Dziś czeka nas bardzo ważny mecz w kontekście odbudowania morale. Polacy nie mogą pozwolić sobie na błąd z najsłabszą drużyną w grupie, w dodatku przy wsparciu publiczności na Stadionie Narodowym. Bilans z reprezentacją Kazachstanu jest oczywiście korzystny, bo inaczej być po prostu nie może. To trochę tak, jakby zapytać jaki jest Twój bilans w bójkach z młodszym bratem. Nie należy jednak ani na moment pomyśleć o tym, że trzy punkty dopiszą się same. Pozytywem jest to, że już w kilka dni da się zamazać duński blamaż. Oto historia pojedynków Polska – Kazachstan.
Skąd w ogóle Kazachstan w Europie?
Nasi przeciwnicy aż tacy ciency nie są, co mogą potwierdzić zawodnicy Legii Warszawa. Michał Pazdan czy Krzysztof Mączyński ujrzą znajome twarze w postaciach: Jurija Łogwinienki, Dmitrija Szomki, Romana Murtazajewa, czy Serykżana Mużykowa, którzy to eliminowali ich w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów w barwach Astany. Oby to bardziej ich zmotywowało niż przestraszyło. W rankingu FIFA Kazachowie wyprzedzają choćby Finów czy Gruzinów, z którymi mierzyliśmy się w poprzednich eliminacjach. Do tej pory Polacy czterokrotnie grali z reprezentacją tego kraju. Pechowy okazał się tylko ten najświeższy pojedynek, w którym nie udało się zdobyć trzech punktów, mimo prowadzenia 2:0. Cztery spotkania, trzy wygrane i remis. Bilans bramek wynosi 9:3 na korzyść reprezentacji Polski.
Kazachstan ogłosił niepodległość 16 grudnia 1991 roku po upadku Związku Radzieckiego. Początkowo, przez kilka lat występował w strefie azjatyckiej. Kazachowie postanowili być jak Zbigniew Buczkowski w „Dniu Świra” i przenieśli się do rozgrywek w Europie. Nikomu się tam nie chce jechać i wszyscy się tylko denerwują. Wracając do filmu Koterskiego, to „można sobie tam łeb, dupę ogolić”. Astanie bliżej jest do Pekinu niż choćby do Rzymu. W takiej samej długości, w jakiej udajemy się do Astany, nieco dalej na południe przejechalibyśmy przez Turkmenistan, Uzbekistan i Kirgistan. 12% tego kraju leży w Europie. Jest to państwo z dziewiątą największą powierzchnią na świecie, jednak żyje tam blisko dwa razy mniej ludzi niż w Polsce.
Przed przeniesieniem się do struktur UEFA, wcześniej ogrywali sobie: Bahrajn, Nepal, Pakistan, Irak. Później zaczęli grać mecze towarzyskie i eliminacyjne z reprezentacjami europejskimi. Na dzień dobry dostali między innymi w cymbał dwa razy od Wysp Owczych, więc można było od razu usiąść i zapłakać. Przez prawie pięć lat nie wygrali żadnego meczu, aż w końcu się zdenerwowali i zagrali towarzysko z sąsiadami z Kirgistanu i Tadżykistanu. Pierwsze zwycięstwo reprezentacji Kazachstanu w poważnym meczu, to dopiero eliminacje Euro 2008, w których pokonali Serbów 2:1 (wówczas byli z nami w jednej grupie). Nikt przez wiele lat nie wiedział o co chodzi Kazachom w poszukiwaniu swojej europejskości. Teraz zauważamy, że na klubowym podwórku znaczą coraz więcej.
Wróćmy jednak do pojedynków Polski z Kazachstanem.
Poznań – 6 czerwca 2003 – mecz towarzyski
Po pięciu spotkaniach na ławce trenerskiej Zbigniew Boniek niespodziewanie podał się do dymisji. Jeszcze w tym samym miesiącu prezes PZPN, Michał Listkiewicz, ogłosił Pawła Janasa nowym selekcjonerem. Janas miał wziąć w swoje ręce awans do ME 2004. Po bramce Laizansa przegraliśmy z Łotwą i w kiepskim stylu pokonaliśmy 2:0 San Marino. Pierwszy w historii mecz z Kazachstanem zagraliśmy towarzysko. Było to szóste spotkanie za kadencji Janasa. Pojedynek o tyle istotny, bo poprzedzał bezpośrednio eliminacyjne starcie ze Szwedami, najmocniejszym grupowym rywalem.
