w sercach kibiców, nawet jeśli Crociati czeka ponowna tułaczka po niższych poziomach ligowych we Włoszech.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...

Przełamanie w starciu z liderem – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Weegree AZS Politechnika Opolska

Koszykarze OPTeam Energia Polska Resovii w meczu 9. kolejki Bank Pekao 1. Ligi podejmowali Weegree AZS Politechnikę Opolską. Spotkanie rozegrane zostało w przeddzień Święta...