10kwietnia Retro Futbol zaprezentowało jedenastkę najlepszych polskich piłkarzy występujących w Bundeslidze. Minęły trzy tygodnie, a my przyjrzeliśmy się rodzimym gwiazdom brylującym na francuskich boiskach. W kraju Bordeaux i Renault Polacy także swoimi wyczynami sprawiali, że kibice mogli być z nich dumni. Oto najlepsi z najlepszych!
BRAMKARZ: Józef Młynarczyk
Liga francuska była ostatnim przystankiem Józefa Młynarczyka przed transferem do FC Porto, z którym jeden z najwybitniejszych polskich bramkarzy zdobył Puchar Europy. ,,Młynarz” trafił do Bastii w 1984 roku. Spędził tam raptem półtora roku i nie zdobył żadnego trofeum, ale polska szkoła bramkarzy lepszego przedstawiciela w lidze francuskiej się nie doczekała.
OBROŃCY: Jacek Bąk, Paweł Janas, Jan Wraży
Przez 15 lat przywdziewał trykot reprezentacyjny, w którym to rozegrał 96 spotkań. Był uczestnikiem mistrzostw świata 2002 i 2006 oraz mistrzostw Europy 2008. O kim mowa? Oczywiście o Jacku Bąku! Kto z nas nie pamięta tego nieustępliwego obrońcy, który z Lecha Poznań za kwotę około pół miliona dolarów przeniósł się do Olympique Lyon? Pierwszy sezon był całkiem udany w jego wykonaniu, jednak później prześladowały go kontuzje. Oprócz 114 spotkań rozegranych dla ,,Les Gones”, zaliczył również 85 występów w RC Lens. Karierę zakończył w Austrii Wiedeń. Po niej kojarzony był głównie z krzykliwymi strojami.
Nie wszyscy świetni polscy piłkarze świętujący sukcesy w latach siedemdziesiątych mieli wiele wspólnego z reprezentacją Kazimierza Górskiego. Jan Wraży swoją krótką przygodę z kadrą zakończył rok po objęciu przez Górskiego funkcji selekcjonera. Wraży zanotował tylko siedem meczów w drużynie narodowej. Zbliżający się powoli do końca kariery obrońca czuł, że nie stanie się częścią ,,Orłów Górskiego”. Urodzony we Lwowie gracz postanowił w 1975 roku wyjechać do Valenciennes. Spędził tam pięć sezonów, gdzie rozegrał ponad sto spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Ostatni z naszego tercetu obrońców kojarzony jest dziś przede wszystkim jako trener reprezentacji, który nie zabrał na mundial Jerzego Dudka i Tomasza Frankowskiego. Starsi kibice pamiętają solidnego stopera reprezentacji i jednego z kilku Polaków zasłużonych dla AJ Auxerre. Spędził tam cztery lata i rozegrał 135 ligowych meczów.
POMOCNICY: Jacek Ziober, Piotr Świerczewski, Waldemar Matysik, Robert Gadocha
Jacek Ziober był pierwszym Polakiem, który pobił rekord transferowy Zbigniewa Bońka. Wychowanek Łódzkiego Klubu Sportowego został zauważony przez Montpellier. Wyjeżdżał do Francji jako najlepszy polski piłkarz według tygodnika ,,Piłka Nożna”. Osiągnął tam rzecz historyczną dla tego klubu w postaci awansu do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1990/1991. Wystąpił w 94 spotkaniach, strzelając 18 bramek.
Czym jak nie dobrą grą w lidze francuskiej zaskarbić sobie uznanie legendarnego Lolą Blą na tyle, aby otrzymać od niego numer telefonu? Piotr Świerczewski tego dokonał. We Francji spędził dziesięć lat, nie licząc krótkiego epizodu w japońskim Gamba Osaka. Tam był Panem Piłkarzem. Po powrocie do Polski – jak sam przyznawał – tylko się za niego przebierał. Mimo to wciąż potrafił błyszczeć, jak choćby niesłusznie uznanym golem w meczu przeciwko Wiśle Kraków (,,Świr” reprezentował wówczas Koronę Kielce). Wybitny reprezentant, filar kadry Jerzego Engela. Nie dał o sobie zapomnieć nawet po zakończeniu kariery piłkarskiej, a poziom temperamentu wcale nie zmalał wraz z końcem meczowego napięcia.
Taki środkowy pomocnik przydałby się nie tylko drużynie Polaków z przeszłością w lidze francuskiej, ale i każdej innej. Twardy, nieustępliwy i pracowity. Taki był Waldemar Matysik. Podczas meczu z Francją na MŚ 1982 tak bardzo przejął się stawką meczu, iż w przerwie Antoni Piechniczek musiał zastąpić go Romanem Wójcickim. Psychika i kondycja zawiodły Matysika. Takich sytuacji nie było wiele. Do Francji Matysik przeniósł się dopiero pięć lat po sukcesie na hiszpańskim czempionacie. Wybrał Auxerre – miejsce, gdzie od lat ceni się Polaków. Między innymi dzięki świetnej grze byłego piłkarza Górnika Zabrze, który spędził we Francji trzy lata. Karierę zakończył w Niemczech.