Pierwszą, historyczną bramkę w starciu z tym krajem zdobył Artur Wichniarek już w drugiej minucie. W reprezentacji zawsze szło mu ciężko. Wydawało się w tamtym momencie, że po dziewięciu meczach bez gola w kadrze, wreszcie się przełamał. Napastnik Arminii Bielefeld mógł już po dziesięciu minutach mieć na koncie hat-tricka, jednak był nieskuteczny. Jacek Krzynówek i Tomasz Kłos to jedyni reprezentanci, którzy zagrali wówczas po 90 minut. Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy, swoją jedyną bramkę w kadrze zdobył Tomasz Dawidowski. Mecz ze Szwecją był jego ostatnim. Miał w swojej karierze wielkie problemy z kontuzjami. Na 3:0 z karnego podwyższył Jacek Krzynówek. Wynik mógł być jeszcze bardziej okazały, ponieważ Polacy aż trzykrotnie obijali obramowanie bramki.
Na stadionie wówczas pojawiło się blisko 8 tysięcy ludzi. Polacy po początkowym naporze rozpoczęli mecz szachowy, co publice nie spodobało się na tyle, że zaczęli gwizdać. Wtedy pokazał się najmłodszy w składzie, niespełna dwudziestoletni Marcin Burkhardt, który napędzał akcje ofensywne. Zmiennicy zaprezentowali w drugiej połowie o wiele lepszy futbol. Burkhardt był później przez jakiś czas regularnie powoływany przez Pawła Janasa. Jak zwykle niezawodna Encyklopedia FUJI serwuje kilka ciekawostek z tego spotkania: był to 83. rywal Polaków, po raz pierwszy opaskę kapitana założył Tomasz Hajto, zagrało aż siedmiu graczy Wisły Kraków, a Karpaty Lwów stały się dzięki występowi Michała Nalepy, setnym klubem zagranicznym mającym w składzie reprezentanta Polski.
Bardzo słabo zaprezentowali się: Paweł Kryszałowicz, grający w pierwszej połowie środku pola Jacek Krzynówek i Mirosław Szymkowiak jako… prawy pomocnik. Janas tak nakombinował, że po meczu sam był zdenerwowany. Czytamy jego wypowiedź na portalu wp.pl:
Nie będę nikogo wyróżniał w naszym zespole, gdyż traktuję to spotkanie jako kolejny etap selekcji przed meczem w Sztokholmie. Nie chcę, aby przez pozostałe cztery dni zgrupowania we Wronkach niektórzy piłkarze poczuli się zbyt pewnie, a inni nie wierzyli w szansę występu przeciwko Szwedom. Na pewno jednak skład na środowy mecz nie będzie się pokrywał z tym jaki rozpoczął spotkanie z Kazachstanem.
Decyzje Janasa: słabego z Kazachstanem Kłosa zastąpił Baszczyńskim, który potem i tak zszedł, a zmienił go… Kłos. Bąk został przesunięty na środek obrony za Głowackiego, a Stolarczyk zagrał zamiast Żewłakowa. Krzynówek biegał już po skrzydle, natomiast w swoim środku pola zagrał Szymkowiak. Wrócił też kontuzjowany Zdebel, który nabawił się urazu przed Kazachstanem. Na prawej stronie zagrał najlepszy zmiennik z Kazachstanem, czyli Tomasz Dawidowski. W ataku liczyliśmy na skuteczność Wichniarka, a powolnego w sparingu Kryszałowicza, zmienił Kamil Kosowski. Co więc nam dał ten Kazachstan? Pokazał, że Paweł Janas kompletnie nie miał pomysłu na podstawowy skład ze Szwecją. Z tego kombinowania wyszła później trójka w plecy od sympatycznych Skandynawów.
