Początek sezonu, przyjazd spadkowicza, wyczekiwane zwycięstwo – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów ze Śląskiem Wrocław

Czas czytania: 5 m.
5
(3)

Jeszcze nie tak dawno publikowaliśmy na naszych łamach podsumowanie występów piłkarzy Stali Rzeszów w sezonie 2024/2025. Czas mija bardzo szybko, czego dowodem jest fakt, że już rozpoczęła się kolejna kampania Betclic 1. Ligi. Pierwsze domowe spotkanie Stal rozegrała ze spadkowiczem z elity – Śląskiem Wrocław. Mecz ten wzbudził w stolicy Podkarpacia ogromne zainteresowanie. Na miejscu obecne było również Retro Futbol.

Jak pisaliśmy w podlinkowanym artykule, zawodnicy Stali Rzeszów w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu punktowali bardzo rzadko. Dzięki zdecydowanie lepszym występom w jesiennej części rozgrywek zdołali się jednak bez problemu utrzymać na zapleczu elity. Dużo mówiło się o serii drużyny Marka Zuba. Stal nie wygrała żadnego z ostatnich dwunastu ligowych spotkań zeszłej kampanii.

Kibice klubu z Hetmańskiej liczyli, że ich drużyna przełamie się na początku nowych rozgrywek. W składzie doszło do pewnych zmian. Tomasz Bała odszedł do Ruchu Chorzów, Krzysztof Bąkowski przeniósł się do Lecha Poznań, Kamil Kościelny został graczem Miedzi Legnica, Cesar Pena stał się zawodnikiem Podhala Nowy Targ.

Stawianie na młodzież

Najwięcej mówiło się jednak o odejściu Andreji Prokicia. O tym, że legenda Stali opuszcza ten klub, wiadomo było od dawna. Doświadczony Serb pożegnał się z kibicami w ostatnim meczu sezonu, grając przeciwko Wiśle Kraków, o czym pisaliśmy we wspomnianym podsumowaniu. Były kapitan Żurawi będzie teraz występował w rywalizującym w IV lidze podkarpackiej JKS Jarosław.

W Rzeszowie dokonano także transferów przychodzących. Bąkowskiego w bramce zastąpił doświadczony Marek Kozioł, który bardzo dobrze spisywał się w ubiegłym sezonie w Kotwicy Kołobrzeg. Dużą nadzieją jest również sprowadzenie Jonathana Juniora. Brazylijski napastnik wcześniej grał w innym podkarpackim zespole – Stali Stalowa Wola.

Drużyna Marka Zuba wciąż jednak będzie oparta na młodych piłkarzach. Taka jest wizja Stali, o czym na konferencji prasowej przed startem rozgrywek mówił dyrektor sportowy rzeszowskiego klubu, Jarosław Fojut:

Cieszę się, że kształt kadry wygląda tak, jak mniej więcej zakładałem sobie kilka lat temu. Mamy bardzo dużą liczbę zawodników młodych. Średnia wieku to 20,9. Jeszcze nie mieliśmy takiej średniej wieku. Mamy trzynastu wychowanków z akademii i trzynastu młodzieżowców. Według mnie jest to optymalna kadra, jeśli chodzi o realizowanie naszej strategii sportowej.

Porażka na początek 

Pierwszym rywalem Stali w rozpoczętym sezonie była Pogoń Grodzisk Mazowiecki – rewelacja poprzednich rozgrywek Betclic 2. Ligi. Drużyna, jeszcze pod batutą Marcina Sasala, w dobrym stylu wywalczyła awans na drugi szczebel, gdzie prowadzi ją Piotr Stokowiec, trener mający doświadczenie ekstraklasowe. Jego zespół pierwszoligowe mecze rozgrywać będzie w Pruszkowie, lecz pierwsze, historyczne spotkanie na zapleczu Ekstraklasy pozwolono rozegrać Pogoni na własnym stadionie.

