Co można zrobić, by pokonać rywala w meczu piłkarskim? Dużo trenować i wybrać odpowiednią taktykę albo… użyć przeciw niemu czarów.
Tradycyjne ludowe wierzenia są bardzo mocno zakorzenione w wielu mieszkańcach Afryki. Ich ufność w siły nadprzyrodzone jest ogromna. Twierdzą, że juju – bo taką ogólną nazwę posiada ten ogół afrykańskich wierzeń i związane z nimi praktyki – ma potężną moc i może pomóc w realizacji istotnych planów, np. w osiągnięciu dobrych zbiorów albo w wyzdrowieniu z choroby. Piłka nożna też jest niebłahą sprawą, więc i tu juju znalazło swoje zastosowanie.
Ghański czarownik w pracyThe Ghanaian JUJU man worked wonders! Nigeria need to hire him pic.twitter.com/ObqvnNx1VK
— Daniel Chi 🇳🇬 (@ChiStrings) June 16, 2014
Podejrzana torba
W 1992 roku turniej o Puchar Narodów Afryki – po raz pierwszy w swojej historii – wygrała reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej. Iworyjczycy zdobyli trofeum, nie tracąc po drodze żadnego gola. Ich bramki strzegł wtedy Alain Gouaméné. Bronił tak dobrze, że w końcu zaczęto podejrzewać, iż posługuje się juju, by przeciwnicy nie mogli znaleźć na niego sposobu.
Alain Gouaméné🇨🇮 Happy birthday to former Ivorian goalkeeper Alain Gouaméné 🎂 pic.twitter.com/4qi36yMy8E
— CAF (@CAF_Online) June 15, 2020
Finałowym przeciwnikiem Wybrzeża Kości Słoniowej była Ghana ze znakomitym Anthonym Yeboahem w składzie. Czarne Gwiazdy w regulaminowym czasie nie zdołały strzelić gola Gouaméné.Same jednak teżzachowały czyste konto, więc o tym, kto zabierze puchar do domu, miały zdecydować karne. Przed konkursem „jedenastek” – ze względu na będącego w życiowej formie golkipera – delikatnym faworytem byli Iworyjczycy.
Kibice Ghany sądzili, że Gouaméné wspomaga się czarną magią. Ich uwagę przykuła sportowa torba, którą golkiper zawsze wrzucał do bramki. Podejrzewali, że właśnie w niej trzyma jakiś amulet lub fetysz. Postanowili więc, że wyślą małego chłopca, by ją ukradł. Rzeczywiście dzieciak wparował na boisko w przerwie przed karnymi i zabrał to, co miał zabrać. Fani Czarnych Gwiazd wiwatowali na cześć swojego bohatera, ale gdy wypatroszyli torbę, okazało się, że jest w niej tylko para rękawic bramkarskich oraz ręcznik.
W serii rzutów karnych dwóch Ghańczyków nie zdołało pokonać Gouaméné. Isaac Asare kopnął obok słupka, a Anthony Baffoe trafił w bramkarza. Słonie pomyliły się tylko raz i to one zwyciężyły w całym turnieju.
Konsorcjum szamanów
Czy na pewno Iworyjczycy zostali mistrzami Afryki bez pomocy sił nadprzyrodzonych? Wielu mieszkańców Wybrzeża Kości Słoniowej wierzy, że juju pomogło ich pupilom w triumfie. Ówczesny minister sportu tego kraju zatrudnił bowiem grupę szamanów, którzy dzięki swoim magicznym umiejętnościom mieli zapewnić reprezentacji Słoni przewagę nad rywalami.
Drużyna wygrała, ale polityk podobno odmówił zapłaty. Rozeźleni szamani rzucili więc klątwę na drużynę narodową. Reprezentacja przestała grać na miarę oczekiwań. A w Pucharze Narodów Afryki rozgrywanym w 2002 roku zajęła ostatnie miejsce.
W końcu sprawę zdjęcia klątwy w swoje ręce wziął minister obrony Wybrzeża Kości Słoniowej Moise Lida Kouassi. W 2002 roku udał się do szamanów juju z wioski Akradio, by błagać o przebaczenie i zaoferować zadośćuczynienie.
– Oferuję 2000 dolarów i butelkę alkoholu, aby wieś, dzięki spostrzegawczości swoich mędrców nadal pomagała republice, a w szczególności ministrowi sportu – powiedział polityk.