Wynik: zwycięstwo 3:0
Ałmaty – 7 października 2006 – el. ME 2008
W kolejnych eliminacjach do Euro spotkaliśmy się w jednej grupie z Kazachstanem. Reprezentacja pierwszy raz w historii awansowała do mistrzostw Europy, a cała Polska kochała się w Smolarku i w powiedzeniach Leo Beenhakera. Ebi natomiast z całą pewnością zakochał się w Kazachstanie (strzelił im w sumie cztery gole), a zakochałby się jeszcze bardziej, ale premiera „Borata” w Polsce miała miejsce w listopadzie, natomiast spotkanie było w październiku.
Mecz z Kazachstanem był naszym trzecim w eliminacjach. Wcześniej przydarzyła się porażka u siebie z Finami i remis z Serbią. Trzy punkty były tu obowiązkiem, choć Kazachowie zremisowali z mocną Belgią i Azerbejdżanem, w obu przypadkach na wyjeździe. Mieli zatem więcej punktów po dwóch wyjazdach niż my po dwóch spotkaniach domowych. Zdobyliśmy trzy punkty po elektrycznych podaniach, stratach piłki i ogólnie dziadowskiej grze, ale… jakże one były cenne! Ebi Smolarek podzielił się z Super Expressem ciekawą anegdotą z tamtego meczu:
Mecz był ciężki, nie szło nam, po 45 minutach było 0:0. W szatni w trakcie przemowy Leo Beenhakkera szukałem możliwości skupienia. Miałem założony ręcznik na głowę, starałem się skoncentrować, zebrać myśli. Nagle podszedł do mnie Kowalewski i zerwał mi ten ręcznik z głowy. Miał pretensje, że izoluję się od zespołu, tak według niego wyglądało moje zachowanie. Przez moment było bardzo nieprzyjemnie. Byłem zły za to, co zrobił. Mówię w końcu do niego: „Słuchaj, ty skoncentruj się na tym, żeby nie stracić gola, a ja na pewno jakiegoś strzelę”. Zaśmiał się tylko, ale okazało się, że kilka minut po przerwie trafiłem do bramki. Po meczu Wojtek mnie przeprosił i od tamtego momentu byliśmy już kolegami.
Na bokach obrony zagrali wówczas Grzegorz Bronowicki i Paweł Golański. Obaj zaprezentowali się bardzo przeciętnie, by za cztery dni… rozegrać swój mecz życia przeciwko Portugalii. Niedługo potem Golański trafił do Bukaresztu, a Bronowicki zasilił szeregi Crveny Zvezdy. Taką moc miał tamten wieczór. Beenhaker wystawił na krycie Cristiano Ronaldo i Simao Sabrosy – Bronowickiego, który debiutował kilka dni wcześniej z Kazachami. Golański był nieco bardziej doświadczony. To był bowiem jego… czwarty występ w kadrze.
W meczu z Polską Kazachowie zostali ograbieni z karnego i trafili w poprzeczkę. W pierwszej połowie mieliśmy zatem sporo szczęścia. Wtedy też swój charakter pokazał Beenhaker, który skorygował ustawienie wędką dla Mariusza Lewandowskiego. Łysy pomocnik zaklął pod nosem i nie podał ręki trenerowi. Trudno bowiem znieść opuszczenie boiska w 30. minucie i to nie z powodu kontuzji.
Z tamtym spotkaniem wiąże się jeszcze jedna sytuacja. Arno Pijpers, wówczas selekcjoner reprezentacji Kazachstanu, był bardzo dobrze znany Smolarkowi. Trenował bowiem Ebiego w młodzieżówce Feyenoordu. Holenderski trener chciał go wyrzucić z drużyny na wypożyczenie, ponieważ uznał, że ten nie jest mu potrzebny. Ebi się zbuntował i postanowił poczekać na swój moment. Ten przyszedł w chwili zatrudnienia Berta Van Marwijka. Napastnik był więc podwójnie zmotywowany. Polacy stworzyli sobie kilka okazji, ale bardzo nieskuteczny był Grzegorz Rasiak. W tamten dziadowski wieczór, swoim przebojowym wejściem, trzy punkty uratował jednak bohater tamtych eliminacji, człowiek, który chciał coś udowodnić. Ebi Smolarek pokonał bramkarza Kazachstanu i wywieźliśmy z trudnego terenu trzy punkty. A jak trudny był to teren? Jeszcze raz oddajmy głos samemu bohaterowi tamtego spotkania, ponownie fragment wywiadu z Super Expressu:
Tam wtedy wszystko było do dupy. Ośrodek, w którym mieszkaliśmy – koszmar. Boisko do treningu – tragedia. Murawa w trakcie meczu – szkoda gadać, specjalnie nieskoszona przez gospodarzy, żeby spowolnić naszą grę. Ale daliśmy radę.