Ekipa z Grodziska Mazowieckiego w starciu ze Stalą wykorzystała atut własnego boiska, wygrywając 2:1. Fanom rzeszowskiej drużyny na osłodę pozostał piękny gol Sebastiena Thilla. W mediach wciąż jednak liczono serię meczów bez zwycięstwa, która wzrosła do trzynastu, z czego większość to porażki. Trudno uciec od takiej statystyki, choć trener Zub starał się zupełnie nie przejmować tego typu wyliczeniami.

Z mojej perspektywy był to dziwny mecz. Pomogliśmy świętować, uczcić w Grodzisku pierwszy mecz na poziomie pierwszej ligi. Uważam, że zagraliśmy na 30 procent swoich możliwości – powiedział na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Stali.

Ambicje spadkowicza

Niecały tydzień później, w piątek 25 lipca, Stal miała kolejną okazję do przerwania złej passy. Jej rywalem był Śląsk Wrocław, który jeszcze rok temu, jako wicemistrz Polski, grał w europejskich pucharach. Zeszły sezon był jednak dla drużyny ze stolicy Dolnego Śląska bardzo nieudany. Kibice klubu, który dwukrotnie zdobywał krajowe mistrzostwo, musieli pogodzić się z niespodziewanym spadkiem z PKO BP Ekstraklasy.

Było to dla nich ogromne rozczarowanie. Ante Simundza, trener, który miał uratować Śląsk przed opuszczeniem elity, zachował posadę, mimo że jego misja nie zakończyła się powodzeniem. W pierwszej kolejce Betclic 1. Ligi piłkarze słoweńskiego szkoleniowca tylko zremisowali przed własną publicznością z Wieczystą Kraków 1:1, tracąc gola po rzucie karnym podyktowanym w doliczonym czasie.

We Wrocławiu cel jest jasny – wszyscy myślą wyłącznie o powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie może być inaczej. Śląsk jest w końcu utytułowanym klubem. Ostatni raz poza elitą występował siedemnaście lat temu, ogólnie spędził w niej 46 sezonów.

Po pierwsze mistrzostwo Polski sięgnął w 1977 roku, drugie wywalczył w 2012. W ligowych zmaganiach zdobył także cztery srebrne i dwa brązowe medale. W jego gablocie mieszczą się dwa trofea za triumf w Pucharze Polski – zdobywane w roku 1976 i 1987. Warto wspomnieć również o ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów z sezonu 1976/1977.

Atmosfera piłkarskiego święta

Nie może więc dziwić, że przyjazd Śląska wzbudził w Rzeszowie duże zainteresowanie. Pierwszy gwizdek meczu zapowiadanego we wstępie został zaplanowany na 20.30. Długo przed rozpoczęciem spotkania można było zauważyć pod stadionem ogromne kolejki. Na trybunach pojawił się tego wieczoru nadkomplet widzów.  Z Wrocławia przybyło prawie tysiąc kibiców.

Po kilkunastu minutach gry piłkę po dobrym podaniu Thilla otrzymał Jonathan Junior. Nowy napastnik Stali upadł, a sędzia pokazał mu żółtą kartkę za symulowanie. W wyniku analizy VAR decyzja została jednak zmieniona. Nagranie pokazało, że Brazylijczyk był faulowany, wobec czego faulujący Marko Dijakovic otrzymał czerwoną kartkę i od tej pory goście musieli grać w osłabieniu.

Gdy do końca pierwszej połowy pozostawał nieco ponad kwadrans, arbiter podyktował dla Stali rzut karny za zagranie ręką jednego z piłkarzy Śląska. Jedenastkę bez problemów wykorzystał Jonathan Junior.

Prowadzenie gospodarzy utrzymywało się tylko przez kilka minut. Marek Kozioł faulował w polu karnym Piotra Samca-Talara i to przyjezdni otrzymali szansę na gola z rzutu karnego. Bezbłędny okazał się Serafin Szota, więc do przerwy był remis.