Wybrzeże Kości Słoniowej następny Puchar Narodów Afryki zdobyło dopiero w 2015 roku. Wcześniej, już po zdjęciu klątwy, zakwalifikowało się po raz pierwszy do mistrzostw świata.
Trójnogi pies
O tym, kto zostanie mistrzem Afryki w 1976 roku, miał zdecydować mecz między Gwineą i Marokiem. Nie był to klasyczny finał, ponieważ w decydującej fazie turnieju znalazły się cztery zespoły i grały one w jednej grupie systemem „każdy z każdym”. Tak się jednak złożyło, że w ostatnim spotkaniu imprezy miały się ze sobą zmierzyć dwie reprezentacje mające szanse na trofeum.
Marokańczycy przed decydującym meczem mieli na koncie 4 punkty, o 1 więcej niż Gwinejczycy. Do triumfu w mistrzostwach Lwom Atlasu wystarczał więc remis. Gwinea musiała wygrać.
Na Youtube bez problemu można znaleźć skrót z tamtego pojedynku. Niestety, na nagraniu nie ma momentu, o którym pisze południowoafrykański dziennikarz Thomas Kwenaite. Otóż, jak relacjonuje, w pewnym momencie na murawie pojawił się trójnogi czarny pies. Zawodnicy i sędziowie próbowali go złapać, ale zwierzę, mimo braku jednej łapy, z łatwością im umykało. W końcu schwytali go wojskowi.
Scena była nieco zabawna, ale nie dla Gwinejczyków. Uznali, że pod postacią psa na murawie pojawiła się wiedźma wysłana, by im przeszkodzić. Mocno się zdekoncentrowali i na cztery minuty przed końcem Marokańczycy strzelili im wyrównującego gola. Podobno zawodnicy Syli Nationale (przydomek gwinejskiej reprezentacji) padli na ziemię, krzycząc: „Ach, magia. Czarna magia!”.
W przekonaniu, że siły nieczyste stoją za ich nieszczęściem, Gwinejczyków utwierdził fakt, że do zdarzenia doszło, gdy słońce nad stadionem w Addis Abebie, gdzie rozgrywano spotkanie, zaczęło zachodzić. To był zły omen. Zło bowiem zawsze przychodzi po zachodzie słońca.
Kąpiele w miksturach
Zastosowanie juju nie zawsze jednak przynosi pożądany efekt. Przekonała się o tym reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej, która w 1984 walczyła o Puchar Narodów Afryki. Oczekiwania wobec drużyny były spore, ponieważ to właśnie Iworyjczycy byli gospodarzami tamtego turnieju.
Reprezentanci sił magicznych postanowili nieco wspomóc drużynę narodową. Weszli więc do hotelu, w którym mieszkała drużyna, rozbili tam obóz i zmusili zawodników do kąpieli w naczyniach wypełnionych jakimiś przedziwnymi miksturami. Rytuały nie pomogły. Wybrzeże Kości Słoniowej zajęło 3. miejsce w grupie, dając się wyprzedzić Egiptowi i Kamerunowi.
Krowa w ofierze
W połowie ostatniej dekady XX wieku ghański piłkarz Awudu Issaka wraz ze swoimi kolegami wygrał Mistrzostwa Świata do lat 17, które rozgrywano w Ekwadorze. Nic zatem dziwnego, że po młodego utalentowanego zawodnika zgłosił się Anderlecht. W Belgii nie było mu jednak dane robić kariery. Przeniósł się do Auxerre, gdzie też nie udało się przebić. W końcu, jeszcze przed 20 rokiem życia, trafił do TSV 1860 Monachium. Grał tam głównie w drużynie rezerw, ale miał nadzieję, że w końcu awansuje do pierwszego zespołu. Udało mu się. 8 maja 1999 roku zanotował 20-minutowy występ przeciwko Hamburgerowi SV w Bundeslidze. Potem jeszcze 2 razy usiadł na ławce i to byłoby na tyle, jeśli chodzi o piłkę na najwyższym szczeblu w Niemczech.