Wynik: zwycięstwo 1:0
Warszawa – 13 października 2007 – el. ME 2008
Trzeci mecz z Kazachstanem najbardziej zapada w pamięci. Wszystko przez hat-trick Euzebiusza Smolarka w dziesięć minut i awarię oświetlenia na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, co było frustrującym rezultatem. Mierzyliśmy się przecież ze 120. reprezentacja w rankingu FIFA, a do tego reprezentacją, która, uwaga, wygrała na wyjeździe poprzednio… z Macau, 14 kwietnia 2001 roku, w ramach eliminacji do MŚ 2002. Wówczas jeszcze grali w grupie azjatyckiej.
Mecz rozpoczął się minutą ciszy dla zmarłego przed kiloma dniami taty Marcina Wasilewskiego. Polakom pozostały do końca trzy spotkania i dwa z nich musieli wygrać. Już od początku z pazurem zaatakowali Kazachów, jednak ci odpowiedzieli kontrą i do przerwy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. Dwie minuty drugiej połowy i… zgasło światło na ponad dwadzieścia minut. Porównywano to do sytuacji w słynnym trzecim meczu Górnika z AS Romą. Po awarii w Polaków wstąpiły nadprzyrodzone siły i Smolarek załadował hat-tricka w dziesięć minut. Jak podaje niezawodna Encyklopedia FUJI – tylko Lubański i Kryszałowicz popisali się wcześniej szybszymi hat-trickami. Świetnie dysponowany tamtego dnia był Wojciech Łobodziński. Napędzał akcje skrzydłem, jednak król tamtego wieczoru mógł być tylko jeden. Ebi ponownie zgasił swojego trenera z Feyenoordu, tym razem jednak jeszcze dobitniej. Wiele stworzonych szans, totalna dominacja, prawdziwy pazur, walka i zaangażowanie. Na pewno wyglądało to o wiele lepiej niż w Ałmatach.
Miesiąc później pokonaliśmy Belgię i awansowaliśmy na upragnione Euro, i to z pierwszego miejsca, przed Portugalią. Smolarek w całych eliminacjach strzelił dziewięć goli (z czego cztery Kazachom) i zajął trzecie miejsce wśród europejskich strzelców, za Davidem Healym z Irlandii Północnej oraz za Eduardo da Silvą z Chorwacji.
Zwykle światło gaśnie, kiedy idzie się spać. Tymczasem ta ciemnica nas obudziła – czytamy na sport.pl wypowiedź Ebiego Smolarka, bohatera tamtego spotkania.
Wynik: zwycięstwo 3:1
Astana – 4 września 2016 – el. MŚ 2018
Czwartego spotkania raczej nie ma sensu przypominać. Wszyscy przecież pamiętamy jak na sztucznej murawie w Astanie zainaugurowaliśmy obecne eliminacje. Po bramkach Kapustki i Lewandowskiego wydawało się, że reprezentacja przywiezie spokojne trzy punkty. W drugiej połowie pokarał nas Siergiej Chiżniczenko, który nie zdołał zrobić kariery w Koronie Kielce.
Nam jednak kazachski napastnik wcisnął dwie bramki w siedem minut. Wszystko wyglądało tak, jakby w przerwie zawodnicy zamienili się koszulkami. Był to nieprzyjemny, choć potrzebny kubeł zimnej wody po Euro, w którym byliśmy tak blisko strefy medalowej. Kazachowie pokazali, że trzeba się znowu napocić, by zagrać w kolejnym wielkim turnieju.
Wynik: remis 2:2
Warszawa – 4 września 2017 – el. MŚ 2018
Dopiero co doznaliśmy sromotnej klęski z Danią. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie podejrzewa, że Kazachowie ponownie urwą nam punkty. Już dwa razy dostali w Polsce „trójkę”. Raczej się nie pogniewacie, gdyby taki prezent otrzymali po raz kolejny, prawda?
Wynik: ?
PATRYK IDASIAK