Działaczom Nantes tak bardzo zależało na transferze naszego lewoskrzydłowego Roberta Gadochy, że negocjowali transakcję nie tylko z działaczami Legii Warszawa, ale i Edwardem Gierkiem. ,,Piłat” nie okazał się jednak wyjątkiem i wyjechał z Polski dopiero po ukończeniu 28 roku życia. W Nantes spędził tylko dwa lata. W sezonie 1976/1977 zdobył z ,,Kanarkami” mistrzostwo Francji, jednak wkład w ten tytuł Gadocha miał niewielki. Z powodu licznych kontuzji nie zrobił wielkiej kariery w lidze francuskiej. Dwa lata po transferze do Nantes wyjechał do USA, gdzie grając dla tamtejszych amatorskich drużyn stopniowo zbliżał się do końca jakże udanej kariery.
NAPASTNICY: Eugeniusz Faber, Andrzej Szarmach, Ireneusz Jeleń
Eugeniusz Faber jako pierwszy Polski piłkarz zdecydował się na opuszczenie rodzimej ligi kosztem gry we Francji. Główną motywacją Fabera były oczywiście lepsze zarobki. Utytułowany i szanowany reprezentant kraju zdecydował się tuż po trzydziestce na transfer do drugoligowego wówczas RC Lens. W ciągu czterech lat gry dla tej drużyny, udało mu się awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej, a nawet osiągnąć finał Pucharu Francji. W 104 meczach dla Lens strzelił 44 gole.
Jeśli za swój wzór stawia cię tak krewka i niepokorna dusza jak Éric Cantona to znaczy, że musiałeś być wybitny. Andrzej Szarmach wybitny był bez wątpienia. Wielu ceni i pamięta go jako genialnego następcę Włodzimierza Lubańskiego przy okazji mistrzostw świata w 1974 roku. Sam Lubański powiedział o Szarmachu, że to napastnik wkładający głowę tam, gdzie on bałby się włożyć nogę. Wielu zapomina jednak, że ,,Diabeł” zachwycał także w lidze francuskiej. Trafił do Auxerre jako trzydziestolatek. Spędził w Burgundii pięć lat i w samej tylko lidze strzelił blisko sto bramek. Robert Lewandowski do Ligue 1 raczej się nie wybiera, więc Szarmach na długo pozostanie najlepszym polskim strzelcem we Francji.
Trzeci z naszych napastników starał się jak najlepiej kontynuować piękne polskie tradycje w Auxerre. Ireneusz Jeleń trafił do tego klubu tuż po mundialu w 2006 roku, na który został sensacyjnie powołany kosztem gwiazdy eliminacji Tomasza Frankowskiego. Z Auxerre o ,,Jelonka” walczył inny zagraniczny klub z wyraźnymi polskimi akcentami, czyli Panathinaikos. Jeleń postawił na Francję i wyszło mu to na dobre. Choć miewał problemy z porozumiewaniem się nawet w języku ojczystym, szybko odnalazł się w Burgundii. Zintegrował się z czarnoskórymi zawodnikami Auxerre i stał największą gwiazdą zespołu. Radził sobie znacznie lepiej niż Dariusz Dudka i Kamil Oziemczuk, także występujący w tym czasie dla AJA. Jeleń przez pięć lat gry Auxerre zdobył blisko pięćdziesiąt goli. Jego uderzenie z zerowego kąta na Parc des Princes było pokazem futbolowej magii, jakiej bywalcy tego stadionu regularnie zaczęli doświadczać dopiero z chwilą pojawienia się w PSG Zlatana Ibrahimovicia. Jeleń był do czasów Lewandowskiego najlepszym polskim napastnikiem grającym za zagranicą. Mimo to w reprezentacji nigdy nie odgrywał wielkiej roli. Jedyny reprezentacyjny turniej zaliczył będąc gwiazdą Wisły Płock. Niezbyt mocno wierzył w niego ani Leo Beenhakker, ani Franciszek Smuda. Wraz z odejściem z Auxerre skończyła się dobra piłkarska passa. W Lille był tylko tłem dla takich graczy jak Eden Hazard, Moussa Sow czy Joe Cole. Powrót do Polski okazał się natomiast katastrofą. Popisy napastnika w Podbeskidziu i Górniku Zabrze były gorsze od jego leksykalnych popisów w wywiadach.
SEBASTIAN CHROSTOWSKI, MARIUSZ ZIĘBA
Obserwuj @retro_magazyn Obserwuj @SebChrostowski Obserwuj @ma_zieba