Ghańczyk wciąż jednak marzył o tym, że będzie gwiazdą niemieckich boisk. Uznał, że na jego drodze do szczęścia stoi… Thomas Hässler. Tak, ten sam Thomas Hässler, gwiazda Bundesligi, mistrz świata i Europy. Piłkarz był po prostu zbyt dobry. Młodzian z Afryki zaczął więc się modlić, aby Niemiec odniósł kontuzję, bo wtedy mógłby go zastąpić. – Zapłaciłem nawet za zabicie krowy w ramach krwawej ofiary, bym mógł zająć jego miejsce – stwierdził.
Na szczęście Hässler nie doznał urazu. Tylko krowa niepotrzebnie została zabita. – Moja rada dla wszystkich, którzy grają w piłkę: zamiast stosowania czarnej magii, pozwólcie, żeby wasz talent za was przemówił – powiedział szczerze.
Awudu Issaka (z prawej)Was in awe of Awudu Issaka at the 1995 World U17 in Ecuador. Today I met him again after a mighty long while. #Betway12thman pic.twitter.com/zF8GGN15W7
— Michael Oti Adjei (@OtiAdjei) February 26, 2020
Uzdrowiciel na liście płac
Memory Mucherahowa to jeden z najlepszych zimbabweńskich piłkarzy lat 90. XX wieku. Przez lata pełnił funkcję kapitana najpopularniejszej drużyny w kraju, Dynamos Harare. Karierę zakończył w 2001 roku. Kilkanaście lat później wydał książkę autobiograficzną. Przyznał w niej, że w DeMbare (przydomek Dynamos) juju było na porządku dziennym i miało ono nieraz większe znaczenie niż umiejętności zawodników. Wiara w siły nadprzyrodzone miała wpływać nawet na taktykę zespołu. – Przed każdym meczem konsultowaliśmy się z uzdrowicielem. Ja, jako kapitan, robiłem wszystko, co powiedział sangoma (lokalna nazwa uzdrowiciela – red.). Nie wiem, czy rzeczywiście to nam pomogło – wspomina Mucherahowa.
Zdanie sangomy było tak ważne, że mogło ono doprowadzić do zwolnienia trenera. W 1990 roku uzdrowiciel wskazał szkoleniowca Petera Nyamę winnym słabej postawy zespołu. Efekt? Nyama stracił pracę.
Innym razem szaman dokonał nacięć na palcach stóp piłkarzy Dynamos, by móc poprzez powstałe w ten sposób rany zadać im swoje „lekarstwo”. Uczynił to, a następnie kazał zawodnikom grać, mimo bólu spowodowanego tym „zabiegiem”.
Mucherahova potwierdza, że uzdrowiciele byli na klubowej liście płac.
Interwencja dyrektora
7 lutego 2000 roku w Lagos, największym mieście Nigerii, gospodarze walczyli z Senegalem o awans do półfinału Pucharu Narodów Afryki (PNA). Goście szybko, bo już w 7. minucie, wyszli na prowadzenie po golu Khalilou Fadigi. Super Orły zabrały się za odrabianie strat, ale bramka strzeżona przez Oumara Diallo była… jak zaczarowana. Tak właśnie pomyślał Kashimawo Laloko, dyrektor techniczny reprezentacji Nigerii. W drugiej połowie wbiegł na boisko i zabrał jakiś przedmiot przytwierdzony do słupka senegalskiej bramki. Miał być to talizman chroniący Lwy Terangi przed utratą gola.
Laloko oczywiście został wyrzucony na trybuny, ale po latach nie żałował tego, co zrobił. – Gdybym tego nie zrobił, przegralibyśmy – powiedział.
Gdy fetysz został zabrany, Julius Aghahowa w końcu znalazł sposób na Oumara Diallo. W dogrywce trafił jeszcze raz i to Nigeria znalazła się w półfinale.
W marcu 2021 roku Laloko zmarł. Afrykańskie media, wspominając go, przytoczyły nie tylko jego duże zasługi szkoleniowe dla nigeryjskiej piłki, ale także słynną interwencję podczas ćwierćfinału PNA 2000.