Fot. Grzegorz Zimny

Drugą połowę dobrze zaczęli miejscowi. Najpierw obramowanie bramki po silnym strzale z dystansu obił Thill. Chwilę później, w 57. minucie, pięknym i precyzyjnym kopnięciem popisał się Szymon Łyczko, dzięki któremu Stal odzyskała prowadzenie.

Ostatnie kilkanaście minut to dominacja wrocławian, którzy próbowali wyrównać, ale nie zdołali zmienić wyniku. Drużyna Marka Zuba wygrała 2:1. Na wygrany mecz czekała od 1 marca, gdy pokonała na wyjeździe Wartę Poznań.

Poprzednie domowe zwycięstwo wywalczyła natomiast 21 lutego w starciu z Kotwicą Kołobrzeg, której bramkarzem był wówczas… Marek Kozioł. Tym razem 37-letni golkiper stał między słupkami rzeszowskiego zespołu i dobrymi interwencjami przyczynił się do zwycięstwa nad spadkowiczem.

Pomeczowe echa

Wystrój sali konferencyjnej był nieco inny niż zwykle. Pojawił się specjalny podest, z którego pracownicy klubowych mediów Śląska nagrywali przekaz z konferencji, pokazując ją na żywo na klubowym kanale YouTube. Trener wrocławian Ante Simundża powiedział:

To był dziwny mecz. Myślę, że do momentu otrzymania czerwonej kartki byliśmy lepszym zespołem. Jeśli chcemy wrócić do Ekstraklasy, musimy popracować nad sferą mentalną. Nawet po stracie zawodnika graliśmy na równym poziomie z rywalem. Mieliśmy kilka dobrych sytuacji. Był to po prostu jeden z tych dni, kiedy wszystko było przeciwko nam. Musimy podnieść głowy i znaleźć ścieżkę, którą chcemy podążać. Przepraszam kibiców, którzy przyjechali do Rzeszowa i dali nam dużo wsparcia.  

Marek Zub, szkoleniowiec Stali Rzeszów, nie ukrywał zadowolenia z tak długo wyczekiwanego zwycięstwa:

Pierwsza moja refleksja – w końcu wygraliśmy u siebie. Przed meczem i w całym okresie przygotowawczym w wielu momentach to pytanie padało w stosunku do mnie – skąd to się bierze i czy dalej tak będzie się działo. Jestem zadowolony z tego powodu, że wygraliśmy u siebie, że wygraliśmy z pretendentem do Ekstraklasy, że graliśmy tak, jak planowaliśmy w wielu momentach.

Dla Śląska, zespołu mającego duże ambicje związane z szybkim powrotem do najwyższej ligi, zaledwie punkt w pierwszych dwóch meczach oznacza słaby początek rozgrywek. Zdecydowanie lepiej w sezon wszedł inny kandydat do awansu – Wisła Kraków. Biała Gwiazda najpierw pokonała na wyjeździe Stal Mielec 4:0, później rozbiła u siebie 5:0 Łódzki Klub Sportowy. Trudno jednak wyciągać głębsze wnioski na starcie rywalizacji. Jeszcze wiele może się wydarzyć.  

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 3

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

Gigi Buffon. Numer 1 – recenzja

Opinia, że autobiografia Gigi Buffona jest taka jak piłkarz – ciekawa, szczera, ale niepozbawiona wad będzie chyba najlepszym streszczeniem opowieści o jednym z najsłynniejszych...

„Szczęście czy fart” — recenzja

Omawiana utwór nie jest książką sportową. Jednak „Szczęście czy fart” nierozerwalnie kojarzy się z piłką nożną, zwłaszcza z jedną postacią. Drugi trener reprezentacji Polski...

Podwójna dawka żużlowych emocji na rzeszowskim torze – derby Podkarpacia i Południa

Od czasu do czasu na naszych łamach gości żużel. Poprzedni raz pisaliśmy o czarnym sporcie miesiąc temu przy okazji meczu reprezentacji Polski z Resztą...