Kashimawo Laloko – bohater nigeryjskiej piłkiKashimawo Laloko: Exit of a talent developer | TheCable https://t.co/ghhgYgrkgc pic.twitter.com/n6vdl2d0dW
— TheCable (@thecableng) March 29, 2021
Aresztowana legenda
Kolejnym – po Nigerii – gospodarzem Pucharu Narodów Afryki było Mali. Przed półfinałem tamtego turnieju, który gospodarze mieli zagrać z Kamerunem, doszło do niemałego skandalu. Aresztowany został wówczas na oczach 50 tys. kibiców sam Thomas N’Kono, znakomity kameruński golkiper, który wówczas pełnił rolę asystenta pierwszego trenera reprezentacji Nieposkromionych Lwów. Legenda afrykańskiej piłki została oskarżona o próbę rzucenia uroku na stadion w Bamako, gdzie odbywał się wspomniany mecz. Schwytano go bowiem po tym, jak przeskoczył stadionowy płot i wszedł na murawę.
Aresztowanie N’Kono o mało co nie doprowadziło do incydentu dyplomatycznego. Ostatecznie ówczesny prezydent Mali Alpha Oumar Konare przeprosił Kameruńczyków za całe zajście. A sam legendarny zawodnik potem tłumaczył, że przeskoczył płot, bo Malijczycy nie wpuszczali nikogo na murawę przed meczem.
Kameruńczycy w atmosferze skandalu ograli Malijczyków 3:0, a kilka dni później, po pokonaniu Senegalu, wygrali cały turniej.
Juju w kamerze
Wydawać by się mogło, że wraz z rozwojem techniki i mediów oraz coraz większą dostępnością wiedzy rola juju będzie coraz mniejsza. Nic bardziej mylnego. Wiara w siły nadprzyrodzone w Afryce i w tamtejszym futbolu wciąż jest bardzo silna. Teraz po prostu wszechobecne kamery lepiej dokumentują magiczne praktyki.
I tak kamera doskonale pokazała to, co działo się w 2016 roku w meczu ligi rwandyjskiej pomiędzy klubami Mukura i Rayon Sports. Już przed meczem realizator uwiecznił, jak bramkarz tych pierwszych rozkłada jakieś przedmioty przy słupkach bramki. Zawodnicy Rayon nie mogli pozostać bezczynni wobec tego faktu, tym bardziej że szybko stracili gola. Dwa razy usuwali fetysze. Dopiero potem zdołali wyrównać…
Z kolei styczniu 2017 roku André Ayew został uchwycony przez kamery, jak podczas rozgrzewki przed meczem z Egiptem rozsypuje biały proszek na boisku. Dwa miesiące później realizator transmisji spotkania pomiędzy reprezentacjami Zambii i Senegalu do lat 20 nagrał, jak jeden z Senegalczyków, Ibrahima Ndiaye (dziś gra w szwajcarskim FC Luzern), wyjmuje jakiś przedmiot spod getrów i wrzuca go do bramki rywala. Zambijczycy to zauważyli i zrobiło się zamieszanie. Jeden z młodych Chipolopolo wyjął fetysz z bramki i wyrzucił go poza boisko. Zambia wygrała tamto spotkanie 2:0.
W ten sposób młodzi Senegalczycy próbowali sobie pomóc, by pokonać Zambię:
1000 funtów dla czarownika
Coraz częściej o juju mówią też sami piłkarze i ich bliscy. O Memorym Mucherahowie już wspomnieliśmy. Nie jest on jedynym, który co nieco przybliżył kwestie stosowania czarnej magii. Na przykład żona jednego z afrykańskich graczy występujących w Premier League w 2015 roku powiedziała anonimowo tabloidowi „The Sun”, że wysłała czarownikowi z Wybrzeża Kości Słoniowej 1000 funtów. – Gdyby czarownik powiedział mojemu mężowi, że ma przestać uprawiać futbol, nigdy więcej nie kopnąłby piłki – przyznała.
Z kolei Taribo West, niegdyś obrońca Interu, przyznał się do używania czarnej magii, gdy jeszcze był czynnym graczem. Natomiast Emmanuel Adebayor oskarżył swoją matkę o stosowanie czarów przeciwko niemu. Nie tak dawno, bo w 2019 roku, Peter Odemwingie, znany nam m.in. z występów w Lokomotiwie Moskwa i West Bromwich, stwierdził, że 70% afrykańskich piłkarzy wierzy w juju. Oczywiście w tych szacunkach może być sporo przesady, ale pewne jest, że czarna magia wciąż zajmuje ważne miejsce w umysłach wielu tamtejszych zawodników.
DOMINIK GÓRECKI